poniedziałek, 15 września 2025

Who is the sky? David Byrne, czyli proste a i tak ma coś w sobie

David Byrne - dziś pewnie młodemu pokoleniu niewiele to nazwisko mówi, ale przed kilka dekad ten oryginał potrafił tworzyć rzeczy muzyczne, które były na swój sposób rewolucyjne. Jak mało kto potrafił komponować i wyśpiewywać poważne rzeczy w taki sposób, że wpadały w ucho niczym najlepsze przeboje. Tanecznie, chwilami nawet na pograniczy głupawki, dziecięcych melodyjek, z jakąś wewnętrzną radością i energią udowadniał, że muzyka nie musi być nadęta i zawsze poważna. 

Na reaktywację Talking Heads chyba nie mamy co liczyć, na szczęście Byrne co jakiś czas powraca z nowym materiałem. Who is the sky stanowi dobrą próbkę jego możliwości i sposobu patrzenia na świat. 

 

Humor, emocje, energia. Nóżka chodzi, człowiek sobie nuci, a dopiero potem trochę analizuje te teksty - o tym co radosne, co smutne, o relacjach, ludzkich doświadczeniach. Tak jak kiedyś o NY opowiadał w filmach Allen, tak i Byrne ma swój punkt widzenia. I choć jego maniera wokalna niektórych może drażnić - jest tak wysilona, że chwilami przypomina miauczenie, to trudno odmówić mu oryginalności, odwagi w tworzeniu tego co mu w duszy gra. I autoironii :)

Bywa przebojowo (choćby Everybody Laughts), bywa dość eksperymentalnie (The Avant Garde), czasem to wpadające w ucho piosenki, a czasem jakby odjechany musical, w którym główny odtwórca wyłożył pieniądze więc nikt nie przejmuje się tym czy potrafi śpiewać. Na pewno instrumentalnie jest więcej harmonii, choć też bywa zaskakująco. Dość rozbudowany zespół (Ghost Train Orchestra) nadaje tym kompozycjom trochę ładu, rytmu i uroku.  

Przyjemne, ale raczej jako okazja do przypomnienia sobie o tym co robił Byrne wcześniej. Bo nie jest to coś co by rzuciło na kolana, jakiś nowa, ciekawa wypowiedź artysty (jak np. u nas płyta Janerki).  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz