Zanim znowu zafunduję Wam kilka rzeczy, które czekają czas jakiś na swoją recenzję, jedna rzecz świeżo przeczytana - lepiej napisać teraz bo potem będzie trudno.
Mimo zachwytów jakie krążą w sieci jakoś nie przekonała mnie do siebie ta pozycja. Sam pomysł może zaskakiwać - 90% jej zawartości to maile i sms-y wymieniane przez osoby, które w większości znalazły się potem w kręgu podejrzanych. Czytelnik ma sobie zbudować pewien obraz relacji, napięć, postawić własne hipotezy, a potem zweryfikować czy się nie pomylił.
Niestety w mnogości postaci, które są autorami tych wiadomości (bo poza kręgiem kilkunastu osób zaangażowanych w pewien projekt teatralny są jeszcze liczne postacie piszące do nich, choćby z innego kontynentu) łatwo się pogubić, a i sama treść tej korespondencji rozciągnięta jest do niesamowitej ilości informacji. Zupełnie jakby oni nie rozmawiali prawie ze sobą, tylko wszystko musieli pisać. Intrygi, ploteczki, obmawianie innych, dopytywanie się o to co niby zauważyli 10 minut wcześniej, ale nie zdążyli zanim się rozstali o tym porozmawiać. Dziwne to wszystko.
Każda wiadomość może być potencjalnym dowodem, źródłem ważnej informacji. Ale która, do kogo? Kto kłamie, a kto się myli w swoich ocenach?
Umówmy się więc - próg wejścia w tą historię jest dość wysoki. Przez długi czas mamy wrażenie, że to raczej powieść obyczajowa, jakaś drama, rozgrywana pomiędzy ludźmi którzy chcą być bardziej lubiani niż są albo innymi, którzy ze względu na wieloletnią przyjaźń, nawet nie dopuszczają do siebie myśli, że ktoś z przyjaciół może ich oszukiwać.
Tak domyślacie się prawidłowo - nie wszyscy mówi tu prawdę i to właśnie będzie wasze zadanie, by rozwikłać tą układankę. Pod koniec książki, gdy już pojawi się trup, korespondencję którą niby przeglądają i analizują policjanci, będzie przeplatać też rozmowa śledczych i protokoły przesłuchań. No i porządkujące trochę temat ich notatki. Znowu - mało to realistyczne by właśnie w ten sposób udało się dokumentować każdą wymianę myśli, dla mnie więc od początku cały ten pomysł, choć oryginalny, jest też dość sztuczny.
A o co idzie gra? O spore pieniądze. W niewielkiej miejscowości, gdzie od lat bogata rodzina Haywardów organizowała grupę teatralną przygotowującą spektakle dla lokalnej społeczności, pojawia się kilka nowych osób, które najpierw zostaną dość ciepło przyjęte, potem jednak wokół nich będzie sporo zamieszania. Czy dostrzegają coś czego tamci nie widzą, czy też są głęboko zaburzeni i tylko udają przyjaznych, by potem to wykorzystać, jak twierdzą niektórzy?
Przedstawienie schodzi trochę na drugi plan, gdy okazuje się że wnuczka Haywardów musi być leczona z powodu wyrytego nowotworu - wszyscy rzucają się do organizowania zbiórki i wsparcia, nie wszystko idzie jednak tak jak powinno. Tu też z czasem pojawią się zgrzyty.
Początkowo miałem ochotę rzucić tą lekturę, uznając że mam inne, ciekawsze. Potem trochę się przełamałem, nadal jednak stwierdzam że nie wzbudziła ona we mnie większych emocji. Pewnych rzeczy łatwo można się było domyślić, inne choć może zaskakiwały, raczej i tak niewiele mnie poruszały. Ostatecznie na LC daję 6, choć wahałem się przez chwilę czy nie obniżyć tej oceny.
Kwestia gustu, czasem coś nie podejdzie, mimo że innych zachwyca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz