Świat pędzi do przodu a postęp cywilizacyjny przyśpiesza. Nowe odkrycia, nowe technologie a jednocześnie niespotykana dotychczas ingerencja w nasze życie i naszą prywatność. „Laborantka” brytyjskiej pisarki Elli Road może przerazić. Bowiem coraz częściej zaczynamy dostrzegać, że szczytne hasła i nowe technologie nie zawsze idą w parze z naszą intuicją i postrzeganiem świata.
Oś dramatyczna sztuki obraca się wokół dziesięciostopniowej skali rankingu, oceniającego na podstawie badania genotypu szanse każdego człowieka na przydatność systemowi. Im niższa pozycja w rankingu tym mniejsze szanse na dobrą pracę, dobrego partnera, dobre życie. Ale spokojnie! Nie chcesz się badać, nikt cię nie przymusza jednak… będziesz się mierzył z domysłami innych na swój temat, znajomi zaczną cię obserwować, szefowie nie dadzą podwyżki.
Spokojna i cicha Bea jest laborantką w firmie badającą geny. To ona określa genotypy ludzi, którzy chcą je zbadać. Może określić ich aktualny i przyszły stan zdrowia, choroby, które za jakiś czas się odezwą a oni wówczas wypadną z rynku pracy. W ten sposób w rankingu nie zajmą zaszczytnego wysokiego miejsca i zaczną być postrzegani jako gorszy sort, podludzie. Każdy się tego boi, bo jeszcze są zdrowi, ale ranking już sugeruje, że za jakiś czas będzie z nimi kłopot. Za jakiś czas ich kariera może lec w gruzach a i w hierarchii społecznej zacznie się spadek. Co zrobić by utrzymać się na powierzchni?
Bea ma przyjaciółkę Char i ukochanego Aarona. Char już teraz potrzebuje pomocy. Co zrobi Bea by pomóc przyjaciółce? Jak daleko się posunie Char by zyskać to czego pragnie? Jaki sekret kryje w sobie zakochany w młodej laborantce Aaron? Czy na pewno ją kocha?
Nie będę zdradzać treści, bo warto tę sztukę zobaczyć samemu. Nie jest łatwa w odbiorze, bo temat też nie jest lekki. Niby dzieje się w przyszłości, ale widzom na widowni skóra momentami cierpnie a włos na głowie się jeży. Ile to bowiem razy w historii świata następowały podziały na lepszych i gorszych ludzi – czym się to kończyło też wiemy. Ile razy w imię szczytnych teorii i idei robiono badania i eksperymenty, które niszczyły ludziom życie. Teraz zaczęto ostro majstrować przy genach, prowadzić mocno zakrojone badania nad sztuczną inteligencją a to wszystko rzekomo w ramach dbałości o ludzi i ich dobrostan. Nikt jednak nie pyta o których ludzi chodzi i o czyj dobrostan dbamy. A co jeśli to my znajdziemy się w grupie podludzi? Jaki los szykują nam ci, którzy o tym będą decydować?
Osobiście już teraz zaczynam się czuć w realnym świecie jak śmieć. Coraz częściej nie mam imienia i nazwiska – przypisane mi są cyfry i kody. Momentami czuję się jak więzień obozu. Tu nie wejdę bez PIN-u, tam bez PESEL-u, w kolejnym miejscu identyfikuje mnie numer telefonu. Śledzona, inwigilowana, pozbawiana prywatności niczym w powieści Orwella. Nie podoba mi się to, zapewne nie mnie jednej, ale… wmawia się wszem i wobec, że to postęp, że nie można przeszkadzać nauce, która się rozwija, zgłębia kolejne rejony do tej pory nieodkryte, a które zapewne będą nam służyć. Rozszczepienie atomu też miało służyć ludziom jednak nie tym w Hiroszimie i Nagasaki. Gorszy gatunek ludzi ginął w krematoriach, a przymusowa eutanazja jakoś nie doprowadziła do populacji geniuszy. Gorzki paradoks postępu.fot. ze strony Teatru, autor Krzysztof Bieliński
Bardzo dobra obsada tej niełatwej sztuki. Elżbieta Zajko jako Bea gra na bardzo delikatnej nucie. Spokojna, delikatna, początkowo naiwna z czasem twardnieje od środka, potrafi zadbać o swoje. Jej przyjaciółka Char, świetnie zagrana przez Monikę Pikułę, swoim zachowaniem wpłynie na decyzje przyjaciółki i pozbawi ją złudzeń. Czy wyjdzie im to na dobre? Nie powiem. Mąż Aaron grany przez Filipa Kowalczyka jest przystojnym, bogatym młodym człowiekiem, który skrywa tajemnicę. Jej wyjawienie zniszczy jego i zachwieje życiem Bei. Kowalczyk gra bardzo oszczędnie, jednak daje to efekt w scenach końcowych. Dramat trójki młodych ludzi, ich rozterki i decyzje obserwuje stary portier grany przez Leona Charewicza. Niby nic od niego nie zależy, niby „on tu tylko sprząta” jednak to on jest tą osobą, która widziała i słyszała tak wiele, musiała przejść przez własne dylematy i decyzje, że teraz jako człowiek stary jest tu po to by wspomagać młodych w ich decyzjach, w momencie gdy dochodzą do wniosku, że nie mają wyboru. Pięknie zagrana rola. Cały spektakl wart jest obejrzenia do czego namawiam.
MaGa
Teatr Współczesny – Laborantka
· Autorka - Ella Road
· Przekład - Klaudyna Rozhin
· Reżyseria - Anna Gryszkówna
· Scenografia i kostiumy - Karolina Bramowicz
· Muzyka - Rafał Mazur
· Reżyseria światła - Karolina Gębska
· Projekcje multimedialne - Paweł Feiglewicz-Penarski
Obsada:
Monika Pikuła
Elżbieta Zajko
Leon Charewicz
Filip Kowalczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz