poniedziałek, 4 lipca 2022

Oto jestem, wróciłem! czyli czapki z głów

Gdy zobaczyłem początek tego filmu, czyli przygotowania do wyprawy na kolejny ośmiotysięcznik, myślałem że mnie nic nie zaskoczy. Co prawda nie znałem Boyana Petrova, ale myślałem sobie - czym może się wyróżniać spośród tyle innych himalaistów. Potem widzimy na ekranie to napięcie jakie się pojawiło, gdy nie zszedł do bazy, przerażenie bliskich i mobilizację przyjaciół, by pomimo przeszkód, rozpocząć jego poszukiwania. I znowu myśl: aha, będzie trochę nerwów, a potem radość, że się udała akcja ratunkowa. Jednak film skręca zupełnie w inną stronę, raz na jakiś czas jedynie powracając do scen, którymi rozpoczyna się ta historia, jakby od końca.

Najważniejsze okazuje się tu opowiedzenie o Boyanie jako o człowieku. Pełen pasji, zainteresowań, dość późno rozpoczął przygodę z najwyższymi górami, ale krok po kroku realizował swoje marzenie: zebrać całą koronę ziemi. I tu uwaga - zbiera je jeden za drugim (10) w pięknym stylu mimo przeciwności - wypadek samochodowy, trzykrotne nawroty choroby nowotworowej, cukrzyca... Widzimy archiwalne zdjęcia jak mozolnie wraca do zdrowia, jak trenuje, marząc o kolejnych wyprawach. I kolejne sukcesy. Bez tlenu, bez wsparcia... I co z tego, że nie ma tu aż tak wielu zdjęć z wypraw, pięknych widoków, skoro ta historia urzeka bardziej niż niejedna opowieść kręcona w trakcie wchodzenia. A wsparcie jakiego spontanicznie udziela mu masa ludzi, pokazuje, że nie był on tak zupełnie anonimowy, że dał się zapamiętać jako ktoś nieprzeciętny. Teraz będę pamiętał o nim i ja. Piękna opowieść o pasji, uporze, sile ducha!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz