czwartek, 2 maja 2019

Śmierć w blasku fleszy - Alek Rogoziński, czyli nie ten zabił, kto zabił, ale...

Głupawkowy nastrój trwa. W końcu dziś Sławomir przyjeżdża do mojego miasteczka na koncert :)
A ponieważ czytam w tej chwili najnowszą książkę Alka Rogozińskiego zwanego Księciem Komedii Kryminalnej, to czas napisać o tym co przeczytałem kilka tygodni temu. Dopiero niedawno odkryłem jego twórczość, choć koleżanki już dawno reklamowały mi go jako świetny materiał łączący komedię i kryminał.
I rzeczywiście czyta się go błyskawicznie i bardzo przyjemnie. Sporo tu mniejszych i większych złośliwości na temat funkcjonowania środowiska modelek, modeli, ich agentów, projektantów, dziennikarzy zajmujących się modą i tych wszystkich, którzy na każdym pokazie koniecznie muszą się pojawić (a jeżeli nie na pokazie to na pewno na ściance przed pokazem). I to chyba nawet bardziej przykuwa uwagę jak sama intryga kryminalna.

Choć i ta jest całkiem pomysłowa. Jak popełnić doskonałe morderstwo na oczach setek osób? Jak się okazuje da się. Wystarczy znać trochę wcześniej scenariusz wydarzenia i dobrze rozegrać detale. Event pełen ludzi, fotoreporterów i na ich oczach ktoś umiera, choć nikt tego jeszcze nie wie. Podejrzanych może być cała masa, choć każdy może się tłumaczyć, że o niczym nie wiedział. Ot i cały geniusz tej zbrodni. Czy policja się w tym połapie? A może większe zasługi dla śledztwa będzie miała dociekliwa emerytka, która nie owija w bawełnę i ciągnie za język lepiej niż niejeden śledczy?
Mariusz i Dominika, prowadzący agencję zajmującą się organizacją imprez trochę mogą przypominać bohaterów Nerkowskiego, nie są jednak rodzeństwem, więc raczej chodzi nawet nie tyle o fizyczne podobieństwo, co o drobne złośliwości w dialogach, podobieństwa charakterologiczne. Dominika z miną cierpiętnicy znosi różne docinki ze strony mamy, a Mariusz nazywany przez nią syneczkiem, myśli głównie o rozkoszach podniebienia jakie ona zwykle mu funduje swoją kuchnią, w której nie ma nic nowoczesnego. Po każdym jej wyjeździe oboje muszą nieźle ćwiczyć i się ograniczać, żeby zrzucić kilogramy. A teraz jeszcze w dodatku i nerwowo będą się wykańczać, bowiem Pani Stefania po prostu kocha Agathę Christie i wyobraża sobie siebie jako Pannę Marple, zapominając o tym, że jednak prowadzeni dochodzenia na własną rękę to również ryzykowanie własną głową.
Lekkie, zabawne i nie przekombinowane. Zabieram się zatem od razu za kolejną.

2 komentarze:

  1. Od pewnego czasu chodzi za mną nazwisko tego autora, więc będę musiała wreszcie po jakąś jego książkę sięgnąć. Mam przeczucie, że twórczość pana Rogozińskiego może mi przypaść do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a niedługo piszę o najnowszej (premiera 15 maja)

      Usuń