Już 6 dni nowego roku, a ja nie napisałem jeszcze o żadnej przeczytanej książce? No to czas nadrobić. Na początek coś lżejszego i wciągającego.
Mariusz Zielke swoim "Wyrokiem" wyrobił sobie u mnie taką markę, że z pełnym zaufaniem sięgam po kolejne tytuły. I niech Was nie zmyli to, że tym razem w wywiadach podkreśla, że fabuła nie ma konkretnych odniesień do wydarzeń w rzeczywistości (przy tamtej książce dość skutecznie podnosiło to temperaturę czytelnika). Nie tak dawne aresztowania związane z przekrętami przetargowymi w pewnym ministerstwie jakoś zbyt wyraźnie przypominają wspominane w Formacji trójkąta sytuacje.
W sumie nie ważne, czy Pan Mariusz ma przecieki z CBA, czy też znajomych podrzucających mu różne pomysły gdzie indziej, grunt, że potrafi to te informacje przekuć na trzymający w napięciu thriller. Żywy, cholernie prawdziwy, pokazujący nie jakieś wymyślone sytuacje, ale czasem bolesną rzeczywistość z naszego krajowego podwórka (panoszenie się różnych obcych służb, naciski polityków biorących łapówki, by różne sprawy wyciszać i załatwiać pod stołem itd.)... Z jednej strony wiesz, że czytasz powieść, którą ktoś sobie wymyślił, ale to wszystko jest czasem tak realistyczne (i potem potwierdzone np. przez dziennikarstwo śledcze, albo prokuraturę), że zastanawiasz się gdzie jest granica między fikcją a prawdą. Zwłaszcza, że autor świetnie poznał kulisy pracy dziennikarskiej, więc wie o czym pisze, nawet gdy nabija się z niezależności prasy. To jest ta wartość dodana do nieźle poprowadzonej akcji - chwila refleksji nad tym jak wygląda nasza rzeczywistość, okazja do zadania sobie pytań na ile zdajemy sobie sprawę z takich rzeczy i chcemy je widzieć. Nie chodzi o narzekanie i podejrzewanie wszystkich, ale jednak o większą uważność na różne manipulacje, na zaciemnianie prawdy. Nie bez powodu jednym z narzędzi, które wciąż powraca w twórczości Zielke i pomagających w wyciągnięciu różnych brudów na światło dzienne jest internet. To "piąta władza", której siły wciąż nie doceniamy i nie rozumiemy, sami omijając publicystykę czy dziennikarstwo śledcze z daleka, dając sobie wmówić, że to dobre dla fanatyków i spiskowców.
Nawet jeżeli uznamy całą sprawę morderstwa prezesa giełdy za naciąganą, to pozostaje smaczek z tego jak w tle rysuje się nam układ (lepiej jednak opisany w Wyroku), o którym trzeba mówić aby go zniszczyć.