czwartek, 20 listopada 2025

Gołoborze - Maciej Siembieda, czyli nienawiść przekazywana z pokolenia na pokolenie

Maciej Siembieda to autor po którego pozycje sięgam za każdym razem z dużą ciekawością. Po kryminałach, powieściach historyczno-sensacyjnych udowadnia że nie zamyka się w ramach gatunkowych, że funduje czytelnikom coś własnego. I znowu to robi. Bo Gołoborze to jakby saga rodzinna, w której jednak motyw zemsty i zbrodni przeplata się w prawie każdym pokoleniu. Nie jest to ani kryminał, a raczej dramatyczna opowieść o próbach wyrwania się z pewnych schematów. W Samych Swoich mieliśmy taką wersję rodzinnych sporów bardziej humorystyczną, a Siembieda pokazuje jak czasem boleśnie mogło to wszystkich doświadczać.   

To Twoi wrogowie - nie należy im się żaden szacunek, a obowiązkiem każdego z naszej rodziny jest dopiec im jak najbardziej, doprowadzić do sytuacji że to nasze będzie na wierzchu, a oni sczezną z głodu. Gdy od dziecka kładzie się coś takiego do głowy, nic dziwnego, że potem to tkwi tak mocno w człowieku. I trudno to wyrwać. No bo jak złamać przysięgę dziadka, ojca, jak nie pomścić krzywd wyrządzonych. Takie jest niepisane prawo, tradycja, bo honor rodziny rzecz święta i nawet jeżeli prawo czegoś zabrania, to lepiej je zignorować niż stracić szacunek rodziny. Bo oni mogą ci nie wybaczyć. 

środa, 19 listopada 2025

Mordercza pani Shim - Jiyoung Kang, czyli każdy problem można rozwiązać poprzed dobre cięcie

Czytając taką masę kryminałów (jeden kończę, od razu zaczynam kolejny) szukam sobie czasem jakiegoś pomysłu na odmianę i popularność powieści z Azji, sprawia że jest ona na szczęście pod ręką. 
Trudno bowiem zaprzeczyć, że to co dostajemy na nasz rynek wydawniczy jest trochę wyselekcjonowane, a tym samym, choć niby często są to rzeczy okrzyknięte jako bestsellery, mam wrażenie że jednak mocno odbiegają od tego co dominuje dziś w thrillerach i kryminałach. Może to kwestia odmiennej kultury, jakiejś wrażliwości, czy poczucia humoru, ale zdecydowanie jest to coś innego.  

I w sumie fajnie. 

Mordercza Pani Shim, ma w sobie trochę atmosfery wielkiego kinowego hitu sprzed kilku lat, czyli Parasite. To przedziwne połączenie przemocy, o której opowiada się bez jakiejś większej ekscytacji, z czarnym humorem i tą dziwną atmosferą wynikającą z nierówności społecznych, aspiracji, ale i szacunku wobec starszych. Zaskakujące - na pewno. Ciekawe - powiedzmy, że fragmentami, bo w przypadku koreańskiego hitu autorstwa Jiyoung Kang, jest trochę nierówno. 

wtorek, 18 listopada 2025

Heweliusz, czyli Świnoujście mamy problem

Jan Holoubek po raz drugi funduje Polakom dramatyczne historie, jakie być może część widzów pamięta jeszcze z dzienników telewizyjnych. Historie przy których niejeden zagryzał nerwowo palce, słysząc o ofiarach, a potem pewnie śledził próby wyjaśnień tragedii. Po Wielkiej wodzie, tym razem znowu żywioł, ale w trochę innej skali, bo chodzi o zatonięcie promu Heweliusz. 

Trudne warunki atmosferyczne, błędy logistyczne, może jakieś usterki, czyli ciąg zdarzeń które nieszczęśliwie się zbiegają w jednym czasie i potem już nie ma ratunku. Nie w taką pogodę, nie przy niepewności gdzie tak naprawdę znajduje się statek, bo ich sonar kompletnie wariował w tą pogodę.  

To jednak nie tylko próba odtworzenia tamtych feralnych godzin, pełnych napięcia chwil, gdy załoga robiła wszystko co możliwe by wszyscy się uratowali. To przede wszystkim pokazanie całej otoczki w jakiej funkcjonowało w Polsce w latach 90 prawie wszystko - taka przedziwna mieszanka pracy ponad siły, na prowizorycznym sprzęcie, przy procedurach narzucanych przez urzędników, którzy się na tym kompletnie nie znali. I to jest tu chyba nawet ciekawsze od skali samej katastrofy i tego jak udało się to pokazać (a zdjęcia świetne i za ten realizm dużej brawa). 

poniedziałek, 17 listopada 2025

Jazz report from the hood - Omasta, czyli uczę się słuchać jazzu

Uczę się słuchać jazzu :) jakoś taki klimat że nie wchodzi za bardzo ostra muza, że docenia się trochę bardziej jakąś harmonię, pomysły, budowanie brzmienia przez dialog instrumentów.
Oczywiście nie zawsze jest to muza, która niesie uspokojenie, pewnie pracować przy nie bym nie mógł, dużo tu jednak zależy też od tego na co trafisz. Jazz bowiem jest całą kopalnią klimatów, od tych bardziej tradycyjnych, przez mocne eksperymenty i improwizację, aż po flirt z elektroniką, z innymi gatunkami.  

Krakowski kwintet Omasta choć materiałem na tym albumie oficjalnie debiutuje, ma sporo doświadczeń z grania z innymi, zarówno w kraju jak i za granicą. W ich graniu słyszy się dużo inspiracji nie tylko tym co starsze - soulem, funkiem, ale i sporo zabawy kulturą hip-hopu. 

niedziela, 16 listopada 2025

Czarownictwo dla zbłąkanych dziewcząt - Grady Hendrix, czyli odkryj siłę tam gdzie inni wmawiają jedynie grzech, wstyd i słabość

W sobotę nie pojawiła się notka z nurtu fantastycznego, na niedzielę zwykle szykowałem coś z literatury pięknej, więc spróbujmy to trochę połączyć w jednej notce. Choć bowiem okładka i tytuł sugeruje grozę, albo sporą dawkę magii, czegoś fantastycznego, to Grady Hendrix traktuje to raczej jedynie jako dekoracje, jako dodatek do historii, która go interesuje i którą chce nam opowiedzieć.   

Trochę dla mnie zaskakujące było to, że to lata 70, bo sądziłem że takie rzeczy to raczej dwie dekady wcześniej, że przemiany społeczno-kulturowe wyeliminowały dość skutecznie takie pomysły rodzicom. Chodzi zaś o o domu dla "upadłych dziewcząt", które zaszły w ciążę, a zamiast wsparcia otrzymywały raczej serię wykładów o tym jak wielki błąd popełniły i jak bardzo trzeba go ukryć. Wywożono je gdzieś daleko, często do innego stanu, wszystkim mówiąc że "wyjechały na obóz", a tam pod ścisłą kontrolą miały donosić ciążę, urodzić, po czym szybko dziecko im zabierano, a rodzice odbierali je "z czystą kartą", by mogły kontynuować dawne życie. 

piątek, 14 listopada 2025

Homo digitalis - Wojtek Kardyś, czyli jak Internet pożera nasze życie

Piątki o ile to możliwe rezerwowałem na Notatniku na rzeczy familijne, ale dziś bardziej dla rodziców niż dla ich latorośli. Książka, która stanowi kompendium wiedzy o... no właśnie o czym. Bo raczej nie Internecie jako takim, może raczej o zagrożeniach jakie czyhają na nas, a my bezrefleksyjnie przechodzimy obok nich zarówno jako dorośli, teoretycznie świadomi użytkownicy mediów elektronicznych, jak i jako rodzice, niewiele mając wiedzy o tym co robią w Sieci nasze dzieciaki. 

Wojtek Kardyś zbiera to wszystko i trochę potrząsa nami, dając sporą ilość przykładów, ale i pewne porady na koniec każdego z rozdziałów jak może lepiej kontrolować dany obszar naszego życia. A chodzi nie tylko o czas spędzany w Internecie, ale przede wszystkim o treści, które można tam znaleźć i które nas przyciągają. Na co tracimy czas i czemu tak łatwo ulegamy algorytmom, które podsuwają nam kolejny filmik z kotkami, kolejny kawałek muzyczny albo jakieś śmieszne memy? Odpowiedzi m.in. na to pytanie znajdziesz w tej książce. 

czwartek, 13 listopada 2025

Dom dobry, czyli to piekło nie musi trwać

Są takie obrazy przy których człowiek trochę czuje się bezradny, żeby je oceniać. Bo nawet jeżeli miałby jakieś uwagi, to znaczenie filmu, jego przesłanie jest tak ważne, że nie ma co marudzić, tylko namawiać do tego, by to obejrzeć, przemyśleć, rozmawiać. 

Z filmami Smarzowskiego miałem tak już kilka razy i teraz mam podobnie. 

Bo mam uwagi. Uważam, że niektóre sceny były niepotrzebne, być może przerysowane (sceny libacji z opowieści z Domu samotnej matki, incydent kałowy po imprezie, dwa razy podkreślana scena gdy to kobieta sama sobie okłada, żeby na ciele znalazły się siniaki), ale na szczęście więcej chyba tym razem było wsłuchania się w historie kobiet, a nie szukania materiału w anegdotach, czy sensacjach (Drogówka, Kler). Bo to film cholernie mocny, ale i prawdziwy. Każdy kto zetknął się z tematem przemocy domowej ten będzie wiedział, że nie ma tu zmyśleń, że każdy element został dobrze uchwycony, że tak często to niestety wygląda, a osoby które tego doświadczają podlegają mechanizmom, które utrudniają zwrócenie się o pomoc. I że może jedyne czego może brakować to wyraźnej planszy na koniec z numerami do miejsc gdzie tą pomoc można znaleźć. 

Demon - Wojtek Miłoszewski, czyli co ty wiesz o presji

Po dobrym Kastorze, po ciekawym cyklu political-fiction, po fantastyce, Wojtek Miłoszewski sięga po horror. No może nie taki typowy, mimo wszystko jednak na pewno lepszy od tego jak to kiedyś wyszło niejakiemu Remigiuszowi. 

Odwołując się do lęków każdego rodzica o to co się stanie z ich dzieckiem, Miłoszewski zbudował bowiem historię, która może nie wywołuje jakichś ciarek na plecach, na pewno jednak wciąga i niepokoi. Co jest realne, a co jest jedynie jakimś koszmarem? I dokąd zaprowadzi bohaterkę jej determinacja...

 

Gdy twojemu dziecku coś zagraża, zrobisz wszystko by je uratować, by mu pomóc. Czy jednak są jakieś granice? Co jeżeli oddasz już wszystko co masz, stoczysz się na samo dno, by jakoś poprawić jego sytuację, a ono nawet tego nie docenia, twierdząc że skoro nie chcesz pomagać dłużej to znaczy że go nie kochasz.

Co się stało z tym miłym chłopcem, o którego tak dbałam, czemu znalazł się w tym miejscu, skąd wydaje się nie ma powrotu? Łatwiej by było i jemu i mi, gdyby już nie żył - przerażająca myśl, której potem możesz żałować...

środa, 12 listopada 2025

Tarocista - Jakub Rutka, czyli czy macie jakieś straszne albo tajemnicze historie?

Jakub Rutka, czyli znany lektor, twórca podcastów, idzie za ciosem i po sukcesie pierwszego kryminału szybko funduje nam kolejny. O pierwszym pisałem tak.  Drugi tak naprawdę jest niezłą kontynuacją - znowu Ostrołęka (i Łomża, w odwiecznym cyklu porównań i odniesień) i sprawa podcastera Jacka Gadowskiego. Tym razem nie będzie on aż tak bardzo zaangażowany bezpośrednio, ale ponieważ wciąż szuka tematów do swoich audycji o zbrodniach, temat go po prostu zafascynował i na długo czas zanurzył się w tajemnice kart tarota. 

One są właśnie kluczem do tej historii - gdy po brutalnym morderstwie kobiety policjanci znajdują w jej zaszytych ustach jedną z kart są w niezłym szoku. Gdy potem pojawia się kolejne karta, wszystko zaczyna wskazywać na seryjnego mordercę, wobec którego są zupełnie bezradni. Poszukiwania wśród osób posługujących się kartami, wcale nie daje im żadnych wyraźnych tropów, bo za każdym razem okazuje się iż był to niecelny strzał. 
Tymczasem nasz bohater od początku drąży temat nie tyle tego kto miałby dostęp do takich kart, a raczej temat tego jakie może mieć znaczenie tych zostawianych przy ofierze. 

wtorek, 11 listopada 2025

Wysokie i niskie tony, czyli może wcale tak bardzo się nie różnimy

Co ma na nas większy wpływ - geny czy środowisko? To pytanie może pojawić się w trakcie seansu Wysokich i niskich tonów. Thibaut - ceniony dyrygent staje na głowie gdy dowiaduje się, że jest chory na białaczkę i pilnie potrzebuje dawcy szpiku. Gdy lekarze nie stwierdzają zgodności biologicznej z jego siostrą, po raz pierwszy dowiaduje się, że jest dzieckiem adoptowanym i gdzieś żyje jego rodzony brat. 

I tak właśnie trafia do Jimmy'ego, pracownika stołówki w robotniczym mieście w północnej Francji. Ze zdumieniem obserwuje jak bardzo różni się to jego życie od tego w czym żyje jego brat. Zakłady właśnie są zamykane, cała lokalna społeczność żyje w strachu przed bezrobociem, a ich jedną radością jest przyzakładowa orkiestra, która też lada chwila może zostać rozwiązana. 

poniedziałek, 10 listopada 2025

The World Under Unsun - Lunatic Soul, czyli w pętli życia i śmierci

O twórczości Mariusza Dudy wspominałem na blogu już kilka razy - kto słuchał jego solowych nagrań, czy też tego co robi w innych projektach (Riverside, Lunatic Soul) ten wie, że ma do czynienia z nietuzinkową osobowością muzyczną. Co z tego że tej muzy raczej nie znajdziemy w stacjach radiowych, że nie ma wielkich zasięgów w mediach społecznościowych. Ale za to jak się tego słucha!  


Kolejna płyta w ramach projektu Lunatic Soul to esencja jego różnych pomysłów muzycznych - nastrój, transowość, trochę elektroniki, długie suity, opowieści nadające się świetnie do jakiejś ścieżki filmowej albo do naszych fantastycznych snów. 
Nie tylko o przyszłości, bo to często bardziej refleksja nad tym co dziś, a nie tylko marzenia futurystyczne. 

niedziela, 9 listopada 2025

Camino. Opowieść wędrowna - Grzegorz Kapla, czyli bo liczy się Droga a nie tylko jej cel

Książka, która mi towarzyszyła w ostatniej kilkudniowej wędrówce po Warszawskiej Drodze św. Jakuba, trochę przypominając o sensie drogi, a trochę przenosząc mnie do Hiszpanii, gdzie zbierają się wszystkie nitki tej Drogi. 

Zastanawiałem się czy zaznaczyć w etykietach "religijne", bo przecież szlak do Santiago de Compostela jest nasiąknięty duchowością, postanowiłem jednak że nie. Autor nie czuje się ani człowiekiem mocno zanurzonym w wiarę, śladów Absolutu szuka na swój sposób, choć trudno jednak na Drodze zupełnie jakoś się od religii oderwać. Wszystkie te świątynie, kapliczki, krzyże, miejsca wydeptywane przez setki tysięcy ludzi przed Tobą, skłaniają trochę do pochylenia się nie tylko nad historią, ale i nad tym co ją przenika. Przecież w tych wszystkich ludzkich poszukiwaniach chwały, potęgi, zemsty, przebaczenia i setki innych naszych motywacji, wciąż gdzieś przewija się wątek bardziej bliski transcendencji - wdzięczność, cierpienie, tęsknota, pragnienie zadośćuczynienia, czy ludzka obawa przed śmiercią. 
Tym wszystkim przesiąknięta jest ta opowieść.

Czarna księga - Lawrence Durrell, czyli miało być odważnie

Zastanawiałem się czy o tej pozycji w ogóle pisać. Chyba w życiu nie miałem takiego poczucia, że mam do czynienia z czymś na pograniczu grafomanii i pornografii. Pozujący na intelektualny, pełen obsceniczności bełkot. Ja wiem, różne są gusta, a pamiętając o tym kiedy to powstało (lata 30), pamiętając o znaczeniu przełamywania tabu, powinienem być bardziej otwarty na ten tekst. Czuję się jednak w pierwszej kolejności czytelnikiem - jeżeli tekst w żaden sposób nie zainteresowuje, a raczej odrzuca, na nic jego bogaty język, forma, brawurowość, szokowanie. 
 
Nie chodzi też jedynie o jakieś zgorszenie, ale po prostu o niesmak jaki budzi natężenie i degrengolada tych wszystkich opisów, z których nic dla mnie nie wynika. 

sobota, 8 listopada 2025

Czarodziejka z ulicy Brackiej - Magdalena Kubasiewicz, czyli początek własnego biznesu, a tu taka wtopa

Chyba nie pisałem nigdy o tym co w kolejce czeka na swoje notki, więc dziś może przynajmniej kilka tytułów, a jutro może wspomnę o tym co w tej chwili w czytaniu.

Filmowo będzie jeszcze m.in. o Heweliuszu bo oglądam, Furiosa 2 - o tym już wspominałem, Breslau, To nie mój film, może coś jeszcze z kin studyjnych, jutro może zacznę ten nowy polski o epidemii czarnej ospy. 

Książkowo m.in. Homo Digatalis Kardysia, Gołoborze Siembiedy, Czarna księga Durrella, Małecki, Miłoszewski, Bochus.

Muzycznie zawsze idę na żywioł, teatralnie chyba mam dwie zaległości ale obejrzane w tvp więc się nie spieszę.  

A dziś - skoro sobota to pora na fantastykę. 
Co prawda "Czarodziejka z ulicy Brackiej" to już zdaje się trzeci tom cyklu, no ale tak się trafiło, więc przynajmniej będę miał już jakieś pojęcie o tym czego się spodziewać. I szczerze? Na razie chyba nie będę się bardzo spieszył. 

piątek, 7 listopada 2025

Profesja pani Warren, czyli daj mi iść swoją drogą, mamo

Po raz kolejny, dzięki znakomitemu cyklowi NT Live, w polskich kinach mogliśmy obejrzeć spektakl z londyńskiego teatru Garrick Theatre: „Profesja pani Warren” – prowokacyjną sztukę autorstwa znakomitego dramaturga George’a Bernarda Shaw. Dodatkowo, zatopieni w wygodne fotele kina, mogliśmy podziwiać w spektaklu dwie znakomite aktorki, które w życiu prywatnym, są (tak jak w spektaklu) matką i córką: Imeldę Stauton – polskim widzom znaną zapewne z roli profesor Dolores Jane Umbidge w filmie „Harry Potter i Zakon Feniksa” z 2007, czy serialu telewizyjnego „The Crown”z 2021r., gdzie grała Elżbietę II, oraz Bessie Carter, którą można oglądać jako Prucence Dankworth w znanym serialu Netflix: „Bridgerton”. 

czwartek, 6 listopada 2025

Caravaggio - na tropie arcydzieła, czyli jak rozpoznać dzieło sztuki

Na ekranach naszych kina co i rusz pojawiają się jakieś filmy o sztuce, ten jednak jest dość wyjątkowy. To nie jest ani biografia, ani analiza twórczości, żadne tam piękne zbliżenia, ujęcia, próby interpretacji dzieł. Tym razem zobaczymy kilka obrazów Caravaggia, ale one jedynie migną na ekranie. Całość filmu będzie poświęcona jedynie jednemu dziełu. Takiemu, o którym być może przez ostatnie dekady nikt nie wiedział i nie pamiętał.


Czasem tak bywa, że mamy jakieś zapiski o obrazie, ale nikt nie wie jakie były jego losy i czy przetrwał do naszych czasów. Gdy jednak pojawi się na rynku, może osiągnąć bajońską cenę. 

Pod warunkiem jednak, że jesteśmy w stanie udowodnić że to dzieło mistrza. 

Rózia, czyli w knajpie wiejskiej rozkminy o życiu

MaGa: Nie zachwycił mnie spektakl dyplomowy studentek i studentów IV roku Akademii Teatralnej w Warszawie /kierunek aktorstwo/. Pierwotnie było to słuchowisko radiowe i według mnie powinno w takiej formie pozostać, bo w formie spektaklu aktorzy nie dostają zbytniego pola do popisu. Wszystko jest statyczne, a dziwna i niejednoznaczna treść mocno traci na wymowie.


Robert: Fakt - już dawno nie wychodziliśmy z TCN rozczarowani, a tym razem, choć młodzi aktorzy dawali z siebie wiele i trudno im coś zarzucić, materiał jaki dostali mam wrażenie że nie był do końca przemyślany. Bez jakiejś wyraźnej spójnej myśli, chaotyczne dialogi, przeskakiwanie z wątku na wątek...


MaGa: Myślę, że to co było dobre dla słuchowiska: milczenie, pauza, zawieszenie w ciszy, co dawało słuchaczowi możliwość uruchomienia wyobraźni, w spektaklu stanowiło jedynie bezruch, zatrzymanie, brak akcji. I nie, nie skłaniało do jakiejś refleksji. Było jedynie dłużyzną.

środa, 5 listopada 2025

Drelich, czyli czego się dotknie TVP...

Druga środowa notka kryminalna i film. O kolejnych obejrzanych sezonach Zbrodni po sąsiedzku, czy właśnie zaczynanych Kulawych koniach, nie będę pisał, bo zwyczajowo jeden tytuł-jedna notka, ale wciąż oglądam z przyjemnością. Natomiast przy Drelichu mam problem. Jakoś nie czuję żeby TVP rozumiało tą konwencję, w której tempo i klimat naprawdę mają znaczenie. Tu nie powinno być miejsca na snucie się bez sensu, na robienie min, czy pogaduchy o niczym. Musi być konkret. A w Drelichu go chwilami brakuje. Akcja przyspiesza i zwalnia. W dodatku siedem odcinków które wypełniają sezon pierwszy nie stanowią zamkniętej historii, tylko urywają ją jakby w trakcie. No jak się nie wściekać?  

O materiale książkowym, który jest pierwowzorem pisałem kilkukrotnie, bo też było już kilka odsłon Drelicha. Zajrzyjcie na pierwszy wpis tu. 

Pewnie zrozumiecie wtedy, że taki materiał powinien kręcić ktoś kto go czuje i kocha tego typu historie. No dobra - nie musi to być od razu Guy Ritchie, ale kurde to nie jest telenowela ani teatr telewizji, tu trzeba mieć jaja, a nie jakieś dyrdymały opowiadać. O - Furiosa jest dobrym przykładem na plus. A, właśnie nie pisałem jeszcze o dwójce, to wkrótce napiszę wrażenia. 

Oko za oko - Jeffrey Archer, czyli wielkie pieniądze raczej mało kiedy są czyste

Seria z inspektorem Warwickiem, której towarzyszę od pierwszego tomu wydanego w Polsce, wciąż rozbudowuje się o kolejne tomy i nieustannie można czerpać z niej sporą frajdę. 

Oczywiście Archer ma swój styl, nie każdy go lubi, ta seria też może wydawać się dość schematyczna - wszak każda powieść to rozgrywka, która musi mieć jednego zwycięzcę i to się nie zmienia. Oszuści, siły zła, choćby nie wiem jak wrednie kombinowały i czasem może i umkną sprawiedliwości, nie odniosą jakiegoś spektakularnego zwycięstwa, bo oznaczałoby to pewnie śmierć głównego bohatera albo jego kompromitację. A skoro autor zapowiedział, że seria jest zaplanowana tak, by prześledzić karierę policjanta od szeregowego "krawężnika", aż po najwyższe splendory w służbach, wiemy że przegrać nie może. Choć pewnie ci, których od początku serii próbuje wsadzić na dłużej za kraty, będą robić wszystko co się da, by jednak to ich było na wierzchu. 

wtorek, 4 listopada 2025

W innym świecie, czyli a może by tak wyjechać w Bieszczady...

W lekki sposób jednocześnie dotknąć czegoś istotnego - nie zawsze się to udaje i chwała twórcom, którzy idą w tym kierunku. 

Przecież można zafundować coś rozrywkowego, z pozoru banalnego, ale jednocześnie skłaniającego do myślenia. W tym przypadku się udało i dodatkowe brawa ode mnie za to, że do tej historii zaangażowano lokalną społeczność. W północnej części Włoch, w Abruzji, niewielu turystów, a ci znikają po sezonie. Zostają ludzie, którzy przyzwyczaili się do surowych zim, do trudnych warunków, którzy żyją tu od pokoleń i nie bardzo potrafią wyobrazić sobie zamieszkanie gdzie indzie. Wyobraźcie sobie teraz że o ich regionie opowiadałby ktoś z Rzymu albo z południa, że ktoś odgrywałby ich problemy. Wiadomo - to rola aktora, ale czyż oni sami nie mogą zrobić tego bardziej szczerze i z sercem? 


Choć "wojna" toczy się o utrzymanie niewielkiej, lokalnej szkoły podstawowej, problematyka jakiej dotyka ten film jest dużo bardziej złożona. W tych regionach zostaje coraz mniej młodych, nie rodzą się dzieci, a nawet jeżeli one są, albo one same chcą wyjechać do wielkiego świata albo ich rodzice chcą jak najszybciej stąd je wypchnąć, gdzieś gdzie będzie się im żyło łatwiej, gdzie zrobią karierę. 

poniedziałek, 3 listopada 2025

Mystic.30, czyli świetna wytwórnia, świetne numery a płyta do dupy

Poniedziałkowa dawka muzyki i płytka, która może i fajnie się słucha, raczej jednak nie chciałbym jej mieć na swojej półce. Albumy the best of jakoś mnie nigdy nie kusiły i nie rajcowały. A już tym bardziej gdy chodzi o zbiór bardzo różnych wykonawców. 

Niby znane kawałki, niby całkiem ciekawe wersje live - bo w tym roku wybrzmiały one mocno w trakcie trasy Męskiego grania, coś jednak totalnie mi nie pasi w takiej składance. Zamiast wejść w jakiś klimat bardziej, spotkać się z wykonawcą na dłuższą chwilę - masz jeden utwór i tyle. To już poprzednie płyty Męskiego były ciekawsze, bo każdy dostawał choć 3-4 kawałki. 

Może więc ktoś doceni chociaż nowe aranżacje (Organek za tym zdaje się stoi)? Bo z tego live to zostały okrzyki "Kraków łapki w górę" i zwykle jakaś końcówka z oklaskami. 

niedziela, 2 listopada 2025

Światłoczułość - Jakub Jarno, czyli gdybyśmy tak mogli być razem

No to jeszcze jedna powieść, która poruszyła wiele serc (choć moje nieszczególnie). Dyskusja na temat tożsamości autora pewnie zrobiła książce sporą reklamę, trochę jednak na drugi plan zeszła rozmowa o jej wartości literackiej. Czy Remigiusz Mróz, znany dotąd z literatury rozrywkowej mógł pokusić się o napisanie czegoś innego? A czemu by nie? Przecież rzemieślniczo nie różni się to tak bardzo od pisania kryminałów, a historię mógł nosić od dawna w swoim sercu.


Zaskakująca może być dla niektórych forma jaką nadano tej historii - listów, wspomnień, myśli, które choć adresowane do tej jednej osoby którą nosi się w sercu, tak naprawdę poza jednym krótkim spotkaniem, gdy się poznali, potem nigdy się nie widzieli i samych listów też nie mogli sobie przesyłać. Jest to więc nawet bardziej pisanie do samego siebie, do jakiejś wyobrażonej, idealnej postaci, przy której mógłbym być szczęśliwa/wy...

Niestety los sprawił, że tuż po ich pierwszym spotkaniu, gdy mieli lat naście i byli sobą zafascynowani, wybuch wojny wszystko zmienił. Wioski są palone, ludzie muszą uciekać z miejsca na miejsce, każdego dnia wokół nich umierają ich bliscy, doświadczenie głodu, chłodu, niebezpieczeństwa jest tak znajome jak kiedyś słońce czy chmury. 

sobota, 1 listopada 2025

Jeszcze kiedyś zatańczę w deszczu - Jakub Bączykowski, czyli gdy świat w jednej chwili się rozsypuje

Ostatnie trzy książki Jakuba Bączykowskiego to dowód na to, że mężczyźni potrafią pisać książki obyczajowe, w dodatku te jego, z mocnym akcentem psychologicznym cenię sobie dużo bardziej od tego co dominuje na rynku w tym gatunku. Zwykle bowiem to trochę takie bajki, które może i mogą wzruszać, zwykle jednak prowadzą w jednym kierunku - mają się dobrze kończyć, są obietnicą księcia na białym koniu, nowego otwarcia, jakiejś przemiany po trudnych chwilach. 

Życie przecież nie zawsze takie jest, to tylko jakiś marny coach może ci obiecać że "wszystko możesz osiągnąć" i za rok będziesz milionerką, tylko musisz w to uwierzyć. W życiu nie zawsze wszystko da się naprawić, nie zawsze przyjdzie jakaś nagroda od losu za poprzednie cierpienia. Ważne jednak byśmy potrafili czasem przyjrzeć się naszemu życiu, relacjom z innymi ludźmi, po to by coś może zrozumieć i zmienić tam gdzie jeszcze to możliwe. Może przebaczyć, może przeprosić. A przynajmniej szczerze porozmawiać. Jak już się nie da z tym kimś, to przynajmniej z samym sobą. 

Długi wstęp, ale trochę tak odbieram tą najnowszą powieść i dwie poprzednie. To bardzo poruszające, życiowe historie, w których nie brak trudnych emocji. Ale nawet jeżeli autor nie obiecuje nam że wszystko dobrze się skończy, daje jednak w tym wszystkim jakąś nadzieję, że można przez różne problemy przejść. Nie tyle twardszym, szczęśliwszym, ale może po prostu pogodzonym z tym co nie do zmiany, bardziej świadomym siebie, tego jak widzą mnie inni, tego że nie muszę postępować tak jak oni chcą.

piątek, 31 października 2025

Nosferatu, czyli gdy to czego nie rozumiemy wyrwie się spod kontroli

Ostatnia notka października, Halloween, jak znalazł więc będzie miejsce na wpis, który czeka na swoją kolej już chyba ze dwa miesiące. Nie dlatego że film mi się nie podobał, ale po prostu wciąż miałem chęć albo potrzebę pisać o czymś innym. 

Niby o Nosferatu widzieliśmy już sporo historii, film Roberta Eggersa naprawdę warto docenić nie tylko za mroczny klimat i za zdjęcia, za wierność klasyce, ale też jakąś własną, nie do końca pozamykaną interpretację tej historii. To opowieść o żądzach, o pragnieniach, o otwieraniu się na tajemnicze siły, które obiecują ich realizację i o tłumieniu sił kobiecej natury z powodu jakichś norm społecznych. Dziwne sny młodziutkiej Ellen, nie biorą się przecież znikąd, a opętanie tym razem nie jest jakimś dramatem, który spada na niewinną duszę, ale raczej zaproszeniem bez przewidywania konsekwencji.  


W tym filmie jednak sama akcja schodzi trochę na drugi plan, raz dlatego że ją znamy, a dwa chwilami robi się mało pasująca do onirycznej wizji jaką dostajemy. 
To co więc zachwyca to bardziej zdjęcia, klimat, a nie całość tej produkcji. 

poniedziałek, 27 października 2025

Zaduszki jazzowe - Agnieszka Hekiert z zespołem, czyli od Stinga po Milesa Davisa

A niech tam - warto wspomnieć o miłym koncercie w moim miasteczku, nawet jeżeli napiszę jedynie kilka zdań. Pani Agnieszka Hekiert wydała niedawno płytę, rusza w trasę z różnym programem (chyba nie tylko kwartet, ale i coś bardziej kameralnego, jest poważniej, świątecznie, również bardziej tanecznie), więc może sami będziecie mieli okazję sprawdzić jak Wam podejdą jej pomysły muzyczne.

W ramach programu zaduszkowego na pewno było bardziej melancholijnie, choć spodziewałem się jeszcze więcej zadumy i wspomnień np. o różnych artystach. Pomysł jednak był ciut inny, czyli garść piosenek własnych, kilka znanych utworów we własnych aranżacjach, przeplatanych jakimiś osobistymi historyjkami i anegdotami. Muzycznie fajnie, kontakt z publicznością niby złapany, ale moim zdaniem to słaby pomysł na dialog - bazujący nawet nie na tym, że ma coś ciekawego do opowiedzenia np. o muzyce, tylko przekonaniu, że wszyscy przyszli bo znają ją z telewizji więc może gadać byle co. Ten element więc zagrał mi średnio, nie było dobrego powiązania z muzyką, choć na pewno czuło się swobodę z jaką przychodzi jej obecność na scenie. 

niedziela, 26 października 2025

Szarlatanka - Izabela Meyza, czyli niby o magii, ale jej trochę zabrakło

Trochę odkładałem pisanie o tej powieści, bo mam mieszane odczucia, ale że kończy się kolejny miesiąc Notatnika, a potem mogę jeszcze mniej pamiętać, wrzucam choć kilka zdań. 

Niewielka społeczność wiejska i jej sekrety. Jakieś zatargi, przesądy, przyzwyczajenia, ale i skrywane krzywdy - lepiej o nich nie wspominać, bo to i wstyd i nie wiadomo co mogą zrobić ci, którzy prawie niczego się nie boją. To że zrobili coś złego pod wpływem alkoholu nie powinno być wytłumaczeniem, ale tu się jakoś troszkę przymyka oko, mając nadzieję, że kiedyś opatrzność ich pokaże, że przyjdzie czas zemsty. 


Cała historia rozpoczyna się od zniknięcia lokalnej "baby" - felczerki, znachorki, zielarki, zamawiaczki, zwał jak zwał w tych społecznościach wciąż wielu jest takich, którzy uważają iż to właśnie tam należy kierować się po pomoc. Lekarz nie zrozumie tak jak ona. Gdy zniknie na ludzi pada strach, no bo jak to bez baby funkcjonować. Trzeba znaleźć za wszelką cenę. No i odpowiedzieć na pytanie co się stało - odeszła sama czy też ktoś się do tego przyczynił. 

Grupa krwi, czyli co nas łączy a co nas dzieli

Zaczyna się niczym dramat o rodzinnych tajemnicach, ale punkt do którego zmierzamy sięga dużo głębiej niż w pojedyncze losy ludzkie. Jeżeli pamiętacie moje dość krytyczne uwagi na temat "Chłopek" teatru z Legnicy i ich prób pokazania jak te dawne podziały społeczne mogą wpływać na współczesność, to teraz mam dowód na to że jednak można inaczej i dużo celniej.  

Zdecydowanie - moment do którego dochodzimy daje widzowi coś czego chyba się nie spodziewał. No bo jak to - przecież to miało być spotkanie w sprawie spadku, starcie pomiędzy tymi, którzy nieoczekiwanie dowiadują się że muszą się nim dzielić, a tymi którzy nigdy by się go nie spodziewali. 

Sprawdźmy czy da się jakoś ich "spłacić" niewielkim kosztem, a z drugiej strony jest sondowanie to na ile mogą liczyć? Wszyscy wiedzą, że to może być jakiś punkt przełomowy. Albo spełnienie marzeń i zmiana życia albo rozczarowanie i tkwienie dalej w tym co mamy. I niby nie brakuje im poczucia tego że są szczęśliwi, ale ta zmiana kusi. 

Oto rodzeństwo o którym nie wiedzieliśmy. Poznajmy się, potem jednak najlepiej rozejdźmy się do swoich dawnych światów, chyba nikt z nich nie ma złudzeń że mogą żyć pod jednym dachem...

sobota, 25 października 2025

Joe Country - Mick Herron, czyli niczym pionki na szachownicy

Mając przed sobą kolejny sezon serialu z Kulawymi końmi, jednocześnie wciąż jestem w tych historiach trochę do przodu, bo Insignis pilnuje byśmy byli na bieżąco z materiałem książkowym. 

Tym razem jednak mam wrażenie, że tom jest trochę inny od poprzednich, robi się coraz bardziej ponuro, depresyjnie i już nawet tej satysfakcji że dokopują złolom jest niewiele. Jeżeli sprawa na którą przypadkowo trafiają tak naprawdę ma zadanie przykryć brudne sprawki kogoś z rodziny królewskiej, a służby i politycy umywają ręce, to nikt nie stanie przy nich w chwili zagrożenia. Zostaną sami. A przecież są tylko "kulawymi końmi" - często bez broni, systematycznych szkoleń, nawet nie wiedząc z której strony mogą spodziewać się zagrożenia. 


Chyba nawet szef kulawych koni, Jackson Lamb, tym razem uświadomi sobie, że doszli do jakiejś ściany i że choćby dalej miał ochotę w swoim stylu rozstawiać ich po kątach, po prostu woli posprzątać i ratować to co się da.

W tej grze wszyscy agenci, a może nawet i przełożeni są niczym pionki - wydaje im się że panują nad sytuacją na szachownicy, w każdej chwili może jednak okazać się że i oni są rozgrywani, są figurami zależnymi od tych, którzy mają wpływy, pieniądze, znajomości. 

Raczej nie czytajcie bez znajomości poprzednich tomów, ale jeżeli znacie już cykl, o tych którzy z różnych powodów przestali być szpiegami i zostali przesunięci na boczny tor, będziecie mieli dużą frajdę. 

czwartek, 23 października 2025

Extasy Show, czyli i po co ci dalej żyć

Najnowsza premiera w Teatrze Polonia, czyli Extasy Show w reżyserii Tomasza Mana wzbudziła we mnie mieszane odczucia. Temat na pewno ważny, forma jednak dość ekstrawagancka i mam spore obawy co do losów tego spektaklu. Dla starszych może okazać się zbyt odważny i bezpośredni, a dla młodszych niestety być może mało atrakcyjny ze swoim przesłaniem. Kto w końcu gdy jest młody zastanawia się nad tym jak czują się ludzie po przekroczeniu pewnego etapu życia? Pewnie niewielu. Ba, pewnie nawet partia która zaproponowałaby rozwiązania takie jak wymyślone przez austriacką dramatopisarkę Constanze Dennig mimo kontrowersji znalazłaby zwolenników. Jakie to przecież chwytliwe argumenty: skoro przeżyłeś już swoje życie, nie jesteś przydatny dla społeczeństwa, a raczej stałeś się "kłopotem", to przecież dla wszystkich będzie lepiej jeżeli taki ciężar będzie się humanitarnie usuwać. Niektórzy może doświadczywszy choroby, cierpienia, samotności czy biedy sami będą skłonni się poświęcić. A jeszcze jak zrobi się z tego show przed kamerami - gdy wynik Twoich testów będzie decydował o tym czy dostaniesz kolejny rok życia, to już przebój murowany. Śmierć przed kamerami staje się kolejnym elementem rozrywki dla mas. 

Brzmi złowieszczo i dość groteskowo. I tak trochę ma być. 

środa, 22 października 2025

Żniwiarz - Gaja Grzegorzewska, czyli śledztwo jako show albo wyścig

Okładka jak z Harlequina, a treść... No cóż. Pewnie 20 lat temu by mi się podobało, dziś jednak mam wrażenie kryminałów jest tyle i poziom tak bardzo został podniesiony, że trudno nas zadowolić byle czym. A tu nielogiczności sporo, niespecjalnie trzyma w napięciu, a romans jest takiej jakości że i okładka już tak bardzo nie razi.
 
A tyle dobrego nasłuchałem się o cyklu Gai Grzegorzewskiej z Julią Dobrowolską, prywatną detektyw w roli głównej. Tyle sobie obiecywałem. 

Na plus: to się szybko czyta. A że fabuła średnio trzyma się kupy... No cóż. Pamiętajmy że jeszcze kilka dekad naprawdę spora część literatury sensacyjno-kryminalnej to były rzeczy pisane na kolanie dla kasy albo dla zabawy (jak Joe Alex) i jakość tego generalnie nie powalała. Żniwiarz pasuje do tego jak ulał. 

Jest trup, jest niewielka społeczność, która coś ukrywa, ba nawet telewizja z dziennikarzem, który jest hieną szukającą sensacji się pojawia. Jest romans, jest konkurowanie z policją, są poszlaki. Tylko sensu w tym niewiele. 

Najmilsi - Wojciech Chmielarz i Jakub Ćwiek, czyli i cóż że w Bytomiu

Znowu kilka spektakli czeka na swoją notkę, ale ponieważ środy miały być kryminalne, niech tradycji stanie się zadość. 
 
I z 5 książek, które czekają na notkę, wybieram pozycję dość zwariowaną, w sumie raczej komedię niż czystej krwi kryminał, ale ze względu na zabawę gatunkami jak najbardziej tu pasuje.  

Wojciech Chmielarz i Jakub Ćwiek już pisali wspólnie historie, żadna chyba nie była jednak tak odjechana. Wygląda to trochę tak, jakby jeden ciągnął w stronę mroku, zagadki, zbrodni, a drugi po chwili mu te pomysły torpedował w absurdalny sposób. Już, już jesteśmy przy złapaniu mordercy, a tu się okazuje że...

A nie, właśnie że nie zdradzę. Cała zabawa w tym, żeby samemu śledzić te wszystkie zwroty akcji. Powiem więcej - jeszcze więcej zabawy będziecie mieli gdy odpalicie to w wersji audio, gdzie do słuchowiska zaproszono świetne głosy (m.in. Więckiewicz, Boberek, Bluszcz w kapitalnej roli), ale i zadbano żeby różne motywy jeszcze lepiej wybrzmiały. Jeżeli ktoś mówi coś z sarkazmem, a w tle odzywa się odpowiedni motyw muzyczny, który to podkreśla, beka jest jeszcze większa. 

wtorek, 21 października 2025

Chopin Chopin! czyli no gdzie ten geniusz?

W kraju powoli opada szał związany z konkursem chopinowskim (czy mi się wydaje czy w tym roku wyjątkowo dużo w mediach społecznościowych o tym było), to jeszcze zdążę opublikować parę zdań o filmie, na który wielu czekało z obawami. 


I chyba słusznie. Jakoś nie bardzo potrafimy w biografię, brakuje naszym twórcom dobrych scenariuszy i pomysłów (no dobra Bogowie czy Johny są przykładami że trochę wyjątków od reguły jest). Nie mam więc w tym przypadku pretensji do Eryka Kulma, bo robił co mógł, ładnie jednak ktoś podsumował - to nie jest film o Chopinie a o jego chorobie. Nawet muzyki wcale nie jest tak dużo jak można by się spodziewać, a chwile gdy ta muzyka tworzy magię, jest jeszcze mniej. 
Można jedynie westchnąć - no szkoda, bo pewnie długo kolejny film biograficzny nie powstanie. I tak jest lepiej niż poprzednia próba z Adamczykiem. 

niedziela, 19 października 2025

Co ćpać po odwyku - Jakub Żulczyk, Juliusz Strachota, czyli czym zapełniamy pustkę

Nie planowałem tego, że przez kilka dni nie będę miał ani sił ani chęci do pisania, ale może to dobry czas by napisać o książce dość wyjątkowej. 

Niektórzy znają już podkast Jakuba Żulczyka i Juliusza Strachoty, więc pomysł na ich rozmowy na temat uzależnienia i trzeźwienia nie będzie zaskakujący. Dla innych być może tak. Warto jednak wspomnieć że to jednak nie jest przepisanie jakichś odcinków podcastu! To od nowa spisane ich refleksje na różne tematy, część pisana w formie rozmowy, a część w formie dłuższych wypowiedzi oby panów. 


Choćby ich się nie znało, choćby nie znało się podcastu, po pierwszych rozdziałach, gdy już przyzwyczaimy się do ich pomysłu na spisanie różnych przemyśleń, powoli zaczynami odnajdywać w tym sprawy być może znajome. Nie chodzi im przecież o to by się chwalić, pokazywać "o jacy mądrzy jesteśmy", a raczej pokazać tą zmianę perspektywy i zmianę życia o 180 stopni, gdy uświadomisz sobie "mam problem i chcę coś z tym zrobić".

Stara kobieta wysiaduje, czyli czy zmierzamy w dobrym kierunku?

Kiedy jako widzowie, zasiadamy przy stolikach w foyer teatru Studio odnosi się wrażenie, że jesteśmy na spotkaniu z kobietą, która opowie nam o sobie i własnych doświadczeniach. Kiedy jednak puszczają nam film sprzed lat, w którym autor – Tadeusz Różewicz oraz aktorka, Irena Jun pracują nad tekstem, wiemy, że ten spektakl będzie czymś więcej niż przypuszczaliśmy na początku. 

Z czasem okaże się, że ta tytułowa stara kobieta jest postacią wielowymiarową i wieloznaczną. To nie tylko kobieta w podeszłym wieku w realnym świecie, to także symbol Matki Ziemi, która potrafiła znieść wiele i przetrzymać różnorakie katastrofy. I z tego też powodu ten dramat trudno jest jednoznacznie zdefiniować. 

Dla jednych będzie to sztuka o przeżyciach starej kobiety, dla innych o upadku cywilizowanego świata. Dla kolejnych sprzeciw na niszczenie naszej wspólnej planety. Każda z tych wersji otrze się o upadek czy potężny kryzys/katastrofę, z którym wygra kobieca wytrwałość i nabywane latami doświadczenie.

piątek, 17 października 2025

Dziki robot, czyli by wykonać zadanie trzeba zmienić perspektywę

Piątek na propozycje familijne i tego się trzymajmy jeżeli mam na to materiał. A tym razem mam i to nie byle jaki! Wzruszyłem się na tym filmie. Wśród różnych rzeczy animowanych gdzie coraz większy nacisk jest na akcję, humor, jakieś aluzje, czasem brakuje czegoś co dawniej byśmy nazwali morałem, przesłaniem. Albo nawet jak jest to jest podane to jakoś tak, że specjalnie nie porusza. 

Dziki robot - choć przecież jest filmem o maszynie, wzruszy każde rodzicielskie serducho. Czy również dziecięce? Pewnie tak, ale to chyba właśnie dorośli docenią najbardziej wymowę tej historii, która jest pięknym traktatem o rodzicielstwie. O tym jak czasem nie jesteśmy gotowi, próbujemy nieporadnie, ale zrobilibyśmy dla swojej pociechy wszystko. A potem przychodzi ten moment, gdy musimy je wypuścić z gniazda, nie zmuszając do tego, by wiecznie tkwiły przy nas, bo nie rozwiną swoich skrzydeł. 
 
Jak to spytacie? Robot? Rodzicem? 

czwartek, 16 października 2025

Nieboskłon - Mariusz Kanios, czyli uwierzyłbyś że gdzieś po sąsiedzku coś takiego jest możliwe?

Nie tak dawno pisałem po raz kolejny o powieści Mariusza Kaniosa, ale o nowym cyklu z prokuratorem Michałem Stróżem (podobało się). Od razu zapowiadałem, że drugi tom nie będzie długo czekał, no i faktycznie nie czekał. 

Lubię takie dość klasyczne, dobrze przemyślane i wciągające fabuły. Jakby co nie przejmujcie się że nie czytaliście pierwszej, bo to oddzielne sprawy, które łączy jedynie postać prowadzącego śledztwo. 

Tym razem wszystko zaczyna się od tego, gdy na jednym z osiedli Nowej Huty, na oczach przechodniów z wysoka spada ciało kobiety. Dodajmy że nagiej i ewidentnie poddanej wcześniej torturom. Policja ma pełne ręce roboty - dotrzeć do wszystkich mieszkań, sprawdzić kim była ofiara, wytypować mieszkanie z którego mogła wypaść... Tyle że nic nie układa się w tej sprawie tak łatwo jak mogłoby się wydawać. 

środa, 15 października 2025

W głebinie - Will Dean, czyli to miało być kolejne, normalne zlecenie

Wspomniane na okładce słowo "klaustrofobiczne" trochę oddaje klimat książki. Sześć osób zamkniętych w czymś w rodzaju kapsuły głęboko pod wodą, przeżywa coraz większy koszmar, ze świadomością, że jego koniec w ich przypadku może trwać i trwać. 

Taka już specyfika pracy nurków głębinowych - schodzą w komorze ciśnieniowej głęboko pod wodę, tam pracują, ale ich powrót na powierzchnię musi trwać nawet kilka dni, inaczej przecież tego nie przeżyją. I co z tego że mają kontakt ze statkiem, że dostarcza się im jedzenie i wodę. Jeden ich błąd, jakaś paniczna reakcja i z całej szóstki nie będzie nawet co zbierać. 

Takich szczegółów opisujących ryzyko i różne wypadki trafiające się innym nurkom autor serwuje nam w fabule dość często, aby uświadomić nam po stokroć: to jest sytuacja wyjątkowa i trzeba szczególnych predyspozycji, by wykonywać taką pracę. Niby dobrze płatną, ale i cholernie ryzykowną. 

wtorek, 14 października 2025

Droga do Vermiglio, czyli gdzie zaczyna się i gdzie kończy moja wolność

Druga propozycja filmowa na wtorek jest dużo bardziej "wytrawna". Gutek film przyzwyczaił nas do tego, że preferuje doznania artystyczne nad rozrywkę, a że sporo widzów właśnie podobnych emocji szuka, miejmy nadzieję że i kina studyjne przetrwają, a multipleksy też otworzą się trochę nad inne filmy. 
 

„Droga do Vermiglio” w reżyserii Maury Delpero to opowieść w której niby niewiele się dzieje, jest sporo niedopowiedzeń, ale też urzeka klimat w jakim dzieje się cała historia. Wybranie jako miejsca akcji wioski w górach na północy Włoch, gdzie do dziś nie ma idealnej komunikacji, zatrudnienie jako aktorów głównie ludzi stamtąd, by urealnić akcent, nadaje temu filmowi dość wyjątkowego charakteru. 

Gdzieś toczy się wojna światowa, ale oni poza tym że słyszą czasem samoloty i zabrano do wojska młodych mężczyzn, w niewielki sposób jej doświadczają. Życie toczy się powoli, zgodnie z rytmem natury, tak od dekad. Ludzie się znają, może nie mają wiele, ale też wiele im nie potrzeba. 

The Pitt, czyli czasem po prostu mam dość

Wtorek i czas na kącik dla kinomaniaków. I dziś chyba aż dwie notki, drugą wrzucę wieczorem, taką bardziej wytrawną, a na razie coś bardziej komercyjnego. A może i nie? Muszę bowiem przyznać, że choć widziałem wiele seriali medycznych i już dawno przestały mnie one zachwycać The Pitt nie jest jedynie czystą rozrywką dla zabicia nudy, przesłodzonym obrazem szpitala, w którym przystojni medycy rozwiązują wszystkie problemy. Pierwsze dwa odcinki może jeszcze nie dają pełnego obrazu, rozkręca się to dość powoli, ale potem jest już jazda bez trzymanki. 
I refleksja: oni tam naprawdę robią co mogą, bo prawie każdy normalny wybrałby spokojniejszą i mnie odpowiedzialną pracę. 

W końcu od tego co zrobisz może zależeć czyjeś życie. 

poniedziałek, 13 października 2025

Back to Black. Historia Amy Winehouse, czyli chyba jedynie dla muzyki

W ramach poniedziałkowej dawki muzyki tym razem film. W sumie muzyka jest chyba jego najmocniejszą częścią i jedynie ona wynagradza spore mielizny scenariusza. Marisa Abela poradziła sobie całkiem nieźle z wcieleniem w przedwcześnie zmarłą gwiazdę, trudno jednak powiedzieć żeby scenariusz pomógł jej wydobyć głębię z tej postaci. Ślizgamy się po powierzchni, a nie schodzimy w głąb.   


Jest więc zwyczajna (choć rozbita) rodzina z przedmieść Londynu, miłość do muzyki, dość swobodny sposób prowadzenia się, potem powolna droga do kariery, toksyczny związek, pogłębiające się uzależnienie... 

Czy gdyby trafiła bardziej szczęśliwie, nie miałaby takich epizodów związanych z używkami? Tego się nie dowiemy, bo niektóre rzeczy jedynie dotknięto (choćby presję ze strony dziennikarzy), a poza relacją Amy z "miłością jej życia", niewiele tu innych postaci, one wydają się nie mieć znaczenia, choć przecież wiemy że znaczenie miały. 

niedziela, 12 października 2025

Jedna bitwa po drugiej, czyli spiskowcy miłujący wolność kontra totalitaryzm

Chyba nie spodziewałem się takiego filmu po Andersonie, to zdecydowanie najbardziej na luzie nakręcony jego obraz. Zwariowany, a mimo wszystko całkiem na serio i bardzo w punkt pokazujący różne bolączki współczesnej Ameryki. Choć scenariusz oparty jest na powieści Pynchona, której akcja dzieje się w latach 80, Anderson przeniósł ją do współczesności, czyniąc być może jeszcze aktualniejszą. Wtedy wspomnienia i zapał buntowników z lat 60 zderzały się z polityką Reagana, a teraz jeszcze mocniej współgra to z rządami Trumpa, polityką antyimigrancką i naciskiem na to, by wszelkie sprawy rozwiązywać siłą.  

Czy szansą jest jedynie odpowiedź siłą na siłę? Czy oddolne protesty mają sens? Na pewno współpraca i budowanie sieci wsparcia, zabezpieczeń przed represjami służb i to jest tu kluczem do fabuły. 


Bob Ferguson (Leonardo DiCaprio) kiedyś podkładał bomby, był przekonany, że sprawę da się wygrać, a dziś... Cóż - rozleniwił się, myśli jedynie o kolejnej chwili by się napić lub zajarać. Wiedzie beztroskie życie w niewielkim miasteczku, gdzie zbudowano sporą społeczność ludzi, którzy są trochę outsiderami i gdzie od lat tworzy się jeden z punktów wparcia dla wszystkich nielegalnych imigrantów. Tu mogą czuć się bezpieczni...

sobota, 11 października 2025

Inter Alia, czyli całe życie o to walczyłam

Pisząc o najnowszej premierze NT Live w ramach pokazów w Multikinie pewnie warto by wspomnieć o pokazie sprzed kilku lat, czyli Prima Facie. Spektakl okazał się dużym sukcesem, był gorąco dyskutowany, doczekał się adaptacji (w tym u nas w Teatrze Polonia i też o nim pisałem). I oto scenarzystka Suzie Miller i reżyser Justin Martin powracają do podobnego tematu. Spodziewajcie się przedstawienia, które mocno Wami wstrząśnie. 

Bohaterka Inter Alia to Jessica Parks - sędzina, która robi nie tylko błyskawiczną karierę, ale i z dumą podkreśla jaką misję realizuje - ma być głosem ofiar, pokrzywdzonych, ich obrońcą. Nie będzie pozwalać żeby na jej sprawach obrońcy stosowali jakieś sztuczki, wywierali presję na świadkach, próbowali przedstawiać w ich świetle zeznania. W szczególny sposób podkreśla to w sprawach dotyczących gwałtów, gdy trauma może w znaczący sposób wpływać na to jak pamięta się pewne szczegóły, jak się o nich opowiada, a to wszystko adwokaci oskarżonych mogą bezlitośnie wykorzystywać na korzyść swoich klientów. Wiadomo - dopóki nie udowodnisz winy, sprawa jest traktowana jako słowo przeciw słowu. Często osoby, które doświadczyły czegoś potwornego, są w dużo trudniejszej sytuacji przed sądem, choć to one powinny być w szczególny sposób otoczone opieką. 

czwartek, 9 października 2025

Diabelski krąg - Alek Rogoziński, czyli dobry cel, ale te intencje

Od czasu do czasu lubię sięgnąć po coś tak niezobowiązującego, lekkiego jak komedie kryminalne Alka Rogozińskiego. Wszystko nakreślone dość pobieżnie, niby banalne sytuacje, przerysowane sytuacje, ale czasem trafi się zabawny fragment, a całość czyta się po prostu błyskawicznie.  

Ty razem dodatkowo skusiła mnie postać Siostry Małgorzaty Chmielewskiej, którą bardzo szanuję, a która zgodziła się nie tylko na to by umieścić ją w fabule, ale i korzysta pośrednio z publikacji, bo część środków ze sprzedaży zdaje się idzie na jej Fundację. 

Zdecydowałem się na audiobook żeby poszło jeszcze szybciej, ale trochę zawiodłem się na interpretacji Kasi Pakosińskiej. To raczej mało profesjonalne u lektora, jeżeli chwilami słyszymy że sama dusi się ze śmiechu i czyta ze strasznie sztuczną intonacją. Może nie powinienem narzekać, bo to styl trochę pasujący również do charakteru książki, jakoś jednak odnosiłem wrażenie że nie potraktowano produkcji zupełnie serio. 

środa, 8 października 2025

Zamach na papieża, czyli ten to się nie pie...li ani w pracy ani w tańcu

Władysław Pasikowski i Bogusław Linda już zapowiedzieli, że to ich ostatni wspólny film. I nie wiem czy to nie jest najlepsza decyzja - zostawić to co dobre i przestać już powtarzać tych samych schematów co lata temu, bo już podobne emocje nie wrócą. A skoro widać że nie bardzo potrafią nakręcić nic innego, to może lepiej już sobie odpuścić. 

Zabawa w odniesienia do dawnych historii, do Psów, do Krolla i innych innych ich wspólnych filmów może i chwilami bawi, ale to materiał raczej na jakiś benefis, a od pełnowymiarowej produkcji człowiek oczekiwałby ciut więcej. A tu - te same miny, te same wulgarne teksty, ten sam klimat, te same sceny mordowania na chłodno. Mocni ale i nostalgiczni faceci, ponętne kobiety, które trudno zrozumieć, więc lepiej nie próbować i dać im to czego chcą, by na chwilę zostały, prymitywy którym trzeba przypierdolić przy pierwszej okazji no i postawa totalnego cynika, dla którego jedyną wartością może być ktoś bliski. Tak, dla niego zrobi wszystko. Nawet dokona zamachu na papieża.   

wtorek, 7 października 2025

Teściowie 3, czyli a pamiętasz jak się kochaliśmy?

No i kilka zdań o wielkim przeboju jesieni w polskich kinach - frekwencyjnie na pewno znowu będzie sukces. I w sumie nie ma co się o to wkurzać - format wciąż ma w sobie trochę świeżości, aktorsko jest naprawdę dobrze. Co z tego, że mnie nie bawi tak bardzo? 

Podlane wysokoprocentowym paliwem nasze różne kompleksy, pretensje, różnice światopoglądowe, wybuchają na ekranie po raz kolejny. Były już dwa podejścia do ślubu, teraz mamy za to chrzest. To znaczy nie wszyscy o tym wiedzą, bo tym niewierzącym trzeba było powiedzieć, że to spóźnione urodziny wnuka, ale w końcu tradycja jest najważniejsza. A może nie tylko o nią chodzi? 

Być kochaną, czyli czy dalej tak się da?

Filmowo dziś aż dwie propozycje - pierwsza tradycyjnie bardziej dla koneserów, druga będzie rozrywkowa. A że filmów uzbierało się sporo, pewnie jeszcze przez kilka dni będę Was nimi zarzucał :)


Być kochaną, kameralny film Lilja Ingolfsdottir to propozycja, która może spodobać się fanom kina skandynawskiego, dramatów skoncentrowanych na warstwie psychologicznej. Tu nie jest istotne jakieś konkretne wydarzenie, zmiana, decyzja, ale mamy okazję przyglądać się zwykłemu życiu, drobnym scenom, składającym się na złożoną całość. To one pozwalają nam zrozumieć stan w jakim znalazła się bohaterka. Kiedyś - szczęśliwa w związku, który jej się trafił po kilku mnie udanych relacjach, szalejąca z miłości, pozwalająca sobie na zwariowane rzeczy odbiegające od rutyny. 

A dziś? 

poniedziałek, 6 października 2025

Nene Heroine - 4, czyli jazz, trans, żywioł

Poniedziałek więc dawka muzyki. 

Dziś niebanalnie. Odważnie. Brawurowo. 

Po niewielkiej dawce jazzu w Krakowie (załapaliśmy się na przegląd młodych talentów), miałem ochotę na więcej. I oto świeża płyta. 

A jeżeli będziecie mieli ochotę na więcej to i trasa koncertowa - zdaje się, że nie tylko Nene Heroine, ale również dwóch innych ciekawych formacji: Pink Freud i Fish Basket. 
 

4, czyli najnowszy album gdańskiej formacji Nene Herione to jazz w nowej odsłonie. Chwilami więcej w nim rocka, elektronicznej zabawy, psychodelii. I w tym jest właśnie niesamowita energia, czuje się zarówno ducha improwizacji, jak i budowania rozbudowanej suity rockowej, złożonej opowieści, w której może i brak wokalu, ale za to sama muzyka jest nam przewodnikiem. 

niedziela, 5 października 2025

Terapia dla par, czyli popracujmy nad sobą, by związek był bardziej udany

Dla kogoś kto nie zna filmu (pisałem o nim tu) ten spektakl to może być niezła niespodzianka. Choć nie brakuje w nim akcentów komediowych, w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że tu dzieje się coś ważnego. I to na pewno go wyróżnia od wielu innych propozycji teatralnych, które krążą po kraju. 

Oto trzy pary spotykają się w gabinecie jaki wskazała im terapeutka. Tyle że ona sama się nie pojawia. Kazała im przyjść do trochę większego miejsca spotkań, mają do dyspozycji barek, ekspres do kawy i mają poświęcić trochę czasu na wspólną sesję grupową. Trochę ich już poznała na spotkaniach z każdą z par z osobna, teraz muszą otworzyć się przed obcymi dla nich osobami, ale i otrzymać okazję, by spojrzeć na swoje problemy trochę innym okiem. 


Tak wiele ich różni - wiek, staż, zainteresowania, doświadczenia. Niektórzy mają dzieci, inni jeszcze nie, jedni już się trochę sobą znudzili, a u innych czuć iskrzenie jakby dopiero byli na etapie poznawania się wzajemnie. 

Przerwana gra - Wojciech Nerkowski, czyli zamach podczas Konkursu Chopinowskiego.

            Właśnie rozpoczął się XIX Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. Na kilka tygodni Warszawa stała się światową stolicą muzyki klasycznej. 84 pianistów z 20 krajów walczy o zakwalifikowanie do kolejnych etapów, a w konsekwencji o zajęcie 1 miejsca w Konkursie. Wydarzenie przyciąga uczestników, ale też fanów z całego świata. Do Polski przyjeżdżają nawet melomani z Chin czy Japonii. Wydawać by się mogło, że tak ogromne wydarzenie kulturalne ma odpowiednią ochronę. Ale czy na pewno?

To i inne pytania zadaje Wojciech Nerkowski w swojej najnowszej powieści „Przerwana Gra”, która ukazała się w czerwcu tego roku nakładem Wydawnictwa Lira.

            Borys Nowak to młody, ambitny pracownik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale nie jest to spełnienie jego marzeń. Borys zawsze marzył o karierze asa wywiadu na miarę słynnego Agenta 007. Chciałby podróżować po świecie, łapać złoczyńców i otaczać się luksusem i najnowocześniejszymi gadżetami jak w filmach o Jamesie Bondzie. Jednak w związku z pewnymi okolicznościami i powiązaniami prywatnymi Borysa, chłopak zostaje w kraju i pracując w „Firmie” – jak nazywają ABW – rozpracowuje grupy przestępcze działające na terytorium Polski. A tych w dobie wojny hybrydowej z Rosją nie brakuje.