Strony

czwartek, 10 stycznia 2013

Powrót nauczyciela tańca - Henning Mankell, czyli cienie z przeszłości

Coś ostatnio zaczyna mi szwankować zdrowie - widać, że trzeba wreszcie zacząć myśleć i o tym. Muszę się tego nauczyć, choć to niełatwe gdy przez tyle lat wszystko "samo przechodziło". Kondycja kiepska, z biegania nici, dobrze, że chodzę sporo. A jak chodzę to słuchawki w uszy i kolejne książki wchodzą do głowy i wyobraźni. Tym razem padło na Mankella, którego lubię za klimat - dotąd spotykałem się tylko z inspektorem Wallanderem, a tu okazuje się, że autor już chyba swoim bohaterem zmęczony i szuka odmiany. Nadal jednak potrafi tworzyć ciekawych bohaterów i fajny klimat. A fabuła? Cóż tu może nie jest jakaś super oryginalna (coś ostatnimi czasu sporo skandynawskich kryminałów skupia się na wyciąganiu faszystowskich trupów z szafy), ale też nie jest najgorzej. Jak na Mankella trochę mi czegoś brakowało, pewnie jednak wynika to z tego, że trzeba się przyzwyczaić do nowego bohatera.


Stefan Lindman - policjant przed 40-stką dowiaduje się, że ma raka. Oto całe życie nagle wali mu się na głowę i nie wie co ma ze sobą począć, bierze urlop w pracy, ale nie może sobie znaleźć miejsca. I zupełnym przypadkiem znajduje informację, iż na jakimś kompletnym odludzi na północy Szwecji został zamordowany policjant, który kiedyś wprowadzał go w tajniki zawodu. Herbert Molin był typem samotnika, Stefan nie miał z nim jakichś bardzo ciepłych relacji, ale teraz pod wpływem impulsu postanawia udać się na północ by dowiedzieć się kto stał za tym morderstwem. Na miejscu rozpoczyna nieoficjalne poszukiwania, ale szybko okazuje się, że w takich małych miasteczkach trudno ukryć swoją obecność i powód przybycia. Najpierw lokalna policja patrzy na jego przyjazd bardzo niechętnie, ale im sprawa bardziej się komplikuje, okazuje się że intuicja Stefana może im wiele pomóc. Z naszym bohaterem zaprzyjaźnia się drugi policjant: Giuseppe Larson i razem będą prowadzić śledztwo, w którym będą musieli zmierzyć się nie tylko z mordercą, ale najpierw odkryć jego motyw. Kto chciałby zabijać emerytowanego policjanta, na dodatek okrutnie go torturując przed śmiercią? Czy Herbert Molin miał coś do ukrycia?
Akcja rozwija się w dość wolnym tempie (oprócz zakończenia), ale nawet mi to specjalnie nie przeszkadzało. W skandynawskich kryminałach oprócz samej zagadki i próby jej rozwikłania, równie ważna jest atmosfera w jakiej się to wszystko odbywa. I tu jest podobnie - mała miejscowość na północy, lokalne dość zamknięte środowisko, chłód, ciemności, mgła, nieznajomość terenu i na dodatek ta samotność bohatera w pokoju hotelowym. Fajnie uchwycone jego psychika - szukanie ucieczki przed myśleniem o chorobie w prowadzeniu dochodzenia, rezygnowanie pod wpływem rozsądku i wracanie z powrotem pod wpływem emocji. Ani Stefan Lindman ani Giuseppe Larson może nie są tak interesujący jak Wallander, ale mimo długości książki towarzyszymy im z rosnącą sympatią.
Ponieważ książka rozpoczyna się od wydarzeń zaraz po zakończeniu II wojny światowej, możemy od razu domyślić się, że to właśnie w przeszłości będzie leżało rozwiązanie zagadki morderstwa. Tu więc bez rewelacji - to nie tyle "zagadka kryminalna", ale raczej kolejna powieść próbująca w jakiś sposób zmierzyć się z przeszłością Szwecji i sympatiami niektórych jej mieszkańców do ideologii nazistowskiej. Odkrywanie przez policjantów powiązań różnych postaci z faszyzmem ich zaskakuje, a nas wcale - średnio więc udał się ten manewr autorowi - oburzenie, zdziwienie, potępienie niestety wypada bardzo sztucznie i trąci dydaktyzmem.
Ogólnie jest nieźle. Ale dla kogoś kto nie zna Mankella wcale, radziłbym chyba nie zaczynać przygody z tym autorem od tej powieści. 

7 komentarzy:

  1. Właśnie słucham tej powieści w nakanapowym radiu, o, fakt, ciągnie się trochę, ale ja lubię opisy, jak działają na moją wyobraźnię. Szkoda tylko, że w tym radiu puszczana jest co drugi dzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam i nie wiem czy znajdę czas by poznać.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem świeżo po lekturze i mam wrażenie, że Mankell w ostatnich książkach idzie w ilość, nie w jakość. Źle nie jest, ale ile razy można przepraszać za nietakt wobec chorego na raka, odlewać się, oglądać jęzor w lustrze itp? Pierwsze tomy były cieńsze, a intryga tak samo smakowita.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te społeczne tła w powieściach to już wizytówka Mankella.
    A wiesz, że Lindman spotka się z Wallanderem? W książce, oczywiście, innej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo słyszałem, że w serialu, ale nie byłem pewien czy w powieści też, a znasz tytuł?

      Usuń
    2. "Nim nadejdzie mróz" http://mcagnes.blogspot.com/2012/07/nim-nadejdzie-mroz-hennning-mankell.html
      Posiadam audiobooka, jeśliś chętny, z przyjemnością pożyczę.

      Usuń
    3. chętnie, przypomnę się za jakiś czas :)

      Usuń