niedziela, 11 maja 2025

Niemożliwe życie - Matt Haig, czyli czy warto porzucić swoje przyzwyczajenia i schematy

Dziwna, ale i intrygująca historia. Niby jest pewien element fantastyczny, nie jest to jednak na pewno literatura fantastyczna. Matt Haig po prostu snuje opowieści o ludziach. O samotności. O lęku. O zmianie.

Gdy już jest się na takim etapie życia, że wydaje się iż nic cię nie czeka, chciałbyś już tylko świętego spokoju, raczej nie przyjmujesz życzliwie zaproszenia do podróży. I pewnie gdybyś wiedział, że będzie to początek wielkich zmian, może jeszcze mniej chętnie byś wyruszał. Coś jednak jest takiego co cię tam woła - może to poczucie - skoro uznała mnie za osobę bliską, może trzeba spełnić jej prośbę, może ciekawość...

I tak Grace Winters, dojrzała już kobieta, emerytowana nauczycielka matematyki wyrusza na Ibizę. Jej opowieść nie jest adresowana jedynie do nas jako czytelników, to tak naprawdę odpowiedź na przejmujący i dramatyczny list jednego z jej dawnych uczniów. Ona napisał o swoim zwątpieniu, bezsilności a ona próbuje pokazać mu, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Jest tylko jedna kwestia: czy w to uwierzymy, czy pójdziemy za jakimś impulsem, co będzie wymagało też tego, by trochę nauczyć się ufać ludziom, słuchać ich i podążać za znakami.



Pierwsze założenie: przyjąć dom pozostawiony jej w spadku przez koleżankę z czasów młodości, sprzedać i wracać do domu, jakoś nie bardzo daje się szybko zrealizować. Grace postanawia zostać trochę dłużej i trochę lepiej też poznać dalsze losy Christiny - co ją tu zatrzymało, czy była tu szczęśliwa, co było dla niej ważne? I tak dzień za dniem, krok po kroku, kobieta coraz bardziej wchodzi w świat dawnej znajomej. Zaczyna rozumieć co ją zmieniło. I sama się zaczyna zmieniać.

Powraca taka refleksja jak przy spektaklu o którym pisałem kilka dni temu - na ile tkwimy w schematach, w rutynie, ale w okowach naszych wyobrażeń i lęków co do tego co jest dla nas w zasięgu.

Tu pomaga trochę natura, czyli mamy element fantastyczny, ale impulsem najpierw są inni ludzie, żeby zaryzykować, żeby się przełamać, uwierzyć w coś co wydaje się nierealne. 
A potem stanąć też w obronie tej natury, żeby nie zniszczono tego co doceniła jak tak piękne i wspaniałe doświadczenie.

Czyta się naprawdę fajnie, choć Haig ma specyficzny styl. Dużo w tym ciepła, trochę filozofowania o życiu, o tym jak żal, czy poczucie winy mogą nas tłamsić i zamykać na innych ludzi.
Może nie rzuciło na kolana, ale to na pewno coś oryginalnego. Pewnie spodoba się tym, którzy kiedyś pokochali Paula Coelha i lubią wierzyć w to, że emocje można znaleźć w historiach zwykłych ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz