Kolejne spotkanie z Robertem Szmidtem i muszę przyznać, że bardzo smakowite. To dla mnie trochę jakby powrót do lat 80 i 90 gdy czytywałem twardej S-F całkiem sporo i fascynowały mnie takie klimaty. Szmidt może nie jest zawsze super serio, skupia się na intrydze, a chwilami opis uniwersum jest zbyt lakoniczny, ale i tak czyta się to świetnie. Przeskakując między detalami związanymi z zachowaniami i wyglądem innych cywilizacji, do kombinacji jakie uskutecznia bohater, próbując ratować swoją skórę, udaje się skonstruować wciągającą historię, dającą apetyt na ciąg dalszy.
No tak, bo warto powiedzieć, że ciąg dalszy jest. I nawet tu, brak powiązania między jedną z części książki, może wydawać się od czapy, ale to wszystko buduje pewną większą całość. Oto człowiek zderza się z inną cywilizacją. W swoim mniemaniu jest najbardziej rozwiniętą istotą i posiada możliwości jakich na próżno szukać na innych planetach, ale może się bardzo zdziwić.