niedziela, 27 maja 2018

Pendemic Legacy, czyli cały rok zmagań

Pandemic Legacy (Pandemia) Zagrzebałem się w kilku dobrych lekturach i korzystam z leniwej niedzieli, by się nacieszyć możliwością czytania prawie w spokoju. Żeby jednak nie porzucić zupełnie Notatnika, który i tak ostatnio zaniedbuję, po raz kolejny sięgam po planszówkę. Tym razem dość wyjątkową, bo nawet Time Stories, z kilkoma godzinami rozgrywki, podejściami do scenariuszy,  może się schować. Pandemic Legacy towarzyszy nam od początku roku i mamy jeszcze przed sobą sporo rozgrywek... A umówić się we czwórkę w tym samym składzie nie jest zawsze prosto. Ekipa rozpoczęła walkę z epidemią, musi więc ją skończyć i nie ma zmiłuj. Wydawało się, że po dwóch miesiącach niczym nas ta gra nie zaskoczy, ale wciąż stawia przed nami niełatwe wyzwania (właśnie nie tak dawno skrewiliśmy majowy scenariusz).Ale po kolei....

Czemu napisałem, że to cały rok zmagań. Ano ta gra to tak naprawdę cała kampania, rozpisana na 12 miesięcy, w których sporo się może zmienić w zależności od tego jak szło ci do tej pory. Zasada jest taka: wygrywasz - masz bardziej pod górkę w kolejnych miesiącach, dostajesz w tyłek - otrzymujesz jakieś bonusy, które mogą pomóc w realizacji postawionych przed tobą zadań. Gramy drużyną, bo mamy wspólne cele i musimy też mocno ze sobą współpracować, ustalając strategię, bo inaczej nic nie wyjdzie z naszej misji. Choć każdy ma swoją postać, może wykorzystywać jej indywidualne umiejętności, cały czas musi mieć w głowie to co może wydarzyć się za chwilę, bo czas odgrywa tu bardzo istotną rolę.
Mamy mapę świata, podzieloną na kontynenty, z połączeniami między poszczególnymi miastami. Naszym celem jest powstrzymanie epidemii, wynalezienie lekarstwa i likwidacja skupisk choroby - to tak bardzo w skrócie. Do tego celu powołujemy ekipę złożoną z badaczy, lekarzy, wojskowych, inżynierów... Weź i wybierz dobrze postać jeżeli nie wiedz na początku jakie cechy najbardziej się przydadzą. Im dłużej bawimy się w jakieś drobiazgi, nie ustalając wspólnego planu działania, tym więcej potem mamy zagrożeń na mapie, a zaraza rozprzestrzenia się w takim tempie, że za cholerę nie uda nam się jej zwalczyć. To mogłoby się wydawać nudne, ale mimo zachowania pewnych mechanizmów przez kolejne miesiące, twórcy zadbali o tyle niespodzianek, że chyba trudno jest przejść przez całą kampanię, nie zaliczając po drodze choćby jednej porażki. Możemy zmieniać postacie, dochodzą nowe umiejętności, ale i nowe zagrożenia. Co tam zaraza, jak włączą się do jej rozpowszechniania zombiaki, to dopiero jest jazda. Nawet ścisła kooperacja to czasem zbyt mało, bo do wszystkiego trzeba również trochę szczęścia. Gdzie polecieć najpierw, gdzie może pojawić się kolejne ognisko choroby, kto ma skupić się na jakim lekarstwie, jak powstrzymać bunt miasta (wtedy to już niewiele w nim możemy zdziałać) - sporo tu takich wyzwań.
Wciąż dochodzą nowe karty, jakieś reguły, które zmieniają przebieg rozgrywki, otwieramy nowe koperty, skrytki... I to jest chyba największa frajda tej gry, choć przecież jednocześnie powoduje to sytuację, że możemy w nią zagrać jedynie raz. Ale za to kampania to przynajmniej 12 (a na pewno więcej, maks chyba 24, bo więcej powtórzeń niż jedno nie jest przewidywane) długich nasiadówek (teraz schodzimy poniżej 60 minut, ale pierwsze były dużo dłuższe). Niszczenie kart, zmiany na mapie, bo popełnione błędy mają konsekwencje również w kolejnych miesiącach i scenariuszach, powoduje zgrzytanie zębów, ale tu nie ma miejsca na oszukiwanie, podglądanie i tego typu ściemnianie.
Jeżeli jest fajna ekipa, dacie się wciągnąć w ten klimat, zabawa jest naprawdę przednia.

2 komentarze:

  1. No, narobiłeś mi tym razem ochoty na planszówkę !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to taka frajda, że nawet spore wydatki są po prostu dobrze ulokowaną inwestycją

      Usuń