wtorek, 18 października 2022

Słońca bez końca. Biografia Kory - Beata Biały, czyli co pozą, a co poza sceną

Czy da się napisać biografię, która wszystkich, niezależnie czy znali jej bohatera, czy nie, usatysfakcjonuje i można powiedzieć o niej, że oddało się uchwycić całą postać z jej wadami i zaletami? Pewnie nie jest to proste i można by w przypadku biografii Kory również sporo wytoczyć dział, że czegoś tu brakuje. Zaangażowania społecznego, politycznego, licznych wywiadów, opinii krytyków na temat jej twórczości, czy najważniejszego - wspomnień najbliższych jej ludzi. Rodziny zabrakło. To nie znaczy, że to książka zła, że nie udało się uchwycić sylwetki Kory takiej jaką była w kontakcie z ludźmi. Beata Biały zbudowała swoją książkę z niewielkich okruchów wspomnień masy ludzi, którzy z Korą się przyjaźnili w jakimś okresie jej życia, współpracowali (choć nie ma tu ludzi z jej zespołów), którzy ją poznali, którzy byli nią zafascynowani. Rzadko się zdarza, by np. fani byli proszeni o opowieść o tym jak poznali swoją idolkę, co dała im ta znajomość. 

I choć pytania wciąż powtarzają się podobne, to jednak czyta się to z ciekawością, mimo że przyjęta konstrukcja czasem okazuje się trochę groteskowa (przedstawianie po kilka razy tych samych rozmówców, rozmowy jakby ucięte, dużo powtórzeń tych samych scen). Jaka więc Kora była?

Wyłania się obraz naprawdę interesujący i wcale nie tak pomnikowy, jak by się początkowo mogłoby wydawać. Miała niesamowitą charyzmę i była absolutnie nietuzinkowa. Zachwycała niczym kolorowy ptak, ale i swoimi humorami potrafiła zrażać do siebie sporo ludzi. Reagowała emocjonalnie, wydawała nieraz pochopne opinie, obrażała się, co zaskakiwało tych, którzy poznali ją bliżej i wiedzieli jak jest inteligentna, jak wiele czyta i jak jest otwarta na ludzi. Obdarowywała serdecznością jednych, a innych natychmiast odrzucała i to tylko jeden z wielu dowodów złożoności jej charakteru. Wulkan energii na scenie, a poza nią kobieta uwielbiająca wyciszenie, spokój, nie mająca w sobie wiele z gwiazdy.

Nie wiem na ile "autorka" w ogóle weryfikowała spisane rozmowy, bo przecież pamięć bywa zawodna, chyba więc jeżeli chodzi o ścisłe fakty to lepiej trzymajmy się jedynie kalendarium na końcu, reszta może być trochę naciągana. Po latach czasem nawet sami ubarwiamy swoje spotkania i czas spędzany u boku gwiazd, trochę pomijamy to co trudne, szczególnie jeżeli sami mamy coś za uszami. Może stąd tyle ciepłych słów i wspomnień na temat tego jak to Kora wobec nich była serdeczna? Skupiamy się więc na uczuciach jakie wzbudzała ona jako artystka i jako gwiazda, która pozwoliła komuś być bliżej siebie. Czy to więc obraz pełny? Pewnie nie. Czy interesujący? Jak dla mnie tak. Może nie znalazłem tam dla siebie nowych faktów, ale z ciekawością przyglądałem się tym uczuciom i pięknym wspomnieniom. Bo czuje się, że Kora była dla tych ludzi ważna, że była kimś wyjątkowym. Zostaje więc nie tylko muzyka, ale i coś więcej, co budzi się wtedy, gdy jej się słucha. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz