Strony

poniedziałek, 30 listopada 2020

Bo nadal cię kocham - Magdalena Kordel, czyli kto by nie chciał tam zamieszkać

Kolejny miesiąc, gdy pod koniec mam dylemat, czym zakończyć, bo szkiców się gromadzi tyle, że jest w czym wybierać. Tym razem niech poleci coś czego na moim blogu było dotąd niewiele. A tej autorki chyba jeszcze nigdy.
Literatura kobieca rządzi się swoimi prawami i co roku w okolicach Świąt Bożego Narodzenia jest wysyp tego typu pozycji - mieszanki smutku i radości, nadziei, ciepełka rodzinnego, czyli magii, która ma sprawić, że w serduchu będzie jakoś milej. 

Magdalena Kordel ma już swoją grupę fanów, historie zbudowane wokół pewnych miejsc i bohaterów, dla nich ta książka będzie więc spotkaniem ze starymi znajomymi. Czy da się to czytać jako niezależna historia? W sumie tak, czego jestem dowodem. Pewnie gdybym znał przeszłość tych postaci, wiedział co ich połączyło, czemu ludzie nie spokrewnieni, traktują siebie jak rodzinę, ale i tak dałem się wciągnąć w magiczną atmosferę przygotowań do Wigilii i różnych rozterek bohaterów. 

niedziela, 29 listopada 2020

Potwory - Anna Potyra, czyli kto miał motyw?

Chyba muszę wrócić do poprzedniej książki Anny Potyry (z tymi samymi bohaterami), bo "Potwory" okazały się całkiem sprawnie napisanym, wciągającym kryminałem. Dokładając zaś sobie tom do tomu, poznając ich bardziej, na pewno będzie się miało jeszcze więcej frajdy. Bohater nie może być płaski, bo wtedy i śledztwo nie wciąga, a tu mam wrażenie udało się tego uniknąć. Mamy trójkę policjantów (i jeszcze czwarty w tle = żuczek od tzw. czarnej roboty), ale szef zespołu tym razem oficjalnie nie może niczym się zajmować - został zawieszony w obowiązkach do wyjaśnienia sprawy za pobicie jednego z sąsiadów. Wszystko po tym jak pobity poszedł do mediów, a wtedy nawet tłumaczenie by żadne nie pomogło. Adam Lorenz pobił zaś nie bez powodu - usłyszał płacz dziewczynki, powziął pewne podejrzenia, a gdy wkroczył do mieszkania i zobaczył ją w dość jednoznacznej sytuacji, dał do zrozumienia facetowi, by więcej tego nie robił. Tylko co dalej - dopóki żona i córka nie złożą oskarżenia, sprawy dla sądu nie ma. A Lorenz siedzi w domu i krew go zalewa. Nudzi się facet i mimo tego, że mu nie wolno, stara się trzymać rękę na pulsie najnowszej sprawy, którą zajmują się koledzy.

sobota, 28 listopada 2020

Dramat, czy kryminał, czyli Bez skrypułów, Szadź i Miasto Niedźwiedzia

Kolejny pakiecik z serialami. O Chyłce nie będę pisał, bo kolejny sezon jest podobny do poprzednich - jak ktoś polubił, to będzie ciągnął. Na Saszę jeszcze za wcześniej by pisać, o Królu też jeszcze nie chcę. Królestwo kobiet jest tak żenujące, że nie zasługuje na notkę (z taką obsadą to po prostu katastrofa).
Kilka jednak propozycji opiszę.

Na początek Polsat i jak rozumiem bardziej rozbudowana wersja tego co pokazano w kinowym Solid Gold. Nie mam co prawda porównania, ale wersję serialową ogląda się nieźle. Można oczywiście by doszlifować poszczególne wątki bo jest przewidywalnie, podkręcić atmosferę, na pewno jednak decyzja by nie ciągnąć tego w nieskończoność, postawić na mini serial, była trafna. Ciekawość bowiem w takim wypadku bowiem udaje się utrzymać. 

piątek, 27 listopada 2020

Człowiek do przeróbki - Alfred Bester, czyli wniknąć do najskrytszych myśli

W czasach gdy mamy zalew nowej, miernej literatury, ale świetnie reklamowanej, duże brawa dla wydawców, którzy stawiają na przypominanie zapomnianych tytułów, kiedyś nagradzanych i istotnych dla rozwoju gatunku. 

Nie wiem czy to prawda, że Człowiek do przeróbki zapoczątkował literaturę cyberpunkową, na pewno jednak był pierwszą pozycją wyróżnioną nagrodą Hugo dla literatury fantastycznej (1953). I muszę przyznać: cholera, to prawie nic się nie zestarzało. Zarówno sam pomysł, jak i akcja stanowią świetną rozrywkę. Spodziewałem się co prawda rozwinięcia pomysłu na konflikt esperowie (inaczej telepaci) - zwyczajni ludzie, którzy mają dość ich władzy, zamiast tego dostałem coś w rodzaju kryminalnego rollercoastera z wątkiem psychoanalitycznym, ale i tak lektura stanowiła dużo większą przyjemność niż w przypadku niejednej nowości.

czwartek, 26 listopada 2020

Odległa kraina, czyli przed siebie...

Kolejna propozycja do cyklu notek jakie w tym roku wrzucałem o produkcjach animowanych i do polecenia raczej dla dorosłych. Cudowne, że wciąż powstają takie produkcje, choć pewnie dziś częściej na komputerach, niż jako dzieło rąk. Wyobraźnię jednak wciąż w tym czuć. I to właśnie mi się w takich filmach podoba. Ich nieoczywistość, odwoływanie się do symboli, podświadomości, a także niebanalne pomysły na warstwę plastyczną w zalewie tandety (również tej dla dzieci) są cudowną odmianą.

W odległej krainie raczej nie ma co szukać akcji, nawet nie ma co szukać logicznej historii. To kino drogi, w którym to podróż staje się istotniejsza od tego co było przed nią i co jest u celu.

Gwiazda północy - Adam Michejda, czyli ahoj przygodo!

Książki młodzieżowe zawsze wypatrywane są przeze mnie z dużą ciekawością, wciąż marudzę, że zbyt mało ich na rynku, ale w ciągu ostatnich kilku lat pojawiło się przynajmniej kilka serii, których autorzy w miarę regularnie dostarczają kolejnej porcji przygód dla swoich fanów. Adam Michejda, o którego serii pisałem tak: (tu i tu), mógłby być postawiony chyba najbliżej przygód Pana Samochodzika, choć z zastrzeżeniem, że jego książki spokojnie mogą czytać nawet młodsi. Nie ma tu wielkich opisów historycznych, tłumaczenia przez dorosłych wykładami tego co kiedyś może było trudniej dostępne w źródłach wiedzy, a teraz wystarcza kliknięcie w sieci. Ciekawostki są podawane w sposób lekki, raczej jedynie jako zarysowanie tematu, a na pewno nie długie elaboraty. Przygód za to nie zabraknie na pewno.

Tytułowym Pilnym, jest dziennikarz o takim właśnie nazwisku, który wraz z synami i ich przyjaciółmi uwielbia podróżować, odkrywać różne miejsca. A przy okazji od czasu do czasu nie tylko przeżyją ciekawe przygody, ale i odkryją jakieś skarby :)

środa, 25 listopada 2020

(nie) dobra kobieta, czyli nie wkurzaj mamuśki

Szybka notka filmowa, zapychacz na wieczór do popcornu :)
Choć nie ma może jakiegoś wielkiego napięcia, zaskoczenia, to pewnych emocji może dostarczyć nawet w swej przewidywalności.
Do czego zdolna jest zdeterminowana kobieta, jeżeli boi się o swoje dzieci? Przekonajcie się sami.

sobota, 21 listopada 2020

Idiot Prayer: Nick Cave Alone at Alexandra Palace, czyli wypełnić pustkę

Premiera dwa dni temu, ja cały weekend przed kompem, bo jak nie recenzje dla allegro, to prezentacje na szkolenie, ale ratuje mnie ta płyta. Ale to jest piękne! Przyzwyczajony jestem do klasycznych, bardziej rozbudowanych instrumentalnie wersji, ale w tym surowym brzmieniu jest chyba nawet jeszcze więcej miejsca na to by wybrzmiał głos i tekst. I okazuje się, że te melodie brzmią wcale nie gorzej, może nawet lepiej, tak jakby powrót do podstawowej formy wydobył na światło jeszcze bardziej ich duszę.
Może jeszcze będzie okazja, by w Multikinie zobaczyć ten koncert w całości, ale póki co pozostaje fantastyczny, podwójny album. Znajdziemy tu i wczesne numery Cave'a z The Bad Seeds, jak i kawałki z nowych płyt. Nagrywane w izolacji, noszą w sobie jej ślad i dzięki temu cały ich smutek, desperacja, samotność, wściekłość, spokój i nadzieja wybrzmiewają szczególnie mocno. 

Śmierć i Małgorzata - Joanna Łopusińska, czyli kochać i cierpieć

Gdy czyta się kryminały i thrillery praktycznie jeden za drugim, a czasem nawet i dwa naraz, czasem przychodzi jakiś kryzys i mimo, że zwykle te gatunki mocno wciągają, pojawia się książka przy której się ewidentnie zacinasz.
Nie mam nawet jakichś wielkich uwag krytycznych wobec tego tytułu, choć ewidentnie pomysł na jej konstrukcję utrudnia lekturę, a przez blisko połowę tekstu przebijamy się z ogromnymi trudnościami. Autorka po prostu postanowiła postawić nie na akcję tylko na gęstą od emocji psychologiczną grę, w której zazdrość, wyrzuty sumienia, są równie ważne jak samo ukaranie sprawcy morderstwa. W thrillerach psychologicznych zwykle jest jakiś suspens, tu niby wpisana została zagadka, ale dość łatwa do przewidzenia i to chyba kolejny powód do rozczarowania.

piątek, 20 listopada 2020

Tarapaty 1 i 2, czyli ahoj przygodo!

Moje pokolenie, wychowane na literaturze przygodowej i kinie nazwijmy je awanturniczym i młodzieżowym, ze zdziwieniem przyjmuje fakt, iż teraz tego tak niewiele na rynku. Oczywiście - można powiedzieć: granice się przesunęły i teraz dzieciaki nie muszą mieć jako bohaterów rówieśników, skoro wszyscy pozwalają im oglądać nawalanki superbohaterów. Mi jednak doskwiera pewien brak i z radością przyjmuję wszelkie próby wskrzeszenia takiego gatunku. Staram się wtedy o tym napisać, mimo iż sam już przecież nie jestem odbiorcą takich rzeczy (nawet dzieci mi już wyrosły).

Dlatego dziś o Tarapatach raczej pochlebnie. 

czwartek, 19 listopada 2020

Córka - Anne B. Ragde, czyli codzienność i tłamszenie emocji

To już po raz szósty powracam do rodziny Neshov, do skomplikowanych relacji, ran i tajemnic z przeszłości. I za każdym razem czynię to z ogromną przyjemnością. To jakiś fenomen, że nawet po blisko roku przerwy, po pierwszych stronach, czuję się jakby dopiero wczoraj widział się z tymi postaciami, że tak dobrze ich pamiętam, znam ich problemy, lęki i marzenia.
Trudno ten fenomen wytłumaczyć, ale każdy kto spróbuje wejść od początku tej historii, zrozumie o czym mówię. Chwilami coś nas drażni, nie rozumiemy wyborów, decyzji, ale przecież to takie ludzkie - z powodu lęku uciekać przed czymś, nawet jeżeli bardzo się tego pragnie. Zranienie, poczucie obowiązku, narzucane sobie schematy potrafią ciążyć przez długie lata. Wyrwać się z pewnych ograniczeń jakie budowane są przez osąd innych, oczekiwania, czy presję bliskich jest bardzo trudno.
Od kilku tomów na główną bohaterkę sagi wyrosła Torunn, czyli najmłodsze pokolenie rodziny, można nawet powiedzieć, że trochę odkrywająca relacje z jej członkami od nowa, bo przecież wychowywała się poza nią. A teraz mieszka w gospodarstwie, gdzie wychowywał się i zmarł jej ojciec, gdzie przez tyle lat działy się trudne rzeczy i próbuje właśnie wokół tego miejsca zbudować swoje nowe życie.

środa, 18 listopada 2020

Szczury Wrocławia. Szpital - Robert J. Szmidt, czyli zamkniemy się i przeczekamy...

Domykam na Notatniku cykl ze zombiakami we Wrocławiu. Trzeci tom ma najmniejszą objętość, można go potraktować jako uzupełnienie dwóch poprzednich tomów, taki bonus, ale jest nie mniej smakowity. Przypomnijmy: jest rok 1963, we Wrocławiu panuje dość ścisły reżim sanitarny ze względu na epidemię ospy, ale nagle dzieje się coś kompletnie zaskakującego. Nie wiadomo dokładanie w którym miejscu rozpoczęła się apokalipsa, ale szybko rozszerzyła się na całe miasto. Ba, okazało się, że to samo zadziało się w różnych miejscach na świecie i nie tylko Wrocław pogrążył się w chaosie. Żadna broń, żadne metody nie są skuteczne wobec żywych trupów, które żądne krwi atakują ludzi. Wystarczy dotyk, by ktoś zmienił się w zombie, a każda śmierć, może być katastrofą dla tych, którzy znajdą się blisko. Szok, jaki przychodzi gdy widzą zmarłego stającego na nogi, niezależnie od ran jakie miał zadane, zanim minie może być już dla świadków za późno. 

Trzeci tom przynosi nam epizod z początkowej fazy epidemii, gdy już część ludzi zdawała sobie sprawę z natury zagrożenia, ale na pewno jeszcze nie wszyscy. Próby przewidzenia tego co nastąpi, zabezpieczenia się przed żywymi trupami, pozornie uporządkowane i sensowne wobec ludzkich emocji, okazują się niewiele warte.

wtorek, 17 listopada 2020

Ja, czyli dusza rockmena wyje

Przyznam się, że niewiele z oferty różnych spektakli online oglądam - mam dość komputera po pracy, no i zdecydowanie jednak odczuwam tą trudność w odbiorze. To zdecydowanie nie jest to samo. Zwłaszcza, że u nas dopiero zaczęto rejestrować spektakle naprawdę w profesjonalny sposób, ta by widz miał poczucie, że ogląda zarówno to co na scenie, jak i zbliżenia, emocje. 
Oczywiście jest Teatr Telewizji, gdzie spektakle pod kątem kamery są przygotowywane i to kocham, ale i tak tęskni się za tym napięciem jakie jest w pokazach na żywo, z udziałem publiczności. Próbę udostępniania takich przeżyć daje projekt, w który zaangażowany jest Borys Szyc, czyli platforma TheMuba. W ofercie ma już około 10 przedstawień m.in. z Teatru Polonia i Teatru Współczesnego. A teraz udostępnia rzecz sprzed blisko 10 lat, już nie wystawianą, z Teatru IMKA. Chodzi o monodram Arkadiusz Jakubika w reżyserii Michała Siegoczyńskiego, inspirowany m.in. tekstami Krzysztofa Vargi. Uwaga: jeszcze przez kilka dni do oglądania za darmo!
Dziś aktor kontynuuje podobne show, ale może już bardziej poddając się improwizacji, na swoich koncertach jako dr Misio, więc to dobra okazja zobaczyć go w połączeniu tych jego dwóch pasji: frontmena rockowego bandu i aktora, który ma jakąś historię do opowiedzenia.

poniedziałek, 16 listopada 2020

Kocie chrzciny - Małgorzata Sidz, czyli samotni w raju


Finlandia, kraj wcale nie tak od nas odległy, a jednak mniej o nim wiemy niż chociażby o USA. Zapewne na sposób życia Finów ma wpływ przyroda; piękna, niemal dzika, często niedostępna, z krótkim latem i długą, ciemną zimą, a jednocześnie (jak mówi jeden z bohaterów) : „Niemal w najmniejszym mieście jest zawsze uroczy las i jezioro albo plaża”. Finlandia to kraj paradoksów; z jednej strony odsetek ludzi szczęśliwych (w statystykach jest w czubie światowych szczęśliwców), a jednocześnie ogromny jest odsetek osób pijących, często już alkoholików, ogromna ilość kobiet samotnie wychowujących dzieci, które od mężów uciekły ze względu na przemoc. Finlandia posiada również duży odsetek samobójców. Finowie to ludzie silni, wytrwali, nie poddający się łatwo. Zarówno kobiety jak i mężczyźni; kiedy życie rozdaje im kuksańce nie poddają się, nie skarżą się, nie płaczą… zakasują rękawy i biorą się z życiem za bary. Tam nawet gej prędzej będzie wyglądał jak wiking niż jak (z naszego podwórka) mężczyzna metroseksualny.

niedziela, 15 listopada 2020

Karel, ja i ty, czyli nawet kryzys można pokazać z uśmiechem

Ciekawostka upolowana zupełnym przypadkiem. I kolejny dowód na to, że Czesi potrafią robić filmy poważne, przy których się uśmiechamy i komedie, przy których pozostaje się z jakąś refleksją. Oczywiście nie każdemu przypadnie do gustu wysłuchiwanie kolejnych dialogów, w których bohaterowie na czynniki pierwsze rozkładają swoje związki, lęki, porażki, na próżno czekając na komedię pomyłek i standardowe gagi. To raczej film przypominający wczesną twórczość Allena czy filmy nowej fali, gdzie rozterki bohatera stawały się centrum fabuły i nie potrzeba było nawet żadnych "przyspieszaczy" akcji i zaskoczeń. Człowiek sam w sobie jest interesujący, a w sytuacji jakiegoś życiowego zakrętu, kryzysu, staje się jeszcze ciekawszy.

   

Szybki szmal - Ryszard Ćwirlej, czyli trzy śledztwa, jedna książka

Kontynuacja cyklu, w którym obok bohaterów tzw. serii milicyjnej Ćwirleja, dziś już na emeryturze, pojawia się młoda policjantka, wypatrzona przez nich, a przecież mają nosa do tego, by wyczuć kto będzie dobrym śledczym. Przeczytajcie więc "Ostrą jazdę" i "Jedyne wyjście", zanim sięgniecie po trzeci tom - będzie Wam łatwiej połapać się w relacjach. Niby każdą część można czytać oddzielnie, bo autor dba o to, by różne rzeczy wyjaśniać, ale nie ukrywajmy: najwięcej frajdy będą mieli ci, którzy znają jego książki, bo sporo tu do nich nawiązań. 

Niejednokrotnie udaje się ładnie wiązać sprawy współczesne i te z lat służby tych, których poznaliśmy w cyklu milicyjnym. Dziś, choć los rzucił ich w różne miejsca, gdy pojawi się sprawa, w której mogą sobie pomóc, czynią to bez wahania. Zawsze łatwiej gdy ma się pieniądze, nie jest się ograniczonym rozkazami i np. można kogoś przycisnąć by przyznał się do winy, prawda? I choć podkomisarz Aneta Nowak ma wątpliwości czy otwarcie akceptować ich metody, jeżeli może pomóc to jej w rozwikłaniu sprawy, nie ma zamiaru protestować. Docenia zresztą fakt, iż to właśnie wychowankowie Brodziaka, Olkiewicza, ich koledzy, wypatrzyli potem ją w niewielkim posterunku w Szamotułach. Szybko zaczęła robić karierę, przeniesiono ją do Poznania, ale tam niestety natrafiła na mur.

sobota, 14 listopada 2020

Dzień trzeci, czyli schroń się w surowym raju

Po pierwszym odcinku byłem zachwycony, niestety im dalej tym było dziwniej i to wcale nie oznaczało, że lepiej. A mogło być tak dobrze.
Żyjąca w izolacji społeczność, tworząca własne zasady i nawet wierzenia, wyspa do której można dostać się tylko przez kilka godzin dziennie, tajemnice, zagrożenie - to wszystko sprawia, że początek serialu smakuje wybornie i daje dużą nadzieję na ciąg dalszy.
Jude Law dostał świetną rolę, jego zagubienie i przerażenie, potem determinacja sprawiają bardzo autentyczne wrażenie. On ma ewidentne problemy, znalazł się tu przypadkiem - przynajmniej tak nam się wydaje - ale ludzie na Osea, jakoś wcale nie mają ochoty się z nim żegnać. Co prawda niektórzy próbują go zabić, ale inni za to chronią go za wszelką cenę. Im dalej jednak dziwniej. Rytuały robią się bardziej makabryczne, wymagają ofiar, a przeszłość mężczyzny okazuje się dziwnie powiązana z tym miejscem, w którym przecież znajduje się pierwszy raz.

piątek, 13 listopada 2020

Szczury Wrocławia. Kraty - Robert J. Szmidt, czyli ludzie równie groźni jak i zombie

Szczury Wrocławia, czyli apokalipsa zombie w realiach PRL - o pierwszym tomie pisałem tak - czyli rzecz absolutnie świetna, o dziwo dość poważna, choć temat zwykle postrzegamy trochę z przymrużeniem oka. I oto za mną odsłona druga cyklu. Nie wiem nawet czy nie lepsza. Choć to ogromna cegła, tym razem autor skupił się na kilku konkretnych grupach i miejscach, potem przeplatając i łącząc ze sobą ich wątki, nie ma więc takiego poczucia ogromnej ilości postaci i wydarzeń słabo ze sobą powiązanych jak w pierwszej części. Tak jakby tamto było szeroką panoramą, w której widzimy cały koszmar spadający na miasto (i nie tylko na miasto), a w tomie drugim przyglądamy się trochę przez lupę wybranym miejscom, które jakoś przetrwały katastrofę. Pierwszy szok już minął, ludzie znają zagrożenie, nie znaczy to jednak, że zawsze potrafią go uniknąć, że są bezpiecznie. 

Jak kraty to więzienie. Olbrzymi kompleks, który daje możliwość izolacji od tego co za murami, stąd też pomysł, by właśnie tam zgromadzić rodziny, bliskich i jak najwięcej cywili. Dyrekcja postanowiła więc pozbyć się najgorszych przestępców, wywożąc ich w zamkniętych samochodach i porzucając na mieście, licząc na to, że wpadną oni w ręce Rosjan, których interwencji wszyscy się spodziewają. Nic nie idzie jednak tak jak sobie to wyobrażano.

czwartek, 12 listopada 2020

Awers, czyli czy zwyczajny człowiek może dokonać zbrodni

Parę lat temu Wydawnictwo Czwarta Strona (Poznańskie) obdarowało nas antologią kryminału pt. Rewers (pisałem o nim tu). I choć jak to bywa przy zbiorach opowiadań, nie zawsze jest zachowany ten sam poziom, to mam dobrą wiadomość - kolejna odsłona tej antologii, czyli Awers jest jeszcze lepsza! 
Oczywiście nie przy wszystkich tekstach są równie duże emocje i frajda, ale generalnie nie ma raczej wtopy i to chyba jeden ze zbiorów, gdzie przyjemność czytania była naprawdę spora.
To okazja do spotkania się z tymi autorami, których już znamy i lubimy (nawet czasem bohaterowie ich książek się tu pojawiają jak np. Gross u Małeckiego), ale i możliwość poznania tych, po których książki jeszcze nie sięgaliśmy (u mnie np. to Hanna Greń, Izabela Janiszewska i Przemysław Żarski). W teorii całą antologię miał łączyć motyw miast/miejsc, ale nie jest to tym razem jakoś bardzo wyczuwalne. W większości opowiadań tak jesteśmy skupieni na bohaterach i intrydze, że to tło, którym miało być miasto gdzieś umyka. A może tym razem po prostu nie udało się tego tak mocno podkreślić.
Skoro nie miasto, czy miejsce pozostaje to co najważniejsze w kryminale: zbrodnia, śledztwo i jakaś zagadka do rozwikłania. 12 autorów i 12 historii, w których nie zabraknie napięcia.

środa, 11 listopada 2020

3,2,1, akcja, czyli Bloogshot, San Andreas i Anna

Szybka notka z czymś co dla jednych jest świetną rozrywką, a dla drugich totalnym badziewiem i strata czasu. Odmóżdżacze pełne akcje - lubicie je? Są "gwiazdy", które tylko z takich produkcji są znane. Widzisz twarz takiego Vin Diesela, czy Dwayne'a Johnsona i już wiesz czego się spodziewasz. I to na pewno nie będzie głębia psychologiczna i ciekawy scenariusz. Ma się dziać, bohater ma prężyć muskuły i rozwalać wrogów. Tyle. No to jedziemy. 
Blood shot. Dziwna rzecz - to mogłoby być mocne S-F gdyby nie to, że twórcy unikają dosłowności i raczej postawili na łagodzenie obrazków, niż realizm. W większości spektakularnych walk nie zobaczymy żadnych ran, bo mamy wierzyć w to, że ciało każdego z walczących odradza się błyskawicznie. Szczerze? Efekty raczej nie powalają. Może i dobry pomysł został zaprzepaszczony w kolejnych bezmyślnych i schematycznych scenach. Punktem wyjścia wydaje się śmierć żołnierza, który budzi się na stole operacyjnym, gdzie lekarz tłumaczy mu, że teraz dostał super ciało, które będzie mógł wykorzystywać dla dobra innych. Tyle, że bohater postanowił zwiać i przede wszystkim dokonać zemsty na tym, który go zabił.

poniedziałek, 9 listopada 2020

Paragraf 22, czyli jedyny normalny w nienormalnym świecie

Nie sądziłem, że z książki Josepha Hellera da się zrobić tak dobry materiał filmowy. Dało się uchwycić przynajmniej część groteskowego humoru, ale co ważniejsze: ducha tej powieści, czyli próbę ucieczki przed koszmarem wojny. Dla bohatera w którymś momencie przestają być ważne strony tego konfliktu, racje polityczne, szanse, rozkazy i obowiązki. Ważne jest jedynie to, że na jego oczach giną kolejni przyjaciele oraz to, że w każdej chwili zginąć może on sam. Są po prostu mięsem armatnim, służącym nie tylko temu by pokonać wroga lecz również by zaspokoić jakieś chore ambicje dowódców, ich wybujałe ego.  
Yossarian doświadcza różnych idiotyzmów związanych z wojskiem już w trakcie szkolenia, ale dopiero W Europie, gdy jako bombardier musi uczestniczyć w kolejnych atakach najpierw na Włochy, a potem na Niemcy widzi, że w istocie żaden z nich kompletnie się nie liczy, jest jedynie numerkiem w statystykach, który można wpisać w rubrykę sukcesów lub porażek. Choć zgodnie z regulaminem po wylataniu iluś lotów miał wrócić do domu, dowódcy w każdej chwili mogą zmienić regulamin np. poprzez zwiększenie ilości lotów. Jakiekolwiek powody by nie były przez bohatera podawane, choćby choroba psychiczna i depresja, nie można go uznać za niezdolnego do służby. Słynny paragraf 22 mówi bowiem to tym, że kto się na dolegliwości nie skarży i nie żąda zwolnienia ze służby może i jest chory, ale skoro nie prosi, dalej musi latać, a każdy kto twierdzi że coś mu dolega, jest symulantem i w takim razie również ma dalej latać. Proste?

Nic bardziej mylnego – Radek Kotarski, czyli nie wierz – sprawdzaj

W czasach nam współczesnych informacji mamy w nadmiarze. Eksperci mnożą się jak grzyby po deszczu, technika i technologia tak mocno pędzi do przodu, że zwykłemu szaraczkowi trudno to ogarnąć i trudno weryfikować co jest prawdą a co fałszem. Fałszywe zdjęcia, fałszywe certyfikaty, montowane taśmy, „poprawiane” zdjęcia, itp. itd. Często służy to dezinformacji, oszustwu, chęci zaistnienia, pogrążeniu przeciwnika czy zwykłej głupocie.

W czasach minionych i dawno minionych też znane było pojęcie dezinformacji, propagandy. Potrafiono oczerniać przeciwnika czy też wykorzystywać niewiedzę innych; im więcej lat mija od powstania mitów tym łatwiej – nieweryfikowane - przyjmujemy za pewnik (tym bardziej jeśli głaszczą ego jakiejś grupy czy narodu). Tak jak np. z „Cudem nad Wisłą” gdzie rzekomo wojska bolszewickie przestraszyły się wizerunku Matki Boskiej na sztandarach i odstąpiły od ataku na Warszawę. Chciałoby się rzec: nic bardziej mylnego! Zainteresowanych odsyłam do książki. Podobnie jest z powstaniami, które rzekomo w naszej historii wygrane było tylko jedno – wielkopolskie. I znów można powiedzieć: nic bardziej mylnego; było tych powstań więcej. Natomiast dlaczego tylko o tym się mówi… zajrzyjcie do książki. Więcej jest mitów dotyczących naszej historii (miecz koronacyjny tzw. Szczerbiec, czarne stroje Zawiszy Czarnego, kawaleria polska w ataku na niemieckie czołgi, husaria), które niekiedy sami powielamy, trochę na zasadzie: „magister farmacji” z reklamy zarekomenduje nam najskuteczniejszy lek na zdrowie, a ” lekarz” z serialu wie najlepiej co nam dolega.

niedziela, 8 listopada 2020

Czas patriotów - Tom Clancy, czyli na celowniku

Jestem wdzięczny Wydawnictwu ZNAK za powrót do Toma Clancy'ego. To przecież jeden z tych pisarzy, których czytałem lata temu z wypiekami na twarzy, a Jack Ryan to taki bohater, który zostaje w głowie na długo i porównuje się go potem z ekranowymi wizerunkami. Seria póki co była publikowana zgodnie z kolejnością pisania, a ta niestety nie jest zgodna z chronologią samej historii, a więc "Polowanie na Czerwony Październik" to przecież tom 4 a "Czas patriotów" tom drugi cyklu. Czy to jakoś przeszkadza w odbiorze? No raczej nie, choć może warto jednak zebrać sobie całość i czytać po kolei. Wtedy będziemy zorientowani nie tylko w sytuacji rodzinnej bohatera, ale i w miejscu pracy - przecież to gość, który raczej twierdził, że nie wróci do służby czynnej, zwykły facet wykładający historię przyszłym dowódcom wojskowym. Sam swą karierę marines zakończył po wypadku i choć stanął na nogi, nie myślał o tym poważnie. Co więc skłoniło go do współpracy z CIA? Tego właśnie możemy dowiedzieć się z "Czasu Patriotów". Zatrudniono go jako analityka, ale z jego szczęściem do ładowania się w kłopoty...

sobota, 7 listopada 2020

Stramer - Mikołaj Łoziński, czyli świat, którego już nie ma

Lektura na wczorajszy DKK i niestety spotkanie online, czyli spory niedosyt. Cóż, widać to właśnie nas czeka przez najbliższe tygodnie.
A lektura ciekawa, choć przyznam, że mnie nie powaliła na kolana.
Wielogłosowość tej opowieści nie przeszkadzałaby mi tak bardzo, gdyby dało się mocniej to wszystko powiązać w jedną historię, zaprzyjaźnić się z kimś z bohaterów. Oczywiście można powiedzieć: głównym bohaterem jest rodzina, poprzez te okruchy przeżywane przez każdego z jej członków. Poznajmy więc Stramerów. Rodzina jakich pewnie wiele w większych i mniejszych miasteczkach w dwudziestoleciu międzywojennym. Ani bardzo religijna, ani biedna, ani bogata, bo choć wspierana przez rodzinę, która jest w Stanach, nie zawsze te pieniądze dawało się sensownie zainwestować. Gdyby to był normalny kraj, który każdego traktuje równo i daje taką samą szansę. Tyle że to Polska. Kraj, w którym nie wszyscy jego obywatele byli postrzegani jako "swoi", a przynajmniej nie przez wszystkich.
To chyba u Łozińskiego jest najciekawsze. Jego saga (no nazwijmy ją tak, choć do tylko dwie dekady) opowiada o tym co przed... Holocaust i wszystko to co spotkało Żydów w trakcie wojny to koszmar, który był opisywany wielokrotnie. Tu jednak dotykamy tego co działo się wcześniej, jak atmosfera się zagęszczała, co spotykało ich w różnych dziedzinach życia (choćby w szkole). Dziś niewiele śladów zostało po ich obecności, niewielu też świadków i pamięci. Zostały groby, a częściej nawet ich nie ma. A w tej książce jest właśnie to coś innego - zwykłe życie.

piątek, 6 listopada 2020

Gambit królowej, czyli uporządkowany świat w 64 kwadratach


O serialu od ponad tygodnia piszą wszyscy, więc ja postaram się nie za długo. Dołączam się jednak do chóru zachwytów. Dawno nie wciągnął mnie tak mocno żaden serial, a przecież nie ma w nim żadnej zagadkowości, sensacji. Netflix po pierwsze zadbał, by ta historia została opowiedziana w świetny sposób - zdjęcia, muzyka, dramaturgia. A po drugie trafili z Anyą Taylor-Joy nawet nie w 10, a w 100 punktów. To ona przykuwa naszą uwagę prawie od samego początku i nadaje wyrazistości postaci bohaterki. Trochę autystyczna, wycofana, zanurzona w swoim świecie, faszerująca się prochami i alkoholem dziewczyna ma być modelową zwyciężczynią, mistrzynią z okładek i idolem tłumów? Przecież to nie bardzo trzyma się kupy. Każdy wie, że w rywalizacji, w sporcie, a przecież szachy również mimo wszystko są jednym i drugim, liczą się nie tylko zwycięstwa, ale jeszcze bardziej umiejętność przegrywania, a tu jest raczej pasmo zwycięstw i opowieść o genialnym umyśle, który zadziwia świat. To właśnie gra aktorska dodaje trochę realności tej postaci wykreowanej na papierze. Nie tylko wątkiem walki z własnymi demonami, lękiem przed samotnością, ale i pewną dozą próżności, upodobaniem do pięknych ubrań, uporem. Ta przedziwna mieszanka zalet i wad, umiejętności budzenia zachwytu i staczania się na dno, wycofania, ale i życzliwości, sprawia, że serial ogląda się z dużą ciekawością, postać Beth Harmon nie pozostawia widzów obojętnymi.

czwartek, 5 listopada 2020

Dzieci siostry Bernadetty, czyli jak o tym zapomnieć?

Nie czytałem reportażu Justyny Kopińskiej, sprawa jednak była na tyle głośna, że chyba wszyscy w Polsce znamy jej detale. CBS Reality, kanał, który postrzegamy trochę jako program dla maniaków zbrodni, śledztw kryminalnych, postanowił nakręcić dokument o tajemnicach ośrodka wychowawczego sióstr boromeuszek w Zabrzu. Może nie jest on dużym zaskoczeniem, jeżeli chodzi o samą sprawę, ale i tak potrafi wywołać ciarki, bo twórcy postawili na to, by oddać głos ofiarom, wychowankom tego ośrodka. Dziś już dorośli, mówią nie tylko o tym co się działo, ale pokazują kim są dziś, że mimo bólu jaki im zadano, starają się udowodnić, że coś mogą sensownego zrobić ze swoim życiem. Trochę na przekór tamtym doświadczeniom i temu co słyszeli m.in. od sióstr.

wtorek, 3 listopada 2020

Zbawiciel - Leszek Herman, czyli Sedinum po raz czwarty

Kolejny autor, któremu towarzyszę od debiutu, z ciekawością połykając każdy kolejny tytuł. Podobnie jak choćby Siembieda czy Brown, ciekawie wykorzystuje wątki historyczne w intrydze o charakterze kryminalnym czy sensacyjnym, mam jednak wrażenie, że bliżej mu do tego drugiego niż pierwszego. Czemu? Bo dzieje się tu tyle, iż od pierwszej chwili jesteśmy mocno wciągnięci w wartki nurt wydarzeń. Herman jednak buduje dużo szerszą siatkę powiązań, wątków, a nie jak Brown każe biegać po świecie jednemu facetowi. Postaci jest dużo więcej, panorama rysuje się dużo szersza. Czasem zdecyduje przypadek, jakaś jedna decyzja, to nie jest jednak tak, że powiązania są bardzo naciągane i mało prawdopodobne. Czyli czyta się to równie dobrze jak słynny Kod Leonarda i inne przygody profesora Langdona, ale nie ma takiego poczucia zażenowania jakie tam się zdarza (taaaa i co jeszcze?). Powracają starzy znajomi, czyli dziennikarka Paulina, jej współpracownik Piotr, architekt Igor i cała gromadka przyjaciół z zagranicy, na czele z lordem, który postanowił zorganizować dla wszystkich wyprawę morską w poszukiwaniu skarbów. To wątek z poprzedniej książki, w której przypadkiem bohaterowie odkryli wrak starego statku, ale nie przejmujcie się - każdy tytuł można czytać oddzielnie, choć znając wcześniejsze przygody, będziecie mieli więcej frajdy, bo różne wspomnienia, relacje między nimi staną się czytelniejsze. 

Saint Maud i Come play, czyli nocka zarwana



Nocny maraton filmowy w Halloween to spora dawka emocji dla fanów horrorów, ale jakoś w ostatnich latach z wyborem tego co jest pokazywane mam wrażenie wychodzi tak sobie. Ja wiem, że poszukiwane są tytuły nowe i mniej znane, no i organizatorzy próbują pokazać rzeczy różnorodne w stylu, jak pokazują inne projekty (choćby Fest Makabra) można to zrobić bez wtopy. A może moje marudzenie na to co zobaczyliśmy wynika ze zmęczenie i złego ustawienia kolejności?
Ale po kolei.

Zaczęliśmy seans "Come play", który choć dość schematyczny, dał się oglądać i trochę dostarczył emocji. Dziecko w centrum fabuły horroru zawsze sprawia, że jakoś inaczej się film ogląda - mam wrażenie, że twórcy wtedy nie przekraczają pewnej granicy makabry i wychodzi z tego dość klasyczne straszenie z ciekawymi efektami. I tu się to sprawdza w 100%

poniedziałek, 2 listopada 2020

Głos - Wojciech Mann w rozmowie z Katarzyną Kubisiowską, czyli nie tylko o radiu

Książka reklamowana jako ta, gdzie Wojciech Mann powiedział wreszcie to czego nie mówił wcześniej. No cóż, każda reklama jest dobra, a to hasło być może kogoś przekona. Jakby nie wystarczyła sympatia do Pana Wojtka. Dla mojego pokolenia (ale pewnie nie tylko) głos i twarz, które nieodmiennie kojarzą się ze specyficznym poczuciem humoru, pewnym dystansem do świata (który uwielbiam), charyzmą... I co prawda były już inne książki, bohater nie raz udzielał wywiadów, to z przyjemnością sięga się po kolejny. W sumie nie bardzo odkrywczy, nie bazujący jedynie na ostatnich wydarzeniach, choć trochę komentarzy na temat współczesnej władzy (tej krajowej i tej radiowej) tu znajdziemy. Mann raczej nie atakuje nikogo wprost, daleki jest od polityki, ale szczerze mówi o pewnych decyzjach, o tym co wypada a co nie, o standardach tego jak się traktuje ludzi (i tych prowadzących audycje i tym bardziej słuchaczy). Nie zabraknie pytań o przeszłość, ale i o przyszłość, historii, muzyki i anegdot. Mało? No może troszkę. Ale to nie tylko dlatego, że jak się wyciśnie ten wywiad, konkretów nad którymi się zachwycisz czytelniku zostanie niewiele, ale paradoksalnie też dlatego, że czyta się to tak przyjemnie, że chciałoby się jeszcze.

Love/Live, czyli o czym tam myślisz

M jakiś czas temu pisała o spektaklu z września i zabawie z kartami, a oto kolejna odsłona spotkań z magią w Teatrze Druga Strefa.
wieczór z magią - Druga strefa. Jeżeli kusi Was takie doświadczenie, to mniej więcej raz w miesiącu teatr organizuje coś takiego, za każdym razem zapraszając kogoś innego. Więcej szczegółów na stronie teatru: https://www.teatr2strefa.pl/

Co tym razem mogliśmy zobaczyć? Połączenie iluzji, mentalizmu i monodramu. Trzeba bowiem nie tylko biegłości w sztuczkach, by przykuć uwagę publiczności, trzeba ich wciągnąć w jakąś atmosferę, opowieść. O ile artyście występującemu jako Alex Cerveau nie mogę odmówić prób budowania wokół siebie jakiejś historii, o tym jak zmieniła go wiedza do jakiejś doszedł, to trudno mi powiedzieć jednoznacznie, żeby dzięki temu pokaz był ciekawszy. Może zamiast mroku i zagadkowości, lepiej jednak stawiać na humor i kontakt z publicznością? Przychodziłem bez oczekiwań, z ciekawością i choć początek mnie wciągnął, to potem jednak już nie było we mnie tak dużego entuzjazmu.