środa, 30 września 2020

Morderców tropimy w czwartki - Richard Osman, czyli nie lekceważ staruszków

Przedpremierowo i kryminalnie. Jak się okazuje wciąż można znaleźć jakąś niszę, nowy pomysł na fabułę. W Polsce o szalonej emerytce napisał w komediowych klimatach Jacek Galiński, który zresztą na okładce "Morderców..." poleca ten tytuł. Richard Osman również w centrum stawia tych, którzy teraz już przez społeczeństwo spychani są na boczny tor, ale mam wrażenie, że czyni to poważniej niż Galiński. Fakt, że emeryci w Wielkiej Brytanii pewnie mają większe możliwości (przynajmniej część z nich) i nie trzeba nabijać się z ich biegania za promocjami czy wystawania w kolejkach do lekarza. Bohaterowie Osmana żyją w enklawie, gdzie mają własne mieszkanka czy nawet domki, a dodatkowo na terenie ośrodka ogromną pulę rozrywek. Czy to znaczy, że nic im już do szczęścia nie brakuje? Ano tęsknoty za bliskimi, którzy rzadko się pojawiają, nudy, lęku przed demencją i niedołężnością, pragnienia bycia potrzebnym, wcale nie tak łatwo się pozbyć. I to pobrzmiewa tu mocno.

wtorek, 29 września 2020

Perry Mason, czyli tak łatwo skazać

Ze wstydem przyznaję że nie znam zbyt dobrze powieści Gardnera o Perry'm Masonie, choć w USA jest równie znany jak Poirot. Ekranizacji chyba też nie widziałem, więc dla mnie ten serial to pewnego rodzaju świeżynka. Ludzie pewnie porównują sobie w głowach bohatera, a ja mam przynajmniej spokój. Koleżanka, która zna powieści była zaskoczona - jak to? przecież to o adwokacie, a tu zerkam i widzę detektywa, który ewidentnie nie radzi sobie z życiem, pije i generalnie daleko mu do profesjonalizmu. Gdyby obejrzała do końca, oczywiście zorientowałaby się, że to po prostu sprawa, która sprawiła, że Perry Mason zajął się prawem. Trochę z konieczności. Bo gdy sprawa, którą prowadził razem z jedną z kancelarii, nagle staje się niczym gorący kartofel i nikt nie chce się nią zająć - nie potrafi jej zostawić.

niedziela, 27 września 2020

Niewidzialny strażnik, czyli bo to zła kobieta była


O proszę - przypadkowe odkrycie i zaczynam od filmu, ale może sięgnę po literacki oryginał. Skoro Cisza Białego Miasta była niezła, to może i Dolores Redondo sprawi trochę frajdy? Ekranizacje na podobnym poziomie, te same okolice (co takiego ma Nawarra i kraj Basków?) i schemat - sporo tajemnic z przeszłości, które rzutują na dzień dzisiejszy.
Zaczynam od Niewidzialnego Strażnika, ale niedługo kolejne dwie części filmowej trylogii. Bo książki dopiero muszę upolować.
Film jest niezły, choć klimat - mroczny, deszczowy - nie wystarcza by zachwycić, a pewne wątki są ewidentnie niedokończone. Choćby te dotyczące przeszłości głównej bohaterki.

Puenty - monodram baletowy, czyli opowieść o syndromach

Kiedy czarny łabędź zakończył swój taniec i zgasło światło… widownia wzięła głęboki oddech i zahuczały brawa; mocne (choć sala przerzedzona przez pandemię - co drugie krzesło wolne) i zmuszające wykonawczynię do kilkukrotnego wyjścia do ukłonów. Piękna, emocjonalna opowieść o dziewczynce, która pokochała balet i chciała zostać baletnicą. Tylko czy dziesięcioletnie dziecko wie na co się porywa, jakim trudem i wysiłkiem okupione będzie miejsce przy środkowym drążku? Tym, który daje ewentualnie przepustkę do bycia primabaleriną… Ile w życiu będzie musiała ponieść wyrzeczeń, połknąć gorzkich łez, ile razy będzie zaciskać zęby z bólu, niemocy, aby móc stanąć w świetle jupitera i zatańczyć wymarzoną solówkę.

sobota, 26 września 2020

Morderstwo na Île Sordou - M.L. Longworth, czyli śledztwo na wakacjach

Jakoś mam sentyment do tej serii, może dlatego, że tak mocno różni się od współczesnych kryminałów, pełnych przemocy, psychopatów i gliniarzy w depresji lub nałogu. M L Longworth pisze w stylu Agathy Christie, czyli elegancko, bez epatowania zbrodnią, stawiając na bohaterów i na zagadkę. I jeszcze na coś, co sprawia, że ci którzy lubią francuską kuchnię, kulturę, zabytki, krajobrazy, tak chętnie sięgają po te książki. Tym czymś jest kuchnia :) Lepiej nie czytać tego na pusty żołądek.
Śledztwo oczywiście ważne, ale bez kawy i czegoś do kawy, bez regularnych posiłków (i smacznych), nie byłoby przecież tak efektywne, prawda?
Tym bardziej gdy jest się na urlopie. W tym tomie bowiem z urokliwej i trochę leniwej Prowansji, przeniesiemy się jedną z wysepek Morza Śródziemnego, dziką, ale jakże piękną Sordou, w okolicach Marsylii. To tu, w nowo otwartym hoteliku tydzień razem chcą spędzić sędzia Antoine Verlaque i jego przyjaciółka Marine Bonnet. Niewielka grupa gości i obsługi, powoli wszyscy się poznają i nagle...

piątek, 25 września 2020

Sen nocy letniej, czyli po prostu bajkowo


Kolejne spotkanie teatralne w ramach Na żywo w kinach. I klasyka. Szekspir i przedstawienie, które widziałem już choćby w wykonaniu The Globe Theatre - jakby co tu możecie zerknąć na wpis. Ale tu - totalne zaskoczenie.

MaGa: Spektakl z Bridge Theatre w Londynie to zdumiewająca wersja „Snu nocy letniej” Szekspira, która zachwyca a jednocześnie bawi, pozwala przez chwilę pobyć nam dziećmi oglądającymi bajkę, po to, by na koniec uświadomić sobie, że bajki mają morał.

R.: Szekspir grany jest od lat i mimo, że go znamy, wciąż próbuje się pokazywać go na nowo. I tym razem się udało. Nie chodzi jedynie o inscenizację, bo ta scena już pokazała swoje możliwości nie raz - ruchome platformy otoczone publicznością, wciąganie ludzi w pewne elementy spektaklu. Odważnie tym razem jednak reżyser zaingerował również w samą treść, zmieniając pewne elementy, dodając inne. Patriarchalne akcenty w początkowych scenach (chór niczym w Opowieści Podręcznej) mogą zaskoczyć, mruganie okiem do publiczności z wątkiem homoseksualnym również. Jak Tobie się podobało?

czwartek, 24 września 2020

Cios kończący - Mariusz Czubaj, czyli co to znaczy, że bohater się skończył

Mariusz Czubaj po 10 latach i po 6 tomach, zostawia swojego bohatera i kończy serię Polski psychopata. Ja ze zdumieniem odkrywam jak mało po nią sięgałem (nadrobię) i ciekaw jestem na ile autor pozostanie przy swojej decyzji. Wszak Krajewski też zarzekał się, że do Mocka nie wróci.
Trochę tak bywa - jak człowiek oswoi się z bohaterem - zarówno autor, jak i czytelnik, to potem trudno mu się rozstać. Przecież trudniej buduje się tę więź od nowa. A profiler Rudolf Heinz miał swoje wady, ale właśnie dzięki temu był ciekawy. 
W tomie, która ma zamknąć serię, praktycznie jest już na równi pochyłej - poza firmą, sam, mało szczęśliwy i raczej wegetujący niż korzystający z życia. Co mogłoby sprawić, że powróci w nim chęć do zajęcia się jakąś sprawą? 
Najpierw prośba mało formalna od policjantki, która chce się poradzić, potem kuszenie przed nowego komendanta, z nadania nowej władzy... Nie... Ale gdy zginie ktoś z jego dawnych znajomych, a w nim zrodzi się podejrzenie...

środa, 23 września 2020

25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy, czyli prawo i niesprawiedliwość

Dobra historia może ponieść obraz. Tak mam wrażenie, że jest właśnie w przypadku tego filmu. Debiut Jana Holubka nie jest bowiem produkcją wybitną, ale i tak ogląda się ją ze ściśniętym gardłem i raczej nie myśli się w jej trakcie: to można by zrobić lepiej. TVN przyzwyczaił nas do wyszukiwania dobrych tematów, dramatycznych historii, by przekładać je na język ekranu. Czasem wychodziło trochę ckliwie, czasem nudnawo, ale tym razem film trafia w czułą strunę widza - temat jest świeży, a sprawa wciąż nie zakończona, czyli winni "pomyłki" nie zostali ukarani. To nie tylko dramatyczna historia o tym jak niewinnego wrobiono w morderstwo i skazano na potworny los, ale i oskarżenie całego systemu. Ci, którzy znaleźli "pomyłkę" wcale nie mieli z górki, narażeni na ostracyzm środowiska. Jak to - kalać własne gniazdo? Policja i prokuratura znalazły sprawcę, sąd skazał, to znaczy, że tak ma być. A że dowody naciągano, a zeznanie wymuszono? To rzecz mało istotna.

Czas burz - Charlotte Link, czyli wojna i miłość

Mam trochę kłopot z tym tytułem. Charlotte Link bardzo mi reklamowały koleżanki, po kryminały może sięgnę wkrótce, by ich spróbować, ale na początek wziąłem coś bardziej w stylu sagi historyczno-obyczajowej. I dawno nie miałem tak, by przez coś tak gatunkowo lekkiego, przebijać się niczym przez trudny do strawienia tekst naukowy. Parę stron i odkładam, nic mnie nie ciągnie, by czytać dalej. A przecież miałem już kilka tego typu lektur ostatnio i wciągały dużo bardziej.
Uświadomiłem sobie jednak w czym rzecz (przynajmniej po części). Nie chodzi bowiem jedynie o ilość postaci, przemieszanie ich losów, bez wcześniejszej możliwości, by ich lepiej poznać. W grę wchodzi też inna trudność - bohaterowie to w większości Niemcy, dla których postrzeganie tego co dzieje się w ich kraju i w Europie, jest oczywiście odmienne od naszego. Gdy czytałem o entuzjazmie z jakim ludzie chcieli iść walczyć za Cesarza, jak popadają w rozpacz, bo ich majątki na wschodnich rubieżach imperium mogą być rozgrabione przez Rosjan, to trudno mi było jakoś bardzo przejmować się ich losem.

poniedziałek, 21 września 2020

Szaman. Spektakl reporterski, czyli jak daleko stąd, jak blisko

MaGa: Miałam tyle obaw przed tym spektaklem… bo nowinki teatralne nie zawsze mi się podobają, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, bo akurat tego dnia byłam wyjątkowo zmęczona. I proszę! Wyszłam zachwycona. Zresztą już sama scenografia wywołała u mnie efekt „wow!”.
R.: Scenografia bardzo ciekawa - konstrukcja z lin, tworząca w centrum niby jurtę, przenosi nas myślami do Mongolii, choć w samej opowieści dotrzemy tam dopiero pod koniec. Czujemy, że będzie egzotycznie. To moim zdaniem bardziej wymiar symbolicznej podróży duchowej, niż realnego odwzorowania warunków życia Buriatów, warto jednak podkreślić ten "reporterski" wymiar przedstawienia.

MaGa: Spektakl reporterski, czyli: to się zdarzyło naprawdę. Zarówno historia Moniki Mariotti jest autentyczna jak również opowieść Aruna Milcarza jest prawdziwa, na co dowodem są filmy odtwarzane w trakcie spektaklu. Jego opowieść to reportaż z wyprawy do Buriacji, tam gdzie łączą się ze sobą Rosja, Chiny i Mongolia, do jednego z najznamienitszych szamanów tzw. „złotego szamana”. Jego, Aruna interesuje szamanizm, ludzie, rytuały… ją, emocje, odnajdywanie świata wewnętrznego i siebie w świecie.

R.: Początkowo muszę przyznać, że przeszkadzała mi ta różnica w charakterach ich opowieści.

niedziela, 20 września 2020

Wotum - Maciej Siembieda, czyli oryginał czy kopia?

Polubiłem książki Siembiedy, bo stanowią ciekawą odmianę w masie kryminałów i thrillerów, bardziej bym wpisał je w gatunek przygodowo-sensacyjny, ale skoro jakoś kryminały sprzedają się teraz najlepiej (poza koszmarkami erotycznymi), to niech i tak będzie. Siembieda sięga po tematy historyczne i na nich buduje fabułę, nie chodzi jednak o prosty schemat: skarb do odnalezienia. To zagadki, których rozwiązanie nie zawsze przynosi taką satysfakcję, jakiej by oczekiwali wszyscy zainteresowani. Jego bohater - Jakub Kania - prokurator IPN ma ciekawie wymieszane cechy badacza historii, ze śledczym przypominającym gliniarza, który nie boi się sięgać po mniej konwencjonalne metody, byle dojść do prawdy. Tym razem przyjdzie mu jako człowiekowi dość sceptycznemu wobec religii, zająć się obroną jednej z relikwii szczególnie cennej dla Polaków, czyli obrazu z Jasnej Góry.

Ech ci rodzice, czyli Pani Lowry i syn oraz Słodziak

Dwa obrazy i dwa ciekawe spojrzenia na to, jak rodzice wpływają na życie swoich dzieci.
Pani Lowry o syn. Nakręcić biografię o znanym malarzu, ale stawiając na pierwszym miejscu jego matkę - to ciekawy punkt widzenia. W tym jednak przypadku się sprawdza - wszak L.S. Lowry przez długie lata był pod jej wpływem, opiekował się nią, ale i poddawał się jej kontroli. Malował, ale pod wpływem jej krytyki nigdy nie wierzył w swoje możliwości - jego malarstwo odkryto bardzo późno, a przez długie lata prymitywizm był traktowany jako bazgroły dzieci.
W filmie widzimy to ile miłości jest między synem i matką, ale też ile toksycznych emocji - wykorzystywania, tłumionej niechęci, zmęczenia, złości, własnych niezaspokojonych ambicji.

piątek, 18 września 2020

Obsesja - Adrian Bednarek, czyli co to znaczy wyleczony, co to znaczy zapomnieć...

 Po "Inspiracji" prawie od razu sięgnąłem po kontynuację i teraz też mnie skręca, że trzeciej części jeszcze nie ma (dopiero w zapowiedziach). Ciekawość zżera. Oby autorowi pisanie szło równie łatwo jak jego bohaterowi, który od opowiadań w sieci, teraz awansował na pisarza pełną gębą - spotkani autorskie, duża kasa, ekranizacja itp. Bednarkowi można tego dopiero życzyć, choć pewnie jest na dobrej drodze. 
Gdyby tylko jeszcze może trochę złagodził swoje fabuły :) Bo nie wiem czy taka ilość przemocy, obsesji i zwichrowanej psychiki będzie strawna dla dużej ilości ludzi. Trochę fanów już jest. Ale i niektórzy mogą się zrazić, że za dużo patologii i odchyłów od normy, to może niekoniecznie. To odważny ruch - tu psychopata, który za nic ma zasady moralne, jest nie tyle ściganym sprawcą, ale głównym bohaterem, który wodzi za nos służby poszukujące jego ofiar. Mamy go polubić? Zrozumieć? Komu kibicować?
Pewnie wszystko rozstrzygnie się w trzecim tomie, bo też akcja przerwana jest w takim momencie, że wszystko może się zdarzyć.

czwartek, 17 września 2020

Czas porzucenia - Elena Ferrante, czyli... co naprawdę czujemy

Książek i filmów na temat porzucenia żona dla młodszych kochanek przeczytałam i obejrzałam wiele; niby problem stary jak świat i wszystko już na ten temat wiemy, jednak ta książka ma w sobie coś takiego, że wyróżnia się na tle jej podobnych. Właściwie odsłuchałam ją jako audiobook, w świetnej interpretacji Laury Breszki.

środa, 16 września 2020

Drwale, czyli nowe ziemie, nowe szanse

Ależ miłe zaskoczenie. Jakoś nigdy nie myślałem o National Geographic jako producencie fabuł, a tu proszę. Świetne zdjęcia (z tego są znani), ale i historia bardzo ciekawa - krwawa, mocna, bez wygładzania. Czasy o których opowiada są bowiem takie, a nie inne. Nowa Francja (tak nazywano tereny dzisiejszej Kanady) ściągała nie tylko ludzi uczciwych, ale i tych, którzy szukali szansy na nowe życie. Surowe warunki, mało rozwinięte mechanizmy kontroli, sprawiały, że ludzie czuli się panami swojego losu i wykorzystywali szanse od losu, choćby i siłą. Indianie, osadnicy francuscy, Brytyjczycy, którzy chętnie by przejęli ich ziemię, przemoc i to co w centrum, czyli las... Przyroda, która jest świadkiem ludzkiej krzywdy, agresji, ambicji, żądz i marzeń.
W powieści
Annie Proulx (którą czytam) bohaterowie i ich wątki są zupełnie inaczej poprowadzeni, w sumie nawet więc nie wiem czy traktować to jako ekranizację. To jakby wycinek z powieści, tyle że mocno rozbudowany i to przez samą autorkę.

Wszystko co najlepsze, czyli nie wszystko złoto co się świeci

Rafała Mohra widziałam kilkukrotnie w spektaklach i mogę powiedzieć, że go lubię; za spokojną, nieprzerysowaną grę, za umiejętność tchnięcia w postać odrobiny smutku, melancholii, ciepła… Gra delikatną nutą, którą bardzo lubię u aktorów, dlatego z ciekawością poszłam do Polonii na „Wszystko co najlepsze”, gdzie Rafał Mohr miał sam występować na scenie, w podwójnej roli reżysera i wykonawcy.

To dziwny monodram. Jego konstrukcja potrzebuje co jakiś czas współpracy z widzami i jak spektakl wypadnie na końcu, jak go ocenimy i odbierzemy jest wynikiem wspólnej pracy aktora na scenie i widzów. Na szczęście aktor ma dar pozyskiwania sympatii i chociaż nie przepadam za interakcjami w czasie spektaklu, tym razem sama dałam się łatwo namówić.

poniedziałek, 14 września 2020

Inspiracja - Adrian Bednarek, czyli polując na łowcę nimfetek

Niby po tylu przeczytanych jeden po drugim thrillerach i kryminałach niewiele rzeczy potrafi zaskoczyć, ale przyznaję, że przy lekturze Bednarka bawiłem się bardzo dobrze. I od razu sięgnąłem po kolejny tom.
Co prawda nie wiem czy dość perwersyjne upodobania na jakich skupia swoją uwagę autor będą do strawienia dla każdego, ale przecież i tacy wariaci szaleją po świecie. A inni lubują się w tym, by zanurzać się w nich przynajmniej w lekturze (nie sugeruję, że w fantazjach :)). 
Najfajniejsze jest chyba to, że niby od połowy wiemy już prawie wszystko, a i tak autor przygotował dla nas jeszcze parę niespodzianek.
Co prawda nie przepadam za zbyt moim zdaniem prostymi wyjaśnieniami wszelkich odchyleń psychicznych i patologicznych skłonności w zaspokajaniu żądzy, tym że ktoś miał spieprzone dzieciństwo, przymknijmy jednak oczy na pewne uproszczenia. Grunt, że z elementów, które może i są dość ograne, Bendarkowi udało się złożyć interesującą, wciągającą całość.

niedziela, 13 września 2020

Wszyscy moi synowie, czyli czy jest możliwe odpokutowanie win?


Tak lubiany przeze mnie cykl z pokazami z teatrów brytyjskich powraca na nasze ekrany. I jak zwykle polecam go bardzo Waszej uwadze. Najciekawsze przedstawienia sezonu, świetna obsada, ciekawe inscenizacje, no i jak to się ogląda! Niby to nie te same emocje jak na żywo, ale za to jesteś w stanie zobaczyć twarze z tak bliska, jak w teatrze nie jest ci to dane. Kamery, różne ujęcia, to wszystko dopracowane na ostatni guzik. No i fajna lekcja dla tych, którzy lubią ćwiczyć angielski (choć są napisy). Zaczynamy sezon od Wszyscy moi synowie - dramatu Arthura Millera, a zaraz kolejne sztuki. Wszystko o Ewie niestety przejdzie mi koło nosa, ale na "Bank braci Lehman" i „Fleabag. Szmata” z Phoebe Waller-Bridge ostrzę sobie zęby. Cały repertuar albo na stronach Multikina https://multikino.pl/wydarzenia (bo tam zwykle premiery) albo na: http://new.nazywowkinach.pl/ gdzie pełna lista kin i miejscowości z pokazami.
A ja zapraszam do dialogowanej recenzji. M - dziękuję!

MaGa: Dramat w moim stylu. Mocny, wyrazisty, niejednoznaczny… Wyszłam wstrząśnięta.

sobota, 12 września 2020

Katastrofalny błąd - Iwona Wilmowska, czyli zacząć od nowa

Wydawnictwo Axis Mundi od czasu do czasu podsyła mi to o co poproszę i w ten sposób książki Ewy Cielesz oraz cykl Prywatne Śledztwo Agaty Brok autorstwa Iwony Wilmowskiej mogę śledzić w miarę na bieżąco. Miłe czytadła, przy których się odprężam - czasem potrzebne są takie książki. Szczególnie gdy czyta się dużo kryminałów, a co jeden to mroczniejszy i bardzie perwersyjny (niedługo recenzja Bendarka - szykujcie się). Przy książeczkach o Agacie Brok raczej się człowiek nie przestraszy, ani nie będzie czuł się tak brudny, jak po lekturze niektórych thrillerów.
To nie znaczy, że nie ma zbrodni, że nie ma zagadki - są! Ale zarówno bohaterowie, jak i samo śledztwo jest takie... zwyczajne. I to jest nawet fajne. Biegając za jakimiś śladami zdarza im się zapomnieć o ugotowaniu obiadu, muszą wcześniej zorganizować opiekę nad dzieckiem, wziąć urlop w robocie. I nawet zajmowanie się sprawami "kryminalnymi" nie wynika z ich ambicji, by być lepszym od policji, tylko zwykłej ludzkiej życzliwości i chęci pomocy tym, którzy np. zostali skrzywdzeni lub oskarżeni o coś do czego się nie przyznają. Agata nie potrafi być obojętna w takich sytuacjach, a Kermit, czyli od niedawna jej małżonek, dzielnie ją wspiera i nie robi wyrzutów.

Clock Machine - Prognozy, czyli i to się nazywa flow

Wyczaiłem w sieci kawałek promujący film "Polot" i choć do kina pewnie się nie wybiorę, zainteresował mnie sam numer i odszukałem krążek z jakiego pochodzi.
Miałem wcześniej do czynienia z próbką Clock Machine, ale kojarzyłem ich z ostrzejszymi brzmieniami, a tu proszę - mimo tego, że Igo romansuje z elektroniką w Bass Astral, drugą formację też ciągnie delikatnie w tym kierunku. Na razie delikatnie, ale mam wrażenie, że te numery niedługo będzie można postawić obok siebie na jednym krążku. Przynajmniej te spokojniejsze.
Tych bardziej stonowanych, delikatniejszych kawałków na "Prognozach" nie brakuje, powiedziałbym nawet, że to one dominują.

piątek, 11 września 2020

Tenet, czyli to nie jest niestety Incepcja


Po raz pierwszy od tylu miesięcy w kinie. I od razu widowisko, które na pewno na dużym ekranie robi większe wrażenie. Dwie i pół godziny niezłego tempa, efektów, kina akcji. Bawiłem się nieźle, ale chyba oczekiwałem czegoś bardziej poważnego, czegoś co by zmuszało widza do pokombinowania, a nie jedynie do śledzenia tego co na ekranie. Gdy już bowiem przyjmiemy do wiadomości klucz do różnych wydarzeń, czyli odwracanie entropii i możliwość poruszania się w czasie (choć kilkukrotnie zaprzecza się iż właśnie o to chodzi, to jednak właśnie ludzie z przyszłości czynią mieszając w różnych wydarzeniach), pozostaje potem już tylko fabuła, na poziomie powiedzmy średnio skomplikowanego Bonda. Jest czarny charakter, który chce zniszczyć świat, jest kobieta, którą trzeba ratować, więc się robi wszystko, by misja została zakończona pozytywnie.
Nawet nie do końca rozumiejąc o co w niej chodzi :)

czwartek, 10 września 2020

Jaskółki z Kabulu, czyli czy jest dla nas nadzieja?


Na weekend odkładam przyspieszenie z notkami i jakieś poważniejsze teksty, a dziś króciutko. Film wart zobaczenia, ale trudno opowiadać o nim zbyt wiele - po pierwsze nie ma co zdradzać fabuły, a po drugie, jego klimat, pewna surowość, to rzeczy, które docenią pewnie tylko niektórzy. Nie ma mowy o jakiejś zachwycającej kresce, spektakularnych efektach wizualnych, wszystko jest dość stonowane, chwilami nawet dość statyczne (co aż dziwne w animacji), ale nie pozbawione emocji.
To opowieść o Kabulu okupowanym przez Talibów, w którym nie tylko kobiety się duszą, ale i mężczyźni zaczynają czuć się coraz gorzej, pogrążając się w jakiejś depresji.

wtorek, 8 września 2020

Kartobiografia, czyli śmiejemy się przy kartach

Teatr Druga Strefa sprawia, że im częściej PESEL czuję w kościach, tym ciekawiej mi się żyje. A to zaskoczy mnie monodramem, który rozerwie mi serce, a to jednoaktówką, która rozbawi. Raz komedia kryminalna, za chwilę dramat, a na koniec opowieść baletowa. Grupa teatralna z Ukrainy, grupa debiutujących młodych aktorów, burleska – wiecznie coś nowego. Dyrektor Biraga nie próżnuje…

poniedziałek, 7 września 2020

Renata Przemyk i mężczyźni, czyli w dialogu brzmi równie ciekawie

Wiele premier muzycznych odkładanych w czasie, duże koncerty wciąż odsuwane, a wszyscy chyba tęsknimy za tymi wydarzeniami, pragniemy tych emocji.
Renata Przemyk pokazała niedawno światu krążek, który miał się ukazać zdaje się wiosną i być wstępem do świętowania jubileuszu 30 lat na scenie. Przeboje z różnych etapów swojej kariery pokazuje w nowych wersjach - wraz z 13 zaproszonymi do współpracy wokalistami. I nie ma co ukrywać, że mieli oni wpływ na to jak ta płyta wygląda, jak brzmi, bo wielu z nich nadało tym numerom swój charakterystyczny sznyt, bliższy ich twórczości niż samej Renaty Przemyk. To dobrze, czy źle, pewnie zadacie sobie pytanie. Ano to zależy czego oczekiwaliście, bo efekt moim zdaniem nie zawsze jest idealny. I chyba do oryginałów wszyscy mamy większy sentyment.

niedziela, 6 września 2020

Nieśmiertelny, czyli dokrętka do Gomorry

Tak lubiany przeze mnie serial Gomorra skończył się dramatycznie, nie spodziewałem się ciągu dalszego, ale chyba twórcy szykują niespodziankę. I oto uchylają rąbka tajemnicy, by otworzyć okienko do sezonu 5. Ciro Di Marzio powraca!
Jego przydomek "nieśmiertelny" sprawdza się po raz kolejny. Tyle, że w nim samym już jakby wcale nie ma życia. Skoro tyle utracił, nie ma celu, to i nie dla niego nie jest istotne, żyje by wykonywać zadania od ludzi, którzy go uratowali, żyje by chronić tych, którzy mu ufają, ale na tym koniec. Samotnik, odludek, mruk. Choć nadal zdolny do podejmowania decyzji, na które inni by się nie zdobyli.

sobota, 5 września 2020

Magiczna chwila - Kristin Hannah, czyli oswajanie miłością

Kristin Hannah Słowikiem jakoś mnie zauroczyła, więc od czasu do czasu sprawdzam inne jej powieści. Mam jednak wrażenie, że te starsze, są mniej wciągające, bardziej schematyczne. No co ja poradzę - tym razem "nie zażarło". O ile główny wątek jeszcze byłby całkiem interesujący (choć przesłodzony), to dbałość o to, by głównym bohaterom jeszcze dodatkowo zafundować zmiany w życiu uczuciowym, była raczej denerwująca. Zabrakło pomysłu?

Z racji tego, że fabuła dotyczy pracy z dziećmi, powinienem być od początku "kupiony", miałem jednak wrażenie, że wszystko postępuje zbyt łatwo, zbyt szybko, a w takich przypadkach to proces żmudny i wcale nie prosty. Chodzi bowiem o dziecko, które prawdopodobnie wychowywało się bez kontaktu z innymi ludźmi, z dala od cywilizacji, nie mówi, reaguje agresją, izoluje się. Autyzm? Upośledzenie? Czy może jednak psychiczna reakcja na traumę? Julia Cates, załamana po nagonce jakiej doświadczyła ze strony mediów, gdy jedna z jej pacjentek dokonała aktu przemocy, a potem się zabiła, podejmuje się sprawy wyjątkowej. Może jest jej łatwiej ze względu na komfortowe, domowe warunki - ściągnęła ją jej własna siostra, która jest komendantem miasteczka gdzie odnaleziono dziewczynkę, a może pracować z nią całą dobę w domu.

Czarne liście - Maja Wolny, czyli prawda nas wyzwoli

Książka rekomendowana jako kryminał… no, cóż, chyba najmniej tu „kryminału”, chociaż zaginęła nastolatka i policja jej szuka. Jednak nie żałuję, że po nią sięgnęłam. To opowieść o kobietach i ich rodzinach, których losy powojenne naznaczyła II wojna światowa.

I nie byłoby nic odkrywczego w tej powieści, bo książek traktujących o przeżyciach osób, które przeżyły wojnę, a później niełatwe czasy pierwszych lat powojennych jest wiele, ale ta, w subtelny sposób, główne wątki powieści prowadzi do Kielc i pogromu Żydów w 1946 r. Autorka nie oskarża, nie piętnuje, próbuje jedynie zrozumieć. Postacie historyczne mieszają się z fikcyjnymi, ale jak odnaleźć teraz, po tylu latach osoby chętne do opowiadania o tej niechlubnej karcie naszej historii…

Śledztwo od kuchni - Karolina Morawiecka, czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie (z kulinarnym podtekstem)

Wrzesień na blogu obfity w książki, ale że większość czyta się szybko, łatwo i przyjemnie, to i nie dziwota. Tym razem komedia kryminalna. I powiem Wam dwie rzeczy: po pierwsze zadziwiająco dobrze się przy tym bawiłem, a po drugie i to jest ostrzeżenie: uwaga, bo przy lekturze można przytyć.
I już tłumaczę jedno i drugie.

czwartek, 3 września 2020

Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych - Michał Rusinek, czyli skąd to przywędrowało

Urokliwa książka, w której - co ważne - ilustracje są równie ważne jak i tekst. Warto więc obok Michała Rusinka nagrodzić też brawami Joannę Rusinek, bo dzięki niej całość ma fajny charakter. No i nie tylko dzieci uwielbiają ilustracje, prawda? Ja na pewno.

Jak to się nazywa mruczą pod nosem Niemcy gdy zapomną jakiegoś słowa, a z ich "Wie heißt er?" nagle nie wiadomo skąd w polskim języku bierze się wihajster, czyli... no takie coś, co nie do końca wiadomo jak nazwać. I z takich właśnie poszukiwań językowych tajemnic wzięła się ta książka, dzięki której możemy zrozumieć jak wiele słów w naszym potocznym użyciu pochodzi z innych języków i kultur. Czasem podlegają sporym modyfikacjom i trudno je rozpoznać, ale często ze zdumieniem odkrywamy jakie to wszystko jest oczywiste (np. telefon - słowo, które pochodzi ze starożytnej greki, a dokładniej ze zbitki "tele" (daleko) i phone (dźwięk). No i żeby nie było - dla tych co chcą czuć się dumni z naszego języka autor przygotował też zestaw słówek polskich, które znalazły się potem w innych językach.

środa, 2 września 2020

Psikus - Domenico Starnone, czyli ten cień to ty dziadku


Wydawca napisał o tym tytule tak:

Porywająca i niezwykle zabawna opowieść o starzeniu się, rodzinie, sztuce i pogodzeniu z własną przeszłością.
I niby wszystko się zgadza, może poza tym, że ani to jakoś wyjątkowo porywające, jak i raczej mało zabawne. Raczej refleksyjne i nie ukrywam, że chwilami nużące (zbyt dużo w kółko na ten sam temat). Czy warto? Myślę, że tak, bo nawet jeżeli sam bohater jest drażniący ze swoim zmęczeniem, brakiem energii, skupieniem na sobie, to w tych jego przemyśleniach można odkryć bardzo smakowite i ładne literacko fragmenty. Starszy pan, który kiedyś miał wiele zleceń na swoje ilustracje, czuje się wypalony nie tylko fizycznie, ale i psychicznie - najnowsze zlecenie kompletnie mu nie idzie. Niechętnie, ale godzi się by pomóc córce w opiece nad wnukiem i te kilka dni spędzonych sam na sam z człowieczkiem, który nic nie tłumi w sobie, jest pełen energii, otwiera w bohaterze coś zupełnie nowego.