Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Żydzi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Żydzi. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 stycznia 2025

Oszpicyn - Krzysztof A. Zajas, czyli do kogo należą te skarby, do kogo należy obowiązek pamiętania

Wznowienie książki sprzed kilku lat, w innym wydawnictwie to zawsze trochę ryzykowny pomysł, no chyba że to pozycja naprawdę zasługująca na uwagę, a wtedy jakoś przemknęła bez większego echa, nie trafiając w dobry czas. Dziś gdy coraz częściej nasi pisarze sięgają po klimaty grozy, jednocześnie szukając jak najciekawszych pomysłów na tło historii, może "Oszpicyn" będzie mieć więcej szczęścia. W końcu nie tylko Kinga warto czytać jeżeli ktoś lubi ten charakterystyczny dreszczyk niepokoju na plecach. Nasi też potrafią.

 
Choć to proza gatunkowa, jednocześnie jednak historia jaką opisuje Krzysztof A. Zajas, może wzbudzić uwagę nie tylko miłośników grozy. Niby o losach społeczności żydowskiej na terenach Polski w czasie drugiej wojny światowej napisano już dość dużo, wciąż jednak jest przestrzeń nie tylko mówienie o masowej zagładzie ale i np. na przyglądanie się relacjom z polskimi sąsiadami, postawom naszych rodaków wobec zła jakiego byli świadkami. W sytuacji gdy byliśmy chyba jedynym krajem gdzie za udzielanie pomocy Żydom groziła kara śmierci, to na pewno nie były łatwe decyzje, ale o niektórych sytuacjach trudno mówić inaczej jak o zwykłym draństwie. W tej opowieści jedno z takich zdarzeń staje się źródłem klątwy, która spadnie na miasto.

niedziela, 7 kwietnia 2024

Getto płonie - Tomasz Bereźnicki, czyli kto zrezygnuje z obrony, ten od razu przegrał

Komiks w ciągu ostatnich kilku dekad w Polsce wywalczył sobie nie tylko grono dorosłych fanów, uznanie krytyków, ale i traktowanie go jako jeden ze sposobów na przekazywanie treści edukacyjnych. Już nie tylko zabawa, humor, ale i nauka, historia. Szczególnie modne stało się w tym ostatnim obszarze zapraszanie różnych twórców by poprzez ich kreskę, pokazać postacie i zdarzenia tak jak nam tym zależy zamawiającym. Mieliśmy więc serię zeszytów np. o żołnierzach wyklętych od IPN, mniej lub bardziej udane produkcje lokalne od różnych muzeów i finansowane np. przez urzędy miast. Dobrze i niedobrze. Wiadomo, że artysta ma prawo opowiedzieć coś po swojemu, więc pewnie jest ta chęć kontrolowania, prowadzenia go za rękę. A jeżeli dostanie wszystko na tacy, czy będzie potrafił przełożyć to na ciekawe ilustracje, na fabułę, która wciąga czytelnika? 


To wprowadzenie i przemyślenia nad tym jak urzędnicy, politycy, czy historycy z nimi współpracujący chcą prowadzić jakąś narrację, na co chcą kłaść nacisk, a gdzie jest miejsce na swobodną wypowiedź artystyczną, wydaje mi się ważne przy dzisiejszej notce. Oto bowiem przede mną zeszyt autorstwa Tomasza Bereźnickiego, który powstał na zlecenie Muzeum Getta Warszawskiego. I mimo wprowadzenia "historycznego", jakie ta Instytucja umieściła w środku, dużo we mnie jest pytań, które nie bardzo wiem w którą stronę kierować? Czy do Muzeum, że narzuciło pewien pomysł, który potem było trudno zrealizować i wyszło trochę sztucznie? Czy do autora, że poniosła go wizja kreacyjna, nie zbudował spójnej historii, tylko ciąg porwanych scen, które czytelnikowi trudno poskładać w jakąś sensowną całość. 

środa, 26 października 2022

Golem - Maciej Płaza, czyli tęsknota, przeczucie, pogodzenie się z losem

 Poprzednia książka Maciej Płazy wciąż na półce, ale chyba teraz już nie będę jej dłużej odkładał. To jak on pisze, jakim językiem się posługuje, jak wciąż mnie kompletnie w świat o którym opowiada, ma w sobie coś magicznego. I choć to nie jest na pewno lektura łatwa, można się początkowo zniechęcić, to potem już pozostaje tylko zachwyt. Nawet nie zwykła ciekawość - co będzie dalej - bo to się jakoś przeczuwa, a raczej fascynacja tym, jak bardzo żywy stał się dla nas świat, którego tak naprawdę już namacalnie nie ma. 
Opowiadanie o świecie żydowskich miasteczek i wspólnot, jakich na początku XX wieku na terenach Europy Wschodniej nie brakowało, budzi dziś ciekawość jako możliwość dotykania historii, po której pozostało w Polsce niewiele śladów. Można przypomnieć z ostatniej dekady przynajmniej kilka książek, które podążały w tym kierunku. Powieść Macieja Płazy nie jest, jak wiele innych, jedynie próbą odtworzenia jakichś zewnętrznych dekoracji, czy wykorzystaniem postaci cadyków, rabinów i ludzi, którzy uważają ich za swoich przewodników, niczym tła w wymyślonej przez siebie historii. To nie stylizacja, a raczej zaproszenie do wejścia w ten świat, również od strony duchowej, psychologicznej, całym sobą, do zanurzenia się w zwyczajach, języku, ale i codziennych sprawach społeczności. Bliżej tej książce do twórczości Isaaca Singera, niż do współczesności. I to jest tu najciekawsze.

niedziela, 18 kwietnia 2021

Niesamowite przygody Kavaliera i Claya - Michael Chabon, czyli marzenia chłopców i porażki dorosłych

Nigdy nie byłem jakimś wielkim pasjonatem komiksów, doceniłem je dopiero na późniejszym etapie, raczej te artystyczne, a nie rozrywkowe, dlatego nie tak łatwo było mi się zanurzyć w świat kreowany przez Chabona w Niesamowitych przygodach. Superbohaterowie mają tu bardzo ważną rolę, nie tylko dlatego, że wokół tworzenia komiksów, wymyślania takich historii i przelewania ich na kadry zeszytu, kręci się fabuła - są również jakimś sposobem na kompensację własnych lęków i pragnień bohaterów, żyją w ich wyobraźni, ale są też cząstką ich samych.
Nawet jednak nie siedząc zbyt mocno w historii komiksu, nie znając specyfiki pierwszych serii, tworzenia superbohaterów, a potem kopiowania ich na różne sposoby, w sumie i tak można znaleźć sporo ciekawych rzeczy u Chabona. Przecież nie o komiksach jedynie (choć o ich twórcach) jest ta powieść. To obraz Ameryki zanim włączyła się ona do drugiej wojny światowej, aż do lat po zakończeniu wojny, powolnej stabilizacji, ale i dochodzenia do głosu konserwatystów, którzy chcieli wszystkiego zakazywać.

sobota, 7 listopada 2020

Stramer - Mikołaj Łoziński, czyli świat, którego już nie ma

Lektura na wczorajszy DKK i niestety spotkanie online, czyli spory niedosyt. Cóż, widać to właśnie nas czeka przez najbliższe tygodnie.
A lektura ciekawa, choć przyznam, że mnie nie powaliła na kolana.
Wielogłosowość tej opowieści nie przeszkadzałaby mi tak bardzo, gdyby dało się mocniej to wszystko powiązać w jedną historię, zaprzyjaźnić się z kimś z bohaterów. Oczywiście można powiedzieć: głównym bohaterem jest rodzina, poprzez te okruchy przeżywane przez każdego z jej członków. Poznajmy więc Stramerów. Rodzina jakich pewnie wiele w większych i mniejszych miasteczkach w dwudziestoleciu międzywojennym. Ani bardzo religijna, ani biedna, ani bogata, bo choć wspierana przez rodzinę, która jest w Stanach, nie zawsze te pieniądze dawało się sensownie zainwestować. Gdyby to był normalny kraj, który każdego traktuje równo i daje taką samą szansę. Tyle że to Polska. Kraj, w którym nie wszyscy jego obywatele byli postrzegani jako "swoi", a przynajmniej nie przez wszystkich.
To chyba u Łozińskiego jest najciekawsze. Jego saga (no nazwijmy ją tak, choć do tylko dwie dekady) opowiada o tym co przed... Holocaust i wszystko to co spotkało Żydów w trakcie wojny to koszmar, który był opisywany wielokrotnie. Tu jednak dotykamy tego co działo się wcześniej, jak atmosfera się zagęszczała, co spotykało ich w różnych dziedzinach życia (choćby w szkole). Dziś niewiele śladów zostało po ich obecności, niewielu też świadków i pamięci. Zostały groby, a częściej nawet ich nie ma. A w tej książce jest właśnie to coś innego - zwykłe życie.

piątek, 25 sierpnia 2017

Orkiestra Klezmerska Teatru Sejneńskiego, czyli Festiwal Singera czas rozpocząć

Festiwal Singera ruszył i przez najbliższe 9 dni wypełni Warszawę różnymi wydarzeniami. Pozakreślałem sobie w programie masę rzeczy i tylko mam nadzieję, że uda się zobaczyć jak najwięcej. Zerknijcie sami na program ileż tam ciekawych koncertów, spotkań, przedstawień. W dodatku część w otwartej formule, bez biletów. Będę pisał o tym co udało się obejrzeć. Ale jeżeli tylko macie możliwość, skorzystajcie i Wy.

Dziś w Warszawie, na placu Defilad masa ludzi przyszła na jeden z pierwszych koncertów Festiwalu. Cudownie było popatrzeć na ten tłum, w całym przekroju wiekowym, który kołysał się, skakał albo zasłuchany zastygał przy niewielkiej scenie przy Teatrze Studio. Mieliście kiedyś okazję posłuchać Orkiestry Klezmerskiej Teatru Sejneńskiego (tworzyli m.in. ścieżkę dźwiękową do "Wołynia"? Jeżeli nie to spróbujcie to nadrobić i to najlepiej na żywo. 

czwartek, 28 kwietnia 2016

Paryski architekt - Charles Belfoure, czyli co czyni z ciebie prawdziwego mężczyznę?


Historie o ludziach, którzy nawet w okrutnych czasach zachowują jakieś resztki empatii, współczucia i nie zważając na nic, starają się pomagać innym, nieodmiennie poruszają nasze serca. To gotowce na scenariusze filmowe, które wyciskają łzy, niezależnie od tego czy bohaterowi uda się przeżyć, czy jednak poniesie jednak klęskę. Ile trzeba mieć w sobie odwagi, by nie zważając na ryzyko jakie sprowadza się na siebie i swoich bliskich, jednak wyciągać pomocną dłoń, do tych, którym śmierć grozi już teraz. Inni może wybierają wygodne życie, odwracają wzrok, stwierdzają, że się inaczej nie da, że to zbyt wielkie ryzyko... Dziś postawy ratujących życie np. Żydom w trakcie Drugiej Wojny Światowej, nazywamy przykładami olbrzymiej odwagi, dowodem na to, że można nadal nie zatracić człowieczeństwa. Oni odżegnują się od wielkich słów, od bohaterstwa, mówią: tak było trzeba, to normalne. 
Czytając "Paryskiego architekta" często powracała do mnie refleksja: jaka szkoda, że na Zachodzie potrafią "sprzedać" takie historie, pokazać pozytywne przykłady postawy swoich obywateli, a my, mając przecież ich dużo więcej, tak rzadko po nie sięgamy. Nie doczekała się filmu fabularnego o sobie Irena Sendlerowa, Ulmowie, ale też cała masa innych, mniej znanych. W końcu Polska ma największą ilość osób, które zostały uhonorowane tytułem "Sprawiedliwego wśród narodów świata". Choćby Żabińscy, którzy ukrywali Żydów w Zoo - ponad 300 osób. Czemu film o nich mają robić Amerykanie? No po prostu nie rozumiem. 
Zadawałem sobie też pytania na ile powieść Charlesa Belfoure'a jest zbieżna z realiami - zdziwiło mnie na przykład to, iż sugeruje iż we Francji za ukrywanie osób pochodzenia żydowskiego groziła kara śmierci, a z tego co czytałem, to Polska była jedynym krajem, gdzie wprowadzono oficjalnie taką karę. Ale niezależnie od pytań, jakie mogą pojawić się w trakcie lektury, historia w niej opowiedziana na pewno nie jest jednostronna, nie jest próbą wybielania Francuzów. Fabuła nie jest oparta na faktach, ale kto wie - przecież inspiracji do tego, by zaczerpnąć jakieś pomysły na sceny i postacie nie brakowało.

czwartek, 28 stycznia 2016

Noc całego życia, czyli spektakl, który zmienił moje myślenie o teatrze ...

            W ostatnich dniach widziałem kilka różnych przedstawień w różnych teatrach, bywało, że wychodziłem wściekły z powodu straty czasu, czasem zawiedziony, że dobry pomysł nie został odpowiednio wykorzystany, aż w środę wybrałem się do Teatru Żydowskiego. Stało się, muszę zrewidować wszystkie sądy, które wygłaszałem na temat tego teatru… Kto myśli, że oto stwierdzę, że nagle coś się zepsuło, że wynudziłem się, będzie zawiedziony. Rewizja poglądów dotyczyć będzie raczej tego, że wszystkie spektakle w wykonaniu artystów  Teatru Żydowskiego, które do tej pory chwaliłem, bledną przy tym, co pokazano w „Nocy całego życia”. To, co wydarzyło się tego wieczoru, tworzy historię polskiego teatru.