Strony

niedziela, 19 stycznia 2014

Miłość dobrej kobiety - Alice Munro, czyli niedopowiedziane

I kolejna lektura na DKK. Naprawdę to dla mnie niejednokrotnie okazja do sięgania po rzeczy, które albo gdzieś tam wciąż były w planach, albo nawet nigdy do nich specjalnie nie ciągnęło. Fakt, że przy dwóch klubach czasem trzeba trochę się nakombinować by zdobyć książkę i zdążyć z jej przeczytaniem, odłożyć inne lektury na później. Ale jaka frajda z dyskusji, z poznania zdania innych, spojrzenia na ten sam tekst.
Aż ciekaw jestem co usłyszę przy Munro. Bo przyznam się, że mnie to nie powala. Nie dlatego, że to opowiadania (a to częsty zarzut), ale chyba po prostu lubię trochę inny styl, chciałbym czasem trochę posmakować nie tylko "klimatu", ale i akcji, jakichś wydarzeń. Tymczasem tu...

Tu nawet jeżeli pojawia się jakaś szansa na coś dramatycznego, na jakieś wydarzenie, które może postawić bohaterki (bo to właśnie kobiety są w centrum uwagi) w nowej dla nich sytuacji, zmusić do działania, to albo opowiadanie się kończy, albo nie dzieje się nic czego byśmy się mogli spodziewać, albo też ta szansa rozpływa się w powietrzu. Wątek nie jest rozwinięty, coś tam może się zadziało, ale po co o tym pisać. 
Co w takim razie jest ważne? Emocje. Nastrój. Jakaś chwila, która choć wydawała się nam mało ważna, dla bohaterki była czymś najważniejszym. Uczucia. Coś co utkwiło w głowie i nie daje spokoju. Zwykli ludzie, ich codzienność. Namiętności. Marzenia. Depresja. Niepokoje. Macierzyństwo. Tęsknota. Ból. Zazdrość.

I być może kobietom łatwiej się w tej literaturze odnaleźć, lepiej rozumieją tę zmienność nastrojów, brak zdecydowania, czasem upór, albo podejmowanie decyzji wydawało by się irracjonalnych. 

Chwilami ulegałem świetnie uchwyconemu nastrojowi, pięknie opowiedzianej scenie, jakiejś sytuacji, ale jak dla mnie brakowało w tym puenty, większość z tych historii prowadziła donikąd, tak jakby urwana w pół drogi...
Zbiorek ośmiu opowiadań, z których chyba pierwsze, tytułowe zrobiło na mnie największe wrażenie. Pozostałe może nie nazwałbym nudnymi, bo w każdym coś fajnego znalazłem, ale każde ma niestety też coś co powoduje w ogólnej ocenie spory niedosyt.
Ale do Munro wrócę na pewno, sprawdzę inne jej zbiorki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz