piątek, 7 października 2011

Millennium. Zamek z piasku, który runął, czyli teorie spiskowe

Finał filmowej wersji znanej trylogii Stiega Larssona. I to ciekawe, ale znowu jest zupełnie inny klimat niż poprzednio - tym razem akcja posuwa sie bardzo szybko i otrzymujemy mieszankę filmu political-fiction z budowanym napięciem na sali sądowej (ale i tak przewidujemy koniec). W roli głównej obok Lisbeth i Mikaela tym razem wreszcie pojawiają się ci, którzy stali za wszystkimi działaniami przeciw niej - za jej uwięzieniem w szpitalu psychiatrycznym, próbą wrobienia w morderstwo, zacieraniem śladów dotyczacych jej ojca i oczywiście innymi machlojkami na wyższym szczeblu. Tajna organizacja, o której nie wie obecny rząd, bo zeszła do podziemia (ale miała poparcie porzedników), a która jest wszechwładna, a jej członkowie są tak fanatycznie jej oddani by iść nawet na misję samobójczą - czyż to nie przesada, że tak mało dowiadujemy się o ich działaniach tak jakby głównym tematem ich zainteresowania była Salander? Naciągane to trochę. Ale pewnie to kwestia tego, że trudno pomieścić calą książkę w 3 godzinach filmu...
A Lisbeth wreszcie będzie mogła zatriumfować i odetchnąć. Kolejny raz ta postać (również dzięki grze Noomi Rapace) tak naprawde ciągnie cały film. Trzymamy kciuki za to by wyszła ze swojej skorupki, by sie nie zamykała na pomoc, triumfujemy razem z nią i kibicujemy w zemście... Cała reszta mimo tempa, zabójców, gróźb, tajnych agentów, strzelanin i rozpracowywania spisku przez policję jakoś specjalnie nie powala. Ot przeciętniak sensacyjny. Może zarówno druga część (Dziewczyna, która...) o której już pisałem jak i ta trzecia sprawia tak słabe wrażenie z powodu tego, że były tworzone z fragmentow gotowego już serialu? To by trochę tłumaczyło nieklejenie się różnych wątków. 
Podsumowując calą trylogię - zapamięta sie ją głównie dzieki aktorce grającej Lisbeth - nawet jeżeli w pierwszej części jest ona jedynie równoprawnym bohaterem, który wspiera dziennikarza, potem wyrasta na postać centralną, która przykuwa uwagę zarówno swoją przeszłością jak i tym jak ta przeszłość ją ukształtowała i jaka jest w dniu dzisiejszym.
Szkoda, że z fajnego klimatu w jedynce (czyli Mężczyźni którzy...), trochę mrocznej, ponurej i skrywajacej różne tajemnice Szwecji potem zostalo niewiele, wszystko wypełniła akcja, którą spokojnie można by przenieść w każde inne miejsce świata. Tego mi tu zabrakło - trochę wiecej portretów ludzi i ich psychiki, trochę więcej tego skandynawskiego chłodu, który tak fascynuje nas przez ostatnie lata zarowno w kinie jak i w powieści...   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz