Poego najczęściej kojarzymy z grozą, choć przecież nie był prekursorem takiej literatury. Gotyckie i mroczne opowieści powstawały wcześniej, a mimo to właśnie klimat jego opowiadań i jego wyobraźnia do dziś przychodzą na myśl gdy ktoś pyta o korzenie horrorów. Na pewno to postać ciekawa i narosły wokół niej różne legendy. Dlatego mimo różnych stosów piętrzących się coraz wyżej (układanych coraz bliżej łóżka z nadzieję, że to przyspieszy ich czytanie) nie mogłem sobie odmówić przyjemności by choć trochę spróbować jego twórczości. W tym niedawno wydanym przez Wydawnictwo Świat Książki zbiorku po raz pierwszy zetknąłem się z jego opowiadaniami kryminalnymi. O cholera - jakie to podobne do Holmesa! Samo prowadzenie śledztwa, metody dedukcji, ale nawet postawienie przy głównym bohaterze troszkę mniej rozgarniętego przyjaciela, któremu można rożne rzeczy tłumaczyć. To właśnie Poe stworzył podwaliny pod cały nurt powieści kryminalnych. Dotąd kojarzony przeze mnie tylko z mrocznymi i troszkę udziwnionymi opowiadaniami staje się jeszcze ciekawszy.
Na ten rok postanowiłem sobie odświeżyć albo zmierzyć się po raz pierwszy z różnymi klasykami. Stoi za tym nie tyle jakieś parcie by coś "zaliczyć", ale zwykła ludzka ciekawość przeciętnego połykacza kultury. Na początek - Obywatel Kane - w wielu zestawieniach numer jeden dzieł filmowych. W planach - ponieważ w lutym zamierzam obejrzeć jak najwięcej nominowanych do Oscara (widziałem dopiero 3), więc na kolejne miesiące Przeminęło z wiatrem, Casablanca i Deszczowa piosenka. O trylogii Ojca chrzestnego pisałem, potem poszukam może rzeczy nowszych. A może Wy podrzucicie jakieś propozycje?
O filmie, który jest uznawany za klasykę i dzieło genialne analizowane na wszystkie sposoby, pisać przeciętnemu widzowi niełatwo. Prochu przecież nie wymyślę, nie odkryję nic nowego. Mogę jedynie próbować subiektywnie ocenić jak ogląda się go po ponad 70 latach. Skupię się więc na odczuciach, jednocześnie zapraszając Was do seansu i własnych spostrzeżeń.
O filmie, który jest uznawany za klasykę i dzieło genialne analizowane na wszystkie sposoby, pisać przeciętnemu widzowi niełatwo. Prochu przecież nie wymyślę, nie odkryję nic nowego. Mogę jedynie próbować subiektywnie ocenić jak ogląda się go po ponad 70 latach. Skupię się więc na odczuciach, jednocześnie zapraszając Was do seansu i własnych spostrzeżeń.