Strony

sobota, 27 grudnia 2014

Przesłuchane 2014, czyli małe podsumowanie i mój prywatny kryzys

Czas pierwszych subiektywnych podsumowań. Cały rok zbieram wszystkie notki w zakładkach, by spokojnie potem do nich wracać - dopiero po jakimś czasie widać, co było tylko chwilową fascynacją, a co mimo pierwszego niezbyt dobrego wrażenia, potem często pojawiało się w odtwarzaczu. 
Oczywiście wyraźnie widać po tym spisie (cała lista na dole notki), że jakoś ten rok był u mnie dość ubogi pod względem muzycznym. Nowości nigdy u mnie w zestawieniach nie królują, ale w tym roku nawet rzeczy starszych jest malutko. To wyjątkowo skromny zestaw  - tylko 27 płyt i jeszcze większy smutek - tylko 4 koncerty (a nawet 3, bo klezmerski jednak bardziej kameralny). 
Powodów tego kryzysu jest przynajmniej kilka. 

Po pierwsze: prawdziwy kryzys - brak kasy powoduje, że człowiek z wielu wydarzeń jest zmuszony zrezygnować, nie kupuje płyt, a i tak kombinuje na czym by tu jeszcze przyoszczędzić. 
Po drugie: chyba lenistwo, bo przecież wydarzeń darmowych
w W-wie nie brakuje, ale samemu się jeździć nie chce, a ostatnio i małżonka mocno zakręcona i nie ma energii na koncerty. A jak ona ma, to bywa, że ja padnięty, a przecież do tanga trzeba dwojga... Żona w ogóle mi się mocno "radykalizuje" pod względem muzyki i słucha coraz ostrzejszych rzeczy, a ja nie zawsze mam ochotę na punk rocka. Co zresztą widać po pobieżnym przejrzeniu tytułów (na samym dole). 
Po trzecie - jakoś ostatnimi czasy coraz mniej słucham muzyki. Kasia przynajmniej może sobie w pracowni odpalać stację radiową jaką tylko chce, ja w pracy nie mam takiej możliwości, czasem zapuszczę sobie coś na słuchawki, ale przecież trudno wtedy liczyć na to, że posłucha się więcej niż kilka utworów. Coraz częściej słucham muzyki z sieci (deezer, mozodajnia jak chcę ściągnąć legalnie całą płytę itp.), tam wybieram sobie nowości, ale obcowanie z nimi przez słuchawki i komórkę jakoś średnio mnie satysfakcjonuje - może stąd tak niewiele rzeczy uznałem za warte tego by je opisać? Bo przecież słuchałem też innych płyt, np. czegoś na co czekałem z dużymi nadziejami, czyli najnowszego krążka U2. Ale jakoś bez większych emocji i bez chęci pisania (może ona jeszcze przyjdzie).

O paru krążkach pewnie napiszę już po nowym roku - w kolejce czeka np. Bukartyk, albo energetyczny Hope, którego wydanie wsparłem przez portal crowdfundingowy.

No dobra. Ja tu gadu, gadu, okładki jakieś pojawiają się z boku, a ja nic jeszcze nie napisałem o płytach, które wydały mi się w tym roku najważniejsze. No to do rzeczy. Każdej z płyty możecie "spróbować", bo staram się pod każdą notką wrzucać jakieś próbki.
  
Króluje u mnie muzyka naszych rodzimych twórców i zachęcam gorąco by dawać im szansę, by wspierać ich na różne sposoby. Mimo, że z przyjemnością się słucha np. kolejnej płyty Leonarda Cohena, Toma Odella, Train czy Stereophonics, to jedyną płytą z zagranicy, którą uznaję za wyjątkową jest soundtrack z filmu Jarmusha Only lovers left alive. W tym jest jakaś magia, odrobina egzotyki, tajemnica... No może jeszcze małe wyróżnienie dla tego krążka, o którym mało kto wie. 

A z kraju? Tu miałem dużo większy wybór i dylemat. Początek roku na pewno pod znakiem rodziny Waglewskich, choć to krążek z roku ubiegłego, potem były oryginalne Domowe melodie, szalony dr Misio, humor poprawił Oberschlesien i Molly Malone's, był Rojek, którego im dłużej słucham, tym z większą przyjemnością, ciekawy okazał się (choć to muzycznie nie moja bajka) Pięć Dwa Neo, Kukiz raczej rozczarował, a VooVoo nie powaliło na kolana. Ale na podium stawiam tylko jedną z nich i trzy inne krążki.

3. Curly Heads - Ruby Dress, Skinny Dog - za niesamowitą energię, radość z grania

2. Heart&Soul - Presents songs of Joy Division - płytka, o której mało kto słyszał i niewiele ją grano, a to kapitalny materiał, nie tylko ze względu na hołd złożony legendarnej kapeli, ale i klasę z jaką to zrobiono

1. Riverside - Shrine od new generation slaves - tak naprawdę za odwagę nagrywania muzyki, która ani specjalnie do radia, ani na przeboje się nie nadaje. I za ciarki, jakie daje jej słuchanie :) 
ex æquo

Waglewski, Fisz, Emade - Matka, Syn, Bóg - to spotkanie pokoleń i trochę innych wrażliwości muzycznych nieodmiennie mnie zachwyca. Jak oni się wzajemnie słuchają, jak potrafią razem stworzyć coś zupełnie świeżego, a zarazem bliskiego klasyki. 

Co do koncertów... Tu laur może być tylko jeden. W niewielkim klubie T. Love brzmi po prostu świetnie, a Muniek po prostu rządzi. Choć na imprezach sylwestrowych to chyba wolał bym ich nie słyszeć, nie widzieć...

Ktoś zainteresowany podsumowaniami z poprzednich lat? 2011, 2012, 2013

Pełen zestaw notek z 2014 roku
Płyty przesłuchane i recenzowane
Budzy&Trupia czaszka - Mor 
Cała Góra Barwinków - Beet 2 Meet U 
Cohen Leonard- Popular problems 
Coldplay - Ghost Stories 
Curly Heads - Ruby Dress, Skinny Dog 
Dhafer Youssef - Birds requiem
Domowe melodie 
Dr Misio - Młodzi
Farben Lehre - Projekt Punk 
Heart&Soul - Presents songs of Joy Division 
Kooks - Listen 
Kukiz - Zakazane piosenki 
Kult - Prosto 
Mighty Oaks -  Howl
Molly Malones's - Obłęd 
Oberschlesien - I 
Odell Tom - Long way down 
Pawlik Włodek Trio - Night in Calisia 
Pięć Dwa - Neo 
Riverside - Shrine od new generation slaves
Rojek Artur -  Składam się z ciągłych powtórzeń
Samołyk Janek - Na prezent 
Soundtrack: Only lovers left alive 
Stereophonics - Graffiti on the train 
Train - Bulletproof Picasso 
Voo Voo - Dobry wieczór
Waglewski, Fisz, Emade - Matka, Syn, Bóg 
koncerty:
Koncert Sylwestrowy 2013 (T. Love, Afromental, Poparzeni kawą trzy, John Newman) 
Luxtorpeda - Pamiętamy'44. Za wolność (Muzeum Powstania, Warszawa) 
Tempero - koncert w Synagodze Izaaka, Kraków
T. Love (Proxima, Warszawa) 

3 komentarze:

  1. Co do słuchania muzyki to jestem w czarnej d... Totalnie ostatnio nie przykładam do tego wagi i trudno mi wytłumaczyć dlaczego.Całą sytuację ratują jeszcze dzieci,bo to u nich czasem podsłucham co w nowościach lub wykazuję zainteresowanie dawno zapomnianym aczkolwiek ciekawym "starociem".
    O Presents songs of Joy Division muszę powiedzieć synowi,bo widzę,że zainteresowany między innymi twórczością JD.
    Dwa dni temu oglądałam natomiast z córką film o życiu I.Curtisa"Control" i chociaż ten zespół jakoś mocno na mnie nie oddziaływał w młodości to teraz przyjemnie jak dzieciaki sięgają po utwory zespołów,których słuchało się będąc nastolatkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też niedawno przypomniałem sobie ten film i naprawdę ciarki chodzą jak sie tego słucha. Wracają te emocje gdy słuchało się audycji Beksińskiego, nagrywało, a potem (koniecznie przy zgaszonym świetle) odlatywało się przy tych dźwiękach

      Usuń
  2. Ech! Starzejemy się:D Wspomnienia podobno są objawem starości.Dobrze,że jest co wspominać:P

    OdpowiedzUsuń