Jak widać po tym filmie, nie wszystko co ma etykietę "kultowe" od razu powala mnie na kolana. Moim zdaniem ten film broni się jako obraz pewnej epoki, hipisowska przypowieść o drodze w poszukiwaniu. Ale w warstwie fabularnej i wizualnej? Sorry ale powiedzenie: nic wyjątkowego to mało powiedzieć. połowa filmu to obrazki jadących motocykli i ładne plenery plus fajna muzyka. To miałby wystarczyć? Dla mnie mało.
To może jakiś przekaz, morał tej historii.
Też niewypał. Jadą. Zrobili deal, ukryli kasę i jadą...
I choć z trudnościami i przygodami docierają do celu. Jeden się cieszy, a drugi mówi: spierdoliliśmy.
Czy to ma być przesłanie? Fakt, iż dla hipisów ważniejsze było gonić króliczka niż go złapać? Ten styl życia miał w sobie tyle dziecięcej naiwności, ale i kompletnej beztroski, że albo umierało się młodo albo w pewnym momencie budziło się z tego snu, dojrzewało. Może i żałując pewnych rzeczy, ideałów i tej mitycznej wolności (róbta co chceta), ale ze świadomością, że nie da się przeżyć tak życia. Obrazki z wioski hipisów są dość wymowne. Kompletny brak organizacji, rozsądku i przymieranie głodem mają być tą idealną wizją społeczeństwa? Chora utopia. Na którą skazywane były też dzieci.
Dennis Hooper (również reżyser), Peter Fonta i nasz dobry znajomy Jack Nicholson są świetni, bo bardzo naturalni. To raczej scenariusz sprawił, że ten film się zestarzał, że dziś wydaje się ramotką. Zarówno w scenach, które miały dać dotknąć tego wiatru we włosach, jak i tych, gdzie okropne społeczeństwo próbowało im to odebrać. Jadą na Wschód przez Kalifornię, Nowy Meksyk, Teksas i Luizjanę i im dalej tym więcej w ludziach widzą braku akceptacji. Mówić o wolności, a być prawdziwie wolnym to dwie zupełnie różne rzeczy. Dotyczy to jednak również samych bohaterów i twórców filmu. Celem ich wyprawy miało być dotknięcie fenomenu obchodów Mardi Gras, ale dla nich zamieniło się to w jakąś tripową jazdę, w której bynajmniej nie znaleźli ukojenia. Łączenie Credo z imprezowaniem z panienkami na cmentarzu średnio smaczne. Ciekawe ile w założeniach było scenariusza, a ile z pomysłów które weszły do filmu były improwizowane. Narkotyki, dywagacje o życiu nie zawsze z sensem... Ech, jakoś nie przekonuje mnie ten film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz