poniedziałek, 21 marca 2011

Czarny czwartek, czyli kawałek naszej historii

Sam nie wiem jak oceniać ten film - tak mieszane mam uczucia. Tak naprawdę to ocena byłaby chyba wypadkową: oceny samego filmu, obrazu, scenariusza, moich emocji jakie wywołał ten film i pewnej oceny ważności takich obrazów - na ile są one istotne dla nas (bo film na pewno będzie odbierany inaczej przez cudzoziemców). Wypadkowa - zaraz po obejrzeniu filmu wychodzi wysoka - nawet nie dlatego, że to jakiś super dobry film, ale film na pewno ważny i potrzebny. Czy można było zrobić to lepiej niż Antoni Krauze? Nie wiem i nawet na gorąco trudno mi wskazać oprócz pojedynczych scen, które może były niepotrzebne do czego by się przyczepić... Do widowiskowości? Do braku rysu psychologicznego większej ilości postaci? Ale to wszystko tak naprawdę staje się mało ważne gdy siedzimy w kinie i oglądamy tę historię - wbija nas w fotel i trudno nie reagować emocjonalnie.
Dramtatyczne wydarzenia z Gdyni z roku 1970 są opowiedziane dwutorowo - bardzo osobiście przez losy rodziny gdyńskiego stoczniowca Brunona Drywy (jedna z pierwszych ofiar - zginął od strzału w plecy 17 XII) oraz bardziej ogólnie poprzez ukazanie tła wydarzeń (mamy okazję m.in. śledzić pierwsze rozmowy z koitetem strajkowym, spotkania w Wojewódzkiej Radzie Narodowej oraz kameralne dyskusje Gomułki wraz z jego najbliższymi doradcami. No i oczywiście sceny z samych wydarzeń z 17 grudnia - spod stoczni, z ulic i potem z posterunków, szpitali. Sceny strzelania do tłumu, reakcji ludzi na działania wojska, rozpędzania tłumów przez milicję naprawdę przeszywają dreszczem - nawet nie ze względu na jakąś realność, ale ze względu na wzmocnienie obrazów filmu poprzez autentyczne nagrania dokumentalne z zajść.
Może to jest słabość filmu - opowiadając o wszystkim trudno stworzyć z tego dwugodzinny film, w którym uda się to połączyć i sprawić, że nic nie będzie brakować. Najlepiej poznajemy losy rodziny Drywów (świetna rola żony - Marty Honzatko), towarzyszymy im zarówno przed wydarzeniami, w trakcie strajku, w dniu 17 grudnia i wreszcie towarzyszymy w tym co przeżywają żona z trójką dzieci gdy zaczynają do nich docierać informacje o śmierci ojca (kłamstwa w szpitalu, pogrzeb w nocy, planowane wysiedlenie zTrójmiasta). W pozostałych postaciach brakuje większej głębi psychologicznej - dobre role np.  Piotra Fronczewskiego jako Zenona Kliszki oraz Wojciecha Pszoniaka jako Władysława Gomułki to troszkę mało bo pozostałe postacie pojawiają się i znikają a my nadal nic o nich nie wiemy. Ba! Nawet niewiele dowiemy się o samej decyzji strzelania, o jej źródle - pada w rozmowie dwóch oficerów stwierdzenie, że to prowokacja ustawiana przez kogoś wyżej, słyszymy, że mają robić swoje, ale dla mnie to mało... 
Czy to wszystko skreśla ten film? Ano moim zdaniem nie - bo jak na razie nie było lepszego (tu i tak udało się stworzyć film bardziej o normalnych ludziach, a nie o samych chodzących ideałach - "Popiełuszko" mimo, że ciekawy jednak był bardziej jednowymiarowy). Nie zgadzam się też z zarzutami, że "Czarny czwartek" jest zbyt patriotyczny i przerysowany. Co prawda nie poznajemy kulis wcześniejszych zamieszek i podpalenia komitetu wojewódzkiego, ale przecież nie da się zmieścić w filmie wszystkiego - komitet strajkowy pojawia sie tu na krótko, natomiast sporo dowiadujemy się na temat nastrojów wśród załogi i o kompletnym oderwaniu od rzeczywistości lokalnych decydentów. Wytyczne partii mówią - nie rozmawiać, więc się nie rozmawia tylko strzela. I ofiarami takich rządów stają sie nie tylko przywódcy, których oskarża się o "kontrrewolucję" ale i niewinni, przypadkowi ludzie. Bo w tym systemie człowiek po prostu się nie liczył.
To, że przyczyną strajku była podwyżka żywności dziś może wielu dziwić (że niby czemu dziś nikt nie strajkuje przeciw podwyżkom), ale po tylu latach łatwo się zapomina o tym, że jedzenie wtedy było jedną z niewielu rzeczy, którą ludzie mogli choć w niewielkim stopniu zaspokoić. Gdy im się to odbierało, a dotyczyło to nie jednostek, ale większości pozostawał tylko gniew i oczekiwanie, żeby ci którzy mówili, że żyje sie dobrze sprawili by tak było naprawdę. Przy okazji filmu mnóstwo pewnie będzie dyskusji i odniesień do czasów obecnych - jak "nasz dobry system" zadbał np. o stoczniowców.... Ale to już zupełnie inna historia o której może ktoś kiedyś nakręci film i oby był przynajmniej równie dobry.  
Dostaliśmy z jednej strony dramat o pewnej rodzinie, z drugiej strony próbę rekonstrukcji tragicznych wydarzeń (moim zdaniem niestety niepełną ale na pewno wstrząsającą)... To nie jest ani film gloryfikujący ofiary (raczej pokazuje ich dramat, przypadkowość - nikt tu nie rzuca się na czołgi z okrzykiem: precz z komuną!) ani osądzający zbrodniarzy (choć pokazuje zaślepienie i brutalność władzy). Nie wyjaśnia do końca, ale przypomina...
Pewnie z tego jednego filmu można by zrobić trzy i każdy równie ciekawy...
Ale może to wystarczy? Abyśmy pamiętali...
Dla mnie mimo, że nic nowego nie zobaczyłem, to jest naprawdę ważny film. Dla kogoś kto słabo zna tę historię i nie pamięta tamtych czasów, powiedziałbym nawet, że to powinna być jazda obowiązkowa.
całość można zobaczyć na platformie iplex.pl

8 komentarzy:

  1. Film Pokazał historię, nie pompatycznie. Przedstawiona przypadkowa śmierć, o której teraz się pamięta raczej z perspektywy grupy zastrzelonych, tu reżyser jednak ukazuje historie Polski, przez pryzmat "szarego człowieka" i jego życia. Brak zaangażowania politycznego nie daje gwarancji życia, to jedna z podstawowych przesłanek tego filmu, a atmosfera ogólnej grozy dobrze oddaje klimat tamtych czasów.
    Film także uważam za obowiązkowy dla każdego kto czuje się Polakiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jedzenie wtedy było jedną z niewielu rzeczy, którą ludzie mogli choć w niewielkim stopniu zaspokoić" - bez przesady, aż tak głodni nie chodzili. Poza tym wtedy była zupełnie inna filozofia podziału dochodu narodowego. Państwo modelowało spożycie za pomocą przejmowania niemal całego dochodu narodowego i wpływało na ceny na pomocą dotacji. Ludzie dostawali do ręki tylko cząstkę dochodu narodowego, więc stać ich było tylko na dotowane towary, za które dopłaciło państwo.
    "Brak zaangażowania politycznego nie daje gwarancji życia, a atmosfera ogólnej grozy dobrze oddaje klimat tamtych czasów." Ale po śmierci Stalina do 1981 roku ta groza ujawniła się tylko parę razy, wiec nie przesadzałbym z tą atmosferą ogólnej grozy. Nikt w moim zwyczajnym otoczeniu nie żył w atmosferze grozy. Dzisiaj brak zaangażowania politycznego nie daje gwarancji życia. Nie demonizowałbym tamtej Polski, w filmie Hunger widzimy te same metody bicia stosowane po dobrej stronie kurtyny, a Bloody Sunday i strzelanie do ludzi to czasy mniej więcej wydarzeń na Wybrzeżu. (m.i.t.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje pierwsze słowa po wyjściu z kina brzmiały: Każdy powinien to obejrzeć. Po chwili refleksji jednak dodałem: Może poza Tymi, którzy bezpośrednio to przeżywali... Bo Oni to zapamiętali na całe życie. Ale wśród widzów powinni znaleźć się przede wsystkim ci, którzy twierdzą, że czasy socjalizmu były dobre, jak i ci, którzy tego nie pamiętają, bo... ich po prostu jeszcze nie było.
    Ci pierwsi - na podstawie normalnej, ludzkiej, pamięciowej selekcji, pamiętają, że byli wtedy piękni i młodzi, że cały świat - jak im się wówczas zdawało - stoi przed nimi otworem, a dzisiaj pozostali tylko... piękni i przykre elementy ówczesnego, codziennego życia często na podstawie wspomnianej selekcji są zacierane w ich podświadomości. Bo jest naturalne, że pamiętamy rzeczy przyjemne, radosne, a te smutne, codzienne są przez nas wypierane.
    A ludzie młodzi - do których w tym wypadku zaliczyłbym bez wahania, także 40-latków - powinni to zobaczyć, aby doprecyzować w sobie zasłyszane z przekazów ustnych, jak i wyczytane w prasie i najróżniejszych dokumentach relacje. Niestety ludzi bardzo młodych można było policzyć na palcach jednej (no, może obu) rąk.
    Natomiast część osób, jeszcze po zakończeniu filmu siadziała wbita w fotele wpatrując się w ekran, z którego dobiegały ostatnie dźwięki śpiewanej przez Kazika Staszewskiego piosenki "Ballada o Janku Wiśniewskim". I długo jeszcze siedzieli w milczeniu. I - jak odniosłem wrażenie - nie dlatego, że nie chcieli się tłoczyć przy wyjściu...
    Bo film pokazuje jednak kawałek naszej Historii. I to Historii przez duże "H". Elementy sfabularyzowane przeplatane są archiwalnymi filmami z tamtych wydarzeń, tworzonymi zapewne zarówno przez osoby zdające sobie sprawę z ważności tych przekazów, jak i niewątpliwie przez ówczesne służby SB. A dodatkowo dialogi, które odbywały się w fabule filmu pokrywając się z tymi czarno-białymi zapisami, robiły niesamowite wrażenie... Wprawdzie dzisiejsza technika daje wiele możliwości "przerobienia" sceny nakręconej przed momentem na "archiwalną", jednak nie podejrzewam twórców filmu o taką manipujację.
    Legendarny już Janek Wiśniewski, czyli w rzeczywistości Zbyszek Godlewski, niesiony przez rosnącą rzeszę ludzi w kierunku budynku Komitetu stał się symbolem tamtych Wydarzeń. Podobnie jak wielu bezimiennych, bądź uwiecznionych na Pomniku Gdańskim i w innych miejscach osób. W tym także grany w filmie przez Michała Kowalskiego Brunon Drywa.
    I o nich zawsze powinniśmy pamiętać.I tu można tylko powtórzyć za Kazikiem Staszewskim: "Zobacz, jeśli chcesz zrozumieć".
    O znakomitej roli Wojciecha Pszoniaka jako Stanisława Gomułki napisano już wiele. Dlatego, co bym nie stwierdził będzie tylko powieleniem tych recenzji. Rewelacyjni również (jak zwykle zresztą) w swoich rolach byli Piotr Fronczewski (Zenon Kliszko), Marta Honzatko (Stefa Drywa). Potrafili na swój sposób zmusić widza aby "wczuł" się w ich role. A raczej w grane przez nich postaci.
    Dlatego powtórzę raz jeszcze. Ten film każdy powinien zobaczyć. Mimo, że motywacje do tego mogą być różne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego napisałem że "Jedzenie wtedy było jedną z niewielu rzeczy, którą ludzie mogli choć w niewielkim stopniu zaspokoić"? bo moim zdaniem tak było... nie dlatego że chodzili głodni ale że niewiele było innych rzeczy które by zaspokajały ich potrzeby... To wszystko było jakieś takie bylejakie - ciasne mieszkania, byle jakie meble, skromne jedzenie. Na dodatek wiele rzeczy wcale nie dla wszystkich ale zależne od tego kogo znałeś, kto cię popierał, kto pomagał... Napisałem tak bo moim zdaniem to nie był protest polityczny tak jak dziś powtarzają ci co bronią socjalizmu. To był protest ludzi w obronie swej godności i jakiegoś (choć pzecież nie z dziesiejszego punktu widzenia bardzo skromnego) poziomu życia.
    To nie jest kwestia demonizowania i wyolbrzymiania grozy - zobacz że rodzina bohaterów o lęku nic nie mówi - to raczej film o tym że ten system był nieprzewidywalny o obchodził się z ludźmi okrutnie. Czy tylko działo się tak w Polsce? Nie! zgadzam sie z Tobą drogi M.I.T. że nie i dziś pewnie podobne przykłady sie znajdzie. Ale to nie znaczy, że możemy zapomnieć o tym że takie rzeczy działy się u nas albo je bagatelizować, czy usprawiedliwiać. Skoro powstają filmy o Krwawej niedzieli to dobrze że nekręcono także pierwszy film o wydarzeniach w Gdyni. Nie dlatego że jest wyjątkowy, że wydarzenia wyjątkowe albo że my Polacy jesteśmy wyjątkowi ale dlatego że to kawałek naszej historii. Dlatego że nigdy tych wydarzeń nie rozliczono a ich ofiarom należy się prawda i pamięć skoro nie mogą doczekać się sprawiedliwości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację Przyjacielu, pamiętam PRL bardzo dobrze i to był fatalny, nieefektywny system, film jest potrzebny bez 2 zdań, chętnie obejrzę i się wzruszę (zawsze mnie bierze takie kino). Nie możemy jednak przekazać młodym ludziom, że żyliśmy w stanie wielkiej grozy, pół głodni, zdziczali i marzący o wolności. Ludzie chcieli po prostu zarabiać tyle co Zachodzie, mówili: harujemy jak tamci, a jesteśmy dużo biedniejsi, więc pewnie wszystko kradniecie. Prawie nikomu nie była potrzebna żadna wolność, paszporty itp. każdy chciał lepiej zarabiać, PRL był OK pod warunkiem, że będzie bogaciej. Walczyło się o mieć, a nie o być. Podłoże było czysto ekonomiczne. Dajcie nam zarobić jak w Niemczech i sobie rządźcie. (m.i.t.)

    OdpowiedzUsuń
  6. taki była na pewno początek i to myślę że ten film fajnie pokazuje - większość robotników chciała rozmawiać z władzą ale ta nie chciała rozmów. dopiero potem, może w 76 może nawet później to się zaczynało szybko zmieniać - doszła do głosu grupka radykalna mówiąca - komuna jest be, chcemy "niepoldegłości", rosła trochę świadomość fałszowania historii i polityki, zależności... trochę pewnie wpływ na zmianę tego w jakim kierunku poszły protesty miał Kościół który w tamtych czasach stworzył atmosferę i klimat - jesteśmy z wami i wam pomożemy...
    Nie chcę opowiadać nikomu o grozie - moje pokolenie doświadczyło tego już w b małym stopniu... ale też cieszę sie że powstają takie filmy bo to też kawałek prawdy o pokoleniu moich rodziców. Dotąd powstawały inne - nawet pewnie część atmosfery nadziei zwykłych ludzi z czasów gierkowskich była prawdziwa. Ale bywało też tak jak w tym filmie. I ci co opowiadają głodne kawałki że nieprawda bo przeciętnie żyło się lepiej niż teraz po prostu mają klapki na oczach podobnie pewnie jak ci co za komuny tęsknili do czasów sanacji opowiadając o tym że był to kraj miodem i mlekiem płynący dla wszystkich.... Dobrobyt za cocjalizmu jest takim samym kłamstwem jak sprawiedliwość społeczna obecnie. długo by pewnie się o naszą historię można by spierać ale może właśnie by takie rozmowy prowokować potrzebne są takie filmy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Film dostał nagrodę Srebrnego Grona na Lubuskim Lecie Filmowym. Nagrodę odebrała pani Marta Honzatko, która także występowała w roli prowadzącej galę. Była w obu rolach (prowadzącej i reprezentującej film) urocza:)
    A sam film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pomimo tego, że podstawową wiedzę na ten temat posiadam, to się nie spodziewałam, że tak to wyglądało. Sceny potajemnych pogrzebów wbiły mnie tak jak piszesz w fotel. Wyszłam zaryczna, a i ludzie dookoła mieli zapłakane oczy włącznie z panami. Na seansie było dużo młodych, nawet bardzo młodych ludzi i oni także to chyba przeżyli. Było też sporo ludzi starszych, którzy te czasy znają z autopsji. Zastanawiam się co sobie myśleli i co czuli podczas seansu i po. Pszoniak i Fronczewski dobrze dobrani, ale uwagę mą zwrócił także Cyrankiewicz. Garlicki dobrany idealnie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. pewnie za jakis czas wrócę do tego filmu. Wciąż mam wrażenie, że brakuje u nas tego typu odwołań do historii - niekoniecznie "na kolanach" jak filmy o papieżu ale właśnie od strony zwykłych ludzi

    OdpowiedzUsuń