wtorek, 3 listopada 2020

Zbawiciel - Leszek Herman, czyli Sedinum po raz czwarty

Kolejny autor, któremu towarzyszę od debiutu, z ciekawością połykając każdy kolejny tytuł. Podobnie jak choćby Siembieda czy Brown, ciekawie wykorzystuje wątki historyczne w intrydze o charakterze kryminalnym czy sensacyjnym, mam jednak wrażenie, że bliżej mu do tego drugiego niż pierwszego. Czemu? Bo dzieje się tu tyle, iż od pierwszej chwili jesteśmy mocno wciągnięci w wartki nurt wydarzeń. Herman jednak buduje dużo szerszą siatkę powiązań, wątków, a nie jak Brown każe biegać po świecie jednemu facetowi. Postaci jest dużo więcej, panorama rysuje się dużo szersza. Czasem zdecyduje przypadek, jakaś jedna decyzja, to nie jest jednak tak, że powiązania są bardzo naciągane i mało prawdopodobne. Czyli czyta się to równie dobrze jak słynny Kod Leonarda i inne przygody profesora Langdona, ale nie ma takiego poczucia zażenowania jakie tam się zdarza (taaaa i co jeszcze?). Powracają starzy znajomi, czyli dziennikarka Paulina, jej współpracownik Piotr, architekt Igor i cała gromadka przyjaciół z zagranicy, na czele z lordem, który postanowił zorganizować dla wszystkich wyprawę morską w poszukiwaniu skarbów. To wątek z poprzedniej książki, w której przypadkiem bohaterowie odkryli wrak starego statku, ale nie przejmujcie się - każdy tytuł można czytać oddzielnie, choć znając wcześniejsze przygody, będziecie mieli więcej frajdy, bo różne wspomnienia, relacje między nimi staną się czytelniejsze. 


Wyprawa ich firmy, która ma zajmować się poszukiwaniem skarbów, mimo sporych nakładów na przygotowania, nie wypali tak jakby tego chcieli. Skończy się tym, że luksusowy jacht, którym mieli jedynie zabrać Paulinę i Igora na rejs i nurkowanie w miejscu, które wskazać miały badania sonarem, zatrzyma się na nabrzeżu Szczecina na dłużej. Towarzystwo jednak nie będzie mogło narzekać na nudę. Wręcz odwrotnie - emocji miasto dostarczy im aż zanadto. Wszystko za sprawą zamachów bombowych jakie w Szczecinie wydarzyły się tuż przed ich przybyciem - początkowo podejrzewano jakiś żart, może happening ekologów, ale gdy pojawiły się pierwsze ofiary, sprawa zrobiła się poważna. Listy z ostrzeżeniami sprawca podpisuje jako Heiland der Welt, czyli Zbawiciel Świata. Czyżby więc motywy były związane z religią?
W wyjaśnianie sprawy zamachów angażuje się Paulina z Piotrem i to mimo tego, że powoduje to napięcia w redakcji, gdzie ten temat zlecono komuś innemu, ale jak się okazuje również Igor będzie we wszystko wplątany. Różne bowiem wydarzenia, na pozór nie powiązane ze sobą, jak zaginięcie pewnego budowlańca, tajemniczy pomocnik, który zaokrętował się na jachcie Anglików w Danii, kłopoty na miejscu robót rozbiórkowych w jakie zaangażowany jest jeden z bohaterów książki - na koniec ładnie się połączą i pozwolą rozwikłać dość powikłany splot wątków.
Jak zwykle u Hermana - dobre tempo, sporo ciekawych opisów historycznych, ciekawostek dotyczących różnych miejsc, no i to połączenie sensacyjnej akcji, przygody, odrobiny humoru. Jestem bardzo na tak!

Jakieś uwagi krytyczne? Chyba jedynie fakt, iż przy sporek ilości stron, pewnie masy pomysłów do wykorzystania, niektóre rzeczy pozostają trochę z porzucone z boku (jak choćby historia obrazu Leonarda). Ale może to tak specjalnie, jako wstęp do kolejnego tomu? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz