Strony

środa, 1 maja 2013

Syberiada polska, czyli przeżyć i pamiętać

Dzisiejszy dzień jak przystało na święto pracy, częściowo w ogródku przy pracy, ale jest też chwila by pouzupełniać różne zaległości. Nie wiem tylko czy to dobry czas by pisać o czymś wartościowym, bo jakoś nastój ciąży mi w kierunku złośliwości marudzenia. Zobaczcie sami:  
Wyjazd integracyjny, czyli pisać właściwie nie ma o czym
Baby są jakieś inne, czyli zamiast ryku lwa, skomlenie szczeniaczka

Syberiada polska już długo czeka na swoją notkę, ale czas ewidentnie jej nie służy - chyba lepiej było pisać o niej od razu, bo teraz jak sobie o tym filmie myślę, jeszcze bardziej drażnią mnie w nim różne rzeczy, a wtedy po wyjściu z kina, nie byłem aż tak rozczarowany. Od razu zaznaczam, że książki nie znam i nie chcę wchodzić w rozstrzygnięcia i oceny ani twórczości ani osoby autora, czyli Zbigniewa Domino (bo bym się jeszcze bardziej denerwował). Skupmy się na filmie. Chyba po raz pierwszy w naszej kinematografii pojawia się na taką skalę wątek Sybiraków - cywilów z terenów Polski, wysiedlanych przez NKWD w trakcie II wojny światowej, by "dobrowolnie" budowali nową ojczyznę daleko na wschodzie. Może nie ma w tym filmie aż takiego rozmachu, do jakiego w swych epickich obrazach przyzwyczaili nas Rosjanie, czy Amerykanie, ale losy jednej rodziny ze wsi Czerwony Jar i towarzyszących im Polaków dają przecież okazję do opowiedzenia ważnego fragmentu naszej historii. 
Rodzina Dolinów: Jan (Adam Woronowicz) i Antonina (Urszula Grabowska) oraz synowie Staś i Tadzio będą nam przewodnikami i świadkami tamtych wydarzeń - od nocnej akcji wyganiania z domów, przez 40 dniową podróż bydlęcymi wagonami, a potem pieszo, aż na daleką Syberię, przez ciężkie warunki w obozie, przymus wyniszczającej pracy fizycznej, aż po nadzieję z jaką przyjęli dekret o powstaniu Armii Polskiej i otwierającą się możliwość powrotu do kraju.    

"Syberiada polska"No tak - niby jest mróz, głód, bezkresna tajga i okrutni rosyjscy nadzorcy, ale jakoś nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że po pierwsze to wszystko już widziałem i to dużo mocniej, lepiej opowiedziane, a po drugie cała narracja jest tak porwana jakby składała się jedynie ze scenek, które mają coś pokazać, a że nie wiążą się ze sobą (albo są urwane) to twórcom nie przeszkadzało. W dodatku nawet tragedię Zaorski opowiada w taki sposób, że zawsze wychodzi jakaś rozmyta - po scenach bolesnych otrzymujemy coś na osłodę - a to romans, a to uśmiech i gest dobrej woli porządnych Rosjan... Warto to podkreślić - nie ma tu jednoznacznych podziałów na dobre i złe nacje. Sporo postaci odmalowanych jest tak, by pamiętać iż to system był zły, a nie wszyscy, którzy w nim żyli. Czy to błąd? Pewnie nie, ale ten sposób opowiadania - zmieniające się pory roku i przeplatające się sceny bólu, współczucia, wzruszenia, nadziei, złości, sprawiają, że po widzu trochę to wszystko spływa jak po kaczce. Jeżeli jakieś fragmenty sprawiają, że myśli sobie on, że: eee to nie było tam tak źle jak myślałem, to znaczy, że coś jest nie tak. Może Zaorski chciał uniknąć drastycznych scen? W każdym razie wyszło trochę jak z filmem Weiera "Niepokonani" - brak prawdziwych emocji, współczucia i przeżywania wszystkiego wraz z bohaterami. Brak w tym realizmu, prawdziwego życia - szczególnie sztucznie dla mnie wypadły sceny z dziećmi. I nawet nie mam pretensji do aktorów, widać, że po prostu zabrakło w tym ręki reżysera.
Ktoś ładnie to określił: prawdziwa historia, prawdziwi ludzie, tylko film mało prawdziwy, bo w nim się tej prawdy nie czuje. A szkoda, bo na następny pewnie długo pieniądze się nie znajdą. 

8 komentarzy:

  1. Oj zgadzam się, straszne kino, bez struktury, sensu, motywu przewodniego, klamry niby opowiada o "wojnie", obozach, wysiedleniach, wagonach, zimie potwornej itp. ale tego nie widać zupełnie. Jest za to sterylność i beznamiętne udowadnianie pewnej tezy o złym obozie i dobrym Rosjaninie [w ogóle, niech mi ktoś wyjaśni dlaczego Zaorski wybrał akurat tę powieść? Z tego co wiem, przedstawia ona punkt widzenia rosyjskiego strażnika czy coś takiego]. Generalnie nie wzrusza. Trzy czwarte filmu błagałam o szybki koniec albo wybuch bomby w obozowisku. SPOJLER o co chodzi z tym motywem grożenia zabiciem głównego bohatera przez tego dziwnego Rosjanina, groził mu i groził, zamiast wziąć broń i strzelić, zupełnie bez sensu KONIEC SPOJLERA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tam więcej takich dziwolągów np. trudno uwierzyć w to iż Sowieci tak się certolili nawet z tymi, których uznali za winnych jakichś przewin - zsyłka w gorsze miejsce jedyną karą? Obawiam się, że realia były dużo gorsze.

      Usuń
  2. Oj znowu się zdenerwowałam! Znasz kogoś kto dał się "uwieść" temu filmowi? bo ja nie...taki temat, taki potencjał, tyle kasy...opadają ręce:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że temat zmarnowany, bo najbardziej boli to, że żyjący jeszcze Sybiracy kolejnego filmu z pewnością nie doczekają:(
    Ilu młodych sięgnie po literaturę sybiracką, a ilu zapamięta filmowe obrazki?

    OdpowiedzUsuń
  4. Spodobał mi się zwiastun i sam pomysł na film, ale po pierwszych recenzjach stwierdziłam, że na razie sobie to odpuszczę i poczekam, aż będzie jakimś dodatkiem do jednego z czasopism, albo pojawi się w tv. Z polskich filmów i tak mam dużo do nadrobienia, a w końcu taka Róża oraz Pokłosie zasługują na obejrzenie w pierwszej kolejności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak - szczególnie Róża, bo Pokłosie jednak trochę mnie rozczarowało. A o Róży będę pisał na dniach, bo też mi się udało nadrobić zaległość

      Usuń
    2. "Róża" jest o milion pięter wyżej od "Pokłosia". "Róża" zachwyca boleśnie, "Pokłosie" rozczarowuje (mnie bardzo, bardzo)

      Usuń