Jakis kryzys chyba mnie dopadł jeżeli chodzi o pisanie. I filmów jakoś mniej oglądam... Kurcze za dużo roboty (kolejne wyjazdy służbowe się szykują), jedyną przyjemnością zostają jedynie podróże komunikacja miejską i czytanie. A że doszły kolejne paczuszki - tym razem nie tylko od PASCALA, ale i prezencik od prowadzącej bloga zacisze wyśnione i paczki od dwóch nowych wydawnictw (Niebieska studnia, co mnie strasznie ucieszyło bo wydają lubianego przez mnie Palachniuka i bullet-books) to czytać mam co :) starczy na kilka miesięcy. Sami niedługo się przekonacie co to za tytuły bo zgodnie ze swoim zwyczajem będę te egzemplarze puszczał do Was... Konkurs pewnie zacznie się około 10 grudnia.
A dziś o podróżach na wesoło, czyli o wspomnieniach Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny (tu można zajrzeć do książki). Myślałem o tytule notki, ale oni sami najlepiej się przedstawią - podtytuł tej książki brzmi: czyli jak zostaliśmy światowcami.
Któż nie zna tej pary? Jedni ich uwielbiają, inni troszkę mniej, bo też poczucie humoru jakie prezentują w różnych swoich programach jest bardzo specyficzne i nie każdego bawi (mi akurat odpowiada). Dużo się o tej książce napisać boję, bo gdybym chciał napisać czemu mnie bawiła i czemu ją łyknąłem w dwa dni to musiałbym ją wciąż cytować, tym samym odbierając Wam przyjemność zakosztowania całości.
Książka jest napisana na dwa głosy - część rozdziałów jest dialogowana (i panowie wzajemnie sobie trochę dogryzają), część opowiadana pojedyńczo. Mamy więc nie tylko zbiór ich wspólnych wypraw, podróży (chałtura na Stefanie Batorym, kręcenie programów w różnych częściach świata, jakieś wyjazdy na koncerty i spotkania z Polonią), ale i anegdoty i refleksje (bo w jednym z rozdziałów troszkę bardziej poważniej Krzysztof Materna wspomina z nieżyjącym już Edwardem Kłosińskim) związane z ich indywidualnymi wojażami. Niby opowiadają obaj o sprawach zwyczajnych, ale czynią to z taką swadą i humorem, często z autoironią, że trudno czytać tę książkę bez chichotania pod nosem. Odpowiednie komentarze, czasem drobne żarty na temat przyjaciela, umiejętność wspominania z uśmiechem też własnych porażek i mniej chwalebnych chwil - za to wszystko można naprawdę polubić ich styl opowiadania (jeżeli do kogoś można porównać te umiejetności to na naszym rynku wydawniczym chyba jedynie W. Cejrowski).
Dowiemy się m.in. jak wyglądały prywatne wyjazdy "na saksy" do Ameryki, jak polscy artyści brylowali tam dzięki zaproszeniom Polonii, jak Wojciech Mann podróżował do swoich korzeni na Ukrainę, albo jak spędzali wczasy w Acapulco. Do tego mnóstwo zdjęć naszych bohaterów z różnych okresów, bo też i wspominki dotyczą przedziału ponad 20 lat - od lat 70-tych, przez stan wojenny, aż do lat 90-tych, najnowsze chyba są wspominki Krzysztofa Materny o wypadzie do RPA... na golfa.
Dowiemy się m.in. jak wyglądały prywatne wyjazdy "na saksy" do Ameryki, jak polscy artyści brylowali tam dzięki zaproszeniom Polonii, jak Wojciech Mann podróżował do swoich korzeni na Ukrainę, albo jak spędzali wczasy w Acapulco. Do tego mnóstwo zdjęć naszych bohaterów z różnych okresów, bo też i wspominki dotyczą przedziału ponad 20 lat - od lat 70-tych, przez stan wojenny, aż do lat 90-tych, najnowsze chyba są wspominki Krzysztofa Materny o wypadzie do RPA... na golfa.
Każdy ma tu troszkę swój styl - Mann opowiadając nawet o rzeczach wydawało by się mało dowcipnych (np. jak imał się w Stanach różnych zajęć łącznie z emontami budowlanymi) wydobywa z nich całe pokłady komedii. Materna jest bardziej skrupulatny w relacjonowaniu przeżyć, bliższy faktom, wspomina sporo ciekawych postaci, ale też potrafi bawić wcale nie gorzej niż jego przyjaciel. Część tych opowiadań to nie tylko migawki o charakterze krajoznawczym, ale mam wrażenie, że dla cześci czytelników równie ciekawe będą różne wspomnienia historyczne czy kulturowe (no to jak to onegdaj bywało - np. w czasach PRL).
No to na zakończenie, żeby Was trochę oswoić z treścią najlepiej oddać głos samym autorom:
Ja Wojciech Mann, pisze te słowa po to, żeby kolejne pokolenia Mannów, jakie zamierzam po sobie pozostawić, wiedziały że nie byłem jakims tam zwykłym petakiem, który nawet głupiej książki nie potrafił napisać. Nie wypadłem sroce spod ogona i dlatego postanowiłem zostać pisarzem.
Natomiast ja, Krzysztof Materna, skorzystam z mojego miejsca, aby podziękować tym wszystkim, którzy wydali w końcu niemałe pieniądze na naszą pozycje księgarską, i zapewnić ich, że są to wyrzucone pieniądza. Na tym zapewnieniu na razie skończę, bo kupowanie książek zawsze jest zajęciem ryzykownym i przesadnie zachwalać nas nie mogę. Powiem tylko, że jestem naprawdę bardzo dobrym pisarzem, tak dobrym, że nie umiem ani pisać na maszynie, ani nawet włączyć komputera. W ten sposób przybliżam się do ideału pisarskiego operującego autentycznym rękopisem, jak na przykład Kraszewski.
Kilka słów wyjaśnienia, w jaki sposób napisaliśmy tę książkę. Zastanawialismy się, jak dwóch może napisać jedną książkę. Doszliśmy do wniosku, że nie jest to możliwe. Postanowiliśmy się rozdzielić i w tym celu pojchaliśmy obaj do Domu Pracy Twórczej w Radziejowicach. Zamieszkaliśmy w jednym pokoju. Najpierw z zaintersowaniem obserwowalismy młodzieżowy festyn w Radziejowicach, potem kupilismy litr wódki - to przecież nie jest cienka ksiązka - i po dóch godzinach pisaliśmy juz bardzo szybko. Raz pisał jeden, raz drugi.
PS.Oprócz ogromnej przyjemności i radości jakie sprawił mi ten tekst miałem też parę przemyśleń poważniejszej natury. W tekście zdarzyło się np. Krzysztofowi Maternie dziwić zachwytom Polonii nad kabaretem pod Egidą, że niby taki odważny - komentuje to, że przecież to było ocenzurowane, że tylko dlatego mogli wyjechać. I pojawia się taka refleksja - szkoda, że nie pojawiają się tu informacje o dokładnych datach różnych wyjazdów, jakiś szerszy kontekst, dzięki któremu można by zobaczyć takie podróże - kto na nie pozwalał, komu wydawano paszporty, a kto w tym samym czasie mógł o tym jedynie pomarzyć. To też by była ciekawa opowieść. Choć pewnie zupełnie inna. Tak otrzymujemy produkt trochę w stylu Barei (którego wszak bardzo lubię) - raczej lekko, dowcipnie, ale niekoniecznie o absurdach tamtych czasów (co Bareja robił cudownie), a jedynie o tym jak im było fajnie, bo wyjechać się udawało.
PS.2 Przypominam o konkursie w którym mozna wygrać tę książkę i kuponach rabatowych na zakupy! Szczegóły tutaj
PS.2 Przypominam o konkursie w którym mozna wygrać tę książkę i kuponach rabatowych na zakupy! Szczegóły tutaj
Bardzo się cieszę, że taka pozytywna recenzja, bo ja czekam na tą książkę właśnie i teraz jeszcze bardziej będę niecierpliwa :)
OdpowiedzUsuńJa poluję na tę pozycję
OdpowiedzUsuńJa na razie sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
"Chcę" , choć zastanawiam się czy intuicja dobrze mnie poprowadziła :-)i odgadłam po słowach kluczach adres. :-)
OdpowiedzUsuńKolejnych tysięcy życzę!
bardzo dobrze! jesteś pierwsza!
OdpowiedzUsuń"Chcę" i bede druga, zabawa przednia, też trafiłam po słowach kluczach :)
OdpowiedzUsuńJa też CHCĘ! I to bardzo. Nawet szybko poszło z odnalezieniem. :)
OdpowiedzUsuńJa też chcę. Łatwe było :)
OdpowiedzUsuńcieszę się :) czy to głos za tym by miało być trudniej???
UsuńNie wiem czy jeszcze mogę, ale coś we mnie krzyczy "Ja chcę!Ja chcę!". Prosimy o trudniej:)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście nie wspomniałem o długości trwania konkursu - do odwołania :) czyli na razie 5 dni, a jak mi się nawiną pod łapkę nagrody to może i dłużej. Na jutro pomysł już jest więc chyba bardzo trudno nie będzie, ale pomyślę - obiecuję
UsuńPierwsze koty za płoty, czyli trafiony zatopiony! O wiele fajniej odgadywać zagadki i śledzić tropy niż tylko się zgłaszać.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś koleżanka podzieliła się opinią o tej książce- że nudne, szybko i lekko się czyta, ale nic nie wnosi. Przyznam, że i wcześniej jakoś specjlanie mnie do Podróży MdM nie ciągnęło, ale przejrzeć zawsze można, a konkursu odpuścić szkoda, skoro w grę wchodzą różnorakie nagrody.
Tak więc dla jasności - zgłaszam się i będę śledzić kolejne zagadki.
Chcę, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJezdem i ja, ani pierwszy, anie drugi, ale chcę na pewno :)
OdpowiedzUsuńZagadkę odgadłam szybciutko, bo książkę czytałam;)
OdpowiedzUsuńKolejnych rekordowych statystyk życzę:)
bardzo dziękuję i wzajemnie! no i zapraszam jutro na część drugą!
UsuńNo i zapomniałam zawołać, że ja też chcę...
OdpowiedzUsuńchcę :) Nie było to trudne :P
OdpowiedzUsuńChcę :)
OdpowiedzUsuńChcę :)
OdpowiedzUsuńOby wszystkie zagadki byłe takie łatwe :p
P.S. Rano ciężko było poruszać się po Twoim blogu, chyba wszyscy Twoi podglądacze wędrowali po nim równocześnie :)
really? :) to się mogę tylko cieszyć.
OdpowiedzUsuńaha - uprzedając rózne pytania - nawet jeżeli dotrzecie tu dopiero jutro, pojutrze itd - dopóki nie zakończę rozdawajki Wasze głosy są liczone - czyli wychodzi na to, że na odnalezienie tej notki będzie minimum 5 dni, a ostatniej tylko doba, ale mam nadzieję, że kto będzie zainteresowany zdobyciem pakietu ten da radę.
ps. co chciecie jutro - coś muzycznego czy książkę?
To i ja chcę ;)
OdpowiedzUsuńA jutro? Hmmm...Ja uwielbiam książki, więc innej odpowiedzi dać nie mogę, niż właśnie książkę! :D
Ja też chcę :) a książkę właśnie zaraz zaczynam czytać :)
OdpowiedzUsuń"Chcę" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Urszula (megii24)
Chcę ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o samą książkę, to czytałam wiele pozytywnych recenzji, więc trochę poczekam zanim przeczytam ;) Muszę zapomnieć co czytałam ;)
Chcę! Ale czy nie za późno? :)
OdpowiedzUsuńnie za póxno. Bawimy się do odwołania!
OdpowiedzUsuńSkoro nie jest za późno, to ja także chcę! ...a swoją drogą trochę tych chcących już jest :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja dopiero teraz, ale też "chcę" ;)
OdpowiedzUsuńależ spokojnie :) mamy czas - zapraszam do pozostałych zagadek bo wtedy większa szansa wygrać cały pakiet
OdpowiedzUsuńChcę :D
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam tych dwóch wariatów :) Tzn. że chcę!
OdpowiedzUsuńo rany jaki struś pędziwiatr :) 5 zagadek w dwie minuty
OdpowiedzUsuń