piątek, 4 lipca 2025

Dziedzictwo Feniksa - Agnieszka Mróz, czyli od fanfika do debiutu tym razem chyba zbyt szybko

Jutro pewnie sporo godzin na Bazyliszku, czyli Polkonie w Warszawie, gdzie zostałem zaproszony z organizacją wymiany książek, nie wiem więc czy będzie szansa napisać notkę. Niech jakiś element fantastyki pojawi się więc już dziś.

Będzie kilka zdań o tytule w miarę świeżym i jak to się u nas ostatnio przyjęło, przynajmniej w obszarze fantasy, początek jakiejś dłuższej historii. Nie wiem czemu autorzy uważają że nie da się opowiedzieć zwartej, dobrej historii, tylko z góry planują jakieś epopeje - może uważają że bez tego nie da się przedstawić uniwersum. A może po prostu droga jaką zaplanowali dla bohaterów jest tak długa i wypełniona przygodami że kilkaset stron to za mało? 


Z Dziedzictwem Feniksa mam trochę problem - sporo się niby tu dzieje, ale czyta się to trochę jak twórczość fanowską, wiecie takie proste historie, bez większej podbudowy, klimatu... A przecież nie wystarczy dać komuś do ręki noża/rapiera/miecza albo jakiejś magicznej mocy i kazać mu walczyć z dziesiątkami wrogów, by uczynić jakąś historię interesującą. Wiem - fascynatom, wydaje się że tak. I może nawet niektórym młodym fanom też może się to spodobać! 



Akcji tu jest bowiem całkiem sporo, jakieś potwory (himery) polujące na bohaterkę, siły zła gnębiące jej rodzinę, paru przystojniaków, którzy postanawiają jej pomóc (a wśród nich wampir jak ze Zmierzchu), a jak przystojniaki to znajdzie się i na wątek w stylu "ugięły się pode mną kolana na jego widok" a potem "chwyciłam jego męskość"...

No co kto lubi. 

I w sumie mógłbym swoją opinię zakończyć. Znajdą się fani tego typu historii (czy raczej fanki), ale jak ktoś czytał trochę więcej niż 3 powieści fantasy na krzyż, będzie widział wtórność pewnych pomysłów. 

Urban fantasy, romantasy, YA wymieszane w niezłym sosie, dynamiczne, czyta się szybko, tylko że niewiele zostaje w głowie i niewiele też widać jakiegoś potencjały na kontynuację. Może ta Japonia, wciąż wspominana, ale której jak na lekarstwo? Pewnie będzie rozbudowywane też jakieś tło konfliktu, który przed nami został zarysowany - wśród Mitycznych pęknięcie na Skalanych (złoczyńców) i Jegersów, czyli łowców. 

 

Może i sięgnę, z nadzieją na coś więcej, ale tom pierwszy raczej bez rewelacji - powiedzmy 4 z minusem. Czy wobec debiutantki powinienem być tak krytyczny? Ano jeżeli widzę lepsze debiuty w tych klimatach, po prostu czuję że nie powinienem zbytnio kadzić: po prostu mogłoby być lepiej. Albo ja nie jestem dobrym odbiorcą takich prostych historii.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz