Strony

czwartek, 18 września 2014

Antboy, czyli dzieciak też może być superbohaterem


Jutro premiera, więc mimo emocji związanych z meczem Polska-Rosja, siadam do klawiatury, by zachęcić Was do wybrania się do kina z pociechami. Dzięki Pani Małgosi, pokaz prasowy również zaliczyłem nie sam, ale z młodszą córą, mam więc można by powiedzieć "wieści z pierwszej ręki". Co prawda ma już prawie 12 lat i chyba z dwóch ostatnich premier bardziej podobała jej się "Misja sputnik" (polecamy - Ach jak brak mi takich filmów), to "Antboy" też został oceniony bardzo pozytywnie. W końcu dziewczyny też lubią filmy o superbohaterach, nie? Tym razem jest fajnie, bo w centrum uwagi wcale nie jest jakiś dorosły, ale właśnie dzieciaki. Zwyczajne, żywiołowe i popełniające błędy. Dlatego ogląda się to nawet lepiej niż wszystkie bajki gdzie super moce czynią człowieka niepokonanym. Ba, nawet morał się tu znajdzie :) 
Komiksy u nas wciąż traktowane są trochę po macoszemu. Znam nawet rodziców, którzy zabraniają sięgać "po takie głupoty", nie widząc w tym nic wartościowego. Tymczasem w Stanach i w niektórych krajach Europy, na historiach obrazkowych wychowują się od lat kolejne pokolenia, czerpiąc stamtąd nie tylko frajdę, ale i czasem jakieś przesłanie. Duński "Antboy" to właśnie ekranizacja komiksu. Nie znając oryginału, trudno mi go oceniać, ale spokojnie mogę powiedzieć, że przesłanie filmu jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania. 
Tu już nie chodzi tylko o walkę dobra ze złem, przy pomocy jakichś super mocy. To co najważniejsze okazuje się jak najbardziej przyziemne i do osiągnięcia dla każdego na wyciągnięcie ręki - przyjaźń, wierność, zaufanie. Skoro jesteś dobry dla innych, na pewno to dobro jakoś do ciebie wróci. Niektórzy w tej historii zakompleksionego 12-latka znajdą pewnie całkiem sporo podobieństw choćby do słynnego Harry'ego Pottera.   

A to wszystko z lekkim humorem i bez specjalnych kombinacji, komplikowania akcji. Wszystko ma być w miarę proste, czytelne, by nawet młodsze dzieciaki miały frajdę. Trochę strachu niby jest, więc może zupełnych szkrabów do kina nie bierzcie, ale za to te ciut starsze będą miały większą frajdę.  
Opowiadanie fabuły sobie odpuszczę :) Obejrzyjcie zwiastun, albo po prostu zerknijcie na opisy na stronach kina. Jak dla mnie - dobry przykład kina familijnego. 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz