Oto największy zwycięzca Złotych Globów w tym roku... I dla mnie zaskoczenie, bo film mnie wcale nie powalił. Solidny scenariusz, ale przecież była wcześniej książka, nieźle opowiedziana historia, świetna rola Jesse Eisnenberga (w roli przyszłego miliardera Marka Zukerberga) i tyle. Reszta aktorów to po prostu młodzi ludzie, którzy grają siebie (bawiących się studenciaków), muzyki prawie w filmie nie dostrzegłem, a już na pewno nie zwróciła mojej większej uwagi.
Film opowiada o powstaniu portalu Facebook, a tak naprawdę skupia się głównie na postaci jego twórcy (świetnie zagrana rola z prawie niezmiennym wyrazem twarzy, Mark naprawdę jest tu bardzo ciekawą postacią - genialny, a jednocześnie aspołeczny typ). Od pierwszych pomysłów robionych w sieci dla zabawy (porównywanie studentek), poprzez stworzenie strony społecznościowej dla jednej uczelni, aż do przedsięwzięcia ogólnoświatowego - i to w tak krótkim czasie? Robi to wrażenie- ale w końcu to biografia najmłodszego miliardera na świecie. Ale
film to przede wszystkim opowieść o samotności tego faceta - nawet w chwilach największego sukcesu nie ma za bardzo z kim go dzielić, bo nie potrafi chronić żadnej ze swoich relacji. Czy dlatego, że sukces dla niego jest najważniejszy? Chyba też nie - nie robi tego z chciwości... To w filmie na pewno jest ciekawe - rys psychologiczny faceta, który zaproponował całemu światu stronę bazującą głównie na interakcjach z innymi... Czy oskarżenia, procesy, odsunięcie się przyjaciół mają źródło w jego postępowaniu? Ktoś może się ekscytować wstawkami z przesłuchań, dla mnie niestety były one zbyt oczywiste, a zbyt mały nacisk położony został na zachowania i decyzje, które naszego bohatera do tego doprowadziły. Czegoś dla mnie zabrakło by film ocenić jako bardzo dobry i wart zapamiętania. Trochę przypomina mi się poprzedni film Finchera "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" - ciekawy, ale na pewno nie powalający jak choćby reżyserowane przez niego "Siedem".
Pokazanie poprzez osobę naszego bohatera i poprzez jego Facebook czym stały się dla nas w świecie dzisiejszym relacje międzyludzkie, jak je wartościujemy, co dla nas jest najistotniejsze, jak sami wystawiamy się trochę "do oceny" innych - to wszystko pozostaje mi po obejrzeniu filmu do przemyślenia. Może w sumie to dobrze, że zamiast obrazów czy scen zapamiętam z filmu raczej pewien klimat i poczucie pustki, która stoi za "tysiącami wirtualnych znajomych". Tak czy inaczej - warto zobaczyć.
trailer
trailer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz