Strony

poniedziałek, 31 stycznia 2022

Ogrodnicy, czyli zrobię dla Ciebie wszystko

Ostatnia notka stycznia i znowu filmowo. Co prawda znowu staram się przyspieszyć z czytaniem, ale za dużo rzeczy naraz i pozaczynane, a końca nie widać. W telewizorku jednak wciąż też coś kusi. Choćby Ogrodnicy, jeden z bardzie oryginalnych seriali ostatnich lat. Czemu tak o nim piszę? Powinniście sami się przekonać. Balansując między dramatem psychologicznym, kryminałem, między realizmem a fantazjami udało się twórcom zrobić rzecz absolutnie zaskakującą, chwilami nawet komediową, pozostawiającą widza w pewnym dysonansie. To nie jest bowiem film o zbrodni, śledztwie, procesie i o wyroku. To opowieść o miłości. O uczuciu, które popycha człowieka do bardzo dziwnych czynów, sprawiającym, że ktoś jest zdolny do wzięcia winy na siebie.

niedziela, 30 stycznia 2022

Co w duszy gra, czyli w życiu piękne są tylko chwile (ale dobre i to)

Zupełnie szalony dzień, bo jak co roku z moimi przyjaciółmi wspieramy finały WOŚP w moim miasteczku, możecie więc sobie wyobrazić, że było intensywnie, męcząco, ale jesteśmy szczęśliwi niesamowicie. I takie chwile przeżywane intensywnie, zainspirowały mnie, by dziś napisać o filmie obejrzanym nie tak dawno, czyli o produkcji Pixara (po połączeniu z Disneyem), czyli o "Co w duszy gra". Czemu? Bo ta animacja właśnie trochę o tym opowiada - o poszukiwaniu iskry w swoim życiu, takich chwil dłuższych lub krótszych, które dają szczęście. I niestety przez to mam wrażenie, że to jeden z nielicznych filmów tej wytwórni, który dla dzieci będzie mało czytelny. A czy dorośli będą się na nim dobrze bawić? Ich znowu może drażnić jednak pewnego rodzaju infantylność w części postaci i scen.

sobota, 29 stycznia 2022

Zappa, czyli freak, samouk, geniusz

Nigdy jakoś nie po drodze mi było z Zappą w większych dawkach, jakoś za bardzo to szalone było, może nie trafiłem na płytę, która by mi podpasowała i pozwoliła lepiej zrozumieć jego wyobraźnię. I przyznaję po seansie tego dokumentu, że nadal nie do końca to chwytam, choć parę rzeczy mnie tu zachwyciło i mam teraz większy apetyt i ciekawość na to, by jednak na nowo spróbować. To tak jakby tworzył zupełnie nową jakość w muzyce, pełną improwizacji, zwariowanych pomysłów, przedziwną mieszankę, która chwilami zachwyca, ale chwilami drażni dysharmonią i myślisz sobie: cóż za kakofonia. A on po prostu eksperymentował i chciał wolności artystycznej. Nigdy do końca nie mogłeś być pewien co jest serio, a co jest performansem, wygłupem. Nawet gdy udało mu się nagrać przebój (trochę przypadkiem), to natychmiast poszedł w inną stronę, zamiast wykorzystać swój sukces.

piątek, 28 stycznia 2022

Maria, Maria.../Żadnych świętości - Boris Akunin, czyli wojna trwa nie tylko na froncie

 Czwarte spotkanie, a może nawet lepiej powiedzieć, że ósme z cyklu Bruderszaft ze śmiercią, czyli odcinkową opowieści o zmaganiach wywiadu carskiej Rosji oraz Niemiec w trakcie I wojny światowej. Każda książka to jakby dwa kolejne rozdziały i to co może się podobać to fakt, że nie jest to historia jednostronna. Bohaterów jest dwóch - jeden z kontrwywiadu rosyjskiego, drugi to as wywiadu niemieckiego i część spraw doprowadza do ich spotkania, czy raczej zmagania, a w części prowadzą swoje akcje zupełnie niezależnie na innych odcinkach frontu. I co ciekawe, nie zawsze są to akcje udane. Wchodzimy w kulisy jakiejś intrygi, próbujemy ją rozwikłać, ważne tu są również detale (i ich dotyczą fotki na końcu każdego rozdziału, pokazujące, że to nie fikcja). To co charakterystyczne dla Akunina, czyli połączenie historii, przygodowej akcji, jakiejś kryminalnej (lub szpiegowskiej jak w tym przypadku) zagadki, w tej serii sprawdza się świetnie. Bohaterów zdążyło się polubić i w przypadku zmagań obu, nawet pojawia się dylemat, któremu kibicować bardziej.

czwartek, 27 stycznia 2022

Odrobinę napięcia, czyli Ciche miejsce 2, Wyrok bez winy, Zatruta róża

Seans kolejnego sezonu After Life przypomniał mi czemu kocham ten serial. Ale ponieważ zasada się nie zmienia: o każdy tytule tylko jedna notka, to dziś trzy inne niedawno upolowane filmu.
Na początek Ciche Miejsca, odsłona druga. Pierwsza była świetna, zaskakująca, kontynuacja pod tym względem nie ma już tej siły, ale nadal ma dobre momenty i stanowi całkiem udany seans.
Najbardziej wrażenie robią chyba te sceny, które pokazują świat głuchoniemych, gdzie odcinani jesteśmy od dźwięków. Jak wtedy rozpoznać zagrożenie, jak się przed nim uchronić? Jak pamiętacie jego źródłem są obcy, którzy zabijają ludzi, ale mają słaby wzrok, kierują się jedynie słuchem. Ci którzy przeżyli wypracowali więc szereg sposobów na to, by się przed nimi chronić.

środa, 26 stycznia 2022

Wspulnicy - Sławek Miechorzewski, czyli to miał być niewinny żart

Szalone zupełnie to było, ale i mimo pewnych uproszczeń całkiem wciągające (bo czy super zabawne to już bym dyskutował). Na pewno miałem ochotę na kolejne strony z pytaniem w głowie: no co ten autor jeszcze wymyśli. Wyobraźcie sobie Gang Olsena (o ile jesteście z tego pokolenia co ja) w wydaniu polskim. Albo po prostu zwariowaną komedię omyłek, w której napad rabunkowy jest dopiero początkiem perypetii. Będzie zbrodnia, trup, śledztwo (choć wyjątkowo nieporadne) i cała masa pomysłów dość absurdalnych, gdy się jednak wejdzie w tą konwencję, zabawa jest całkiem niezła.
Na okładce znajdziecie dopisek: tylko dla dorosłych, a to efekt tego, że jest tu trochę scen powiedzmy delikatnie dla miłośników bardziej wyrafinowanych doświadczeń seksualnych. Domina o wadze ponad 150 kilogramów kontra policjanci, którzy chcą ją obezwładnić? Tą scenę trudno potem wyrzucić z głowy.

poniedziałek, 24 stycznia 2022

Siedem czarnych mieczy - Sam Sykes, czyli to jak Tarantino w świecie fantasy

Cóż to za jazda bez trzymanki. Fantasy, akcja, klimat jak z westernu. Niby prosta opowieść o zemście, ale ile tu ciekawych pomysłów i ile zwrotów akcji. Jedyne do czego można by się przyczepić to fakt, iż bohaterka obrywa tyle razy, że 100 razy powinna umrzeć, a i tak się podnosi za każdym razem i jakimś cudem zbiera siły by działać dalej. W pewnym momencie przestajesz więc być zaskoczony rozwojem akcji i nawet motyw grożącego jej wyroku śmierci, wydaje się do odwrócenia.
Na pewno ciekawa jest sama postać bohaterki. Cyniczna, bezwzględna, odpychająca od siebie innych. I skuteczna. Ma misję, którą chcę doprowadzić do końca. Nawet choćby świat się wokół niej palił. Dodajmy zwykle podpalany jest za jej przyczyną. Tak to właśnie jest z Sal Kakofonią. Stała się legendą, przed którą wszyscy drżą. A to za sprawą broni, która nie jest zwyczajną bronią.

piątek, 21 stycznia 2022

Sakrament obłudy. Wspomnienia z seminarium – Robert Samborski, czyli BMW

Kilka lat temu pokazała mi się na facebooku strona „Świątynia Wilka”. Wtedy trafiłam po raz pierwszy na tekst autora. Opisywał w jaki sposób wilk uratował go przed popełnieniem samobójstwa, po tym jak nie otrzymał święceń kapłańskich po 6 latach nauki. Pomyślałam wtedy, że dobrze się stało, że młody człowiek nie popełnił czynu ostatecznego i że wilk miał w tym swój udział. Potem zaglądałam czasami na tę stronę, bo ładnie pisał o przyrodzie, o Matce Naturze i swojej fascynacji biologią.

Jakież było moje zdumienie, kiedy mąż opowiedział mi tę historię czytając powieść jaką otrzymał „pod choinkę”. Wobec tego przeczytałam ją i ja.

Recepcja, czyli użyj mózgu

Od dłuższego czasu nie mogę się zgrać z Teatrem Druga Strefa. Jeśli wystawiają spektakl, który chciałabym obejrzeć, to w terminie, który mam już zajęty. Jednak zaglądam na ich stronę, sprawdzam repertuar to i (ponieważ nie jestem wirtuozem internetu i klikam nie zawsze tam gdzie chcę) zdarzają mi się niespodzianki 😊.

Tak jak ta, miniaturka sceniczna „Recepcja” (on-line), którą przeoczyłam. W dodatku scenariusz napisał Sławomir Kowalski, ten sam, którego monodram „Buciki” noszę w sobie już od dawna i nie daje o sobie zapomnieć, a i jego „Puenty” miały dla mnie moc rażenia. A tu proszę, utwór groteskowo-komiczny skłaniający do myślenia, czyli taki, z którym zawsze mi po drodze.

czwartek, 20 stycznia 2022

Elektra, czyli konflikty na śmierć i życie


Tym razem Multikino pozwoliło nam obejrzeć „Elektrę” Richarda Straussa w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego nagranego w czasie Festiwalu w Salzburgu w 2020r. Byłam bardzo ciekawa jak reżyser teatralny wpłynie na przekaz opery. I muszę powiedzieć, że to co stworzył Warlikowski robi wrażenie. Zarówno w dramatyzmie gry, ruchu scenicznego jak i w scenografii i kostiumach (od razu powiem, że uwspółcześnionych). I to chyba nie dziwi, bo mitologia, na dobrą sprawę, daje przekrój barbarzyństwa jakiego człowiek jest w stanie dopuścić się względem drugiego człowieka. Mamy więc w niej i mordy, ojco-, matko- i dzieciobójstwa, zazdrość, kazirodztwo itp. „Elektra” jest tego przykładem.

Zwiastunka - Bartłomiej Sztobryn, czyli dzieci ulicy

Dziś notka trochę nietypowa. Nie tylko dlatego, że książka dość zagadkowa i wyjątkowa, ale też dlatego, że autor napisał ją jako wstęp do wcześniej opracowanego komiksu. Skoro historia siedziała w głowie i w sercu, widać czuł, że chce coś z nią zrobić, a wykraczała poza ramy obrazków. Dziś więc o jednym i drugim, ale nie chronologicznie, a właśnie bardziej w kolejności fabularnej: najpierw o książce, potem o filmie.
Co mam powiedzieć o tym co napisał Bartłomiej Sztobryn, by nie zniechęcić autora, ani Was, ale być zupełnie szczerym? Dziwna to powieść i niełatwo się przez kolejne strony przebijać. Poza warstwą dość oczywistej akcji, pełno tu bowiem fragmentów, które tą opowieść rozbudowują w dziwne strony - jakieś rozważania filozoficzno-teologiczne, fragmenty pamiętników, wspomnień, mieszają się postacie oraz płaszczyzny czasowe. Z jednej strony: to dobrze, że pisarz próbuje rozbudować tło, dać szersze spojrzenie, ale mam wrażenie, że tym razem trochę przekombinował i to może zniechęcać do lektury.

środa, 19 stycznia 2022

Wachmistrz. Dogrywka - Krzysztof Bochus, czyli różne oblicza Wolnego Miasta Gdańska

Nie od dziś zachwycam się kryminałami retro Krzysztofa Bochusa. I choć przy jego współczesnych książkach kręcę czasem nosem, to przy tych z przeszłości mogę jedynie powiedzieć: wciąż mi mało!
Wydawało się, że seria z radcą kryminalnym Christianem Abellem zakończyła się definitywnie, na szczęście jednak autor postanowił odsłonić przed nami kilka wcześniejszych kart ze służby tego policjanta Kripo, dla którego walka o sprawiedliwość nie jest jedynie pracą, ale misją. W Wachmistrzu zobaczyliśmy jak poznał się ze swoim wiernym pomocnikiem, czyli Kukułką, a oto kolejny tom przynosi nam kolejną dawkę świetnej intrygi kryminalnej. I ten cudowny klimat. To obraz Wolnego Miasta Gdańska dotkniętego kryzysem, gdy z tygodnia na tydzień przybywa ludzi bez pracy, mieszkających byle gdzie i coraz bardziej zdesperowanych. Narasta też niechęć do władz, do służb, które zajmują się głównie ochroną najbogatszych, nie dbając o tych, którzy stracili nie tylko majątek, ale i nadzieję. 

wtorek, 18 stycznia 2022

Nie patrz w górę, czyli jaki tam koniec świata

Tyle już o tym filmie powiedziano, że niewiele można dodać. Wszelkie próby dopatrywania się odniesień do zakłamywania rzeczywistości przy ignorowaniu zagrożenia na naszym poletku, też już chyba zostały wyczerpane do cna. Nie da się ukryć - film jest mocno jednostronny, waląc jak w bęben głównie w prawicę i jej wyborców, ale można powiedzieć: sami sobie są winni, nie? 

To satyra na władzę, jej zakłamanie, korupcję jakiej nie unika, ale niestety też dość gorzki obraz tego jak funkcjonują media i społeczne mechanizmy, którymi tak łatwo sterować. Dyskusja na temat tego: czy to telewizja ogłupia czy po prostu schodzi do poziomu swoich widzów to trochę poziom rozmów na temat tego czy pierwsze było jajko czy kura. Widza nie wolno smucić, straszyć, wszystko ma być rozrywką, a wiedza ma nie przytłaczać, żeby nie czuł się za głupi. Jedziemy więc z tą sieczką, gdzie tematem dnia jest to czy celebrytka miała majtki na dyskotece czy nie, kto gdzie wypoczywał, a kto kogo zdradza. Tragedią jest pojedyncza śmierć w sąsiednim mieście, ale już nie mówimy o tym, że np. na innym kontynencie tego samego dnia zginęło kilkaset czy kilka tysięcy i to w konflikcie, któremu łatwo społeczność międzynarodowa mogłaby pomóc. Rządzą nami idioci, których sami wybieramy, bo więcej obiecują, ładniej kłamią i wydają się sympatyczniejsi niż ci, co są mądralami. Chyba właśnie obrazki z przekazów medialnych, fala hejtu lub mobilizowania nastrojów politycznych, lajkowanie za to że ktoś jest przystojny, a nie mądry, to najmocniejsza strona tego filmu. 

Ostrzeżenie przed kometą i zbliżającą się katastrofą jako żywo przypomina apele naukowców na temat zmian w ekosystemie i podobnie okazuje się rozmową ze ścianą. 

Zabawa, czyli kowale własnego losu


Poznajemy ich niejako w stop-klatkach, kolejnych krótkich odsłonach, w czasie wieczoru wigilijnego, które zamierzali spędzić samotnie w nowo zakupionym domu, gdzieś na Mazurach, z dala od ludzi, zgiełku i gonitwy dnia codziennego. Miało być miło, ale coś nie wychodzi. W przeddzień przyjechała jej córka z pierwszego małżeństwa i między kobietami doszło do potwornej kłótni, no cóż, matka z córką nie mogą się w żaden sposób dogadać, potrafią podnieść na siebie rękę. To jednak nie jest powód, żeby ojczym wyciągał pas… Jednak jest Wigilia, czas pojednania, powinno być miło, ciepło, rodzinnie. W oczekiwaniu na pierwszą gwiazdkę i wieczerzę czas zabijają grą w skojarzenia. Niestety ta gra, początkowo niewinna, wraz z kolejnymi odsłonami demaskuje kondycję tego małżeństwa. Każda kolejna lampka alkoholu staje się katalizatorem do coraz to nowych narzekań na wzajemne relacje, niewypowiedzianych wcześniej uraz, przemilczanych pretensji, nieodbytych kłótni. Teraz kumuluje się w coraz mocniejszych wyzwiskach, wrzaskach i krzykach. Córka, która zamknęła się w pokoju, nie chce z nimi gadać, jego syn nie może się do niego dodzwonić, bo na tym odludziu nie ma zasięgu – co też nie sprzyja zachowaniu spokoju w tym uroczystym dniu. Długo tłumione emocje, wyzwolone alkoholem, powodują, że oboje (jak mówią młodzi) – „jadą po bandzie”.

poniedziałek, 17 stycznia 2022

Pruskie baby - Małgorzata Starosta, czyli romans, trup i rodzinne święta

Od dwóch lat gdzieś na horyzoncie wciąż pojawiała mi się ta seria, z opiniami, że to ciepłe, pełne humoru książki, a w dodatku i wątek kryminalny się znajdzie. No to się skusiłem. Ale chyba na razie nie będę się bardzo spieszył z tomem drugim. Mam wrażenie, że cała fabuła zbudowana jest na koligacjach rodzinnych sięgających nawet setki lat wstecz, a tych rozgałęzień jest tyle, że konia z rzędem dla kogoś kto by się w tym połapał. W skrócie powiedzmy: tu wszyscy są ze sobą spowinowaceni. I z tego wynika spory galimatias. W dodatku prawie wszyscy się znają. I tylko dzięki temu są w stanie ten galimatias rozwiązać.
No ja rozumiem, że jak ma się policjanta w rodzinie, to czasem mu się coś tam wymsknie, ale jednak chyba przesadą są telefony i dyskusje z osobami, które jakoś w sprawę są nawet zamieszane. Należy więc trochę przymknąć oko na realizm tej historii. Zresztą śledztwo to duże słowo. Niby policjanci coś robią, autorka jednak sugeruje, że bez "wsparcia" to niewiele by zdziałali. Finalnego (idiotycznego) rozwiązania morderstwa nawet nie zamierzam komentować. Jako kryminał tytuł więc się nie sprawdza, jako komedia też średnio.  

niedziela, 16 stycznia 2022

Lekkie i czasem z humorem, czyli Krawiec, Skandal w Hrabstwie Yuba, Wojna państwa Rose

Trzy produkcje, które warto odnotować na Notatniku, choć żadna raczej nie zasługuje na to, by poświęcać jej całą notkę. Zacznijmy od czegoś najmniej zabawnego, może nawet dramatycznego, ale jest w tym filmie jakaś nutka ciepła i nadziei. Oto Nikos, mistrz krawiecki, który poszedł w ślady ojca, przejął jego zakład szyjący garnitury, poświęcił temu całe swoje życie, ale nie zauważył, że świat zmienił się i szuka czegoś zupełnie innego. A może powinienem powiedzieć: zauważył to dopiero pewnego dnia, gdy stanął na skraju przepaści, bo za długi grozi mu utrata całego interesu. Jego ojciec problem widzi raczej w nim, Nikos więc chce udowodnić mu że się jednak myli.

sobota, 15 stycznia 2022

Similo, czyli podobieństwa i różnice

 Cały weekend spacery (dziś początek krwawej pętli, czyli obwodnicy Warszawy), jutro Kampinos, więc i pisać się nie chce. Ale notka musi być :) Dziś więc coś minimalistycznego. Zupełnie jak ta gra. Widziałem nawet cały komplet (czyli Historia, Mity, Bajki) za niewiele ponad 40 złotych, więc tanio jak barszcz. Pudełko malutkie, więc wszędzie można zabrać. A jest i więcej plusów. Rzecz jest bardzo prosta, szybka, bez z góry narzuconych ograniczeń co do ilości graczy, no i jest to kooperacja. Przekonałem?

Ludzie z Placu Słońca – Aleksandra Lipczak, czyli Hiszpania spoza folderów turystycznych

Trudno tę książkę przypisać konkretnej kategorii; to coś pomiędzy reportażem, książką podróżniczą a rozprawką socjologiczną. Autorka w swojej podróży po Hiszpanii odwiedza zarówno zabytki jak i archiwa, jednak przede wszystkim rozmawia i słucha ludzi. Ich historie składają się na historię Hiszpanii i są dowodem na to, że nic nie jest nam dane raz na zawsze, że to co dziś jest dla nas radością – przy niesprzyjających wiatrach – może stać się przekleństwem. Rozmawia z ludźmi, z którymi turyści raczej nie rozmawiają w pogoni za fotkami przy znanych zabytkach czy atrakcjach widokowych. Rozmawia z ludźmi, którzy przeżyli faszyzm czasów Franco, pamiętają go i cały czas żyją w mroku jaki po nim pozostał. Rozmawia z ludźmi, którzy kilkadziesiąt lat ukrywali się we własnym kraju, domu, bo bali się, że sąsiad wyda ich na śmierć. Rozmawiała z ludźmi, którzy po zakończeniu rządów Franco sami, na własną rękę, za własne pieniądze, szukali grobów swoich bliskich zabitych w wojnie domowej. Koniec epoki Franco to nie tylko ogrom zamordowanych ofiar, to także szkodliwa pozostałość jego epoki w sferze kulturalnej i społecznej, szczególnie dotyczącej sytuacji kobiet. Kiedy czyta się o tym jakie przypisywano jej funkcje i jakie miała spełniać zadania, a jednocześnie jakim karom można ją było poddać za niesubordynację, nasuwa się nieodparte wrażenie, że nasi prawicowi politycy usilnie dążą do tego, by i nam, współczesnym Polkom, zgotować podobny los.

piątek, 14 stycznia 2022

Dom Gucci, czyli co kryje się pod złotkiem

Chyba nie spodziewałem się takiego filmu po tym reżyserze. Nie oszukujmy się - mimo całej otoczki, strojów, scenografii, detali z jakimi odtworzono atmosferę lat 70, to raczej dość kameralny dramat bez rozmachu, jaki lubi Ridley Scott. Samo nazwisko i fame jaki jest wokół rodu Guccich, obsada, pewnie przyciągną do tego obrazy, ale wiele osób może być zawiedzionych, bo te ponad 2.5 godziny niestety trochę się wloką - zabrakło trochę materiału, a może spójności w zszywaniu tego patchworku, żeby zapewnić napięcie.
W skrócie: marzenia dziewczyny o wielkich pieniądzach, o władzy, początkowo daje się realizować zgodnie z jej planem, ale potem coś zaczyna zgrzytać i na pewno inaczej sobie wyobrażała finał. To fabuła, w której znajdziemy pożądanie, zdradę, zazdrość, ale również coś co stało się powodem podziału rodziny - niesnasek i wzajemnych prób wygryzienia innych z interesów. Ród i firma w dużej mierze oparte były na ludziach już wiekowych, którzy nie bardzo chcieli przekazać stery młodym i ambitnym, a kiedy zostali odsunięci od władzy, zrobili wiele, by się na nich zemścić. I oto sławna marka największą swoją sławę i rozwój przeżyła już bez Guccich na pokładzie. Dlaczego? Zobaczcie w filmie.

czwartek, 13 stycznia 2022

Judasz i czarny Mesjasz, czyli ideowość kontra cynizm

Podczas ubiegłorocznych Oscarów pojawiło się kilka produkcji, które z góry można było domyślać się, że nie znajdą przychylności u naszych dystrybutorów. Za mało interesujemy się historią innych krajów, brak jakiegoś wielkiego nazwiska reżyserskiego i niestety produkcje takie "Judasz i czarny Mesjasz" przechodzą bez większego echa. Tymczasem to nie tylko dwie bardzo dobre kreacje aktorskie, ale i ciekawa karta z historii USA, u nas chyba mało znana. Ruchy pacyfistyczne czy grupy takie jak "Czarne pantery" mają u nas przyczepioną łatkę: atakowali państwo od środka, byli wspierani przez komunistów, naiwni idioci manipulowani i wykorzystywani. Czy jednak fakt, że odwoływali się do haseł równości, krytykowali kapitalizm i niesprawiedliwość, oznacza że mamy stwierdzić iż ich walka była bezsensowna? Owszem krytykowali wojnę w Wietnamie, walczyli z siłami państwa, które ich próbowało stłamsić, czynili to jednak ze szczytnych pobudek. Warto czasem zobaczyć dwie strony medalu. Tą bardziej laurkową na pewno jest obraz "Judasz i czarny Mesjasz", biografia jednego z przywódców Czarnych Panter w stanie Illinois Freda Hamptona (świetna rola Daniela Kaluuyi).

środa, 12 stycznia 2022

Small world, czyli Vega na tropie handlu dziećmi

Kilka dni jakby luźniejszych, znowu człowiek się rozleniwia i zamiast spacerować, siedzi wieczorami przed ekranem. Jutro chyba też będzie notka filmowa. Ale tyle rzeczy kusi bo mam zaległości - i tak zaliczyłem ostatni sezon Chyłki, zabieram się za Nie patrz w górę, Ogrodników, a i starczyło czasu na nową produkcję Patryka Vegi. Niby sobie powtarzam wciąż: on mnie już niczym nie zaskoczy, wciąż robi to samo, to jego najnowszy film jest trochę inny. Nie tylko dlatego, że wychodząc z ambitnego postanowienia, zrobił go w większości po angielsku, ale wreszcie nie lepi scenariusza z głupich, szokujących scenek, jakichś anegdot i plotek, udając że stanowią spójną historię (choć i tu bywają sceny kompletnie z dupy). Small world nie jest bez wad, ale jest w tym jakaś historia i idea. Vega postanowił zrobić film o handlu dziećmi, pokazać kulisy ohydnego procederu pornografii dziecięcej, jak zwykle niestety stara się wepchnąć w fabułę zbyt wiele: porwania, "wujków", którzy przez lata budują chorą relację i potem dziecku już trudno wrócić do normalnego świata, prostytucję, jakieś imprezy satanistyczne dla bogaczy, rytualne ofiary z ludzi, ech... W którymś momencie zatraca się realizm i zaczyna to przypominać wizje równie chore jak zboczone produkcje jakichś zwyroli. A do tego sensacyjna walka samotnego policjanta, który przez wiele lat poświęca wszystko, by szukać śladu jednego dziecka i na koniec religijne obrazki na temat tego, że wszystkie grzechy można przecież odkupić. 

wtorek, 11 stycznia 2022

Czas, czyli czy mogłem inaczej

Całkiem dobry mini serial, może ciut przewidywalny, ale dobrze zagrany i nie o samo zaskoczenie czy napięcie w nim chodzi. Raczej o pokazanie ludzkich wyborów i zmaganie się z ich konsekwencjami. Oto starszy facet trafia na odsiadkę, za to, że przejechał po pijanemu człowieka. Mark ma wyrzuty sumienia, stracił wiele w oczach żony i syna, pobyt w więzieniu jest dla niego koszmarem, bo nie ma w sobie za grosz siły przebicia, gotowości do walki o swoje. Chce odsiedzieć karę, ale wciąż myśli o tym jak stać się lepszym człowiekiem, naprawić to co zrobił. Nauczyciel, który zmarnował swoje życie, w gronie osadzonych, którzy niejedno mają na sumieniu, wyróżnia się niczym biały wieloryb. On ich nie zmieni. A oni jego?
Równolegle prowadzony jest wątek jednego ze strażników, który odpowiada za oddział, na którym osadzony jest Mark. Człowiek, który jest surowy, ale sprawiedliwy, tak że nawet więźniowie mają do niego jakiś szacunek. On także stanie przed poważnymi dylematami - czy nagiąć swoje zasady, z czegoś zrezygnować? Jeden będzie to rozważał by chronić własne bezpieczeństwo, drugi, z myślą o bliskich.

Rzeki płyną, jak chcą - Ałbena Grabowska, czyli miłość w cieniu wojny

Może ze względu na podobny okres historyczny, porównywałem tą lekturę z czytaną nie tak dawno serią autorstwa Stanisława Krzemińskiego. O ile dla niego atmosfera przed uzyskaniem niepodległości była chyba nawet istotniejsza, niż jakieś wątki obyczajowe, u Grabowskiej jest raczej odwrotnie. Historia czasem wpływa na ludzkie wybory, losy, ale i tak jest na drugim planie, bo na pierwszy wysuwają się emocje, uczucia, relacje między postaciami. Czy można pokochać kogoś, kto ma inne poglądy polityczne na walkę o niepodległość, a może Rosjanina, choć przecież to znienawidzony okupant i ciemiężyciel. Jakie to wszystko skomplikowane: ojciec, choć gorący patriota, poszedł walczyć w rosyjskiej armii, bo widział w wojnie szansę na wolność dla swojego kraju. Innym przykładem może być dużo młodszy chłopak, który ciężko ranny, więc zwolniony ze służby, Rosjan traktuje jak dojne krowy, pogrywając z nimi w karty, ryzykując wiele, ale robi to z chciwości, a nie dlatego, że są dla niego wrogiem.
Ałbena Grabowska tym tytułem rozpoczyna nowy cykl, tym razem nie rodzina chłopska, ale drobna szlachta stała się jego bohaterami. A dokładniej matka i jej trzy córki. Każda ma trochę inny charakter, niejeden raz kłócą się lub zazdroszczą sobie czegoś, ale gdy ich drogi się rozejdą, poczują jak bardzo może być brak tych wspólnie przeżywanych dni.

niedziela, 9 stycznia 2022

Wiatr - Igor Brejdygant, czyli dawno nie byłem tak rozczarowany

Jak by tu podsumować wrażenia z wysłuchania tego audiobooka? Rysa i układ mi się podobały, więc autor miał u mnie od początku fory, ale im dalej "w las", tym bardziej zachodziłem w głowę: o co biega. Klimat świetny, bo faktycznie wchodzimy w atmosferę gór, zaśnieżonego miasta, mieszkańców dość niechętnych przyjezdnym, no i te zagadki... Od początku wchodzimy bowiem w bardzo gęstą sieć niedopowiedzeń, kłamstw, sekretów.
Dość szybko jednak czujemy, że dzieje się coś dziwnego i nie da się tego wytłumaczyć jedynie tym, iż bohatera ktoś próbuje wprowadzić w błąd. Kombinowałem sobie: może chodzi o ten alkohol, który wlewa on w siebie w sporych ilościach? Może to jakaś choroba psychiczna, gdzie zaciera się granica pomiędzy urojeniami i tym co realne, miesza się czas i ludzie?

piątek, 7 stycznia 2022

Prime Time, czyli desperacja

Netflix kusi filmowców, ale nie ma jakiejś pewności, że wszystko w co zainwestuje jest naprawdę godne uwagi. Nawet gdy weźmiesz do tego bardziej znanych aktorów. Bartosz Bielenia, Magda Popławska mogą stawać na głowie, ale zdecydowanie coś w tej historii się nie klei. Ani to dramat, ani thriller, choć chyba ambicje były i na jedno i na drugie. Film Jakuba Piątka debiutował na festiwalu w Sundance, więc miał naprawdę dobry start, jeżeli to ma być jednak jedynym argumentem do tego, że coś jest wartościowe, to coś słabo mówi o tym tytule. Co ciekawe - wzięto na warsztat prawdziwą i mało znaną historię, więc pewien potencjał był. Kto słyszał o tym, że w polskiej telewizji była akcja niczym z najlepszego filmu amerykańskiego, czyli wtargnięcie do telewizji z bronią i wzięcie zakładników? Może gdyby, podobnie jak w przypadku filmu o Tomku Komendzie, próbowano głębiej zbadać tą historię... Posłużono się jednak pewnymi schematami, sugerując jedynie tropy, nie dając prawie żadnej odpowiedzi. 

czwartek, 6 stycznia 2022

Polski e-sport - Karol Kopańko, czyli a mówili, że to strata czasu

Czytałem to chyba ponad pół roku, zostawiwszy ten egzemplarz jako lekturę "do kibelka", podczytując sobie po kawałeczku i próbując wczuć się w te emocje. Trzeba to powiedzieć wprost: to książka raczej dla tych, którzy spędzili trochę czasu na graniu przy komputerze lub konsoli, poczuli tą adrenalinę, będą więc rozumieć o czym pisze Karol Kopańko. Nie chodzi nawet o używane słownictwo, dla niektórych dość hermetyczne, ale raczej o podejście do aktywności bohaterów. O ile rozumiemy sportowców, o tyle granie wciąż nie kojarzy nam się ze sportem, ani też z pomysłem na życie. Tymczasem ta książka udowadnia, że może to być i jednym i drugim.

środa, 5 stycznia 2022

Mare z Easttown, czyli policjantka, matka, kobieta

Nie wiem jak to się stało, że przegapiłem ten serial w ubiegłym roku, ale widząc go w podsumowaniach, mogłem za to obejrzeć go nie czekając co tydzień na kolejny odcinek. Ależ to jest dobre!
Niespieszne, a trzymające za gardło. Cudowny klimat no i zagadka, w której tyle razy masz ochotę krzyknąć: to już, mamy cię, a potem z opadniętą szczęką oglądasz dalej i mówisz... No dobra, nie będę klął.
Małomiasteczkowa zbrodnia, kłamstwa, tajemnice no i śledcza, która wszystkich zna, ale co nie zawsze pomaga. Gdy zarzuca się jej bezczynność, brak efektów, znajomi mogą to robić nawet bardziej boleśnie, niż gdyby byli obcymi ludźmi. Mare Sheehan nie dość, że ma na głowie śledztwo w sprawie zaginięcia młodej dziewczyny, to jeszcze próbuje poskładać do kupy swoje własne życie. Córka się buntuje, mąż znalazł sobie inną, na głowie ma jeszcze starszą matkę, wnuka, którego ubóstwia, ale i wciąż walczy z depresją po samobójczej śmierci syna. Kate Winslet zagrała to fenomenalnie - jakiś trudny do uchwycenia smutek, uciekanie przed bliskością, sięganie po alkohol, różne błędy. Bo mimo intuicji, bycia w pracy nawet poza jej oficjalnymi godzinami, jej też takowe się zdarzają. I czasem ponosi tego konsekwencje. Jest taka ludzka. Matkując wszystkim, a jednocześnie udając, że sama nie potrzebuje pomocy.

wtorek, 4 stycznia 2022

Czarna bandera - Jacek Komuda, czyli historie pachnące rumem i z duchami w tle

W ubiegłym roku przypominałem sobie trochę Pilipiuka, w planach Kres, a styczeń w pociągach zacząłem od Jacka Komudy - mam wrażenie, że przy serialu znowu będzie o nim głośno. Ale dziś nie Rzeczpospolita szlachecka, a stare dobre historie pirackie. Takie o skarbach, wspaniałych łupach i statkach widmo, które czekają na twoją duszę. I o facetach, którzy swoje życie wydawałoby się mają za nic, ale jednak pewnych rzeczy się lękają.
Ot, fajne czytadło, które szybko się połyka, zwłaszcza, że to nie jedna powieść, tylko zbiór opowiadań. To zaleta, ale i jednocześnie wada, bo czytelnik nie znajdzie bohaterów, których jakoś na dłużej by polubił. Zresztą, może lepiej, skoro większość z nich źle kończy?

Tekst – Dymitry Glukhovsky, czyli niewinny straceniec

Jest to moje pierwsze zetknięcie z tym pisarzem i już wiem, że będę szukać innych jego powieści. To historia o straconym życiu Ilji, życiu młodego człowieka, który stając w obronie swojej dziewczyny fałszywie posądzonej o branie narkotyków w czasie nalotu  brygady antynarkotykowej na dyskotekę, sam nieopatrznie naraził się policjantowi Pietii i został za to „przykładnie” ukarany. Nieważne, że sam był czysty – w jego plecaku „jakimś cudem” znalazły się narkotyki, wobec tego został skazany na 7 lat więzienia. Wychodzi na wolność, jedzie do matki, ale ta umiera na dzień przed jego powrotem. Mieszkanie splądrowane, nie ma pieniędzy ani na życie ani na pochówek matki. Zaczyna pić. A po wódce przychodzą do głowy różne pomysły…

Więcej nie mogę zdradzić.

poniedziałek, 3 stycznia 2022

Sceny z życia małżeńskiego, czyli szept, krzyk i coś jeszcze

Wciągnąłem się w ostatnich dniach w Mare z Easttown i nie mam ochoty oglądać nic więcej, dopóki więc nie skończę, nie będę szalał z notkami. Po pracy spacer i relaks. Od komputera już nie na tak długo jak w ostatnich tygodniach. A jednak ten serial zasługuje na przynajmniej kilka zdań i będą to bardzo pozytywne zdania. Nie znam oryginału Bergmana z lat 70, by powiedzieć, czy twórcy dokonali czego nowego, czy po prostu zrobili ten sam materiał w nowej scenerii, ale środkowe odcinki wbiły mnie w fotel. Cholera, coś tak kameralnego, a chwyta za gardło.

sobota, 1 stycznia 2022

Słoneczni chłopcy, czyli czuła komedia o przemijaniu

Ogłaszam, że dziś trochę leniuchowania, przynajmniej od komputera - zbyt wiele kosztowały mnie ostatnie dni poprzedniego roku. Zaczynam 12 rok bloga!!! Juppi. I robię jakieś niewielkie postanowienia. Na dziś spacer już zaliczony, a zaraz lektura, bo dzięki M. mam wolne od pisania notki.
Robert

Po czasie mogę dopisać do jej recenzji również kilka zdań od siebie.


Tradycyjnie, koniec roku zamykamy wspólnym rodzinnym wyjściem do teatru. Tym razem poszliśmy na spektakl „Słoneczni chłopcy” w OCH-Teatrze i był to dobry wybór, bo przez 2 godziny Cezary Żaki i Artur Barciś bawili nas cudnie potwierdzając, że ten duet aktorów ma bez wątpienia talent, klasę i niesamowity warsztat aktorski.