czasu, a święta mocno przypominają o tym co bardziej istotne. Nawet jeżeli w Sieci szukam głównie dobra, to i tak ważniejsze jest żeby nie przegapić kontaktu z drugim człowiekiem w cztery oczy. Bo potrafimy nawet bliskich mijać, goniąc nie wiadomo za czym...
Najpierw więc życzenia, a potem jeszcze krótko o polecanej lekturze.
Dużo zdrowia i dobrego czasu spędzonego z bliskimi w pełnej ciepła i miłości atmosferze,
pokoju
i nadziei w Waszych domach i sercach.
W całym szaleństwie, kłótniach i gonitwie, które bywają wokół nas,
zachowajmy cierpliwość, pogodę ducha, życzliwość i uśmiech.
Niech ten czas świąteczny uświadomi nam raz jeszcze to, że najważniejsze jest to, by nie czuć się samotnym i niepotrzebnym, by czuć sens i radość życia. Żadne używki, największe pieniądze, kariera, nie wypełnią tej pustki tak jak miłość. Jak ją znaleźć? Ano nie szukać jej dla siebie, ale być uważnym na innych, którzy jej szukają. Nie przechodzić obojętnie wobec nikogo kto mówi: nikogo nie obchodzę, nie jestem ważny, nikt się mną nie interesuje, kto wymaga wsparcia. Obojętnie, czy to małe dziecko, dorosły, czy staruszek, rodak czy imigrant... Jeżeli będziemy mieli otwarte oczy i serca, jeżeli wyrwiemy się z naszego egoizmu, zmęczenia, frustracji, odnajdziemy i miłość.
Czego i Wam i sobie życzę.
Czytając najnowszą książkę ks. Bonieckiego trochę tego prawdziwego ducha Ewangelii właśnie czuję. Ktoś może nazwać go naiwnym, zbyt pobłażliwym dla innych, zbyt łagodnym w sądach, ale przeczytajcie podtytuł tej książki. Nienawiści, pouczania, ocen, krytyki mamy w dzisiejszym świecie aż nadto. A najlepszą odpowiedzią na to wszystko jest właśnie miłość, łagodność, wybaczenie.
Świadomość błędów innych ludzi, jednocześnie nie powinna przekreślać ich samych, zaufania do nich, czy możliwości rozmowy. Felietony księdza Adama idą właśnie w tym kierunku i niezmiennie podziwiam jego wiarę i otwartość na dialog, bo one właśnie budują relację. Tak wielu ludzi przekreśla w tej chwili Kościół, przez to jak wiele tam hipokryzji, zaprzeczania winom, a jednocześnie pouczania ludzi. Boniecki nie krytykuje tych, którzy odchodzą, ale jednocześnie pokazuje im swoją perspektywę - bardziej transcendentną, opartą na więzi z Bogiem, a nie tylko z ludźmi instytucji. Co ważne - więzi z Bogiem, który jest Miłością i dla każdego ma miejsce, nikogo nie odrzuca.
To iż pewne sprawy dziś wyglądają inaczej (władza PiS na razie słabnie), jakoś nie przeszkadza, większość tekstów raczej się nie starzeje, można w nich dostrzec ciekawą, wnikliwą refleksję nad przemianami w naszym kraju. Mądrze i w wyważony sposób o polityce, o państwie, z troską, ale i nadzieją o społeczeństwie. Pandemia, wojna, podziały - tyle się działo w ostatnich latach. Boniecki nie wchodzi w detale, raczej stara się spojrzeć z nadzieją z szerszej perspektywy. Dużo jest o udziale świeckich w Kościele, przemianach świadomości katolików w naszym kraju, ale i na świecie (efekty synodów lokalnych pewnie będą przez jakiś czas analizowane, ale mogą być dużym przełomem). Będzie i o starzeniu się, o przyjaźni, ale i o świętości. I może zakończę notkę trzema urywkami, odsyłając Was do lektury.
Ludzkość robi rzeczy straszne ludzkość robi rzeczy wspaniałe. To są dwa wątki tej samej opowieści.
Dziwne ze budowanie świata opartego na miłości wydaje się dziełem beznadziejnym, a jednocześnie porywającym. Trudno nam sobie wyobrazić świat oparty na wzajemnej miłości, a jednocześnie za nim uparcie tęsknimy.
W świętości nie chodzi o to by zajmować się zmianą całego świata, ale zmianą w zasięgu rąk. Konsekwentnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz