Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mariusz Szczygieł. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mariusz Szczygieł. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 maja 2020

Osobisty przewodnik po Pradze - Mariusz Szczygieł (fotografie Filip Springer), czyli láska - najlepiej praska

Na dziś była zaplanowana zupełnie inna notka książkowa, ale w ciągu kilka godzin połknąłem najnowszą książkę Mariusza Szczygła i jakoś nie mogę się powstrzymać, by napisać o niej od razu.
Myślę, że na pewno będę do niej wracał. I nie tylko po to, by z mapą w ręku (świetnie, że wszystkie miejsca są pozaznaczane na mapach miasta!) szukać opisanych perełek, które zdaniem autora są godne uwagi. Będę wracał choćby po to, by na spokojnie szukać sobie jeszcze kolejnych ciekawostek w sieci, by porównywać wrażenia, może to jak te miejsca się zmieniają, zarysowane na stronach książki historie wyciągać po to, by ciągnąć je dalej, dowiadywać się kolejnych szczegółów. Szczygieł przecież nie tworzy przewodnika po historii Czech, te jego zdania o poszczególnych postaciach to jakieś zajawki, impresje zaledwie. Ale budzą ciekawość. I nie ukrywam - tak jak w przypadku Josefa Sudka - budzą też zachwyt. Za to jestem Szczygłowi wdzięczny. To nie tylko przewodnik po Pradze i miejscach, które on w tym mieście lubi, uznaje za ciekawe, ale i inspiracja do tego, by poznawać, studiować, kosztować tego co dla nas nowe, może czasem znane jedynie ze słyszenia. Literatura, muzyka, architektura, malarstwo, przewijają się tu w prawie każdym fragmencie książki poświęconym jednemu z 60 miejsc. Dodajmy miejsc nie zawsze oczywistych, bo najczęściej omijamy rejony najbardziej oblegane przez turystów. I to jest fajne, bo po kilku wyprawach do Pragi ja również doświadczyłem już frajdy z poruszania się czasem bez mapy, bez konkretnego celu, zdając się na to co czeka na mnie za rogiem. Ta książka może podsunąć parę pomysłów na konkretne miejsca, ale jest też lekcją bycia otwartym na takie właśnie okazje - masz ochotę gdzieś wejść, to zaglądaj, bo może coś tam ciekawego odkryjesz.

środa, 7 listopada 2012

Kaprysik. Damskie historie - Mariusz Szczygieł, czyli ilu ludzi, tyle opowieści


Ależ sobie zafundowałem dziś przyjemność. Od czasu do czasu pewnie jak większość z Was poluję na różne promocje - nie tylko książki w wersji papierowej, lecz również e-booki. A potem, ponieważ rzadko korzystam z czytnika leżą i czekają na lepszy czas. A dziś mnie naszło by coś z dysku wygrzebać. Padło na cieniutką książeczkę kupioną w publio.pl. "Kaprysik. Damskie historie" to króciutkie reportaże Mariusza Szczygła jakie ukazywały się w Wysokich obcasach - stąd ich tematyka mocno koncentruje się wokół miłości, życia kobiet (i ich partnerów również, ale to one są w centrum). Raptem niecała godzinka czytania, ale ileż przyjemności. Mam wrażenie, że Pan Mariusz obojętnie jakim tematem by się zajął, tak opisał by postacie, sam proces przygotowania do pisania, spotkania (nawet jeżeli to było tylko trzaśnięcie drzwiami), że i tak potrafił zaczarować czytelnika. 

wtorek, 1 maja 2012

Laska Nebeska - Mariusz Szczygiel, czyli niech się święci...

W ubiegłym roku na 1 maja na blog wrzuciłem okazjonalnie notkę o "Defiladzie" - odwiedziliśmy więc Koreę Ludową. A na ten rok na 1 maja postanowiłem napisać coś zupełnie z innej bajki. Może idąc z duchem czasów - ostatnio dla nas te święta majowe to głównie bez żadnej refleksji oddawanie się leniuchowaniu, wyjazdom, girllowaniu itd. Sielanka. A jaki naród nam się kojarzy z fenomenalną umiejętnością biesiadowania, odcinania się od wszelkich problemów i z humorem? Swoboda, luz, piwo i biesiadowanie... Nie jest to oczywiście 100%-owy prawdziwy obraz Czecha, ale nasze o nich wyobrażenie jak najbardziej. A wiec w atmosferze świętowania i wciąż dumając nad tym jak zmienia się to podejście do świąt i po zagmatwanym wstępie doszedłem do tematu notki. Książki do której długo się zbierałem by o niej napisać (przyczytałem już chyba miesiąc temu), ale wciąż nie widziałem jak się od niej zabrać... Z jednej strony - część tekstów znanych już wcześniej z Gazety Wybiórczej - to felietony pisane przy okazji wydawanej serii Czeskiej Literatury i filmu. Oczywiście dla Pana Mariusza film zwykle jest tylko punktem wyjścia do jakichś szerszych (lub węższych) refleksji na temat duszy Czecha, jego sposobu myślenia, funkcjonowania, róznic i podobieństw jakie między nami są. W jakiejś wydawałoby się banalnej historyjce, anegdocie, czyimś życiorysie, nagle odkrywamy perełki nie tylko humoru, ale po prostu radości życia, prostej filozofii, która sprawia, że człowiek czuje się szczęśliwszy. Do tych felietonów "filmowych" dołożono jeszcze kilka innych, krótkich felietoników o znanych czeskich postaciach (Jara Cimrman naprawdę fascynujący!). Ładnie spinają wszystko w pewną całość - to rzecz nie tylko o książkach, czy o filmach, ale po prostu o Czechach, a smaczku dodają jeszcze urokliwe czarno białe zdjęcia Frantiszka Dostala.
Kolejna dobra moim zdaniem pozycja tego autora - i do zadumania się, chwili refleksji i do uśmiechu. Gdy myślałem coby tu napisać - żeby nie powielać wcześniejszych swoich zachwytów nad pozycjami tego autora, recenzji innych, czy słów samego autora (jak choćby z tego mini wywiadu) wpadłem na pewien pomysł. Rzuciłem się aby przegrzebać różne archiwa, zasoby w internecie, obdzwonić i wykorzystać różne kontakty, aby choć troszkę zbadać ten fenomen propagowania czechofilii w naszym kraju.

książka do kupienia tu

czwartek, 16 lutego 2012

Gottland - Mariusz Szczygieł czyli Czesi i Historia

To fatalne jeżeli prawie miesiąc od przeczytania i od spotkania w ramach DKK nie potrafię usiąść i na spokojnie napisać czegoś o tej książce. To dobrze świadczy o książce (bo ostatnio coś mi łatwiej przychodzi krytykowac i marudzić), ale źle o mnie... Liczyłem jeszcze po cichu na Leszka (YB), który razem ze mną był na spotkaniu i Szczygła czytał po raz pierwszy... Jak widać jednak jemu też nie łatwo przelać myśli na klawiaturę. Dopisał się jednak potem jak widzicie kursywą w mój tekst.

Gdy się jest na gorąco po przeczytaniu tej ksiązki na pewno jest dużo więcej informacji, myśli w głowie i jakichś emocji w sercu. Przede wszystkim refleksje, że ci Czesi wcale nie mieli takiej wesołej historii w ostatnim stuleciu, że lekko im nie było i generalna myśl, że jakoś zupełnie inaczej sobie radzą z takimi trudnymi czasami. To bynajmniej nie kwestia "wesołkowatości" i obojętności wobec spraw ważnych jak czasami ich jako Polacy postrzegamy. To pewnego rodzaju dystans, wycofanie się w jakiś prywatny świat, czasami w postawę stoika na zewnątrz, często niestety w samotność.