poniedziałek, 14 listopada 2011

Rusałka, czyli porównując filmy

Porównywanie filmów przez ludzi czasem jeszcze mogę zrozumieć - po prostu jak widzą podobne pomysły to mają od razu skojarzenia z czymś co widzieli. Ale za cholerę nie mogę czasem zrozumieć jak można reklamować jakiś film skojarzeniami z innym, który odniósł sukces choć są do siebie niepodobne... Co ma wspólnego Amelia z bohaterka rosyjskiej Rusałki? Czy parę podobnych zabiegów i rozwiązań wizualnych uprawnia do takich porównań? Jak dla mnie oba filmy są świetne, ale każdy lubię za coś zupełnie innego. W Amelii bawił fajny klimat, optymistyczne spojrzenie na świat, serdeczność głównej bohaterki, pewien specyficzny humor... Co z tamtą postacią łączy dziewczynę z fimu rosyjskiego? Brak zgody na zaakceptowanie otaczającej rzeczywistości, szukanie ucieczki w świat fantazji? I pewnie tyle. Tam jest słodko, tu wręcz odwrotnie - raczej gorzko, choć z odrobiną przymrużenia oka. Każda z nich ma zupełnie inną historię, trochę inne podejście do życia, nawet opowiedziane jest to zupełnie innym językiem. To zupełnie dwie różne historie, trochę inna jest ich wymowa i sens.
Tytułowa rusałka to dojść Alisa - młoda dziewczyna, którą poznajemy już od momentu poczęcia :) Bo też i miało ono trochę wpływ na to jaka potem była - wychowywana przez samotna (ale bardzo samotności nie lubiącą i wciąż szukającą towarzystwa matkę), w małym biednym domku nad morzem (i na prowincji dodajmy). Jako mała dziewczynka marzyła o balecie, niestety jej matce średnio ten pomysł się podobał, zapisała więc dziewczynkę do chóru. Gdy miała 6 lat po pewnym wydarzeniu przestała mówić. Ot tak - po prostu z dnia na dzień. Przez to uczyła się w szkole specjalnej razem z upośledzonymi umysłowo. Całe jej życie wypełnione było rożnymi fantazjami - one pomagały przetrwać nawet najtrudniejsze. Jedną z takich fantazji jest to, iż potrafi realizować swoje pragnienia.  
Gdy miała lat 17 podpala swój dom, a jak to często dzieje się z ludźmi w Rosji, którzy nie mają swojego miejsca - wszyscy szukają go w Moskwie. Więc cała rodzina przeprowadza się tam. Tu też średnio potrafi się odnaleźć, ale nie traci swych marzeń. Gdy odnajdzie - jak jej się wydaje miłość życia - jej energia wybuchnie z podwójną mocą. Ale przecież nie byłby to film słowiański w swej duszy i nic by w nim było ciekawego gdyby miało być słodko i skończyć się happy endem. Obojętnie czy to praca, czy rodzina, czy miłość - nic tu nie jest proste, oczywiste i idealne. Choć przecież pojawia się złota rybka. Ale nawet ona nie spełnia życzeń, taką moc ma jedynie Alisa - gdy bardzo czegoś pragnie no i gdy dotyczy to kogoś innego, a nie jej samej. 
Momentami jest zabawnie, innym razem dużo bardziej gorzko, zamiast paryskich kafejek mamy raczej wódkę w domach i to w dużych ilościach. Pustkę w sercu, szarą i mało przyjemną rzeczywistość bohaterka zapełnia swoją wyobraźnią. W jej świecie nawet reklamy potrafią z nią rozmawiać (fajny i jakże przewrotny pomysł). Płacze, klnie, ale i tak zawsze staje na nogi i się uśmiecha. Jak nie do innych to do siebie. 
Anna Melikjan stworzyła nawet ciekawszy obraz niż Amelia. Dużo bardziej bliższy życia, bardziej szczerze i prawdziwie opowiadając o uczuciach i o życiu. To film nie tylko o marzeniach (które nie są do kupienia), ale i o tym jak trudno jest żyć bez marzeń wchodząc w tory nudnego codziennego życia... Lubię Amelię, ale jeżeli już porównywać oba filmy to wybieram Rusałkę.
Ciekawe zdjęcia, parę świetnych scen i pomysłów, które się zapamięta. Dla mnie w dużej mierze dzięki świetnemu prowadzeniu głównych postaci bohaterki zarówno w wieku dziecięcym i już dorosłej. 
trailer
Cały film do obejrzenia legalnie na platformie iplex.pl


7 komentarzy:

  1. Świetne, rasowe kino!:)
    Także nie rozumiem tych odniesień do Amelii, a trafiło mi się kilka takowych. Ostatnio do Amelii została porównana książka "Ostatnie fado". Długo szukałam związków, ale nie znalazłam, ani w klimacie książki, ani w postaciach. Także w jakości "produktu" nie odnalazłam żadnego związku, bo "Amelia" to film dobry, a "Ostatnie fado" to książka niedobra:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) bywa czasem to kwestia reklamy, a czasem durnego porównywania (ooo tam też miała "magiczne" zdolności). Filmy przecież nieporównywalne. Rusałka w każdym razie warta polecenia już przez nas oboje. Może ktoś się skusi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja, facet, na Rusałce płakałem ;)
    Tak po prostu - rozwaliła mnie na łopatki i już nie podniosłem się. "Amelia" też mnie rozrzewniła ale to raczej coś innego. I to porównanie do Amelii chyba szkodzi filmowi który jak dla mnie jest po prostu lepszy. Główna rola niesamowita. Zwykła rosyjska dziołcha, z marzeniami, z głową w chmurach. I niestety smutna, szara rzeczywistość. A szczęście było tak blisko... :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Amelia - na to bym nie wpadł, ale faktycznie Rusałka była w stanie wpływać na rzeczywistość krzykiem (dobrze pamiętam?), a Amelia też miała nadnaturalne zdolności, obie żyły w świecie trochę równoległym (były nie do końca nieprzystosowane), więc może i tak. Dałbym Rusałce szkolną czwórkę plus, bo jednak trochę za wiele tu schematu, za mało emocji (im dalej w film, tym mniej pomysłu na scenariusz), ale i tak fajnie. Ze współczesnych romansów bardziej porwał mnie emocjonalnie (bo o to chyba chodzi w takich filmach) rosyjski Piter FM lub czeskie filmy z moją ulubioną Tatianą Vilchelmovą. Cały czas to jednak rosyjskie kino, więc można więcej wybaczyć reżyserce niż rozlazłym Francuzom, o Jankesach nie wspominając (w końcu piszemy o kinie angażującym również rozum). Z dorobku pani Melikian jednak wolę bardziej chaotyczną, ale jednak tajemniczą, trochę absurdalną i urzekającą historię pt. Mars (no i tam bohaterka ma na imię Nadia, co zawsze doceniam), tutaj tej magii i poezji jakby trochę zabrakło. Peace, Mansur

    OdpowiedzUsuń
  5. poszukam tych tytułów. To ciekawe, ale ja też mam jakąś dziwną słabośc do filmów rosyjskich. Fascynacja kinem amerykańskim pewnie dotknęła nas wszystkich wtedy gdy prawie nie mielismy do niego dostępu a filmów radzieckich do obrzydzenia. Teraz jest odwrotnie. Amerykańskich przesyt już danwo sięgnął apogeum, a dystrybutorzy rzadko się decydują na kino rosyjskie... Przegląd taki jak Sputnik (aż żałuję, że pewnie na nic nei pójdę) to chyba jedyna okazja by zapoznac się z dobrymi tytułami ze wschodu. Spisze tytuły potem będe ich szukał...

    OdpowiedzUsuń
  6. Piter FM to kino tak młodzieżowe, naiwne i letnie, że nie jestem pewien, czy warto rekomendować (mam słabość, bo oglądałem w lecie i w dodatku bardzo lubię markscheider kunst), za to Marsa pani Melikian mogę polecić (ze świadomością, że jest pierwszy, że chaotyczny, że ma dłużyzny itp.). Ale tak to z tymi debiutanckimi filmami (płytami, książkami) bywa: nie są dojrzałe, nie są spójne, ale mają w sobie za to coś magicznego. Salam, m.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rusałkę zapewne obejrzę, dzięki za rekomendację, a Amelię też uwielbiam, podobnie jak świetną książkę Ostatnie fado - za klimat, emanujący optymizm i to coś, co w sobie mają :)

    OdpowiedzUsuń