Strony

piątek, 30 listopada 2018

Technomagowie - Cetrix, Yuio, czyli komiks, w którym bohaterem jesteś Ty

Miała być recenzja teatralna, ale na nią potrzebuję trochę więcej czasu, na ostatnią notkę listopadową wybieram więc coś trochę zaskakującego. Może dlatego, że dziś jeszcze po konferencji wypad do Escape Room i jakoś mam ochotę się dobrze nastroić?
Niby to nie to samo, ale pewne elementy są tu wspólne. Po kolei jednak. Wiecie co to są komiksy paragrafowe? Do fabuły wprowadzone są liczne elementy decyzji samego czytającego i tak naprawdę od nich zależy przebieg tej historii, a nawet jej wynik końcowy. Nie jest to więc coś, co czyta się od początku do końca, ale po wstępie prowadzeni jesteśmy pomiędzy stronami, przeskakując od jednego ponumerowanego obrazka do kolejnego, niejednokrotnie wędrując wiele stron do przodu lub wstecz. Z jednej lokacji czasem mamy nawet kilka dróg do wyboru.
Foxgames wydało już kilka tego pozycji i powiem Wam, że pierwszy kontakt okazał się dla mnie miłym zaskoczeniem. Troszkę bałem się, że będzie zbyt łatwo, infantylnie, ale historia wcale nie jest prosta i nie da się jej zakończyć po łebkach. Objętość, choć nie jest jakoś zatrważająca pozwala na zabawę przynajmniej na kilka godzin. Porozrzucane zadania wymagające np. posiadania konkretnych przedmiotów, zagadki, konieczność walki z przeciwnikiem (element losowy, który wcale nie tak łatwo przejść), zmuszanie nas do zapamiętywania różnych detali, pułapki w stylu labiryntu - to wszystko sprawia, że na pewno nie będzie nudno.

czwartek, 29 listopada 2018

Pan Przypadek i kryminaliści - Jacek Getner, czyli kupcie Państwo kryminał

Kolejna książka, w której troszeczkę "maczałem palce" i z wielką radością widzę nazwę bloga wymienioną wśród podziękowań. Od kilku bowiem tomów tej serii (a obecny jest siódmym z kolei) mam przyjemność czytać tekst roboczy i przekazywać autorowi swoje uwagi - jak mi się czytało, spójność, połączenie scen, łatwość zagadki itp. Okazuje się, że to wcale nie jest proste zadanie (a przynajmniej nie tak proste jak mi się to wydawało), by po lekturze przekazać swoje spostrzeżenia w sposób klarowny, zwięzły, ale i z argumentami, a bez czepiania się przecinków (bo to robota kogoś innego).
Ale nie ze względu na to, że byłem tą "grupą roboczą" wybrańców, mam zamiar napisać parę ciepłych słów o tym tytule. Towarzyszę Jackowi Przypadkowi prawie od początku (jak zaczynałem były chyba tylko dwa tomy), rechotałem jak głupi nie raz i nie dwa nad tym, bolejąc jednocześnie, że takie to krótkie i wyglądając kolejnego tomu. Każda książka to trzy rozdziały i trzy odrębne sprawy kryminalne rozwiązywane przez Jacka Przypadka, detektywa amatora, który uważa, że ludzie są banalnie przewidywalni i zadziwia swoje otoczenie umiejętnością dedukcji. Wszystkie zwykle łączy jakiś wspólny temat, środowisko, w którym osadzone są zagadki - byli już np. aktorzy, feministki, czy ekolodzy. Intryga zawsze jest więc ubarwiona przez ciekawe obserwacje, ironiczne spojrzenie na pewne zjawiska, mody, przekonania i zachowania. No i do tego humor, bo wokół Przypadka dzieje się całkiem sporo i bywa nieraz bardzo zabawnie.

1984 - Paweł Domagała, czyli i nie trzeba więcej


Kolejna podróż do Krakowa w tym roku (który to już raz?). Nie wiem czy tym razem uda się jakiś wypad kulturalny, czy jedynie Escape Room (bo to już zarezerwowane), bo też czasu na konferencji zawsze mało.
Podróż autem schodzi coraz szybciej, droga coraz lepsza, ale zawsze trochę muzyki warto ze sobą zabrać. Tym razem ciężko zagrało P.O.D., było funky, jazz i etno z Pozytywnych Wibracji, ale zabrałem też ze sobą płytę, która "chodzi" za mną już od paru tygodni. A numer "Weź nie pytaj" nawet od ponad dwóch miesięcy.
Oj wpada w ucho. Tekst jakby bezpośrednio z mojego serducha, fajna melodia, dobry głos. Już w październiku zamówiłem sobie krążek i potem wręczyłem go z autografem Pawła Domagały w prezencie dla żony. A słuchamy oboje. I choć może nie ma tam drugiego równie łatwo i błyskawicznie wpadającego w ucho kawałka, to cała płyta jest niczym plaster miodu, niczym gorąca herbata zimą, kominek w domu... Wlewa jakiś optymizm i masę pozytywnych myśli do głowy, pozytywnie nastraja do bliskich. Ale też do siebie, bo zwraca uwagę na to co ważne - relacje, bliskość, czas spędzany razem.

środa, 28 listopada 2018

Krótka wymiana ognia - Zyta Rudzka, czyli matki i córki

Czytaliście już notkę o najnowszej powieści Strout?
Ja naprawdę czytam nie tylko kryminały i rzeczy rozrywkowe, choć przyznaję, że zwykle te mi idą najszybciej :) Najczęściej mam 4-5 tytułów równolegle w czytaniu, a każdy trochę "z innej parafii". Zyta Rudzka miała być na DKK, ale na spotkanie nie dotarłem, coś jednak zainteresowało mnie w tej książce i postanowiłem ją dokończyć.
Po pierwsze doceniam język, umiejętność tworzenia nowych słów, zabawy w ich przetwarzanie, by miały w sobie jeszcze większy ładunek emocji, wyrażały lepiej to co się chce powiedzieć. W tym gąszczu czasem denerwujących zdań, odkrywałem prawdziwe perełki, które na długo potem zostawały w głowie.
Po drugie w całym tym absurdzie i chaosie jaki jest w tej powieści, wybebeszaniu, czy nawet ekshibicjonizmu bohaterki, w goryczy jaka tu wybrzmiewa odnajduję coś bardzo prawdziwego i szczerego. Można się czasem uśmiechnąć, wzruszyć ramionami z politowaniem, ale czuje się w trakcie lektury również współczucie dla niej, zrozumienie dla jej tęsknot.

wtorek, 27 listopada 2018

Paranoja - Katarzyna Berenika Miszczuk, czyli a spod fartucha lekarskiego wystają...

Jutro kolejny wyjazd, nie wiem czy będzie czas na pisanie - chyba że po nocy. Ale do końca miesiąca może nadrobię zaległości, a do końca roku chciałbym porobić trochę porządków na blogu, bo spisy leżą strasznie zaniedbane. Blogspot nie jest zbyt przyjazny przy takich ilościach tekstów, bo wszystko się zaczyna sypać. Mimo jednak istnienia nowego Notatnika na własnej domenie, blog pozostaje też tu... Na razie. Bo nie wiem ile jeszcze starczy czasu i chęci. Bo tematów nie zabraknie. Od poważnych, aż po te luźniejsze. Takie lektury jak dzisiejsza mają przecież swoich fanów, a nawet ci którzy się do tego nie przyznają oficjalnie, po cichu dla rozrywki sobie czasem coś takiego zapodadzą.
Pisałem już kiedyś o części pierwszej cyklu, czyli "Obsesji".

Teraz wracamy do tych samych bohaterów, choć klimat jest już trochę inny. Zagrożenie nie jest aż tak blisko nich albo po prostu nie wiedzą o tym zbyt dobrze, w każdym razie kolejny psychopata na horyzoncie tym razem wydaje się polować na kogoś innego. Joanna, która wtedy omal nie przypłaciła życiem całej sprawy, może odetchnąć z ulgą. I dobrze, bo jeszcze nie do końca pozbierała się po tamtym. Wzięła sobie wolne z pracy i próbuje się jakoś ogarnąć, przy okazji zastanawiając się czy dalej chce robić to co dotąd... Kiepski z niej specjalista psychiatrii, skoro nie potrafiła rozpoznać zagrożenia mając je tuż pod nosem.

Szaleństwo Króla Jerzego, czyli to niemożliwe, by ktoś taki dalej rządził


MaGa: Mój kolejny spektakl w ramach National Theatre Live obejrzany dzięki nazywowkinie.pl w kinie Praha, który obejrzałam dzięki Twojemu zaproszeniu. I moje zdziwienie, że w taki niespotykany sposób ujęto część życiorysu jednego z bardziej wybitnych władców Anglii, Jerzego III Hanowerskiego. Te stop-klatki początkowo mnie dekoncentrowały, ale  jak skojarzyłam o co chodzi to myślę, że dzięki temu zabiegowi można było pokazać tę postać na wielu płaszczyznach.

R.:  Początkowe tempo było bardzo zaskakujące. Takie migawki, sceny po kilka minut to raczej domena filmu, a nie teatru. Przyznaję, że czułem się w tym trochę zagubiony. Zamiast wprowadzić nas jakoś w rozbudowaną fabułę, jesteśmy wciągnięci w szybkie zmiany miejsc, bohaterów. To co wszystko łączy to temat: plotki i rozmowy na temat tego czy król jest zdrowy na umyśle i czy jest w stanie sprawować rządy. Dla jednych jego choroba to tragedia, a dla innych ogromna nadzieja na to, że wreszcie sami zajmą czołowe miejsca u sterów państwa. To co na pewno zachwycało to fakt, iż te wszystkie zmiany scenografii były prawie błyskawiczne, bardzo pomysłowo realizowane i pozwalały naprawdę podkreślić za każdym razem odmienny charakter kolejnych miejsc. 

poniedziałek, 26 listopada 2018

Kraina wielkiego nieba, czyli usiądzcie jeszcze raz przy mnie


Premiera zdaje się, że za dwa tygodnie, ale w niektórych kinach już można upolować "Krainę wielkiego nieba". To ekranizacja powieści "Wildlife" Richarda Forda i debiut reżyserski aktora Paula Dano, film bardzo kameralny, piękny w warstwie wizualnej i ciekawy psychologicznie.
W trakcie seansu łapałem się trochę na tym, że oczekiwałem jakiegoś dramatycznego zwrotu akcji, potem emocjonującego finału, tymczasem niewiele z moich pragnień się zrealizowało... To wcale jednak nie znaczy, że byłem rozczarowany, bo też w tej dość intymnej historii udało się zbudować bardzo ciekawe portrety trójki ludzi i ich relacji.

niedziela, 25 listopada 2018

Iskra - Stanisław Krzemiński, czyli sól do herbaty

O serialu zamierzam napisać wkrótce, ale poza tym że oglądam sobie kolejne odcinki na TVP, kibicując tej produkcji, jednocześnie niestety też nie kryjąc pewnego rozczarowania, sięgnąłem też po powieści Stanisława Krzemińskiego pod tym samym tytułem, czyli "Drogi do wolności". I choć to najpierw scenariusz powstał, potem prace produkcyjne się na tyle przeciągały, że autor postanowił nie czekać na to by materiał się zmarnował. W końcu 100 lecie niepodległości to dobra okazja do tego by opowiedzieć o tych pierwszych latach, o ich atmosferze.
Wszyscy dobrze wiemy, że historię świetnie opowiada się poprzez sagi, losy pojedynczych ludzi, gdzie wielka i mała historia przeplatają się i czynią to wszystko jeszcze ciekawszym.

Easy Rider, czyli spieprzyliśmy

Jak widać po tym filmie, nie wszystko co ma etykietę "kultowe" od razu powala mnie na kolana. Moim zdaniem ten film broni się jako obraz pewnej epoki, hipisowska przypowieść o drodze w poszukiwaniu. Ale w warstwie fabularnej i wizualnej? Sorry ale powiedzenie: nic wyjątkowego to mało powiedzieć. połowa filmu to obrazki jadących motocykli i ładne plenery plus fajna muzyka. To miałby wystarczyć? Dla mnie mało.
To może jakiś przekaz, morał tej historii.
Też niewypał. Jadą. Zrobili deal, ukryli kasę i jadą...

piątek, 23 listopada 2018

Znaki, czyli miało być tajemniczo

AXN ma ambicje co jakiś czas serwować własne seriale i bardzo dobrze, szkoda jednak, że wciąż nie mają odwagi by wyjść poza pewne schematy, odważyć się na coś innego. To, podobnie jak w przypadku TVN i TVP wciąż nie ta klasa w zestawieniu z Canal + i HBO.
A przecież "Znaki" mają spory potencjał - niezła obsada, choć odbiegająca od sztampy, tajemniczy klimat, świetne plenery. Ktoś jednak pracując nad scenariuszem chyba miał pomysły jedynie na rozrysowanie postaci, bo główna intryga to niestety powielanie schematów i odgrzewane kotlety. Tak jakby wszystko co dzieje się w Górach Sowich musiało koniecznie kończyć się na tajemniczej broni wymyślanej przez hitlerowców. Dobrze, że pociągu ze złotem na razie do tego nie dorzucili.
A przy pierwszym odcinku było tak miło...

czwartek, 22 listopada 2018

Obóz świętych - Jean Raspail, czyli ta obrona jest już przegrana

Trochę zły jestem na siebie. Po lekturze tej książki kotłuje się we mnie tyle refleksji, że powinienem poświęcić naprawdę więcej czasu na ich spisanie. To chyba jedna z ważniejszych lektur w tym roku. Nie było bowiem zbyt wielu tytułów, które by tak wkurzały, a jednocześnie intrygowały. Wybrałem to jako lekturę na DKK, przewidując, że wreszcie będzie o czym dyskutować i się nie myliłem. Temat imigrantów, zagrożeń które jedni wyolbrzymiają, a inni nie chcą ich dostrzegać, jest na tyle aktualny, że nietrudno o emocje. Książka Raspaila nie jest jednak moim zdaniem jedynie profetyczną wizją nadciągającej do Europy katastrofy - pamiętajmy, że pisał to ponad 40 lat temu - oto milion przybyszów wsiada na statki i płynie w poszukiwaniu lepszej przyszłości...
Choć poglądy autora są dość oczywiste, a to co pisze ma być dla nas ostrzeżeniem i otrzeźwieniem, to pytania jakie pojawiają się w trakcie lektury wcale nie idą w jednym kierunku. Dlaczego bowiem Europa, okrzepła w swoim dobrobycie, wygodnicka, miałaby się nie podzielić z tymi, którzy mają mniej? Co jest tak naprawdę niezbędnie nam potrzebne, a co stanowi już nawet nie luksus, a bardziej zachciankę, jest zmarnowaniem funduszy. Mimo to ze zgrozą myślimy o tym, by się dzielić... Nie okazując raz na jakiś czas hojność, ale świadomie z czegoś zrezygnować.

Pod powierzchnią, czyli wszyscy których kochamy

Do końca serialu zostało mi kilka odcinków, mam jednak wrażenie, że chyba mam do czynienia z jedną z lepszych produkcji tej stacji telewizyjnej. Dotąd bywało strasznie płasko, mimo wielkich nazwisk, ambicji, wychodziło miernie. A tu proszę - nie trzeba się wzorować na tym co było popularne za granicą, wystarczy dobry scenariusz, pomysł i gra aktorska.
Niby mamy do czynienia z dramatem obyczajowym, ale napięcie jest może i nawet lepsze niż w "Pułapce", która miała być takim hitem. Są sekrety, kłamstwa i intrygi, więc coś na kształt kryminalnej zagadki też można tu znaleźć.
Wśród plusów wymieniłbym zarówno lokalizację: Płock ma klimat choć nie widać tu niestety miasta, a głównie nabrzeże Wisły. Ale wreszcie nie Warszawa. Podoba mi się także umieszczenie osi akcji wokół uczniów i nauczycieli liceum. Wiem - był Belfer, więc to nic świeżego, ale tu jakoś bardziej jestem skłonny wierzyć, że to dzieciaki, a nie aktorzy ich udający. Są bardziej naturalni, a kilkoro z nich, którzy mają więcej do zagrania, radzą sobie z tym bardzo dobrze.

środa, 21 listopada 2018

Kryształowi. Świeża krew - Joanna Opiet Bojarska, czyli nie jest się łatwo przestawić...

Kryminał Kryształowi
Gdy czytałem ten tytuł z początku porównania do serii autorstwa Pauliny Świst wydawały się dość wyraźne - na pierwszy rzut oka widać było jakieś sceny seksu, silnych facetów i ich sposoby na rozładowywanie napięć. Człowiek nie widzi jeszcze intrygi, jakiejś akcji, ale zostaje już wrzucony w świat ludzi, którzy funkcjonują trochę inaczej niż reszta społeczeństwa.
Gdy na co dzień biegasz z bronią, ryzykujesz życiem, adrenalina w akcji skacze w kosmos, to niełatwo się przestawić na ciepełko rodzinne, kapcie, zakupy w markecie... Zwłaszcza gdy telefon wzywający do pracy może zadzwonić nawet w nocy. Nic dziwnego, że wielu z nich zmaga się z różnymi problemami i ich bliskim wcale nie jest łatwo zaakceptować taki sposób pracy. Opiat-Bojarska kreśli nam fabułę wokół pracy antyterrorystów, wydziału narkotykowego i wewnętrznego policji, pokazując nam to z czym stykają się w swoich działaniach, w jakie środowiska wchodzą, z jakimi brudami mają do czynienia. Przestawić się na tryb: normalne życie nie jest łatwo. 


wtorek, 20 listopada 2018

Wiera Gran, czyli pozwólcie mi śpiewać

Gdy w niedługim czasie masz doświadczenie bycia w teatrze na czymś rozdmuchanym, rozśpiewanym i roztańczonym, a zaraz później na czymś bardzo kameralnym, jeszcze bardziej odkrywasz magię teatru. Jak niewiele trzeba, by sprawić, że widz będzie siedział oczarowany. A może właśnie bardzo wiele trzeba? W końcu nie każdy to potrafi. A tu od pierwszych minut czujesz, że uczestniczysz w czymś wyjątkowym.
Spektakl o Wierze Gran, artystce niezwykle utalentowanej, która niestety nie mogła do końca pokazać swoich umiejętności, to okazja by poznać jej historię, zrozumieć jej dramat.
Widząc w pierwszych scenach zdziwaczałą staruszkę, nie wiemy jeszcze skąd w niej różne jej lęki i paranoje... To wszystko zrozumiemy za chwilę.

niedziela, 18 listopada 2018

Fantastyczne zwierzęta. Zbrodnie Grindelwalda, czyli nie o to chodzi by złapać króliczka...

Prawie druga w nocy a ja siedzę i czekam na sygnał od córy czy będę potrzebny... 18 lat. Jejku. Jak to szybko zleciało. Ale żeby młodsza nie miała żalu, że w tym tygodniu wszyscy skupiamy się jedynie na starszej, wczoraj wybrałem się z nią na NMF z Fantastycznymi zwierzętami. Na pierwszej części chyba też byliśmy razem. A teraz mogłem ją sobie powtórzyć.

Zmagania z Grindelwadem zdaje się, że rozpisano na dłuższą serię, bo tam mieliśmy jedynie przygrywkę, tu mamy pierwsze starcie, a ciekawe ile jeszcze filmów czeka nas do finału. Będziemy gonić tego króliczka, gonić, a złapanie nastąpi być może w część szóstej, o ile nie podzielą jeszcze czegoś po drodze na połowę... Ech.
Nawet poglądy, hasła i metody obu czarnych charakterów są podobne, gromadzą wokół siebie zwolenników, stają się coraz groźniejsi, a pokonać ich może... No tak, to możemy pamiętać z serii, więc nie muszę pisać kto macza palce w obu starciach.
W Harrym zawsze dużo bardziej podobało mi się pokazanie zwykłych przygód w Hogwarcie, lekcji, rozwiązywanie zagadek niż starcie z Voldemortem i tak coś czuję, że będzie tak i tym razem.

piątek, 16 listopada 2018

Bohemian Rhapsody, czyli kochamy bajki


Dziś nocny maraton z dwie częściami Fantastycznych zwierząt (z młodszą córą), więc znowu nie ma czasu na pisanie notek. Ale choć parę zdań o filmie, który warto zobaczyć, a który od dwóch tygodni na ekranach...
Jakie wzbudził emocje, u mnie, czyli człowieka, który lubił ich muzykę, ale nigdy nie był ich wielkim fanem? Czy ten film to laurka czy prawdziwy obraz człowieka? Jak wypada scenariusz, a jak muzyka?
Postaram się odpowiedzieć choć na część tych pytań. Może żeby podkręcić ciut Waszą ciekawość, powiem tylko, że płakałem. Tak, pod koniec naprawdę płakałem.

czwartek, 15 listopada 2018

Aorta - Bartosz Szczygielski, czyli pewnego razu pod Warszawą...

Z rozpędu od razu kolejny kryminał. Tym razem jednak trudno go potraktować jako banalną rozrywkę. To opowieść duszna, brudna, pogmatwana, w której pewnie nie wszyscy się odnajdą. Szczygielski nie prowadzi nas od punktu A do B prostą linią, idzie w bok, cofa się, przeskakuje, gmatwa. Niby zaczynamy ostro, od ciała młodej kobiety, które z wyłupionymi oczami znajdują policjanci w jednym z mieszkań. Potem jednak wcale nie o szybką akcję, jakieś sensacyjne fajerwerki chodzi. I nawet nie o jakąś super genialne śledztwo, może bardziej intuicję, jakiś głupi upór, by nie odpuszczać, nawet gdy każą mu odpuścić. 
Komisarz Gabriel Byś z Komendy Stołecznej zdaje sobie sprawę, że do tej sprawy w Pruszkowie przydzielono go nie ze względu na bliskość zamieszkania, to raczej jedna z ostatnich szans, by mógł się wykazać, bo u siebie niestety nie ma dobrej opinii. Nie zna zespołu, nie wie komu ufać i na kogo może liczyć, a w dodatku w sprawie pojawia się wątek człowieka, którego w mieście wszyscy się obawiają. Kiedyś mafia, dziś szanowani biznesmeni o czystych rękach, choć zajmują się tymi samymi sprawami...

środa, 14 listopada 2018

Strata - Iwona Wilmowska, czyli nowa w sąsiedztwie

Kolejny tomik z cyklu "Prywatne śledztwo Agaty Brok". Możecie na blogu znaleźć już notki o „Nikt nie słucha starych ludzi” oraz „Gwiaździsta noc” i chyba najlepiej czytać je w kolejności. Niby sama intryga w każdej prowadzona jest oddzielnie, ale to dzięki temu, że poznajemy trochę charakter bohaterki, jej życie prywatne, lepiej rozumiemy pewne sytuacje. No bo jak tu wytłumaczyć, że osoba z zewnątrz potrafi wyczuć więcej niż policja. Nie ma oporów by iść do obcych ludzi i o coś wypytywać, a nawet jak ma opory, to jednak ciekawość jest silniejsza.
Tym bardziej teraz, gdy Agata jest w ciąży, nie jeździ do pracy i zwyczajnie się nudzi...

wtorek, 13 listopada 2018

Dzień, czyli konsekwencje błędu

Ale kino powtarza belgijski serial kryminalny "Dzień", a ponieważ lubię gdy mogę sobie upolować wszystkie odcinki, nie musząc czekać tydzień na kontynuację, oczywiście sobie całość od razu nagrałem.
I choć nie mam siły do żadnych dłuższych notek, zamieszanie i w pracy i w domu spore (18 córki lada dzień), to w najbliższych dniach chyba będę właśnie wrzucał krótsze teksty, o rzeczach może bardziej rozrywkowych, ale i niegłupich.
"Dzień" nie powala może jakimś super napięciem, czy akcją, która zasuwa niczym rollercoaster, ale można znaleźć tam kilka bardzo ciekawych pomysłów zarówno w fabule, jak i w tym jak ona jest opowiadana.

niedziela, 11 listopada 2018

Duszyczka, czyli teatralne jazz jamboree

Czego nie uczyni kobieta chcąca zobaczyć Jana Englerta na scenie. Od roku nie mogę dostać biletów na „Garderobianego” wobec tego poszłam na „Duszyczkę” Różewicza, autora, którego słabo odczytuję a przez to nie jestem jego fanką.
Od początku było niezwykle. Z pięknego holu Teatru Narodowego wprowadzono nas labiryntem przejść w podziemia teatru; ze świata pięknych żyrandoli, marmurów pod stopami, w świat ciemności, cegieł i betonu, w dziwny tunel pomazany farbą. Jakbyśmy schodzili ze świata żywych do krainy umarłych.

sobota, 10 listopada 2018

Monolog oportunisty, czyli o antywzorze bohatera

Kolejny udany monodram, który obejrzałam, tym razem w Teatrze Polskim. Zaciekawił mnie tytuł „Monolog oportunisty”… bo któż z nas nie lubi czasem poczuć się jak odszczepieniec we własnym kraju, tym bardziej kiedy wokół nas tworzy się atmosfera zagrożenia, kiedy jako jeden naród nie umiemy usiąść i rozmawiać tylko narzucamy sobie swoje racje, swój punkt widzenia, kiedy zmusza się nas do składania pokłonów przed figurami, które na to nie zasługują. Przynajmniej w naszym mniemaniu.

piątek, 9 listopada 2018

Dziedzictwo - Grzegorz Gołębiowski, czyli jedni korzeni szukają, inni woleliby je ukryć

Nie wiem czy pamiętacie notkę sprzed kilku miesięcy o debiucie Grzegorza Gołębiowskiego, czyli kryminale "Cień przeszłości".
Lubię wykorzystanie w tym gatunku elementów historycznych, pokazywanie jak przeszłość może wpływać na to co dziś, z zainteresowaniem więc przyjąłem pomysł, by bohaterem serii uczynić pasjonata genealogii, który z zapamiętaniem grzebie w dokumentach i odkrywa tam niejedną tajemnicę. Nie była to może lektura idealna, rzucająca na kolana, ale czytało się to przyjemnie. Raczej pozostawiała z niedosytem niż z niesmakiem.
Dlatego gdy wydawca zwrócił się z propozycją udostępnienia egzemplarza jeszcze przed premierą, z ciekawością zanurzyłem się w kontynuację tamtej powieści. I choć mam pewne uwagi, na pewno widać rozwój, autor lepiej radzi sobie z budowaniem  ciekawej intrygi. Z nadzieją więc na ciąg dalszy dla siebie i z nadzieją, że ktoś sięgnie po "Dziedzictwo" po przeczytaniu tej recenzji, daję autorowi moją rekomendację.
To pierwsza książka, która otrzymuje logo Notatnika, choć nie pierwsza gdzie pojawia się kilka ciepłych słów ode mnie na okładce. Panie Grzegorzu - z nadzieją na więcej i coraz lepiej!
Zaciekawieni? Czytajcie dalej. Oto co znajdzie się ode mnie na okładce "Dziedzictwa".

środa, 7 listopada 2018

Duchy Jeremiego - Robert Rient, czyli nieszczęścia lubią chodzić parami…


Są książki, które zaczynasz czytać i wiesz, że ten autor, ten sposób narracji jest ci bliski, że czujesz ją swoim ciałem, że już od tej książki nie odejdziesz. „Duchy Jeremiego” Roberta Rienta są tego przykładem. 
Dwunastoletni Jeremi opowiada nam swoją historię. Dzieli się przemyśleniami z końca dzieciństwa, pokazuje nam świat dzisiejszych nastolatków, przybliża sposób ich myślenia o dorosłości, chorobach, własnej tożsamości, umieraniu. A my bezwiednie konfrontujemy to z własnymi przeżyciami i w pewnym momencie zaczynamy lubić swoje życie, bo nie chcielibyśmy być na miejscu Jeremiego.

wtorek, 6 listopada 2018

Straszny Dwór, czyli w tym wydaniu - dla mnie - straszny


Ten dzień nie zapisze się w moim życiu złotymi zgłoskami. Tak czekałam, żeby zobaczyć operę „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki, zachwycić się „na żywo”: muzyką, tańcem, kostiumami, zobaczyć na scenie ten świat miniony, te kontusze, te polskie panny zwinne i piękne, młodzieńców dziarskich i młodych… usłyszeć na żywo piękne głosy i…. mało co z marzeń zostało.

Muzyka Moniuszki broni się sama, a „Straszny Dwór” jest naprawdę piękny muzycznie – osobiście dużo bardziej mi się podoba niż „Halka” tego samego autora. Wiele w tej operze pięknych arii, jest prześliczny mazur, każdemu znana aria z kurantem. Nie jest to opera ciężka, monumentalna … „Straszny Dwór” ma cechy utworu romantycznego i komicznego zarazem – muzyka za tym podąża. Po raz pierwszy słyszałam ją w całości i jeśli chodzi o muzykę to jestem zachwycona.

poniedziałek, 5 listopada 2018

7 uczuć, czyli dziecko w Tobie


Marek Koterski od lat powraca do tej samej historii, czyli losów Adasia Miauczyńskiego, przeciętniaka pełnego frustracji, żali i różnych dziwactw. Taki everyman, z którego się śmiejemy, a jednocześnie jest nam go cholernie żal, bo w jego pechu, w relacjach z kobietami, z rodzicami, dziećmi, szefami z pracy, widzimy cholernie dużo obrazków, które są bardzo nam bliskie. Czasem znamy je aż za dobrze z własnego życia, czasem widzimy je u znajomych, czy bliskich, choć wtedy już wcale takie śmieszne się nie wydają. Gdyby to były Stany, Koterski miałby status Woody Allena, może nawet lepszy, bo przecież tamten żartuje głównie ze swojego wzrostu, pochodzenia i statusu, a on potrafi a autoironią spojrzeć na wszystko: od seksu, aż po uzależnienie. A teraz również dotyka naszego dzieciństwa ze wszystkimi jego śmiesznostkami, które przecież dla dzieci są bardzo poważne.

niedziela, 4 listopada 2018

Płacz, czyli to wszystko nie jest takie proste

Co prawda nie skończyłem jeszcze oglądania ostatniego odcinka, ale ponieważ jakoś poruszył mnie ten mini serial BBC, notka idzie od razu.
Wyobraźcie sobie parę, której ginie malutkie dziecko. Ot tak, znika z samochodu, gdy wysiadają na chwilę do sklepu. Natychmiast rusza cały kołowrotek: szeroko zakrojone działania policji, zainteresowanie mediów, presja, dramat rodziców, podejrzenia, błagania i rozpacz. Spodziewamy się kryminału, śledztwa dotyczącego porwania niemowlaka, tymczasem twórcy proponują nam coś zupełnie innego.

sobota, 3 listopada 2018

Escape Room. Podróż w czasie, czyli niepozorne pudełko, ale ile zabawy

Zabawa z Escape Room'ami wciągnęła mnie tak bardzo, że gdy pojawiły się gry tematyczne nawiązujące do tej zabawy, nie mogłem ich przegapić. Trzeba do nich trochę czasu, więc na razie dopiero jedna za mną, a trzy wciąż przede mną, ale po pierwszej już wiem, że w przypadku gierek Fox Games to nie były zmarnowane pieniądze.
Raptem 40 zł i za to otrzymujemy niepozorne pudełeczko, w którym znajdziemy karty. Niby taka kieszonkowa wersja Escape Roomu nie da takich samych wrażeń jak prawdziwy pokój, gdy jednak już rozpoczniemy rozgrywkę i rozłożymy karty na stole, to wcale nie jest takie proste. Wyobrażałem sobie, że rozpatrujemy jedną kartę na raz, w "Podróży w czasie" tymczasem mamy do wyboru aż 4 równocześnie, a im więcej mamy ich za sobą, to tym więcej zbiera nam się też wskazówek i rzeczy, o których musimy pamiętać. Nie ma tak do końca linearności, ale niektóre karty mogą na nas wymuszać zrobienie czegoś wcześniej.

Polowanie na łosia, czyli rytuały i oczekiwania

W warszawskim Teatrze IMKA w ramach projektu scena IMKA można zobaczyć całkiem sporo ciekawych rzeczy, przygotowywanych przez mniejsze zespoły, bez własnej stałej sceny. Polecałem już Pozytywnych, to teraz pora na czarną komedię autorstwa Michała Walczaka "Polowanie na łosia". Zwykle mocnym argumentem, by wybrać się na te spektakle jest obsada złożona ze znanych aktorów, warto jednak uważać, bo to co widzimy na plakacie nie zawsze jest zgodne z tym co na scenie - zmiany niestety się zdarzają. I tak choć miałem dużą ochotę zobaczyć na żywo Leszka Lichotę, zamiast niego trafiłem na Łukasza Konopkę. W obsadzie zawsze zobaczyć można za to Grażynę Wolszczak, Piotra Cyrwusa i Agnieszkę Więdłochę.
A sama sztuka?
Cóż.

piątek, 2 listopada 2018

Ostatni oddech - Robert Bryndza, czyli nie wiesz kto jest po drugiej stronie

No to siłą rozpędu jeszcze jeden kryminał od Filii. I powiem Wam, że łyknięty nawet szybciej niż "Podejdź bliżej". Oto kolejny autor, którego muszę sobie dopisać do listy poszukiwań i sprawdzania. Jego bohaterka, czyli inspektor Erice Foster, wydaje mi się ciekawsza, bardziej złożona, a już na pewno w tej konkretnej książce, możemy po prostu przyjrzeć się jej dużo bardziej niż we wczorajszym thrillerze Tomowi Douglasowi.
Serie z jednym bohaterem muszą nas wciągać nie tylko opisywaną konkretną sprawą, ale jakimś szerszym tłem, życiem prywatnym bohatera, jego problemami.
Robert Bryndza może i nie jest w "Ostatnim oddechu" super oryginalny, ale umiejętni buduje napięcie i sprawnie posługuje się schematami znanymi być może z innych powieści.

czwartek, 1 listopada 2018

Podejdź bliżej - Rachel Abbott, czyli chcemy ci tylko pomóc...

Pisałem już nie raz, że praktycznie jeden kryminał kończę i od razu zaczynam kolejny. żeby mi się nie plątały, staram się o nich pisać w pierwszej kolejności. Najszybciej się je czyta, ale potem równie szybko uciekają z pamięci.
I choć tyle czytam różnych kryminałów i thrillerów, to wciąż odkrywam jakieś zaległości, czyli autorów i serie, których dotąd nie znałem. Tak przynajmniej mam z Rachel Abbott i stworzonym przez nią detektywem Tomem Douglasem. Wychodzi siódmy tom, a ja dopiero teraz tę postać odkrywam? No trochę wstyd. Ale tłumaczyć mnie może fakt, iż naprawdę ukazuje się w tym gatunku mnóstwo tytułów i trudno być na bieżąco.
Tym razem mamy do czynienia z mieszanką thrillera psychologicznego i kryminału, powiedziałbym, że tego drugiego jest nawet ciut mniej. To wcale nie jest zarzut, bo gdyby śledztwu poświęcono by sporo uwagi, wcale niełatwo byłoby utrzymać naszą uwagę. Wątek z policją pojawia się co jakiś czas, a my głównie zajmujemy się próbą rozgryzienia historii opowiadanej przez pewną kobietę, która ma problem ze swoim facetem, totalnym leniem, który wisi na jej utrzymaniu.