poniedziałek, 11 stycznia 2021

Wychowani przez wilki, czyli przedziwna mieszanka futurystyki i średniowiecza

Może dobrze, że pozwoliłem sobie trochę na odetchnięcie po tym serialu, bo inaczej przy ocenie by chyba poniosły mnie emocje. One zresztą się mocno zmieniały - najpierw był zachwyt po pierwszym odcinku, potem ciekawość, ale im bliżej finału tym bardziej byłem zły i rozczarowany. A tak, gdy trochę odetchnąłem, mogę spokojnie powiedzieć, że drugi sezon pewnie sobie daruję, ale pierwszego, choćby ze względu na warstwę wizualną i klimat, nie żałuję (no dobra, smoka na koniec żałuję, tego się nie da odzobaczyć).

Aaron Guzikowski, czyli scenarzysta serialu, fantazję ma i podobno pomysły rozpisał sobie na wiele sezonów, ale nawet jeżeli znowu będzie firmował to Ridley Scott, jak pierwsze dwa odcinki tym razem, to i tak poziom degrengolady przekroczył już pewną granicę i chętnych nie będzie wielu. Początek zapowiadał się fajnie, potem jednak poszło to w jakąś dziwną stronę...


Dwójka androidów zostaje wysłana na tajemniczą, wydaje się niezamieszkałą planetę Kepler 22-b, by stać się kolebką nowej ludzkości. Na ziemi ogarniętej chaosem wojny religijnej żyć już się nie da, oni zaś zostali wyposażeni w sprzęt by stać się Ojcem i Matką dla kolejnego pokolenia. Zarodki udaje się rozwinąć, dzieci jednak giną w trudnych warunkach, poza jednym chłopcem, którego androidy starają się chronić za wszelką cenę. I oto na horyzoncie pojawiają się przybyli z ziemi Mitraici, śmiertelni wrogowie ateistów, którzy byli twórcami misji na Kepler -22b. Mitraici, wierzący w boga Sola też mają ze sobą dzieci, ale uważają oczywiście, że to oni wychowają je lepiej, a maszyny do niczego poza usługiwaniem się nie nadają. Dochodzi do konfliktu między dwoma grupami, dzieci stają się poduszką, którą każdy szarpie na swoją stronę. I co ma z tego wyniknąć? Mamy stanąć jako widzowie po którejś ze stron? Uznać wyższość argumentacji albo też lepsze sprawowanie opieki nad "młodymi"?
Pomysł by robot stał się Matką/Ojcem (jakby Adam i Ewa) i posiadał instynkt opiekuńczy jest fajnym punktem wyjścia, niestety potem twórcy wszystko zniszczyli przedziwnymi pomysłami na temat zapłodnienia, macierzyństwa... ech nawet szkoda mi gadać. Przerysowań i dziwnych pomysłów jest tu cała masa - od fanatyków z tarczami rodem ze średniowiecza, aż po niczym uzasadnione "zawieszenia" moralne androidów.
Czuje się, że twórcy zafundowali ich zdaniem jedynie prolog do tego świata, doprowadzili sezon jedynie do początku kolejnej historii, czyli tego co sugerowali przez cały czas - planeta mimo swej surowości była wcześniej zamieszkana, a to co androidy brały za zwierzęta, wcale zwierzętami nie było. Tylko co z tego? Gdy prawie wszyscy dorośli bohaterowie już kompletnie ześwirowali i nam zbrzydli, teraz będziemy obserwować jak dzieci podejmują walkę o przetrwanie? Nie wystarczy tego jak byli przekazywani sobie z rąk do rąk? Chyba nawet nie chcę tego oglądać, bo mój kredyt zaufania i ciekawości się wyczerpał, czy też raczej został zmarnowany.

Obejrzałem i chcę zapomnieć. Warstwa wizualna i kilka ciekawych pomysłów to za mało na serial.
Czekam na Diunę i chyba na jakiś czas mam dość S-F na ekranie.

1 komentarz:

  1. Kurczę, a zapowiadało się naprawdę dobrze. Chociaż pewnie i tak obejrzę ten serial z ciekawości, żeby wyrobić sobie własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń