niedziela, 16 stycznia 2022

Lekkie i czasem z humorem, czyli Krawiec, Skandal w Hrabstwie Yuba, Wojna państwa Rose

Trzy produkcje, które warto odnotować na Notatniku, choć żadna raczej nie zasługuje na to, by poświęcać jej całą notkę. Zacznijmy od czegoś najmniej zabawnego, może nawet dramatycznego, ale jest w tym filmie jakaś nutka ciepła i nadziei. Oto Nikos, mistrz krawiecki, który poszedł w ślady ojca, przejął jego zakład szyjący garnitury, poświęcił temu całe swoje życie, ale nie zauważył, że świat zmienił się i szuka czegoś zupełnie innego. A może powinienem powiedzieć: zauważył to dopiero pewnego dnia, gdy stanął na skraju przepaści, bo za długi grozi mu utrata całego interesu. Jego ojciec problem widzi raczej w nim, Nikos więc chce udowodnić mu że się jednak myli.


Zaczyna od tego, że wychodzi z wózkiem na zewnątrz, ale drogie garnitury to nie jest coś czym ludzie by się interesowali. Co innego suknie ślubne, bo przecież za mąż wychodzą ludzie nawet niezbyt majętni. Tyle że on przecież nigdy nie szył sukni ślubnych. Sympatyczny film o człowieku, który jest trochę zamknięty w swoim świecie, dziwaku o czystym sercu. I biznesie do którego droga nie była prosta. A czy się on uda?

Druga produkcja jest dużo bardziej szalona, zwariowana. Tyle że z domieszką czarnego humoru. Oto Sue Buttons, typowa gospodyni domowa, dbająca o wszystko, ale też trochę nudna dla otoczenia. I niestety dla męża, który postanowił poszukać odmiany w ramionach innej. Dla Sue ratunkiem są afirmacje, które wciąż ćwiczy - skoro świat się nią nie interesuje, ona wciąż próbuje wmówić sobie, że może być inaczej. A potem (uwaga, mały spoiler) znajduje wreszcie sposób na to, by zwrócić na siebie uwagę i to nie tylko sąsiadów, ale i poprzez media, całego świata. Choć wie, że mąż umarł, bo była tego świadkiem i sama go zakopała, zgłasza jego zaginięcie i udaje zrozpaczoną. Potem do poszukiwań włączy się jeszcze mafia, zamieszanie zrobi się więc nie z tej ziemi. Sława smakuje słodko, ale trzeba bardzo uważać, żeby nikt nie złapał cię na żadnym kłamstwie. Średniak. Szału nie ma.



Chyba lepiej będziecie się bawić przy starociu z roku 1989 w reżyserii Danny'ego De Vito. Nie tylko dlatego, że ma lepszy scenariusz (choć mocno przeszarżowany), ale i dlatego, że jest dużo lepiej zagrany. Patrzeć na Michaela Douglasa i Kathleen Turner, jak ze szczęśliwego związku niszczą wszystko, aż nie zostaje prawie nic, jak próbują robić sobie na złość, to trochę perwersyjna przyjemność. Jak wspomniałem - mocno to przeszarżowane, chwilami w stylu, który znamy choćby z Kevina samego w domu. Ale do cholery, jednak trochę bawi.
Danny DeVito gra prawnika, który opowiada całą historię jako ostrzeżenie i naukę dla każdego kto chce ładować się w związek małżeński, a potem nie zajmować się już zupełnie drugą połową, nie interesować się tym czego ona pragnie. Niby groteskowe, ale przesłanie wcale nie takie głupie. Masz człowieku co sam chciałeś - bo małżonka czy mąż to nie przedmiot, który będzie ładnie wyglądał albo spełniał twoje oczekiwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz