Dziś padnięty po podróży służbowej więc tylko krótka notka, ale za to film świetny. Warto o nim napisać bo chyba mało osób go zna. A nie dość, że film ciekawy to jeszcze dwa znane nazwiska, które tu pokazały klasę! Bob Foss jako reżyser w ciekawy sposób (trochę stylizowany na dokument - patrz fragmenty wywiadów retrospekcyjnych) opowiedział biografię kontrowersyjnego komika Lenny'ego Bruce'a. A Dustin Hoffman zagrał tu chyba jedną z lepszych swoich ról.
Jak wspomniałem film jest trochę stylizowany na dokument. Historię kariery Lenny'ego od początkujacego konferensjera, który w marnych klubach zapowiada kolejne występu rozbierających się panienek, poczatków jego znajmości z miłościa jego życia (jedna z takich panienek), przeplatają więc wywiady (również grane przez aktorów), komentarze znajomych Lenny'ego oraz fragmenty jego późniejszych wystepów (tu chyba najbardziej zaskakujące oblicze Hoffmana). Całość nie nudzi, fragmenty dobrze się uzupełniają - dzięki temu lepiej rozumiemy bohatera - jego dość swobodny stosunek do obyczajowości, seksu, całej sfery emocjonalno-uczuciowej, obserwujemy powolne sukcesy, jego "rozkręcanie się" na scenie gdy przestaje cokolwiek przygotowywać i idzie na improwizację, potem powolne staczanie się przez narkotyki w dół. W życiu prywatnym to typ trochę nieśmiały, wcale nie dusza towarzystwa, natomiast na scenie rozkręca się niesamowicie. Pisałem już, że kocha swoją wybrankę ale wcale nie traktuje tego jako zobowiązanie do wierności - i ta sfera - niedomówienia, wzajemne gierki i oczekiwania staną się początkowo podstawą jego wystepów. Mało kto głośno o tym mówi - a wszyscy to robią, więc jeżeli ktoś zaczyna o tym opowiadac dowcipy natychmiast staje się dla jednych objawieniem i przykładem walki z obłudą i pruderią, dla innych wrogiem nr 1 i zagrożeniem dla moralności.
I tu następuje równie ciekawy wątek w filmie - być może nawet dla twórcy najważniejszy - otóż dla Lenny'ego wszystkie procesy sądowe, aresztowania tylko dlatego, że użył na scenie słów wulgarnych, stają się dodatkowym bodźcem do tego by mówić to jeszcze głośniej - teraz poczyna sobie jeszcze śmielej żartując nie tylko z publiczności, ale również z sędziów, policjantów i wszystkich zakazów. Pojawiają się też dowcipy na temat dyskryminacji rasowej, wojny, polityki, nastrojów społecznych. Jego popularność rośnie, pytanie tylko czy zrozumienie przyczyn dlaczego to robi również? Czy nie widzieli w nim tylko pajaca czekając jaką awanturę tym razem rozpęta?
Na pewno ciekawa postać, artysta (dziś takie one man show czy stand up comedy stała się i u nas bardzo popularne) chyba trochę osaczony i pogubiony w swojej sławie i sukcesie - stąd pewnie narkotyki. Dziś przytaczany jako jeden z tych, którzy jako pierwsi odważyli się mówić wprost o obłudzie, zakłamaniu, hipokryzji w społeczeństwie amerykańskim. Wolność słowa w walce z zakłamaną moralnością. Choć czasem patrząc na bohatera i środowisko w jakim się obraca przychodziło mi do głowy też pytanie czy to nie jest walka z moralnością jako taką (no tak - Róbta co chceta). A tu już pojawia się cały temat na arcyciekawą dyskusję, która pewnie w innym czasie i w innym miejscu. Wszak zapowiadałem, że notka miała byc krótka...
Momentami dość wulgarnie. Ale warto zobaczyc choćby ze względu na świetna rolę (o ile nie najlepszą) Dustina Hoffmana. Staroć bo z roku 1974 ale naprawdę polecam!
trailer na youtube mozna znaleźć też oryginlane fragmenty nagrań wystepów Lenny'ego Bruce'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz