piątek, 4 kwietnia 2025

Tylko miłość, czyli no i po co ci to było

MaGa: Zaczynam podejrzewać, że nie umiemy w kraju robić dobrych komedii. No, może kilku reżyserów potrafi z każdego tekstu komediowego wycisnąć całą esencję humoru jaką niesie tekst, ale jest ich niewielu. Poczucia humoru nie można się nauczyć – to się po prostu ma, to się czuje. I dlatego nie każdy tekst komediowy wzięty do obróbki będzie zabawną komedią. A jeśli mam się śmiać, bo aktor na scenie przeklnie czy opuści majtki to nie jest to komedia dla mnie.


Robert: Rzeczywiście mamy jakąś posuchę - spektakli coraz więcej, znane twarze na scenie, ale poza jakąś frajdą zobaczenia kogoś przez nas lubianego, satysfakcji i autentycznego śmiechu raczej uświadczymy niewiele. A i z tymi lubianymi też ruletka jeżeli spektakl ma w większości obsadę wymienianą i nie wiesz na kogo trafisz.
A to wszystko przychodzi nam do głowy po obejrzeniu "Tylko miłość" w reżyserii Anny Oberc (w tym spektaklu również grywa). Spektaklu w którym oglądamy sytuację jaką znamy z wielu innych komedii - dwie pary, zdrada i próby jej ukrycia. Skoro kochasz inną/innego to po co udajesz i kłamiesz, a jeżeli kochasz żonę/męża to po co szukasz przygód na boku? Może choć od strony psychologicznej coś można by tu dostrzec? Ale przecież reklamuje się to jako komedię...



MaGa: Jakie ja mogę mieć zdanie o komedii, która nie bawi? Tym bardziej widać kolosalne różnice kiedy oglądało się dopiero co komedię „Bądźmy poważni na serio” z Londynu w Multikinie i przez trzy godziny sala śmiała się niemal bez przerwy. Ze starej ramotki! Ale tam był pomysł, świetny dobór aktorów, przemyślane kostiumy i scenografia. Tu tego brakuje. No, może poza ładną scenografię i dobrze dobraną muzyką.


Robert: Powiedziałbym że scenografia nie tyle ładna co pomysłowa i prosta, ale ciągłe przesuwanie tych samych części kompletu raczej trudno potraktować jako urozmaicenie - mają nam uświadomić że zmienia się miejsce akcji i tyle. Wypadałoby rzeczywiście polecić twórcom takich komedii parę spektakli z Londynu, by zobaczyć jak można czarować nawet samą zmianą scenografii albo robić to w zabawny sposób.


MaGa: Komedia obyczajowa, współczesna. Ma wszelkie znamiona farsowej zabawy. Widzowie wiedzą więcej niż bohaterowie na scenie, a dialogi są zabawne. Napięcie powinno rosnąć, bo widownia zastanawia się, co, kiedy i w jaki sposób wypłynie na wierzch i jakie będą konsekwencje, ale scena konfrontacji podnosi jedynie kąciki ust do góry i nic więcej. I tylko Mariusz Drężek odnajduje się świetnie w roli męża - lekarza, który ma duże wątpliwości co do wierności własnej żony. Ma ustawiony głos, którym potrafi operować wedle uznania, raz jest zalotny, raz podejrzliwy. Inteligentnie prowadzi swoją postać, bez przerysowań, pracując gestem i mimiką.


Robert: To prawda, niestety granie jedynie poprzez podnoszenie głosu jest nie tylko mało ciekawe, ale i z czasem robi się mało przyjemne w odbiorze (Juszczak), a próby grania ciałem gdy ma się do zaproponowania w tej sztuce niewiele więcej (Krawczyk) bardziej by pasowało może do pokazu chippendalesów niż do teatru. No nie udało się nas jakoś oczarować tym razem tymi dwoma parami, ciekawe jak w innym zestawieniu to wypadnie, generalnie jednak sama sztuka nie ma w sobie jakiegoś pazura albo reżyserce nie udało się go znaleźć.



MaGa: Bardzo nie lubię pisać źle o oglądanych spektaklach, bo ktoś włożył wysiłek w naukę tekstu, scenografię, poświęcił czas itd., ale nie będę nikomu cukrować i mówić dobrze o czymś co mi się nie podoba, co uważam za niedopracowane, źle obsadzone, liche w odbiorze. Teatr powinien trzymać poziom.


Robert: Przyznaję rację. Ani specjalnie się nie uśmialiśmy, ani niczym nas ten spektakl nie urzekł. Chyba nawet wśród objazdówek, znajdziecie ciekawsze propozycje.


Tylko miłość
Autor sztuki: René Heinersdorff
Tłumaczenie: Jacek Kaduczak
Scenografia: Witold Stefaniak
Kostiumy: Marta Banaszek
Obsada przez nas oglądana:
Magdalena Czerwińska - kochanka
Sylwia Juszczak - adwokatka
Mikołaj Krawczyk - mąż adwokatki
Mariusz Drężek - lekarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz