Strony

wtorek, 5 kwietnia 2022

Belfast, czyli żyję w mieście murem podzielonym

Wśród obejrzanych dotąd przeze mnie filmów z puli oscarowej do tej pory Belfast zrobił chyba największe wrażenie. Paradoksalnie jednak nawet nie wartością artystyczną, co raczej emocjonalną. Po prostu cudownie odnaleźć odrobinę nadziei w dzisiejszych czasach, w tym co niełatwe. A Branaghowi się właśnie to udało zawrzeć w jego filmie. To historia o chwilach trudnych, kryzysach, ale opowiedziana w taki sposób, że zostajemy z wrażeniem ciepła w serduchach. I za to mogę tylko bić brawa. Nie jest to jednocześnie film bardzo sentymentalny, ma w sobie klimat podobny do tego, który dotąd przypisywałem np. kinu czeskiemu - nawet o tragediach można opowiadać z odrobiną poczucia humoru, jakąś iskrą optymizmu, choćby to było trochę wisielcze.


Belfast to opowieść nie o mieście, a o jego sercu, czyli o mieszkańcach, o ich wspomnieniach, które tworzą jego tkankę. Miasto się zmienia, zmusza niektórych do wyjazdu, ale ono cały czas tkwi w tych, którzy je opuścili. Bo było dla nich ważne, było ich domem. I tak jak dla głównego bohatera, całym światem. Całość jest bowiem opowiedziana z punktu widzenia dziewięciolatka, który z przerażeniem patrzy na zamieszki na ulicach koło swojego domu, ale potem dość szybko przyzwyczaja się do obecności wojska w mieście. Bardziej chyba martwią go trudne chwile w domu, jakieś nieporozumienia, choroby, niż konflikt między protestantami i katolikami, którego nie rozumie. Jak by miał nienawidzić ludzi, których zna, którzy są sąsiadami i kolegami?
 

Wszystko to co trudne w oczach dziecka wygląda inaczej. Nie przestaje wyglądać strasznie, ale jednak mamy świadomość, że po chwili może wydarzyć się coś takiego, co dla niego będzie równie intensywne i ważne, choć dla nas miałoby zupełnie inny ciężar. Słodkie i gorzkie przeplata się i tworzy spójną opowieść. I to jest w tym filmie cudowne.
I jeszcze coś - bliskość. Mimo kryzysów, dogryzań sobie, cała rodzina wspiera się, otacza chłopca ochroną, bo wie, że to jest najważniejsze. Branagh powraca do własnych wspomnień i może i wybrał z nich trochę polukrowaną rzeczywistość, czuje się jednak w tym prawdę, bo dziecko właśnie tak to postrzega, tak widzi świat.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz