wtorek, 27 lipca 2021

Młodzi na ekranie, czyli Monos, Szczęśliwy Lazarro i 150 milionów magicznych wróbelków

Trzypak filmowy. Połączyłem jej młodymi bohaterami, choć są zupełnie inne, każdy więc może znajdzie tu coś ciekawego dla siebie.

Na początek rzecz najbardziej komercyjna, rzewna, z dodatkiem odrobiny muzyki może nie tyle bollywoodzkiej, ale bardziej tradycyjnej. Motywem przewodnim całej historii jest bowiem stara legenda i pieśń ludowa o ptaku, który straciwszy ziarno, szuka pomocy i sprawiedliwości u kolejnych instancji. W ten sam sposób pomocy i sprawiedliwości szuka bohaterka filmu, dziewięcioletnia dziewczynka, której młodszego brata rodzice sprzedali do pracy do fabryki.


Historia nie jest pozbawiona uproszczeń, miesza baśniowość z okrutnymi realiami dotyczącymi wykorzystania małych dzieci do pracy (np. w przędzalniach). Korupcja, zmowa dorosłych, obojętność to nie jedyne rzeczy z którymi musi zmierzyć się dziewczynka w poszukiwaniu brata. Film zainspirowany jest postacią Kailasha Satyarthi, laureata pokojowej nagrody Nobla, który poświęcił się ratowaniu dzieci z miejsc, w których są wykorzystywane oraz nagłaśnianiem warunków w jakich one są. To właśnie przez naiwność rodziców, ich brak wiedzy i biedę, zapewnienia pośredników, że oddają dzieci w świetne miejsca gdzie im będzie wygodnie, proceder nie ustaje. Świat szuka wciąż okazji do tego by kupować coś taniej, a dzieciom przecież nie trzeba płacić, zjeść też zjedzą mniej niż dorośli...


Druga produkcja to już jazda bez trzymanki. Mroczna, surowa, ale za to klimatyczna i ze świetnymi zdjęciami opowieść o oddziale partyzantów (a tak naprawdę dzieciaków z karabinami), potrafi nieźle wstrząsnąć. To taka mieszanka chłodu Herzoga, Władcy Much i Jądra ciemności. Dzika natura kontra klaustrofobiczne piwnice, zbliżenia młodych twarzy w których widać zarówno przerażenie jak i determinację, dziecinne wygłupy kontra karabiny w rękach.

Rambo, Smerf, Yeti, Szwedka, Lady, Wilk, Pies i Bum-bum - znamy jedynie ich pseudonimy, nie wiemy jak trafili do partyzantki, nie znamy ich wcześniejszych losów. Dostali broń, radiostację i wysłano ich w góry, by tam ukryli się z amerykańską zakładniczką, czekając na dalsze rozkazy. Nuda powoduje rozprzężenie, alkohol i udawanie dorosłych nie zawsze sprzyjają dyscyplinie, nic więc dziwnego, że nie przypominają oni typowego wojska. To naprawdę banda dzieciaków, która kieruje się w swoich działaniach impulsem, a wrzaskiem i agresją próbuje zagłuszyć lęk. Słuchają rozkazów, gdy trzeba strzelają, nie przejmują się trudnymi warunkami... Czy istnieje alternatywa? Czy można wyrwać się z takiego piekła?
W Kolumbii pewnie niejedno już widzieli i zdają sobie sprawę, że takie obrazy nie muszą być wcale czymś niezwykłym, dla widza nienawykłego do przemocy pewnie trudno będzie jednak uwierzyć w to, że współcześnie takie połączenie bezmyślności, oswojenia przemocy mogą być prawdziwe. Gdy się nasiąka nie tylko błotem, ale i koniecznością posłuszeństwa, moralność zaczyna zanikać. 


Trzecia propozycja ma w sobie dużo uroku, choć pewnie nie każdemu ten styl narracji będzie odpowiadał. Ten film ma w sobie trochę coś z realizmu magicznego, gdy pewne rzeczy po prostu musimy przyjąć, nie doszukując się ich prawdopodobieństwa. Niesie ze sobą element zaskoczenia, jakiejś tajemnicy.
Choć sam fakt istnienia wioski odciętej od świata, gdzie ludzie żyli w nieświadomości realiów i byli wykorzystywani przez naciągaczy miał miejsce naprawdę, został tu rozbudowany aż do absurdu. Oto niewielka wioska na Sycylii, przez powódź pozbawiona kontaktu ze światem. Mimo biedy żyją tu ludzie, trochę przyzwyczajeni już do ciężkiego losu, przekonani, że tak właśnie ma wyglądać ich życie. 

Co mają z życia? Praca przy uprawie tytoniu, zadowalanie się skromnymi przyjemnościami, bo wciąż trzeba oddawać dług dla właścicielki fabryki, która dostarcza im różne towary, odbierając ich zbiory. Nie pozwalają młodym uciec, bo tu każde ręce są na wagę złota. Niby nie są niewolnikami, a mimo to tak właśnie ich się traktuje.
Narratorem całej historii jest Lazarro, chłopak o sercu tak dobrym, że wszyscy uważają go za idiotę i wykorzystują jak mogą. Inni noszą w sobie czasem złość, zniechęcenie, chciwość, czy podstęp, ale on nigdy. I chyba ze wszystkich on najbardziej będzie czuł się niepewnie gdy będą musieli odnaleźć się w zupełnie nowych dla nich okolicznościach, tyle że przyjmie to ze spokojem, jak wszystko to co dotąd na niego spadało.
Piękna baśń. Czy z morałem, to oceńcie sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz