Strony

piątek, 2 listopada 2018

Ostatni oddech - Robert Bryndza, czyli nie wiesz kto jest po drugiej stronie

No to siłą rozpędu jeszcze jeden kryminał od Filii. I powiem Wam, że łyknięty nawet szybciej niż "Podejdź bliżej". Oto kolejny autor, którego muszę sobie dopisać do listy poszukiwań i sprawdzania. Jego bohaterka, czyli inspektor Erice Foster, wydaje mi się ciekawsza, bardziej złożona, a już na pewno w tej konkretnej książce, możemy po prostu przyjrzeć się jej dużo bardziej niż we wczorajszym thrillerze Tomowi Douglasowi.
Serie z jednym bohaterem muszą nas wciągać nie tylko opisywaną konkretną sprawą, ale jakimś szerszym tłem, życiem prywatnym bohatera, jego problemami.
Robert Bryndza może i nie jest w "Ostatnim oddechu" super oryginalny, ale umiejętni buduje napięcie i sprawnie posługuje się schematami znanymi być może z innych powieści.


Morderców, którzy napadają na młode i piękne kobiety, więżą je, a potem mordują w literaturze było już sporo, trudno więc nawet wymyślać coś zupełnie nowego w tym temacie. Dzieciństwo, jakieś toksyczne relacje w domu, traumy, mają sprawić, że sprawca wydaje się ciekawszy, tłumaczyć jego fiksacje. Od początku jednak wiadomo komu kibicujemy w tej rozgrywce, nawet jeżeli przez długi czas to właśnie seryjny oprawca wydaje się triumfować, a policja jest kompletnie bezradna. Prowadzenie śledztwa w takich sprawach to mozolna praca i dopiero gdy jesteś pewny, że pojedyncze przypadki stanowią pewien wzór, masz możliwość ich połączenia i większą szansę na uchwycenie jakiegoś śladu. Prędzej czy później morderca musi popełnić jakiś błąd, pojawi się jakaś informacja, świadek, cokolwiek, co naprowadzi na jakiś ślad. Erica Foster jest niczym pies gończy, nawet odsunięta od sprawy pewnie by jej nie porzuciła, to jej obsesja, misja, całe życie (prawie). Rzadko okazuje słabość, choć przecież przychodzą takie chwile gdy czuje się samotna, bezbronna i przegrana. Ale wobec innych tego nie okazuje, prosząc, grożąc, obrażając, ryzykując, mobilizując innych do wytężonej pracy... Choć bardzo jej zależy na awansie, nawet ten poświęciłaby za to, żeby tylko móc pracować w wydziale ds. zabójstw.
Przy lekturze zwraca uwagę ciekawy wątek polowania na ofiary - Bryndza pokazuje jak bardzo w tej chwili młodzi odsłaniają się w świecie mediów społecznościowych, jak łatwo sprawdzić ich upodobania i podejść w odpowiedni sposób. Dziewczyny, które zostały brutalnie zamordowane nie były w żaden sposób związane ze środowiskami wysokiego ryzyka, wydawały się wystrzegać nieznajomych... Tyle, że ktoś poznany w internecie nie był już dla nich nieznajomym.
 

Podobało mi się tempo, budowane napięcie i choć niby nie ma tu nic odkrywczego, czyta się bardzo dobrze. Będę sprawdzał poprzednie książki tego słowackiego autora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz