piątek, 14 października 2011

Hiroszima, moja miłość, czyli uczucia w trudnych czasach

Znowu jakieś wariactwo i brak czasu na cokolwiek. A do tego zimno :( czego raczej nie lubię... Najchętniej człowiek by cały dzień siedział pod kocem z ciepłą herbatką tylko jak to połączyć z innymi obowiązkami?
A na dziś notka o czymś co obejrzałem ze sporą ciekawością, ale też wymagało to sporo uwagi i pozbycia się nawyków z "kina współczesnego". Bo to rzecz sprzed 52 lat, obraz czarno biały i chyba jeden z lepszych przykładów "nowej fali". Podchodząc do tego jak do filmów współczesnych (a przecież oglądam tego sporo wiec tu nagle wkrada się niespodziewana odmiana) warto ostrzec, że może pojawić się odruch sprzeciwu (co to jest? nuda, trzeba wyłączyć). Ale jak już trochę się przełamałem obejrzałem ten obraz z przyjemnością.
Na plus na pewno zdjęcia i klimat. Fabuła jest trochę chaotyczna, nierówna, narracja nie zawsze odpowiada temu co widzimy, ale na pewno trzeba przyznać, że coś pozostaje w głowie na długo. Do Hiroszimy na zdjęcia do filmu przyjeżdża Elle - francuska aktorka. Tuż przed powrotem nawiązuje zupełnie przypadkowy romans z troszkę starszym japońskim architektem Lui. Znajomość na jedną noc nagle staje się dla obojga czymś ważnym, głębokim doświadczeniem, które sprawia, że bardzo się przed sobą otwierają.
Początek filmu to dość niesamowite i wstrząsające zdjęcia z Hiroszimy po wybuchu bomby atomowej. Ona gra w filmie, który ma o tym opowiadać, on opowiada o tym jak po powrocie z wojny odkrył, iż wszyscy jego bliscy zginęli. Ale gdy już przeżyłem pierwszy wstrząs nagle film zmienia klimat - więcej widzimy zdjęć ze współczesności, ich pożegnanie, potem wzajemne poszukiwanie się, ponowne spotkanie i rozmowy... Ale to nie prosty romans. Cały czas oboje czują, iż połączyło ich coś szczególnego, że to nie tylko pożądanie.
Czy wpływ na ich uczucie miało też to miasto? Jego klimat? Jego przeszłość i cierpienie, które oboje dobrze rozumieją? Poznajemy przeszłość Elle - podczas wojny zakochała się w młodym Niemcu, tuż przed samym zakończeniem wojny został on zabity, a ona wiele wycierpiała potępiona za swój romans.
To opowieść o miłości jako uczuciu trudnym, nie pozwalającym na spełnienie, przyprawiającym o cierpienie. Ale to też opowieść o ranach jakie zadaje wojna i bezmyślne okrucieństwo ludzi. Czy to dlatego bohaterowie tak naprawdę nie potrafią kochać mimo, że jak oboje mówią mają szczęśliwe rodziny? Hiroszima i małe miasteczko we Francji. Przeszłość i teraźniejszość. Pamięć, cierpienie, tragedia, ból, tęsknota... i miłość. Oto o czym jest ten film.
Klimat tworzony przez zdjęcia, niepokojącą muzykę i specyficzną narrację - monologi Elle, dialogi prowadzone z kochankiem z przeszłości i z tym współczesnym - to wszystko sprawia, że film jest nie tyle zamknięta historią, ale raczej wierszem, w którym jest mnóstwo ulotnych, ale ważnych myśli, uczuć, porównań. I każdy sam sobie z tego tworzy własną całość.
Film zaskakujący i mimo upływu lat poruszający - ma w sobie to coś co sprawia, że się go zapamiętuje. Ba, nawet spokojnie można by poszukiwać i wskazywać dla ilu reżyserów był pewnego rodzaju inspiracją i lekcją jak opowiadać historie.
tu początek filmu i pewnie reszta do odnalezienia

3 komentarze:

  1. Czyżby początek serii "Najwybitniejsze filmy w historii kina"? Parę lat temu film mnie nie poruszył, może czas na przypomnienie? Twoja recenzja i ósemka na filmwebie nie mogą się mylić, pewnie warto wrócić... (m.)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz - to nawet niekoniecznie zamierzone działanie, po prostu szukam tego co interesujące w tv, a ostatnio jakoś mam fazę na filmy starsze, albo z krajów z niekoniecznie rozbudowaną kinematografią. Tak to wyszło, własnie biorę się za oglądanie Lenniego ze świetnym Hoffmenem, a w kolejce nagrany np Hercog, czy "Wściekły byk". Część rzeczy nawet kiedyś oglądałem, ale teraz na potrzeby bloga i spisywania na nowo wrażeń mam duzo przyjemności z oglądania ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądnęłabym jeszcze raz.)

    OdpowiedzUsuń