Ciąg dalszy spotkań z kinematografią radzieckią i rosyjskią, kolejne też spotkanie filmowo-muzyczne. Było już o hipisach, bitnikach to teraz jeszcze wczęsniejsze czasy i jazz. A wszystko w starym stylu, przypominającym lekko absurdalne czarno białe komedie, które powstawały choćby w latach 50-tych (a to przecież rok 1983). Sympatyczne, duzo muzyki, humor może nie najprzedniejszy, ale uśmiechnąć się można. To historia lekko sentymentalna o miłości do muzyki i pasji by ją grać, mimo, że czasy wcale takiej muzyce nie sprzyjają.
Lata 20-te. Student szkoły muzycznej w Odessie Kostia Iwanow zainteresował się nowym trendem w muzyce - jazzem. Ale niewiele osób taką muzkę rozumie, na odatek pochodzi ona przecież z zepsutej Ameryki więc jest solą w oku i dowodem na sięganie po niedobre wzorce. A Kostia mimo, że wyrzucony ze szkoły muzycznej uparcie chce grać jazz. Ba! Nawet dorobił ideologię, że to przecież muzyka, którą grają i tworzą w Ameryce czarni, najbiedniejsi, uciśnieni, więc proletariat Związku Radzieckiego w ramach solidarności powinien właśnie ten gatunek wspierać. Marzy o założeniu prawdziwej kapeli jazzowej i przygarnia do siebie kolejnych muzyków (którzy jazzu nigdy nie grali) by zarazić ich swoją pasją. Najpierw najważniejszy jest sukces i kasa, z czasem najważniejsza staje się pasja. Sukces pzyjdzie - uwaga zdradzam zakończenie - dopiero na stare lata :)
W związku Radzieckim miłość do jazzu była raczej domeną ludzi wykształconych i elit, władza w imieniu mas raczej zwalczała tę muzyke pod hasłem zagrożenia ciągatami i modą imperialistyczną. I to trochę się czuje w tym filmie - mimo, że to komedia i obraz rzeczywistości bardzo złagodzony.
Ogląda się całkiem miło :) jazzband w zestawieniu perkusja, fortepian i banjo (potem dołączy saksofon) okazuje się, że może stworzyc całkiem fajny klimat.
Bardzo, bardzo się cieszę, że tu trafiłam! Już na pierwszy rzut oka widzę, że znajdę coś dla siebie, co zresztą teraz mam zamiar uczyni- zagłębić się w karty Twojego bloga :) Bo skoro w pierwszym napotkanym poście słyszę o bitnikach, hipisach, jazzie, muzyce a na dodatek kinematografii rosyjskiej to musi to coś znaczyć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
cieszę się i ja. mam nadzieję, że znajdziesz tu więcej ciekawych notek - każdy komentarz i odwiedziny to spora frajda :)
OdpowiedzUsuńWidziałam, dobrze się bawiłam:)
OdpowiedzUsuń