czwartek, 22 maja 2025

Anioły w Warszawie, czyli liczy się tylko miłość

MaGa: Bardzo mi się ten spektakl podobał. Zresztą wszyscy wyszliśmy nim zauroczeni, choć w pierwszym momencie nie bardzo wiedzieliśmy skąd się bierze jego urok. Wydawać by się mogło, że to tylko proste przeniesienie tematu kultowego już spektaklu i filmu „Anioły w Ameryce” na nasz rodzimy grunt, ale tu zagrało coś innego. I był to chyba brak akcentowanego aktorsko dramatyzmu, taki bezemocjonalny przekaz, który miał wyjątkową jednak wymowę. I myślę, że to było przez reżysera, Wojciecha Farugę, rozmyślnie zastosowane.


Robert: Na pewno spektakl, który trwa blisko 4 godziny, docenią ci znający już wcześniejsze adaptacje tekstu amerykańskiego (nawet na notatniku znajdziecie notkę na temat tej sztuki), może znają serial - dla nich to będą dodatkowe smaczki do wyszukania, do porównań. Warto jednak powiedzieć, że to adaptacja jedynie luźno nawiązująca do tego pomysłu - owszem też mamy epidemię nieznanej do tej pory choroby budzącej grozę oraz przekonanie że jest ona związana mocno jedynie ze środowiskami homoseksualnymi. Jeszcze mocniej jednak to opowieść o tożsamości, o lęku, o samotności, w czasach gdy o wszystkich chciało decydować państwo.



MaGa: Kiedy do Polski zaczęły dochodzić informacje o AIDS, kiedy zaczęli pojawiać się pierwsi zakażeni nią w Polsce byłam już młodą kobietą i dobrze pamiętam ten strach przed nieznanym. Potem dochodzić zaczęły niesprawdzone informacje, kogo dotyka ta choroba, kto zaraża i dlaczego. Pamiętam te szepty po cichu, odsuwanie się od ludzi o innej orientacji, nagonki na nich. To były paskudne czasy, a ten spektakl opowiada o nich w sposób chyba najwłaściwszy. Nie robi z osób zapętlonych w tę chorobę ofiar, nie emanuje ich cierpieniem. Zmusza jedynie widzów by pochylili się nad ich sytuacją, zrozumieli motywy działania, wczuli się w nich i spojrzeli jak na zwykłych ludzi z ich wadami i zaletami.


Robert: Mamy tu i ludzi ze środowiska artystycznego, czy akademickiego, którym jakby więcej się jakby wybacza, ale mamy też takich dla których myśl o kolejnym kontakcie zawsze obarczona jest strachem, wstydem, bo przecież w ich kręgach to nie do wyobrażenia... Zakochać się, dać się ponieść porywowi żądzy może i robotnik i nawet szpicel. Zawsze najciekawsze jest to co dalej. Można udawać że nic się nie stało, że to było nieważne, można wciąż o tym myśleć, rozpamiętywać. Mało kogo stać na odwagę, by nie chcąc ranić bliskich, dokonać jakiejś radykalnej zmiany w życiu. Strach wiąże się nie tylko z opinią publiczną, czy z religijnymi zasadami, ale co też mocno wybrzmiewa w spektaklu, z działaniami władzy, która bardzo środowisk homoseksualnych nie lubiła.
Historie się przeplatają, ludzie mijają się na jednej scenie i dopiero pod koniec połączy ich wszystkich punkt, w którym będą szukać pomocy medycznej - tu znów ciekawy wątek pierwszych lekarzy, którzy walczyli o zajęcie się chorobą, wokół której narosło wtedy tyle mitów.

fot. Karolina Jóźwiak, za stroną Teatru




MaGa: Wykorzystanie obrotowej sceny dało świetny efekt w łatwym przechodzeniu od sytuacji do sytuacji, od historii do historii. Pomagała świetna scenografia i dobór świateł. Miało się wrażenie, że światło jest kolejnym aktorem na scenie. Bezproblemowo odnajdywaliśmy w tym mieszkanie, dworzec czy szpital. Była również klamrą spinającą cały spektakl – w scenie początkowej i końcowej ma się wrażenie, że oglądamy ten sam pochód ludzi, tylko narracja w nim jest inna, a to co dzieje się między nimi pokazuje, że nic nie jest ani proste, ani jednoznaczne, co zmusza widza często do zmiany swojego stanowiska.


Robert: Trzeba podkreślić iż mimo długości Anioły bynajmniej nie nużą, poszczególne sceny nie są jakoś bardzo przeciągnięte i udało się płynnie przechodzić od jednej do drugiej. Mimo surowości scenografii nie mamy poczucia że czegoś brakuje - a uwaga jeszcze bardziej skupia się na postaciach i ich emocjach. Żona. Matka. Kolega. Partner. Aparatczyk. Ksiądz. Prostytutka. I każdy coś dokłada do tej opowieści, ma tu swoje znaczenie. 


MaGa: Cały czas mam wrażenie, że coś mi w tym spektaklu umyka i co jest trudne do zdefiniowania. Może to, że brak tu taniej sensacyjności tak mocno obecnej w obecnych czasach. Tu emocje nie krzyczą, dramat ludzi nie wpycha się na pierwsze miejsce. Tu każdy opowiada swoją historię w sposób dla siebie najważniejszy, jeden ze strachem, inny z autoironią, ale ze względu na AIDS nikt o tym nie krzyczy, bo nikt nie chce być w ten sposób znany. Ma się wrażenie, że wraz z obracającą się sceną przekładamy w książce kartki czyjejś biografii/ wielu biografii, a przecież litery nie mają głosu – ten głos jest w naszej głowie, w naszych emocjach i dopiero to wytrąca nas z wewnętrznej harmonii i burzy nasz spokój. Duże brawa dla autorki tekstu Julii Holewińskiej.


Robert: Tekst ważny, ale też brawa za to jak go udało się przełożyć na język sceny. Bez gwiazdorzenia, grania na konkretną osobę, bez epatowania emocjami udaje się opowiedzieć historię, która mimo wszystko zostaje w głowie. I choć to kilka dekad temu, w zupełnie innej rzeczywistości, ciekawie jest spojrzeć na to co przeżywano wtedy. I może pomyśleć co przeżywają osoby homoseksualne teraz. Nie jacyś tam "oni", ale może ktoś kogo znam, kogo mijam albo nawet ktoś bliski.


MaGa: Spektakl o cierpieniu, o społecznym wykluczaniu, o strachu przed śmiercią. Z tym wszystkim muszą się zmierzyć bohaterowie. Mierzą się więc z własnymi lękami, z wykluczeniem, niepewnością, lękiem przed chorobą i strachem przed śmiercią. I tu należy pochwalić cały zespół, bo każdy włożył w swoją rolę ogrom pracy i to się czuło. Wszystko było dopracowanie i na najwyższym poziomie. Dzięki takiej obsadzie mamy całą gamę postaci, tak różną i niejednorodną wobec sytuacji związanej z epidemią HIV.

Robert: I ta muzyka. Jak najbardziej na plus… Może jedynie peruki trochę średnio tu pasują, rażą jakby sztucznością.
Tak, zdecydowanie - to rzecz którą warto zobaczyć i co ciekawe - choć zgadzaliśmy się, że nie poruszyła nas emocjonalnie, to jednak jakoś w głowie została i miało ochotę się później jeszcze o tym rozmawiać.


Teatr Dramatyczny – Anioły w Warszawie - więcej o spektaklu i bilety tu
Tekst: Julia Holewińska
Reżyser: Wojciech Furaga
Scenografia, kostiumy, reżyseria świateł: Katarzyna Borkowska
Muzyka: Radosław Duda
Choreografia: Bartłomiej Gąsior
Obsada:
Waldemar Barwiński/Piotr Siwkiewicz
Marcin Bosak
Katarzyna Herman/Anita Sokołowska
Anna Gajewska
Damian Kwiatkowski (gościnnie)
Małgorzata Niemirska
Konrad Szymański
Anna Szymczyk
Paweł Tomaszewski
Helena Urbańska
Agnieszka Wosińska
Łukasz Wójcik
Jan Sałasiński (AT)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz