Bardzo ciekawy film, niesamowicie prosty i kameralny, ale mimo to intrygujący - może dlatego, że nie mówi niczego wprost. Jessica Hausner, zrobiła film, który skupia się głównie na ludziach - na ich emocjach, pragnieniach, rozczarowaniach, wierze, nadziei ale i wątpliwościach. To bardzo oszczędna w wykorzystanych środkach i sztuczkach wizualnych socjologiczna obserwacja fenomenu jakim jest francuskie sanktuarium w Lourdes (momentami ogląda sie to jak paradokument). Fabuła skupia się na zamkniętej w sobie, sparaliżowanej Christine, która jeździ na pielgrzymki przede wszystkim dlatego, że ma podczas nich towarzystow i opiekę. Jest jej wszystko jedno gdzie jedzie, nawet woli wyjazdy czysto turystyczne, ale z ciekawością obserwuje to wszystko co się w Lourdes, słucha rozmów o cudach i sama zastanawia sie czy jej - jako raczej niewierzącej w ogóle może się "przydarzyć cud". Gdy opiekująca się nią młodziutka wolontariuszka zaczyna coraz więcej czasu poświecać towarzyszącym ich grupie oficerom, Christine poddaje się ze spokojem opiece i różnym staraniom swojej współlokatorki (bardzo wierząca starsza pani), która głęboko wierzy w możliwość wymodlenia cudownego uzdrowienia. Gdy nagle paraliż ustąpi życie zarówno naszej bohaterki jak i całego jej otoczenia, całej grupy bardzo się zmieni.
Jest to więc nie tyle film religijny o cudownych uzdrowieniach i wierze, ale paradoksalnie film o ludziach, którzy oczekują cudu i bardzo go pragną, ale gdy się dokonuje pojawia się natychmiast powątpiewanie, zazdrość, oskarżenia i trudność z poradzeniem sobie ze zmieniona sytuacją. Brak wiary i powtarzanie za innymi pewnych rytuałów w oczekiwaniu na coś czego samemu się nie rozumie? Wiara, której nikt nie rozumie i mało kto akceptuje jako coś "skrzywionego" bo przecież dla większości normalną postawą jest sceptycyzm? Reżyserka pokazuje nam różne postawy, czasem troszkę z ironią, ale jednocześnie nie mówi kto ma rację, nie ocenia. Nasza bohaterka też musi sobie poradzić nie tylko z reakcjami otoczenia, z chwilową sławą ale i z własnymi pragnieniami, które nagle wybuchają w niej z ogromną siłą i nadzieją.
Czym jest miłosierdzie i dawanie nadziei? Czy nasze pragnienia i oczekiwania nie przysłaniają nam czasem drugiego człowieka i jego oczekiwań? Czy problem tkwi tylko i wyłącznie w chorobie czy w niepełnosprawności czy raczej w naszych głowach i w lęku przed nimi? Dopóki wszystko jest poukładane w sposób, który rozumiemy, radzimy sobie nieźle. Organizacja opieki w filmie pokazana jest jako perfekcyjna, a gdy nagle Christine staje na własne nogi widzimy ją jakby nagle została zupełnie sama.
Ciekawy film - troszkę podobne odczucia jak w przypadku opisywanego kilka dni temu "Wszystko będzie dobrze" - oba nie dają prostych odpowiedzi, a pozwalaja na postawienie sobie ważnych pytań. Czy interwencja Boga i dokonanie cudu zmienia wszystko np. nas samych? Czy znikają wszystkie problemy? A może Bóg stawiając na swojej drodze różnych ludzi już dokonuje pewnego cudu, tylko że my nie chcemy tego dostrzec?
ps. jutro w tvp Kandahar, może wreszcie uda się na spokojnie obejrzeć, podobno warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz