Już dawno przy czytanie nie miałem sytuacji żeby aż tak mnie od książki "odrzucało", a jednocześnie zachęcało. Mieliście kiedyś tak? Podczas czytania tak wiele rzeczy denerwuje, że mówicie, że już chyba dość, a z drugiej strony ciągniecie dalej ciekawi: co on jeszcze wymyśli i dokąd to wszystko prowadzi... Kąkolewskiego nazwisko znalazłem na jednym z blogów (wybaczcie już nawet nie pamiętam u kogo) - tam reklamowano jedną z jego książek, kiedy więc nadarzyła się okazja sięgnałem po powieść, która reklamowana jest jako jego najlpesza powieść. Hmm.
Pomysł dość oryginalny - cała akcja, wszystko co się dzieje opisywane jest z punktu widzenia dziecka - kilkuletniego chłopca (podobno w książce autor zawarł wątki autobiograficzne). I miejscami jest to nawet interesujące, ale autor troche moim zdaniem przedobrzył bo uczynił z tego dziecka trochę takiego "starego-malutkiego" czyli dziecko, które nie tylko ma bardzo rozbudowaną wyobraźnię, ponad swój wiek jest rozwinięte również intelektualnie, ale cały jego proces myślowy odbywa się momentami w sposób "bardzo dorosły". Tak jakby Kąkolewski za dużo próbował przekazać w ten sposób - to już nie tylko dziecko, które próbuje na swój sposób zrozumieć świat dorosłych, ale chodziło o udowodnienie jakiejś wyjątkowości tego chłopca. Sposób rozmawiania z nim jego rodziców, traktowanie, odpowiedzi na jego pytania - to wszystko tworzyło atmosferę jak wokół jakiegoś mesjasza, którego przyjście na świat jest otoczone jakąś tajemnicą, a przyszłość to przeznaczenie do czynów wielkich (przy których nawet Piłsudski to pikuś). Specyficzny związek z matką, jakaś więź "nadprzyrodzona" zrodziła się już w trakcie ciąży, ba, nawet wcześniej mamy wierzyć, że świadomość chłopca już istniała i czekała tylko na pojawienie się rodziców. Stąd mały Michał o sobie myśli i mówi również w sposób wyjątkowy - jest JAONem. To, że akceptują to jego rodzice i otoczenie, sami wierząc w różne swoje urojenia przekazują je też chłopcu jest dla mnie czymś dziwnym, to chyba była jedna z rzeczy, która mnie najbardziej w tej książce drażniła. Dziwne dialogi z dzieckiem jakby miało rozumieć nawet wiecej niż oni, odpowiedzi na jego pytania, rozmowy o nim, gdy myśleli, że nie słucha - pokręcone to strasznie i nijak nie przystaje do psychiki małego dziecka. Bo poza tą warstwą cała książka pełna jest dowodów, że to normalne dziecko. Chłopiec owszem wrażliwy, byc może poprzez rozmowy rozumiejący troszkę wiecej niż jego rówieśnicy, ale jak sie przekonujemy rozumiejący po swojemu, po dziecięcemu, nie w żaden wyjątkowy sposób.
I nijak nie mogę złączyć tych dwóch linii prowadzenia tej opowieści. Dziwnych wątków dotyczących pracy ojca w banku (rozumiem, że mających nam dać sygnał o zbliżającej się wojnie), przeszłości rodziny, kłótni rodzinnych z dalszymi krewnymi, jakichś wizji dotyczących przyszłosci syna jest sporo, a nie wiadomo czemu mają służyć - są mało czytelne i przeszkadzają. Narracja gdy zbliża się do świata dziecięcego - choćby dotyczyła spraw drastycznych, niekoniecznie dla dzieci - stawała sie dużo bardziej przejrzysta. Jako zapis emocji, myśli, studium psychiki w czasie dojrzewania czyta się ciekawie. Od spokojnego świata bogatego domu, kochających rodziców i służącej, potem zniszczonego przez nadejście wojny i okupację, aż do odkrywania na nowo swojego miejsca i roli, w świecie gdzie już nikt go nie chroni. Momentami przypominało mi to np. "Malowanego ptaka" Kosińskiego. Świat widziany oczami dziecka, sprawy i sytuacje, które przeżywa ono zupełnie inaczej niż dorośli. Śmierć, walka za ojczyznę, honor, wartości, tradycje, a z drugiej strony cwaniactwo, nieuczciwość, nietolerancja, brak chęci pomocy innym. To wszystko tu jest. I mały Michał to wszystko przeżywa w tym samym czasie co pierwsze fascynacje, sukcesy, porażki, eksperymenty i porywy emocji...
Doczytałem do końca. I raczej nie żałuję. Ale znim sięgnę po inne ksiązki tego autora muszę zrobić sobie przerwę jednak na inne rzeczy. Musi trochę minąć czasu by pozbyć się negatywnych emocji, które mi towarzyszyły przy czytaniu, które można by zamknąć w jednym zdaniu: Po cholerę on tak wszystko tu pogmatwał i na siłę robi jakiś patriotyczno-religijno-mistyczny nimb wokół tego chłopca? Bez tego by się nie dało opowiedzieć tej historii ciekawie? Moim zdaniem by się dało.
Zdecydowanie nie dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńnie dziwię się. ksiązka nie specjalnie zachęca, więc i recenzję chciałem w miarę szczerze napisać :) Patrząc na zdjecie autora znajome stwierdziły dodatkowo, że wygląda na radykała. I chyba coś w tym jest zwazywszy że wydawnictwo, które to wydało wydaje też Michalkiewicza
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, moim zdaniem dobrej książki, choć w twórczości Kąkolewskiego są lepsze. Wydaje mi się, że wiele z akcji opisywanej w książce dzieje się w podświadomości chłopca (odnajduję w jego osobie alter ego autora). Pisane jest to wszystko jednym ciągiem, stąd może wydaje się to dziwne. Moją ulubioną książką Kąkolewskiego jest "W złą godzinę". Akcja dzieje się w Krakowie w 1946 roku. Mały chłopiec jest już sam z matką (tam również wydaje mi się wiele z przeżyć autobiograficznych zawarł autor), jest bardzo dobry opis młodzieńczej niespełnionej miłości (ten wątek powraca zresztą w "Paradis" - ciekawej, choć już niższych lotów książce autora).
OdpowiedzUsuńna razie wypatrzyłem w księgarniach wznowienie Diament odnaleziony w popiele i to mnie kusi bardzo!
Usuń"Diament odnaleziony w popiele" to chyba pierwsza książka Kąkolewskiego, jaką przeczytałem (Albo "Umarły cmentarz"). Pisana zdecydowanie prostszym językiem w porównaniu do "Mięsa papugi". Ale też i innego rodzaju to książka. "Historyczna", demaskatorska. Próbuję dziś, mgnień czasu parę od śmierci autora, odnaleźć internetowe zapiski na temat jego twórczości (Sam parę popełniłem, gdyż dla mnie to był pisarz z górnej półki). Jest tego trochę w sieci, od słów pełnych zawodu, po wyważone recenzje, aż po zachwyt. Ciekawe, jak widzą jego pisarstwo inni.
OdpowiedzUsuńna pewno to pierwsze spotkanie banalnym nie było, więc pewnie będę do autora wracał. Może właśnie do wskazanego przez Pana "W złą godzinę"?
Usuń