środa, 25 maja 2022

Balety Balanchine’a, czyli różnorodność jest ciekawa

Prawdziwe nazwisko George Balanchine’a to Giorgi Balancziwadze - Gruzin urodzony w Petersburgu (22 stycznia 1904r.) jako syn kompozytora (Melitona) i brat kompozytora (Andrii). Jako 9-latek rozpoczął naukę w cesarskiej szkole baletowej, którą ukończył z wyróżnieniem, a następnie rozpoczął współpracę z Państwowym Teatrem Opery i Baletu (Teatr Maryjski). Tam założył swój własny zespół co nie spotkało się ze zrozumieniem, było powodem konfliktów i przyczyniło się do jego emigracji. Nie powrócił bowiem do Rosji z planowego tournee zagranicznego w 1924r. Do 1929r. związany był z Baletami Rosyjskimi Sergiusza Diagijewa jako tancerz, a później jako choreograf i baletmistrz. Kolejnym przystankiem w jego karierze stała się Ameryka, gdzie razem z Lincolnem Kirsteinem założyli School of American Ballet, przekształconej w American Ballet – szkoły baletowej włączonej do nowojorskiej Metropolitan Opera i działającej do dnia dzisiejszego. W latach 1933-1938 na tej scenie ze współpracy Balanchine’a oraz Igora Strawińskiego powstawały wybitne dzieła baletowe. Po krótkim epizodzie z Ballets Russes de Monte Carlo, w 1946r. przeniósł się do Nowego Yorku współpracując do śmierci (1983r.) z New York City Ballet.



Balanchine tworzył balet nowego typu. To już nie były balety, które prezentowały jakieś zdarzenia czy przeżycia bohaterów (jak np. „Dziadek do orzechów” czy „Giselle”) – jego balety były afabularne. Tu nie ma tradycyjnie rozumianej akcji, a kolejne odsłony to następujące po sobie tańce. Dla Balanchine’a najważniejszy był sam taniec, obraz jaki tworzy choreografia, stylistyka tańca oraz możliwości i piękno ciała tancerzy (do swoich baletów wybierał przede wszystkim wysokie, wiotkie tancerki i podobnych im tancerzy). Nie ważne są w nim kostiumy, nie ważna jest scenografia – te pełnią jedynie rolę służebną wobec tańca, można je wzmocnić lub zastąpić barwą lub natężeniem światła; według Balanchaine’a piękno obrazu tanecznego ma wyrastać z muzyki i z nią korespondować. Wychowany na balecie klasycznym nigdy z nim nie zerwał, jednak znalazł inne możliwości jego zastosowania, eksperymentował z nimi, rozwijał nowe stylistyki ruchu i wzbogacał nowymi rozwiązaniami. 



Opera Paryska zarejestrowała i udostępniła do cyklu nazywowkinach.pl składankę dwóch baletów Balanchine’a; jeden do muzyki z II koncertu fortepianowego G-dur Piotra Czajkowskiego („Balet carski”), drugi do znanych na świecie kompozycji Georga i Iry i Gershwinów („Kogo to obchodzi”). Pierwszy z nich był ukłonem i jednocześnie hołdem zarówno dla tańca klasycznego jak i najbardziej cenionego Mariusa Petipy pierwszego choreografa „Jeziora łabędziego” i „Dziadka do orzechów”; drugi – to suita baletowa obrazująca codzienne życie dużego amerykańskiego miasta z epoki jazzu i swingu, radosne i proste, ze sportowymi akcentami. I o ile „Carski balet” jest rzeczywiście tańcem dla samej urody tanecznej baletem białym (bez fabuły), to w części „Kogo to obchodzi” fabuła jednak się zarysowuje, co nie umniejsza w żaden sposób odbiorowi baletu. Estetyczna wrażliwość tak odmienna dla każdej z epok została przedstawiona przez dobór odpowiedniej muzyki i choreografii.

Wieczór spędzony przy pięknej muzyce i tańcu baletowym, który poza różnymi stylami, piękną estetyką potrafił pokazać możliwości i sprawność ludzkiego ciała uważam za bardzo udany. Tancerki na puentach w swingu potrafią stworzyć niezapomniane obrazy. Różnorodność jest doprawdy ciekawa.

Polecam

MaGa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz