Kryminalna środa i tym razem ciekawy thriller psychologiczny. Autorka polska, choć realia powieści spokojnie by pasowały do niejednego "bestsellera" z zagranicy i jakość powiem Wam, że też jest lepsza od niejednego z nich.
Poznajemy bohaterkę, gdy po latach życia w Londynie wraca do rodzinnej Holandii. Przyjeżdża tu otrząsnąć się po tragicznej śmierci męża, ale i pozbierać swoje sprawy, które od dawna nie układały się tak jak tego by chciała. Ciężko przeżyła wcześniejsze próby zajścia w ciążę i poronienia, potem zgodziła się na wyjazd jedynie po to by ratować małżeństwo. Powoli popadała w depresję, ale życie tam nie dało jej szczęścia, ma więc nadzieję, że tu na nowo się ogarnie i uspokoi swoje serce.
Tymczasem w domu, który tak kochała, w ogrodzie gdzie urządziła kiedyś symboliczne miejsca pamięci dla dzieci, które straciła, znajduje prawdziwe kości dzieci. Zamiast spokoju, wpada w jeszcze większy horror.
środa, 20 sierpnia 2025
Martwe imiona - Agnieszka Ewa Rybka, czyli gdy potrzebowałaś wsparcia...
wtorek, 19 sierpnia 2025
Trzy miłości, czyli czego byśmy oczekiwali od thrillera erotycznego
Łukasz Grzegorzek znany już z "Córki trenera", czy "Mojego wspaniałego życia" znowu udowadnia, że ma jakiś swój oryginalny styl, że potrafi zaskoczyć, nawet jeżeli wpisuje się w schematy przewidywalne. Na myśl o thrillerze erotycznym raczej nie mamy dobrych skojarzeń z rodzimymi produkcjami i obawiam się, że "Trzy miłości" też tego nie zmienią. Warto jednak na ten film spojrzeć nie tylko jako na opowieść o trójkącie, ale o obsesji,
uczuciu tam mocnym, że budzi odruch sprzeciwu.
Pewnie znajdą się tacy, którzy będą się krzywić na zbyt prosty scenariusz, przewidywalność. To film trochę o ludziach pokręconych emocjonalnie, ale czy poprzednio też trochę tak nie było? Wciskani w ramki, źle się w nich czuli i szukali sposobu na wyrwanie się z tego schematu. Rozumiem zarzut, że to nie jest film o przeciętnym Kowalskim, jednocześnie jednak to historia o ludziach, których można gdzieś dostrzec wokół nas. Trochę pogubionych, ale udających pewność siebie, niby w relacjach, ale wciąż zapatrzonych przede wszystkim w siebie.
Czego byśmy oczekiwali od thrillera erotycznego? Nagich ciał, pożądania, uczuć, może zazdrości. To wszystko tu mamy, a jednocześnie reżyser trochę mruga do nas okiem, przerysowując pewne sytuacje, jakby kpiąc sobie z formuły w którą wchodzi. Może tylko napięcia trochę brakuje, mimo podkreślania determinacji postaci, są oni raczej dość nieporadni w swoich działaniach.
poniedziałek, 18 sierpnia 2025
Wszechświat nas tańczy - Soboń, czyli cisza, deszcz, radość, wybuch, niebo
W poszukiwaniu czegoś w miarę świeżego na poniedziałkowy kącik muzyczny, wygrzebałem ubiegłoroczną premierę zespołu Soboń, czyli Jaro Sobonia i przyjaciół. Album interesujący, poetycki, trochę muzycznie odbiegający od tego co w ramach pop-rockowych rzeczy u nas się promuje.
A może nie tyle muzycznie, co wokalnie? Soboń często bowiem buduje na linii melodycznej bliższej pieśniom religijnym czy ludowym, niż temu co współcześnie dominuje. W jego balladach czuje się jakąś nostalgię, ale i pewne napięcie w głosie.
Chwilami to trochę jak pozytywka, gdzie wciąż wraca do nas pewien motyw, gdzie wznosimy się i opadamy, tyle że tu są jeszcze teksty, w które warto się wsłuchać.
niedziela, 17 sierpnia 2025
Ten głód - Chelsea G. Summers, czyli no raczej niestety absmak
W tym przypadku to "piękno" warto wziąć w duży cudzysłów.
Nie jest to bowiem historia ani piękna ani przyjemna, choć poniekąd właśnie o przyjemności ona jest. Tyle że to przyjemność płynąca z mordowania i jedzenia swoich ofiar.
Wydaje się Wam obrzydliwe? No i trochę macie racji.
Jest w tej opowieści jakieś przewrotne, psychopatyczne zadowolenie z siebie, ze swojego geniuszu, skoro tak długo nikt jej niczego nie mógł udowodnić. Zaczęło się może i przypadkowo, z ciekawości, ale potem pragnienie jeszcze intensywniejszych doznań było coraz silniejsze. A że zdaniem bohaterki ofiary zasługiwały na to co je spotkało, to i wyrzutów sumienia jakichś nie miała.
sobota, 16 sierpnia 2025
Najazd z przeszłości - James P. Hogan, czyli porządek feudalny i siła, czy swoboda i wspólnota
I jeszcze jeden tytuł z serii Wehikuł Czasu od Wydawnictwa Rebis. Fajna powieść z nutką socjologii, tyle że autor chyba trochę przekombinował nie mogąc zdecydować się czy raczej iść w stronę akcji, czy jednak pokazywania mechanizmów rządzących społeczeństwami.
Czemu tak uważam? Ano ewidentnie Najazd z przeszłości ma sporo momentów spowolnienia w fabule, a potem znowu przyspiesza, sporo miejsca poświęca się pokazaniu motywacji różnych postaci, nie zawsze wydaje się to tak niezbędne. Po co bowiem cała historia wojskowa sierżanta Colmana? Przyda nam się dopiero w finale, choć pewnie byłoby to mnie drażniące, gdyby akurat on nie znikał na tak długie fragmenty powieści. Główny bohater, który pojawia się i znika - niby ważny, trzeba go przybliżyć, pokazać jego nieprzystosowanie, dylematy, lekceważenie przez przełożonych, ale porzucasz go na długie rozdziały, by bardziej zajmować się innymi, jakby sugerując że są równie ważni.
Pewnie gdyby nie te dziwne skoki, filozofowanie, znowu sceny akcji, znowu spowolnienia, czytałoby się to lepiej.
Filmowy wehikuł czasu - Harry Harrison, czyli trzy, dwa, jeden, akcja!
Byłem chyba jeszcze w podstawówce, gdy po raz pierwszy w Fantastyce mogłem przeczytać tą powieść i pamiętam jaką sprawiła frajdę. Gdy więc pojawiła się obok innych powieści Harrisona w serii Wehikuł czasu, długo nie czekałem z powtórną lekturę.
I cóż, nadal pomysł bawi, choć wykonanie już nie wydaje się aż finezyjne.
Ot trochę szoku wynikającego ze zderzenia wikingów z roku 1000 z ekipą filmową z przeszłości, ale jak to autor sobie wymyślił dość łatwo różne bariery rozwiązać alkoholem i tłumaczem, który uczył się na starych nordyckich sagach, więc powinien coś skumać. Wszelkie problem Harrison szybko omija, wszystko rozwiązując kolejnymi podróżami w czasie. Jeżeli bowiem od momentu wyruszenia do chwili powrotu niezależnie ile miesięcy minie w przeszłości, w teraźniejszości minie kilka minut, to wszystko da się zrobić.
piątek, 15 sierpnia 2025
Erotic Zdrój, czyli sanatorium nie wybacza albo Robert Górski i twarze znane z Rancza
Nie oszukujmy się - serial Ranczo od prawie 20 lat jako towarzyszy nam jako wyznacznik serialowego hitu komediowego, łączy pokolenia i nawet jeżeli nie wszystko bawi tak samo, to trudno odmówić nam znajomości i sympatii do tych postaci. Stąd też gdy zobaczyłem obsadę najnowszej premiery przygotowanej przez Wydział Produkcji, od razu się uśmiechnąłem. Bo to nie jedna aktorka, czy aktor, ale cała piątka to właśnie ekipa z tego serialu. Pewnie niejeden tydzień spędzili razem na planie, więc znają się jak łyse koniec i już trochę "wyczuwają" - może dlatego tak lekka i frywolna komedyjka tak bawi?
Za tekstem stoją Robert Górski (który fajnie też zagaduje z offu zmiany dekoracji) i Doman Nowakowski, a spektakl wyreżyserował Wojciech Adamczyk. Od początku jednak publika z ogromną sympatią reaguje na twarze które zna z ekranu i to oni stanowią o sile tego przedstawienia.
Z przeszłości powinniśmy wyciągać lekcję, czyli Winny Smarzowskiego oraz LIBERTÉ [trigger warning] teatru z Tbilisi
Gdy cały kraj albo udaje się na patriotyczne msze i parady wojska albo na długoweekendowe wyprawy w plener, na blog wrzucam dziś kolejną zaległą notkę teatralną, mocno nawiązującą do historii. Ale jak różnie można o niej opowiadać i na nią patrzeć.
Wojciech Smarzowski od lat udowadnia, że swoimi produkcjami potrafi wbić szpilę jak mało kto - piętnuje nasze różne przywary narodowe, ale i zakłamanie w policji czy wśród duchownych.
Teraz, dla Teatru Telewizji wziął na warsztat monodram Stanisława Brejdyganta zdaje się że z Teatru Polonia. Dołożył do niego jednak wątek współczesny - to już nie tylko historia człowieka, który próbuje poradzić sobie z wyrzutami sumienia i demonami, które go dręczą.
Tej spowiedzi słucha jego wnuk, który nie miał z nim prawie żadnego kontaktu, ale teraz wysłuchuje tego z wielką uwagą. Sam bowiem zmaga się z różnymi dylematami - jako ksiądz, jako osoba wierząca, jako człowiek, dla którego wartości są czymś ważnym.
czwartek, 14 sierpnia 2025
Czynnik królika - Antti Tuomainen, czyli policzmy prawdopodobieństwo totalnej zagłady
Co ci Skandynawowie mają do długouchych? Najpierw Arto Paasilinna i Rok zająca, a teraz Antti Tuomainen i Czynnik królika. I nawet styl trochę podobny, bo niby jest jakaś intryga, są trupy, ale przecież cała historia stoi po prostu czarnym humorem.
Główny bohater, uwielbiający uporządkowane życie zgodne z regułami matematycznymi, zbiegiem okoliczności znajduje się w sytuacji, która go totalnie zaskakuje. Nie dość że traci pracę, którą zajmował się tyle lat i w jego mniemaniu był najlepszym specjalistą od obliczania ryzyka dla ubezpieczyciela, dowiaduje się że zmarł jego brat, to jeszcze otrzymuje po nim spadek, będący większym kłopotem niż dobrodziejstwem.
Kto by bowiem chciał odziedziczy park przygody dla dzieci? Nie znając się na jego prowadzeniu i podejrzewając, iż zmarły przy swoim dość luzackim podejściu do różnych spraw, niekoniecznie dbał o jego kondycję finansową. No ale cóż - Henri akurat nie ma nic do roboty, a w dodatku jak tu odmówić ostatniemu życzeniu wyrażonemu w testamencie? Ratuj park przygody - łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
środa, 13 sierpnia 2025
Śmierć pod białym jeleniem - Chris Chibnall, czyli wszyscy go lubili i szanowali
Serial Broadchurch do dnia dzisiejszego dobrze wspominają miłośnicy kryminałów, ale czy powieść autora scenariusza do tej produkcji również zasługuje na podobne zachwyty?
Z tym jest trochę tak, że kto pierwszy spróbuje dotknąć pewnych realiów (np. małomiasteczkowych), uchwyci jakiś specyficzny klimat, ma szansę na uwagę. Gdy przed nim było już wielu wcześniej, którzy zrobili coś podobnego, od razu nasza ciekawość będzie ciut mniejsza. I to jest chyba problem z tą powieścią. Nie jest zła, ale trudno też po lekturze zgodzić się z określeniami: "genialna" czy "wyjątkowa".
To sprawnie napisany kryminał, w którym udało się uchwycić atmosferę panującą w niewielkiej społeczności. Niby wszyscy "coś" wiedzą, ale mówią niechętnie, bo przecież jeżeli już to albo załatwiamy sprawy sami, a jeżeli nie daj Boże ktoś z nas coś zrobił, to nie będę tym, który na niego doniesie. Jest trup? No szkoda człeka. Ale gdy nie był specjalnie lubiany, a ewentualny sprawca wciąż mieszka wśród nich, nikt nie chce przyłożyć palca do jego uwięzienia. Zrobił co zrobił. Może musiał. Na pewno więcej tego nie zrobi. Tamten sobie zasłużył itp. itd.
wtorek, 12 sierpnia 2025
Życie dla początkujących, czyli a ja to bym chciał...
"Życie dla początkujących" to sympatyczna czarna komedia, z dużą dawką melancholii. Taki film idealny na Sundance - wiecie krótkie, niszowe, a doceniane przez krytyków i tych co przedkładają klimat nad akcję. Niby niewiele się tu dzieje, seans kończy się jednak z uśmiechem i satysfakcją.
Co się stanie gdy wprowadzimy wampira do domu spokojnej starości? Wiecie - przecież każdego dnia i tak ktoś może umrzeć, a jeżeli spuści się z niego przy okazji trochę krwi, to nawet nikt nie zauważy. Monia funkcjonuje więc sobie w miarę spokojnie - nikogo nie krzywdzi, a jednocześnie ma zapas niezbędnej dla siebie substancji.
poniedziałek, 11 sierpnia 2025
Lust for life - Lana Del Rey, czyli wyśpiewać niepokój i smutek
W poniedziałkowej porcji muzyki coś sprzed ładnych paru lat. Ktoś przyniósł do pracy na założoną półkę bookcrosingową parę płyt, a wśród nich głos, który pamiętam zrobił na mnie kiedyś duże wrażenie.
Lana Del Rey tym razem w trochę innym niż kojarzony przeze mnie depresyjno triphopowym klimatem. Jest bardziej popowo, mogą zaskakiwać duety, wciąż jednak jest w tym coś co jest zdecydowanie oryginalne.
Niby od niechcenia zaśpiewane, a jednak w jakiś sposób sprawia, że czuje się magię. Jest w tym jakaś nutka rozmarzenia, nostalgii.
niedziela, 10 sierpnia 2025
Księga dziwnych nowych rzeczy - Michel Faber, czyli moja misja, moje życie
Czasem trafiasz na taką powieść, z którą nie bardzo wiesz co zrobić. Wciąga i wkurza jednocześnie. Trudno ją ocenić jako słabą, ale i trudno jako dobrą. Klimat i potencjał naprawdę bardzo dobry, jednak to wykonanie...
Cholera, ja rozumiem niedopowiedzenia, zostawienie pola do interpretacji, tylko nie powinno to oznaczać, że w końcu nie wyjaśnisz nic, że czytelnik ma dziwne odczucie: po co to było?
Niby fantastyka, ale bliżej jej do powieści psychologicznej czy obyczaju. Niby ma jakieś zagadki, nic jednak nie wyjaśnia.
Jako lektura na DKK chyba od dawna nic tak bardzo nie wzbudziło emocji i dyskusji, mimo że tak wiele osób stwierdziło, że jest raczej na nie. O co więc chodzi, że to jednocześnie drażni, nuży, ale i fascynuje.
sobota, 9 sierpnia 2025
W imię Jakuba S., czyli co byś zrobił gdybyś jeden dzień miał władzę
piątek, 8 sierpnia 2025
Vinci 2, czyli po co wracać na stare śmieci
Sezon letni i mocna posucha w kinach, nowy film Juliusza Machulskiego wyrasta więc na jakiś wielki hit, na który będą walił tłumnie Polacy. No cóż, w sali było nas 2 osoby, przy czym ta druga wpadła na seans już po rozpoczęciu filmu, przez długi czas myślałem że będę miał całe kino dla siebie.
Uświadomiłem sobie, że nie pisałem o części 1 - w końcu to było dwie dekady temu i jeszcze nie było Notatnika, a nawet jeżeli powracałem do tego obrazu, to jakoś nigdy z tak dużymi emocjami, by chcieć o nim napisać. Ot, sympatyczna komedia sensacyjna, ale ani nie rozbawia do łez, ani nie daje wielkiego zaskoczenia fabularnego.
Pytanie po co więc do tego wracać? Zwłaszcza, że Vinci 2 jest jeszcze mniej komediowa i szczerze, ma jeszcze mniej jakiegoś napięcia sensacyjnego. A może po prostu co innego jest siłą tego filmu?
czwartek, 7 sierpnia 2025
O zbrodni w bardziej ponurym klimacie, czyli Martwe zwierzęta i Poradnik grzebania kotów
Poradnik grzebania kotów to historia przyciągająca na pewno tytułem, treść już nie jest aż tak bardzo oryginalna. Stefania po latach spędzonych na emigracji w Kanadzie powraca do swojej rodzinnej, niewielkiej wioski na Mazurach. Ten powrót to będzie nie tyle sentymentalna wizyta, co bardziej śledztwo. Akurat przypadkowy turysta odnalazł w bagnie ciało dziewczyny, a przez to powraca sprawa przyjaciółki Stefanii, o której wszyscy myśleli że uciekła z domu. Tajemnicze zniknięcie teraz znalazło swój finał. A dla bohaterki to mobilizacja do próby odtworzenia wydarzeń sprzed lat i odnalezienia mordercy koleżanki.
Koty owszem są, ale raczej w tle. A co jest w centrum?
środa, 6 sierpnia 2025
Śmierć i belgijska czekolada - Marta Moeglich, czyli o zbrodni w bardziej przytulnym klimacie
Maraton czytania kryminałów i thrillerów trwa nieprzerwanie - jeden kończę, kolejny zaczynam prawie od razu. I tym razem coś bardziej lekkiego, letniego, może bardziej dla pań...
Nie tylko dlatego, że to kobieta jest w centrum wydarzeń, ale cały klimat tej historii jest jakiś taki bardziej nasycony kobiecym punktem widzenia. Owszem - jak na kryminał przystało jest trup. Owszem - jest śledztwo. Czasem są nerwy i napięcie. Ale w tym wszystkim i tak na pierwszy plan wysuwa się zmartwienie kobiety, która boi się o swoją rodzinę, przeżywa niepokój w nowym kraju, w nowym miejscu, próbując zacząć życie od nowa. W Polsce trochę z powodu własnych ambicji i pomysłów na karierę, wpędziła całą rodzinę w kłopoty - przyjazd do Belgii miał być nowym początkiem, szansą na spokój. Marta Kuleczka wciąż jednak go nie czuje - miota się trochę w codziennych obowiązkach pomiędzy dziećmi, domem, nauką języka. A tu w dodatku trup. Na schodach jej kamienicy. No jak tu być spokojną i nie zapomnieć o problemach, jak spadają na nią coraz większe.
wtorek, 5 sierpnia 2025
Chłopki, czyli bardziej o nas niż o naszych babkach
M. stwierdziła, że o tym spektaklu najlepiej nie pisać wcale, postanowiłem jednak zostawić na Notatniku jakiś ślad. Choćby po to by za kilka dni napisać jeszcze o jednym zaległym spektaklu i z zupełnie innymi emocjami.
Chłopki. Wybraliśmy się w ramach Warszawskich Spotkań Teatralnych na spektakl, który nie dość że oparty jest na głośnej powieści, ciekawi jak to przeniesiono na scenę, to jeszcze był mocno komentowany i chwalony. Ba, kilkukrotnie w różnych podsumowaniach krytyków pojawiał się na liście najlepszych w ostatnim sezonie.
Ciekaw jestem co na ten temat powiedziałaby autorka. Bo nie dość że to wszystko dość odległe od ducha powieści, to jeszcze dołożono tam rzeczy, które kompletnie nie mają nic z nią wspólnego. O ile pochylenie się z uważnością nad losem babek i prababek, dziewcząt i dzieci wychowywanych na wsiach, które przez lata dorastały w biedzie, mogły marzyć o edukacji i wygodach, można jakoś połączyć z żartami na temat współczesnych kompleksów, dyskusji co jest lepsze - odwoływanie się do tradycji ziemiaństwa czy raczej do swojskości wsi, to już mocne punktowanie poniżania Ukrainek, traktowania ich jako służby, ludzi drugiej kategorii, jakoś pasuje średnio. A już pokazywanie tragedii rodziny Ulmów poprzez śmieszkowaną scenę odgrywania teatrzyku, jest po prostu mało smaczne.
Przyznaję. Jest w tym spektaklu jakaś bezczelność. Powiemy widzom wszystko co nam leży na wątrobie, wygarniemy co myślimy o ich modach, fascynacjach, lękach i uprzedzeniach, o tym czego się wstydzą i czym próbują szczycić.
Jadwiga, czyli zapamiętajmy niewidomą poetkę
Jednym słowem Wielka Aktorka.
poniedziałek, 4 sierpnia 2025
Warszawskie Combo Taneczne - Pamiętam Twoje oczy, czyli o koncercie i płycie słów kilka
Tydzień temu o koncercie z Muzeum Powstania Warszawskiego, a dziś koncert z 1 sierpnia, ale mniej typowy.
Warszawskie Combo Taneczne od początku istnienia gra w rocznicę powstania, tym razem jednak zaproponowało w trakcie koncertu w Łazienkach Królewskich trochę inny repertuar.
Wciąż było sentymentalnie i nie brakowało wspomnień tych, którzy zginęli w Powstaniu albo w trakcie wojny, jednak piękne jest to, że pamięć o tym co tworzyli, czym żyli wciąż może trwać.
I to jest pewnego rodzaju fenomen - odradzająca się moda na granie muzyki z międzywojnia, pięknych kompozycji, których wtedy słuchali nasi pradziadkowie, dziadkowie. Kapela założona m.in. przez Jana Emila Młynarskiego najpierw była nastawiona jedynie na granie koncertów, przypominanie tej muzyki, ale z czasem zachęcana przez ludzi zaczęła nagrywać płyty. I oto obok piosenek nawiązujących do Warszawy, do Powstania mieliśmy piękny secik z materiałem z nowego krążka.
niedziela, 3 sierpnia 2025
Wściekły pies, czyli kazanie którego nie usłyszycie
Tekst Wojciecha Tochmana - jedno z opowiadań, które dało tytuł też całemu zbiorowi reportaży ma zdaje się już blisko 20 lat. Co się przez ten czas zmieniło? Czy więcej jest szczerości ze strony duchownych by mówić otwarcie o tym z czym się zmagają?
Na pewno więcej jest odejść. Zarówno księży ze stanu kapłańskiego, jak i wiernych, często zmęczonych różnymi aferami i hipokryzją. Wciąż jednak chyba, ci którzy zostają, więcej mają problemów współcześnie niż wsparcia, którego tak bardzo potrzebują. A może jedną z przyczyn jest to, że nie potrafią przyznać się do słabości, że wciąż żyją w jakichś pozorach, udając kogoś kto jest silny, kto za wszelką cenę ma być szanowany. Problemy zamiatamy pod dywan...
Wybaczcie może przydługi wstęp do pisania o spektaklu, który od niedawna możemy oglądać m.in. w Warszawie. Nieuchronne wydają się jednak różne refleksje uruchamiające się wokół niego - choćby ostatnia zbrodnia z Mazowsza, gdzie proboszcz brutalnie zamordował jednego z parafian.
Niezależnie czy jesteś wierzący czy nie, trudno dziwić się wstrząsowi po czymś takim. Ktoś kto ma być pasterzem swoim owieczek, przewodnikiem w życiu moralnym i duchowym, okazuje się... No właśnie kim? Człowiekiem? Czemu nas to dziwi, że może on przeżywać żądze, że może być słaby, że może popełniać błędy? Przecież stan kapłański nie czyni go ani świętym, ani nieczułym. Też przeżywa trudne chwile, samotność, zwątpienie. I szuka sposobów radzenia sobie z tym, tak aby nikogo nie skrzywdzić, a jednocześnie tak by wciąż tą swoją ludzką, słabszą naturę ukrywać przed innymi.
Monodram Sebastiana Słomińskiego w reżyserii Marcina Bortkiewicza, podobnie jak i tekst Tochmana, to właśnie próba opowiedzenia przez księdza tego co siedzi w jego głowie i sercu. Może kogoś oburzy fakt iż tak dużo tu o seksualności, o hipokryzji, o udawaniu. A może jednak dobrze byłoby czasem żeby szczerze takie rzeczy zostały powiedziane? Może mniej byłoby tragedii?
Stara kobieta wysiaduje, czyli czy zmierzamy w dobrym kierunku?
Kiedy jako widzowie, zasiadamy przy stolikach w foyer teatru Studio odnosi się wrażenie, że jesteśmy na spotkaniu z kobietą, która opowie nam o sobie i własnych doświadczeniach. Kiedy jednak puszczają nam film sprzed lat, w którym autor – Tadeusz Różewicz oraz aktorka, Irena Jun pracują nad tekstem, wiemy, że ten spektakl będzie czymś więcej niż przypuszczaliśmy na początku.
Z czasem okaże się, że ta tytułowa stara kobieta jest postacią wielowymiarową i wieloznaczną. To nie tylko kobieta w podeszłym wieku w realnym świecie, to także symbol Matki Ziemi, która potrafiła znieść wiele i przetrzymać różnorakie katastrofy. I z tego też powodu ten dramat trudno jest jednoznacznie zdefiniować.
Dla jednych będzie to sztuka o przeżyciach starej kobiety, dla innych o upadku cywilizowanego świata. Dla kolejnych sprzeciw na niszczenie naszej wspólnej planety. Każda z tych wersji otrze się o upadek czy potężny kryzys/katastrofę, z którym wygra kobieca wytrwałość i nabywane latami doświadczenie.
sobota, 2 sierpnia 2025
Wojciech Nerkowski zabiera nas w góry, czyli Everest. Poruszę niebo i ziemię oraz Himalaya. Wyprawa na krawędź życia

Dotąd znałem Wojciecha Nerkowskiego z lżejszych kryminałów, stąd też zaskoczenie - jak to książki o górach? Przychodzą jednak pewne mody, a rzeczywiście łatwo stworzyć wtedy atmosferę zagrożenia, bezradności wobec sił natury.
Nerkowski jednak nie idzie w sztampę, czyli nie buduje historii kryminalnej, w której góry są tłem, dekoracją. Tu miejsce jest nieprzypadkowe i stanowi punkt wyjścia do całej opowieści. Nie są to też kryminały, pierwszemu tytułowi bliżej raczej do dramatu, czy też obyczaju z pewną nutką dreszczyku, drugi to już bardziej rasowy thriller, powiedziałbym nawet taki trochę w amerykańskim stylu.
No to po kolei.
piątek, 1 sierpnia 2025
Sekrety pralni w Yeonnam-dong - Kim Jiyun, czyli człowiek człowiekowi...
W książce Kim Jiyun podobało mi się chyba najbardziej właśnie to, że udowadnia ona iż takie sztuczki nie są niezbędne!
Miewamy trudność w wyrażaniu naszych emocji, czujemy się czasem niezrozumiani, samotni, nieszczęśliwi. Co może sprawić, że poczujemy się lepiej?