Strony

sobota, 30 kwietnia 2022

Łatwo być bogiem - Robert J. Szmidt, czyli my i obce cywilizacje

Kolejne spotkanie z Robertem Szmidtem i muszę przyznać, że bardzo smakowite. To dla mnie trochę jakby powrót do lat 80 i 90 gdy czytywałem twardej S-F całkiem sporo i fascynowały mnie takie klimaty. Szmidt może nie jest zawsze super serio, skupia się na intrydze, a chwilami opis uniwersum jest zbyt lakoniczny, ale i tak czyta się to świetnie. Przeskakując między detalami związanymi z zachowaniami i wyglądem innych cywilizacji, do kombinacji jakie uskutecznia bohater, próbując ratować swoją skórę, udaje się skonstruować wciągającą historię, dającą apetyt na ciąg dalszy.
No tak, bo warto powiedzieć, że ciąg dalszy jest. I nawet tu, brak powiązania między jedną z części książki, może wydawać się od czapy, ale to wszystko buduje pewną większą całość. Oto człowiek zderza się z inną cywilizacją. W swoim mniemaniu jest najbardziej rozwiniętą istotą i posiada możliwości jakich na próżno szukać na innych planetach, ale może się bardzo zdziwić.

piątek, 29 kwietnia 2022

Porwanie - Jacek Ostrowski, czyli ta co nikogo się nie boi

Zuzę Lewandowską pokochałem od pierwszej książki i obiecuję sobie, że nie przegapię żadnej kolejnej. Bawi mnie ten humor nawet gdy sama intryga kryminalna trochę kuleje lub tak jak w tym przypadku nie do końca znajduje rozwiązanie. Pani mecenas gdy złapie się za jakąś sprawę, to nie popuści, nawet jeżeli nie będzie miała z niej zysku lub musi czasem przydusić własnego klienta. Skoro kłamie lub coś ukrywa, to mu się należało, prawda. Dla niej bowiem sprawiedliwość jest ważna. Zdarza je się brać sprawy łobuzów, gdzie wina jest ewidentna, ale wtedy też raczej broni ich przed opresyjnym systemem, który przecież ich nie zmieni i niczego nie nauczy... Zamiast odsiadki, może lepiej żeby na wolności człowiek spróbował coś przemyśleć. No i przecież zawsze jakaś przysługa wobec niej zostaje gdzieś na przyszłość, bo również jest nie do przecenienia.

czwartek, 28 kwietnia 2022

Sandman. Preludia i nokturny - Neil Gaiman i inni, czyli o panie, jakie to dobre

Nie jestem znawcą komiksu, ale potrafię docenić zarówno wykonanie, jak i pomysł, scenariusz i klimat. A to wszystko znalazłem w tym tomie. Ściągnąłem go zupełnie przypadkiem z półki w mojej bibliotece i po cichu liczę, że mają kontynuację serii. Niech nie przeraża Was informacja, że to DC Comics, bo raczej nie jest to produkt w stylu superbohaterów. Gaiman nie byłby sobą, gdyby nie stworzył czegoś oryginalnego i choć sporo tu nawiązań do znanych motywów, przekształca je w coś zupełnie oryginalnego. Cudeńko, które początkowo może zaskoczyć, bo każdy z rozdziałów ma trochę inny klimat, ale potem składa się to wszystko w spójną historię. Kilku rysowników, ale to nawet lepiej, bo zmienia się trochę pomysł na kreskę, wizja artystyczna. Generalnie jest mrocznie, wchodzimy w świat snów, koszmarów.

środa, 27 kwietnia 2022

Bogna Tyrmanda - Michał Wójcik, Krystyna Okólska, czyli po prostu mi mało

80-letnia dziś Krystyna Okólska – pierwowzór Bogny z Dziennika 1954 – postanowiła po latach opowiedzieć swoją historię. I dla tych, którzy czytali Dziennik pewnie to wywoła jakiś dreszcz emocji. A dla pozostałych? Ano niestety ten tytuł sprawia wrażenie pisanego trochę na siłę, by wykorzystując modę na Tyrmanda, sprzedać coś jeszcze. Bo wspomnień Pani Krystyny wcale tak dużo tu nie ma, za to dużo więcej cytatów (niczym u Kopra) i informacji o samym pisarzu, o czasach w jakich przyszło im żyć. Chaotyczność pogłębia przeskakiwanie pomiędzy wątkami, trochę bez ładu i składu. Sam romans, czy też fascynacja 33 letniego pisarza i 16 letniej dziewczyny, którą obserwujemy we fragmentach Dziennika i w jej wspomnieniach nie są ani jakoś wiele sensacyjne, czy też płomienne, by zapełnić tym tematem całą książkę. Wójcik więc wpycha tam i historię, życie w Warszawie, ale i całą masę innych rzeczy, więc w którymś momencie czytelnik może stwierdzić, iż nie tylko Bogdy/Krystyny mu mało, ale i samego Tyrmanda.

Ukryte do wiadomości - Art. Budyń & Chango, czyli wspomnijcie tego wariata

Śmierć Jacka Budynia Szymkiewicza zaskoczyła chyba wszystkich, a że to człowiek-orkiestra, należy mu się choć jedno wspomnienie, bez odkładania go na później. I nie sięgam po jego bardziej znane projekty, jak choćby Pogodno, Babu Król, czy solowe dokonania, a po jeden z ostatnich krążków, nagrywany z formacją Chango.
Budyń pozostał sobą, zarówno w tekstach, jak i pomysłach muzycznych, ale jednak dochodzą pewne nowe brzmienia. Nie może tak dużo dęciaków, które kocham, ale jest trochę gitarowego pazura i elektroniki. 

wtorek, 26 kwietnia 2022

Głód - Graham Masterton, czyli gdyby odebrano ci to co wydaje się oczywiste

Graham Masterton mocno kojarzy mi się z lekturami sprzed kilku dekad, gdy zachłystywaliśmy się nagle zalewem literatury z zachodu i jego Manitou i kilka innych horrorków z nutką erotyki czytało się z wypiekami na twarzy. Tyle że jak się jest młodym to inne rzeczy się podobają i teraz jednak przy lekturze wyłazi na wierzch powierzchowność portretów, skupianie się na szokowaniu, pobieżne szkicowanie fabuły. Czy to znaczy, że Głód mi się nie podobał?
Jako czytadło sprawdził się nieźle, choć sam pomysł jednak mam wrażenie, że już w założeniu (czyli pomyśle kogo wskazać jako sprawcę nieszczęścia) tkwi trochę w innej epoce. Teraz co prawda pewnie ta narracja powróci, ale to nie znaczy, że traci ona myszką. 

Podobały mi się natomiast...

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Jedenaste: znaj sąsiada swego, czyli jak to jest być sławnym aktorem

Daniela Brühla pewnie kojarzą jako aktora nie tylko fani kina niemieckiego, ale również ci, którzy uwielbiają produkcje Marvela. No i proszę - gość postanowił sam stanąć za kamerą, by trochę autoironicznie przyjrzeć się sobie jako aktorowi, ale i pokazać całą gamę swoich możliwości. Trudno udawać - to on tu gra pierwsze skrzypce, choć w scenariuszu stworzył jeszcze rolę dla swojego oponenta, z którym spotkanie wybija go z dotychczasowego życia.
Wyobraźmy sobie aktora, który ma już jakąś popularność, sporą kasę, zaczyna robić karierę za granicą (grając np. superbohaterów, a co!)... I nie ukrywajmy, trochę zaczyna odstawać od swojego otoczenia. Nawet ze swojego luksusowego mieszkania na poddaszu nie schodzi normalnie schodami, tylko ma prywatną windę. W końcu liczy się wygoda, on zajęty człowiek, nie będzie tracił czasu na sprawy maluczkich, jest ponad nich.

niedziela, 24 kwietnia 2022

Bracia, czyli kilka zdań o tym jak się opowiada o historii

TVP już niejednokrotnie pokazała nam jak wydaje publiczne pieniądze i niestety chyba jeszcze długo nie doczekamy się nic ambitniejszego z tamtej strony. Nawet seriale, która mają być hitem, okazują się średniakami, a to co zahacza o historię, staje się zwykle płaską i dość jednostronną narracją, w której najważniejsza jest nawet nie gra aktorska, tylko przesłanie. W tym przypadku przekaz: Polacy ratowali Żydów mimo tego, że kary były za to okrutne. I napis w stylu: scenariusz inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, ma nas utwierdzać w tym, że taka właśnie jest prawda historyczna, a wszystko inne jest kłamstwem. Wiadomo, że bywało różnie i poza pięknymi świadectwami człowieczeństwa, są też dowody na zwykłe bestialstwo i obojętność - szkoda więc, że kino opowiadając o tamtych wydarzeniach, zwykle wyraźnie wskazuje jedną z postaw, co oczywiście powoduje, że druga strona odrzuca to jako manipulowanie prawdą. W tym przypadku jednak chodzi nie tylko o jednostronność narracji, brak niuansowania, a raczej o ogólną toporność scenariusza, płaskość tej produkcji. Fakt iż nawet nie przyszło nikomu do głowy wprowadzać jej do kin, świadczy najlepiej o obawach dotyczących odbioru tego dzieła.

piątek, 22 kwietnia 2022

Żurkowski - Kurz, czyli jak on odnajduję się raczej w starych melodiach

Przyda się dziś na wieczór odrobina energii, bo pracy jeszcze trochę przede mną, a jutro intensywny od strony fizycznej dzień. Sięgam więc do nowości muzycznych z gatunku tych ciut ostrzejszych. Poznajcie więc Państwo Łukasza Żurkowskiego - gitarzystę, wokalistę, kompozytora i autora tekstów. To nie jest jego debiut, choć wciąż nie przebił się jakoś mocniej na rynku. Warto go posłuchać, szczególnie jeżeli lubicie kawałki w stylu Organka. Mam wrażenie, że wrażliwość muzyczna jest podobna i nawet wokal chwilami brzmi podobnie.
Zresztą obaj panowie się znają i nawet Organek pojawia się tu w jednym z numerów.

czwartek, 21 kwietnia 2022

W świetle dnia, czyli to nie moja wojna, ale muszę tu być

Wielka historia, dramaty, ale widziane oczami pojedynczego człowieka. Ile już tego typu historii i obrazów było? Ten nie jest może jakiś wyjątkowy, choć odsłania trochę dla nas mniej znany kawałek historii. Opowiada bowiem o roli Węgrów, którzy ramię w ramię z Hitlerowcami walczyli na froncie wschodnim. Napisałem walczyli? Cóż ten niewielki wycinek, który oglądamy nie ma w sobie raczej zbyt wiele z wojaczki. To raczej taplanie się w błocie, niepewność, podejrzliwość, trupy i błędne decyzje.

środa, 20 kwietnia 2022

Protokół warszawski - Steve Berry, czyli szpiedzy, politycy i trochę naszej historii

O, proszę. Odkryłem kolejnego pisarza. Dan Brown miał u nas sporą popularność i aż dziwne, bo przecież tylu innych pisze w podobnym stylu, mieszając historię, ciekawe lokalizacje i sensacyjną fabułę w miks, który dobrze się sprzedaje. U nas w ten sposób wypłynął choćby Leszek Herman. 

Steve Berry ma swoim koncie już sporo tytułów, a seria z Cottonem Malone'm ukazała się również w Polsce, więc aż dziwne, że do tej pory na niego nie trafiłem. Może będzie okazja żeby nadrobić, zobaczyć jakie jeszcze kraje odwiedził i jakie elementy z ich historii wykorzystał. Tak to bowiem wygląda - autor zbiera różne okruchy, które mogą czytelnika zaciekawić i zbiera je w spójną historię. I o ile Brown nieźle szarżował i czasem potrafił w poszukiwaniu widowiskowości nieźle przekombinować, Berry raczej jest z tej szkoły, która trzyma się ziemi i nie skacze z chusteczką niczym na spadochronie. 

wtorek, 19 kwietnia 2022

Kartografowie, czyli ołówki (albo kredki) w garść

Czas świąt zakończony miłym wieczorem przy grach planszowych, wykorzystuje więc okazję, by zarekomendować na Notatniku kolejny tytuł wart uwagi. Tym razem coś w rodzaju wykreślanki, ale to nie znaczy wcale, że będzie jednostajnie czy bez zaskoczeń. Wszystko będzie zależeć zarówno od losu, jak i od twojej strategii, bliżej więc temu tytułowi do logicznych Azula, czy Sagrady. A rzecz dotyczy kreślenia mapy. Taaak - to Wy będziecie kartografami, którzy będą próbowali rozrysować na skrawku papieru elementy, które właśnie będą odkrywane i wskazane jako szczególnie cenne. Wydaje się proste? I tak i nie...

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Z pistoletem bardziej na wesoło i na poważnie, czyli Lew i Psy. W imię zasad

No dobra, chyba trzeba zrobić trochę porządków w szkicach tego co obejrzane, żeby za długo nie czekało na notki, bo zapomnę wszystko. W tym przypadku jednak chyba nawet nie będzie wielkiego żalu.
Nawet jeżeli bowiem lubimy komedie z Danym Boonem, to trudno udawać, że większość z nich jest do obejrzenia i zapomnienia. Może gdyby to było x lat temu, facet byłby zapamiętany jak drugi de Funès, a każda jego produkcja miałaby status kultowej. Dziś jednak tego typu humoru, filmów pełnych akcji i elementów komediowych jest cała masa, trudno więc przebić się do świadomości widza. Fani Boona będę więc usatysfakcjonowani, a reszta szybko o Lwie pewnie zapomni.

Początek mógłby świadczyć, że to nowa wersja Bonda, trochę sparodiowana, potem jednak to szaleństwo idzie raczej w stronę Jasia Fasoli, czyli pechowca, któremu jedynie wydaje się, że jest świetnym specjalistą... Fart jednak mu sprzyja.

Miasto szpiegów, czyli szpiedzy i dyplomaci

Kilka mniej lub bardziej interesujących lektur, choć wciąż z doskoku bo czasu brakuje na dłuższe posiedzenie. Za to wśród filmów trochę posucha, co się złapię za coś to raczej rozczarowanie. Jak choćby tu: cholera, przełom lat 50 i 60 w podzielonym Berlinie, zmagania szpiegów, to temat, który mógłby naprawdę dostarczyć świetnych emocji. A tu raczej nudy. Nawet jeżeli coś ciekawego się szykuje, potem okazuje się, że nie zostaje do końca sensownie wykorzystane. Raptem 6 odcinków, więc można łyknąć szybko, raczej jednak w starym stylu i na dodatek bez klimatu i pomysłu.

niedziela, 17 kwietnia 2022

Beirut - Artifacts, czyli i nagrania, które się nie ukazały + bonus

Piękna rzecz odkryta tuż przed świętami i to zupełnie przypadkiem. Jak ja mogłem to przegapić? Mój ukochany Beirut pojawił się z nowym materiałem! I co z tego, że nie do końca nowym, skoro kocha się właśnie ich za to co już poznaliśmy, a tu w dodatku mamy tego ogromną dawkę!
Artifacts jest bowiem albumem kompilacją wcześniej niepublikowanych utworów. Strony B singli, niewydane EPki, to rarytasy dla fanów, ale tu naprawdę można się zanurzyć w klimaty, które podbiły już nasze serce. I to nawet fajne, że to tak przekrojowe, że mamy próbki z różnych okresów i z różnych projektów. Dzięki temu odkrywa się ich jakby zupełnie na nowo. 

Dom jedwabny - Anthony Horowitz, czyli i to się nazywa dobra kontyuacja!

Zachwycałem się nie tak dawno dwoma tomami nowego cyklu Horowitza i postanowiłem sprawdzić jego starsze tytuły, które przegapiłem! Jeżeli lubicie Sherlocka Holmesa to oto macie kontynuację w klimacie i na podobnym poziomie. Może brak ciut tych wszystkich sztuczek detektywa, gdy obnażał przed światem jak doszedł do prawdy, ale intryga fajnie rozpisana i napięcie raczej rośnie, a nie maleje. Całość opowieści Watson snuje po wielu latach, tak jakby to była jedna ze spraw, o której obaj z Holmesem nie bardzo chcieli wcześniej opowiadać, a media z istotnych powodów nigdy się nie dokładnie nie zajęły. Horowitz nawet fajnie sugeruje jakoby tekst był ujawniony dopiero teraz, po 100 latach, na wyraźną prośbę jego autora. Dlaczego? Ano dlatego, że zbyt wiele wysoko postawionych osób było w tą historię umoczonych.

Zaczyna się od sprawy wydawałoby się mało znaczącej - pewien marszand zgłasza się na Baker Street z prośbą o pomoc, bo czuje że jest prześladowany przez kogoś kto chce na nim wywrzeć zemstę. Pozornie mało skomplikowana sprawa, w pewnym momencie dość tragicznie się urywa, ale pewne jej konsekwencje będą prześladować zarówno Holmesa jak i Watsona jeszcze długo.

czwartek, 14 kwietnia 2022

Home - Josh Garrels, czyli znikam i zostawiam Was z życzeniami

Zaczyna się Triduum Paschalne a to już tradycyjnie pora na to żeby zawiesić na kołku bloga, powrócę po Wielkiej Nocy, czyli tak naprawdę w niedzielę, bo to mimo że dla większości rodaków początek świąt, tak naprawdę ich koniec - wszystko to co ważne już się zadziało. Zwykle wrzucałem na ten czas jakąś lekturę, ale w tym roku z braku czasu i w zabieganiu postanowiłem zrobić pewną odmianę. Na uspokojenie, wyhamowanie, odrobinę refleksji tym razem muzyka. Życzenia znajdziecie na koniec, a teraz kilka zdań o tym czemu akurat ta płyta.
Trochę przypadek. Ale ja lubię takie przypadki. U nas muzyki środka z odwołaniem się do wartości jest niewiele, w Stanach to ogromny rynek. Można by jedynie powiedzieć: szkoda. Szukałem więc czegoś co nie będzie czymś oczywistym, żaden Haydn, Mozart, czy pieśni uwielbienia, ale właśnie coś mniej oczywistego. Czemu choćby Ed Sheeran staje się wielką gwiazdą, a tylu artystów, choć tworzących równie piękne melodie i teksty, nie przebija się do masowego odbiorcy? Któż zna odpowiedź. Nawet jeżeli nie znasz artysty o którym dziś piszę, czyli Josha Garrelsa, kliknij może coś z filmików na dole. Spróbuj. Może Tobie się też spodoba. Melodie raczej spokojne, większość to kameralne ballady, ale to nie tylko instrumentalne, folkowo-rockowe brzdąkanie, ale i piękne, rozbudowane brzmienia symfoniczne. Co tu dużo gadać. ładnie jest. I w warstwie muzycznej i dźwiękowej.
Z tą muzyką Was zostawiam. A czego życzę?

środa, 13 kwietnia 2022

Seanse dziwaczne, czyli Przedostatni i To już koniec

No tak, czasem trafi się na film, z którym nie bardzo wiadomo co zrobić. Może i czasem jest klimat, pomysł, coś wizualnego, ale scenariusz przypomina sen wariata i zastanawiasz się czy ktoś poza reżyserem kuma o co chodzi albo czy kogoś poza nim to bawi.
Przesadzam? Może ciutkę, ale do tych tytułów raczej wracać nie chcę, nawet w towarzystwie kogoś kto uważa, że są wybitne i będzie mi zwracał uwagę na detale.

Przedostatni do ponad 2.5 godziny wizji w Kafkowskim stylu, podkręcone jakimś surrealizmem rodem z mrocznej wizji szpitala psychiatrycznego, z którego nie można się wydostać. Dziwne postacie, labirynt, trudne do rozgryzienia zasady funkcjonowania - gdy bohater tam trafia początkowo ma nadzieję, że to jedynie jakieś zaburzenie jego dnia, obowiązków, potem zamienia się to w koszmar.

wtorek, 12 kwietnia 2022

Córka, czyli kocham, ale nie zawsze potrafię...

No i powraca do mnie pragnienie by wreszcie sięgnąć po jakąś powieść Eleny Ferrante, bo skoro zrobiono z tego materiału taki film, powieść musi być smakowita. W końcu rzadkie są przypadki, że film przerasta pierwowzór literacki. A przy oglądaniu Córki (choć moim zdaniem film powinien nosić tytuł Matka), naprawdę siedziałem z dużym zaciekawieniem i zachwytem. To jest debiut? To tylko brawa za dojrzałość w podejściu do tematu. Historia, która jest ciekawa, niejednoznaczna, świetnie zagrana (Olivia Colman to klasa sama w sobie), ale i zgrabnie złożona (zdjęcia, muzyka). Oglądasz i rozkminiasz w jakim kierunku to pójdzie. I chyba będziesz zaskoczony. Nie szukaj tu bowiem akcji, wielkich zwrotów, dramatów - wszystko będzie się działo trochę pod skórą, równie istotne jak wydarzenia współczesne będą wspomnienia. One wpływają na bohaterkę, sprawiają, że nie zawsze zachowuje się racjonalnie, ale i sprawiają, że historia nabiera głębi.

Heart to heart - Krzysztof Herdzin, Robert Majewski, czyli nawet jeżeli nie słuchasz na co dzień jazzu...

Rzadko słucham jazzu, czasem jednak wpadam zupełnie przypadkiem na dźwięki, które wciągają mnie bez reszty. Ku mojemu zdumieniu ostatni tydzień Wielkiego Postu wypełnił się dźwiękami Heart to heart i okazało się, że ten krążek idealnie wpisuje się w nastrój zadumy, uspokaja, wypełnia jakąś harmonią. Zdaje się, że odkrywam kolejnych muzyków, których muszę sobie potem posprawdzać z ich wcześniejszą twórczością. Pianista Krzysztof Herdzin stoi też za kompozycjami z tej płyty, ale to wcale nie jego instrument jest tu dominujący - to piękny dialog z trąbką Roberta Majewskiego.

poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Rikszą do nieba - Krzysztof Beśka, czyli wojna, miłość i inne przygody

Przy pierwszym tomie trochę kręciłem nosem na bohatera i choć przy drugim wciągnąłem się bardziej nadal trochę nie bardzo rozumiem pomysły autora na konstrukcję tych historii. Jest ciekawie, nie brakuje dramatycznych sytuacji, ale nie ma za bardzo w tym jakiegoś punktu centralnego, który by generował napięcie, a sam finał znowu raczej rozczarowuje niż daje jakieś odpowiedzi i klucz do całości. No dobra, częściowo daje, ale wiele pozostaje bez wyjaśnienia, a to co dostajemy nie budzi jakiejś wielkiej ekscytacji. To co ciekawe u Beśki jest jakby trochę w tle, czyli wielka historia, przez którą bohater (czy raczej bohaterowie) przebijają się, próbując zachować życie i jednocześnie czyste sumienie. Czasem wpadną w kłopoty, popełnią błąd, będą czegoś żałować, ale zwykle z dużym szczęściem ratują swoją skórę... Odwaga? Patriotyzm? Wielkie słowa. To raczej bycie człowiekiem. Czasem człowiek nie zrobi tego co powinien, a innym razem zachowa się jak powinien. Tylko tyle i aż tyle.

sobota, 9 kwietnia 2022

Sequence, czyli emocje jak w kasynie

Po dzisiejszym spacerze (26 km) troszkę umieram, więc i na notki nie bardzo jest siła. Ale z wieczoru konferencyjnego, gdzie poznawaliśmy różne planszówki, by potem wykorzystywać je w pracy z dziećmi, na szczęście mam jednego hiciora, równie fajnego jak Rummikub. Chyba nawet prostszy, a fakt iż gra się tylko indywidualnie, ale również w zespołach, zwiększa jeszcze frajdę.
Emocje niczym w kasynie, bo plansza przypomina trochę stół do obstawiania, mamy też żetony, którymi obstawiamy poszczególne pola. Tyle, że...

piątek, 8 kwietnia 2022

Polskie znaki - Rzeczy ostatnie, czyli w poszukiwaniu drabiny do nieba

Gdy widziałem ich na żywo podobali mi się średnio, ale to projekt tak specyficzny, że w dużej sali koncertowej, jako support kapeli nie zawsze super poważnej, wypadają trochę niczym z kosmosu. No bo jak to - śpiewać pieśni żałobne, melodie ludowe, wielkopostne, dotykać tekstami śmierci i spraw ostatecznych, a tu ludzie stoją z piwem i czekają na dobrą zabawę. Te szok jednak może też być czymś ciekawym, może właśnie dzięki temu zespół się zapamięta? Przemijanie w końcu wciąż jest trochę tematem tabu, nie gości zbyt często w naszych myślach, a już na pewno w muzyce, która jednak kojarzy się z rozrywką.

O włos - Katarzyna Bonda, czyli polowanie na Kosiarza z Kabat

Powrót do Huberta Mayera przez wielu fanów Katarzyny Bondy został przyjęty z entuzjazmem, ale zdaje się autorka nie ma zamiaru jedynie odcinać kuponów od historii, które już polubiliśmy. Była próba historii bardziej obyczajowej, teraz znowu mamy kryminał, ale z nowym bohaterem (chyba będzie seria) i zupełnie w nowym środowisku. Jak wyszło?

czwartek, 7 kwietnia 2022

Nie tylko o górach, czyli Climbing Iran, One year on a bike

Kolejna, już trzecia odsłona JackWolfskin Lądek Film Tour, czyli pokazów filmów związanych z górami w kilku miastach Polski. Pełne kina są dowodem na to, że potrzeba ewidentnie jest - w końcu oglądanie dokumentów w sieci to nie to samo, a choć kino to nie to samo co sala festiwalowa po dniu łażenia, to i tak jest fajny klimat. Brawa dla organizatorów, choć tym razem byłem trochę filmami rozczarowany.
Czemu? W obu przypadkach czymś innym. A może nałożyło się na to również moje zmęczenie po długiej jeździe autkiem?
W pierwszym przypadku ciekawa jest historia - oto reżyserka podejmuje temat tego jak trudno jest realizować marzenia kobietom w Iranie. Dodajmy marzenia związane z uprawianiem sportu, choćby takiego jak wspinaczka. Problemem jest nie tylko strój, ewentualne problemy ze strażnikami moralności - tam wszystko co może zbliżać kobiety i mężczyzn niezamężnych może wydawać się podejrzane, a już oficjalne zgody na członkostwo w klubach, organizacjach to w przypadku kobiet raczej marzenie ściętej głowy.

środa, 6 kwietnia 2022

Bisy (Czarny Wygon) - Stefan Darda, czyli udało się uciec, ale zło wcale nie zniknęło

O ile "Słoneczna Dolina" i "Starzyzna" zaskoczyły mnie całkiem pozytywnie, to niestety kontynuacja ewidentnie jest zamulaczem. To znaczy jako pewnego rodzaju rozwinięcie historii, jej uzupełnienie, fanów cyklu na pewno ucieszy, ale chyba jedynie pod warunkiem, że czyta się szybko jeden tom za drugim. Jeżeli mieliśmy przerwę (jak ja), to niestety człowiek gubi się w zawiłym gąszczu wspomnień, domysłów, podejrzeń i obaw. A klimatu cholera brak. Pojedyncze sceny może i go mają, ale brak połączeń, całość nie trzyma się kupy.

Szkoda. Aż trochę mam obaw przed sięgnięciem po ostatni tom cyklu.

Ginczanka. Przepis na prostotę życia, czyli życie nie jest proste

Przedziwnie się losy ludzkie układają… Ginczanka czyli Sara Polina Gincburg mieszkała na Ukrainie, miała żydowskie pochodzenie, mówiła po rosyjsku, jednak chciała być Polką. Zauroczyła ją nasza mowa, kultura i sztuka. Ukraińska dziewczyna, która chciała tworzyć poezję w języku Tuwima. Przy pierwszej nadarzającej się okazji wyjechała do Warszawy. Młoda, piękna, smagła na twarzy, w niedługim czasie stała się znana w kręgach literackich stolicy. Może jej dziewczęce marzenia o podbiciu świata wydają się niedorzeczne, ale któż zabroni młodym marzyć. Tym bardziej, że miała w sobie determinację, śmiałość i odwagę by próbować to osiągnąć, zmierzyć się z poetami „ze świecznika”.


A potem wybuchła II wojna światowa…

wtorek, 5 kwietnia 2022

Percy, czyli Dawid i Goliat

Szczerze? Film taki sobie. Ale historia za to ciekawa, choć pewnie raczej na dokument pogłębiony, obnażający pewne mechanizmy. Historia dodajmy autentyczna bo z roku 1997. Percy Schmeiser odkrył wtedy na swoim polu zmodyfikowany genetycznie rzepak. Nigdy nie kupił nasion tego typu, a jego rodzina od dekad hodowała własną odmianę rzepaku. Międzynarodowy biotechnologiczny koncern Monsato, który posiadał prawa patentowe do modyfikowanego rzepaku, oskarżył jednak Schmeisera o bezprawne wykorzystywanie nasion. W końcu rośliny miały odporność na polu Schmeisera właśnie dzięki nim - ich zdaniem oczywiście. Tyle lat bronił się przed ofertą ich współpracy, choć sąsiedzi na to szli, a teraz może stracić wszystko, bo rzecz idzie o miliony. Dla koncernu ma stać się nie tylko małym robaczkiem, którego zmiażdży ich walec, oni chcą sprawić, by jego przykład był również postrachem dla innych. Nie chcesz procesów, to płać nam i kupuj ziarno tylko od nas...

Belfast, czyli żyję w mieście murem podzielonym

Wśród obejrzanych dotąd przeze mnie filmów z puli oscarowej do tej pory Belfast zrobił chyba największe wrażenie. Paradoksalnie jednak nawet nie wartością artystyczną, co raczej emocjonalną. Po prostu cudownie odnaleźć odrobinę nadziei w dzisiejszych czasach, w tym co niełatwe. A Branaghowi się właśnie to udało zawrzeć w jego filmie. To historia o chwilach trudnych, kryzysach, ale opowiedziana w taki sposób, że zostajemy z wrażeniem ciepła w serduchach. I za to mogę tylko bić brawa. Nie jest to jednocześnie film bardzo sentymentalny, ma w sobie klimat podobny do tego, który dotąd przypisywałem np. kinu czeskiemu - nawet o tragediach można opowiadać z odrobiną poczucia humoru, jakąś iskrą optymizmu, choćby to było trochę wisielcze.

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

Eksplodujące kotki. Imprezka, czyli rozbroisz czy wylecisz w powietrze

Kolejny wieczór na konferencji gdy z planowanej godzinki robią się dwie albo trzy godziny grania w planszówki z ludźmi których często widzisz pierwszy raz na oczy. To integruje. A że konferencja dla nauczycieli, którzy pracują z dzieciakami, są chętni na uczenie się nowych narzędzi, bawiąc się przy tym sami i pewnie kombinując ile zabawy dostarczą swoim podopiecznym. Mam do opisania zatem kolejne dwa nowe tytuły, ale odkładam je chyba na jakiś czas, na razie podrzucając Wam inny tytuł, trochę starszy, ale mam wrażenie, że wciąż popularny.

Tak naprawdę to cała rodzina gier karcianych, o podobnej mechanice, różniąca się jedynie detalami na kartach. Były odjechane jednorożce, teraz są eksplodujące kotki. A ta wersja, czyli Imprezka ma jeszcze dodatkowy bonus. Ale o co w tym  biega?