wtorek, 5 grudnia 2017

Morderstwo w Orient Expressie, czyli herbatka zaledwie letnia

Z klasykami to zawsze trochę problem, bo jeżeli ekranizacje były już dokonywane i wyszły bardzo dobrze, czym zatem zaskoczyć widza? Można oczywiście zrobić kino akcji jak Guy Ritchie z Sherlockiem, ale z bohaterem Agathy Christie Herculesem Poirot wyszło by to raczej średnio. Można próbować przenieść akcję w czasy współczesne, kombinować w fabule...
Kenneth Branagh jednak podszedł do materiału tak, że chyba mało kogo zachwycił, czy zaskoczył, a jeżeli to drugie, to raczej na minus. Cała historia pozostała bez zmian, czasy również, ale już w charakterach różnych postaci, reżyser postanowił trochę zamieszać. Szczególnie w swojej. Stanął on bowiem nie tylko za kamerą, ale i przed nią (ciężko go nawet rozpoznać), tyle że wzbogacanie postaci słynnego detektywa o kaskaderskie sztuczki, raczej nie spodoba się jego fanom. Poirot słynie ze swoich niesamowitych wąsów, manier i umiejętności dedukcji, może dziwactw (niektórzy by powiedzieli natręctw), ale na pewno nie z tego, że bandytów by ganiał i łapał ich osobiście. Do tego dodajmy jeszcze pojawiający się wątek rasowy, którego w oryginale aż tak mocno nie podkreślano - niby nic, a jednak zmienia się przez to w naszym odbiorze sporo. Więcej czasu poświęcamy bowiem różnym porównaniom i zastanawianiu się: czy to był dobry pomysł, niż samej zagadce, która powinna przecież trzymać w napięciu.

Morderstwo w Orient Expressie 01Morderstwo w Orient Expressie 03I to jest chyba główny problem tego filmu. Ładnego, bo zadbano o kostiumy, wnętrza pociągu, odpowiedni klimat, o plenery (aż do przesady cukierkowe). Dobrze zagranego, bo też z taką obsadą (m.in. Judi Dench, Willem Dafoe, Penelope Cruz, Michelle Pfeiffer, Johny Deppe, Derek Jacobi), to i wiadomo, że będzie na kogo popatrzeć. Zgrabnego, bo teoretycznie wszystko jest na swoim miejscu, powinniśmy więc mieć satysfakcję z oglądania tego jak poradzi sobie z tajemniczym morderstwem Poirot. Tyle, że film jest może ładny, dobrze zagrany, w klasycznym stylu, czyli bez pośpiechu opowiadany, ale jakoś napięcia i emocji w nim nie ma za grosz. Gdzie ta tajemnica, ta niepewność - sprawca jest z nami w pociągu, bo stoimy na odludziu zatrzymani przez lawinę, a my nie wiemy kto to jest, ani nie znamy motywów? Łamigłówka, w której nie ma radości z rozgryzania? Oj, to chyba nie tak miało być. U Christie właśnie cała zabawa na tym przecież polega - odgadnąć kto kłamie, kto coś ukrywa i spomiędzy słów, gestów, dowodów, domyśleć się prawdy, zanim zrobi to na ostatnich stronach detektyw. 
Niewielka ilość postaci, teoretycznie zamknięta przestrzeń, a jakoś mam poczucie niedosytu wobec nich - z tych przesłuchań naprawdę ciężko było zebrać zbyt wiele, tak jakby postanowiono iść na skróty, a rozwiązanie spadało z nieba.

Seans więc jest może i przyjemny, nie nudzi, ale nie ma tej iskry, której by się oczekiwało od dobrego kryminału. Ciekawe, bo zdaje się, że twórcy już myślą o kontynuacji (tak przynajmniej sugeruje końcówka, czyli powrót nad Nil) - czyżby Branagh miał się wcielić się w tę rolę jeszcze kilka razy? Radzi sobie nieźle, wąsy są bardzo oryginalne (zupełnie inne niż dotychczas widzieliśmy o Poirot), ale jakoś brakuje mi pewnych cech wyglądu i zachowania, które kojarzą mi się nieodmiennie z detektywem, który w otoczeniu budził przecież często śmiech i wzruszenie ramion, a nie podziw jak tutaj.  

7 komentarzy:

  1. Bardzo się "napaliłam " na ten film. Jednak środka nie pamiętam. Zasnęłam. I to chyba najkrótsza recenzja. Zgadzam się z pana opinią. Wspaniali aktorzy, wnętrza,scenariusz. A jednak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no niestety, dlatego ten ciąg dalszy wcale jakoś mnie nie raduje

      Usuń
  2. Dla mnie Poirot ma wyłącznie twarz (i całą resztę) Davida Sutcheta, więc tej ekranizacji nie przyjmuję do wiadomości.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet ten wąs jakiś taki bardziej współczesny, a'la drwal, tyle że bez brody

      Usuń
    2. Zgadzam się z Promykiem co do jedynie słusznego aktora grającego sławnego detektywa, on już na zawsze nim zostanie i to jego sobie wyobrażam, czytając książki z tej serii (nadal czytam Christie).
      Po wyraźnie słabych ocenach w sieci odpuściłam sobie obejrzenie tego filmu w kinie, na małym ekranie kiedyś tam da radę :)

      Usuń
  3. Historia mnie zafascynowała z jakieś 30 lat temu - oglądałam film/teatr w tv. Od tego momentu polubiłam taką tematykę. No! Ale, czy ten nowy film, to nie jest taki trochę odgrzewany kotlet?
    ps. Reportaże z podróży po Ameryce Południowej (które w Twoim konkursie wygrałam) okazały się fascynujące. Jeszcze raz dziękuję :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo mi miło :) zapraszam do nowej odsłony konkursowej!
      W sumie każda próba nagrania czegoś po raz kolejny niesie ze sobą ryzyko, że nie wniesie nic nowego, ale czasem się udaje

      Usuń