Wielkie kłamstewka zrobiły wokół Liane Moriarty sporo zamieszania, szkoda jednak że będąc autorką już chyba 10 książek, wciąż wraca się tylko do jednej. Tak to już jest jak osiągniesz sukces i potem wszystko blednie w jego blasku.
Najnowsza książka australijskiej pisarki na pewno zasługuje na uwagę, niezależnie od tego, czy znacie Wielkie kłamstewka czy nie.
Początkowo może Wam być trudno wejść w fabułę, bo jest mocno pocięta na różne postacie, z czasem jednak będziecie mieli coraz większą frajdę, rozpoznając już każdego z bohaterów i jego problemy.
Wszystko zaczyna się od niepozornej staruszki, która pod wpływem jakiegoś impulsu wstaje ze swojego siedzenia w samolocie i zaczyna wędrować wzdłuż pokładu, wygłaszając pasażerom komunikaty budzące w nich niezłą konsternację. Jak bowiem byście zareagowali gdyby ktoś patrząc Wam w oczy powiedział ile lat będziesz miał gdy umrzesz i co będzie tego przyczyną? Pół biedy jeżeli masz lat 50 i usłyszysz że dożyjesz lat 91, ale gdy masz lat 25, za chwilę kolejne urodziny, a słyszysz że odejdziesz w wieku lat 26.
Niewiele wiemy o kobiecie - dopiero potem autorka trochę nam ją przybliża, poznajemy jej przeszłość, dzieciństwo z matką, która postanowiła realizować się jako wróżka. Cherry jakoś nigdy nie miała chęci zajmować się tym zawodowo, ale ona też posiada pewien dar i wkrótce cała historia z samolotu obiegnie prawie cały kraj. Wystarczy bowiem przecież jeden przypadek potwierdzający proroctwo "Pani śmierci", a ludzie będą wypatrywać kolejnych dowodów na to że jej słowa nie są kłamstwem ani zabawą.
I to jest tu podstawowym pomysłem na fabułę. Co być zrobił, gdybyś wiedział kiedy (mniej więcej) i jak umrzesz? Czy sparaliżowany czekałbyś na to co cię czeka, czy próbowałbyś walczyć z przeznaczeniem? Obserwujemy kilka postaci i ich zmagania się z własną głową, z lękiem, z otoczeniem, które gdy pozna tą historię, też wcale nie pomaga, choć cały czas uważa że wciąż wspiera i jest pełne życzliwości.
Matematycy powiedzieliby - to przecież rachunek prawdopodobieństwa i nawet przy wypadnięciu po raz dwudziesty w ruletce wygranej na polu czarnym, to wciąż jest 50:50 że to się powtórzy, umysł jednak działa tak, że sami doszukujemy się pewnych prawidłowości i znaków, popełniając błędy. Przecież nie da się się wszystkiego przewidzieć, zabezpieczyć, czy nawet uciec, jeżeli w głowie wciąż słyszymy ten głos i nie pozwala nam on o sobie zapomnieć.
Ciekawa historia rozpisana na wiele głosów, z których każdy jest trochę inny. Jest w tym i trochę dramatyzmu, ale i humoru, codzienności i pewnej dawki niezwykłości. W warstwie psychologicznej udało się pokazać różne postawy, a mimo że to nie jest thriller i tak prawie do końca czuje się pewne napięcie (skoro czują je bohaterowie to i my również).
Mimo sporej objętości książka nie nuży, a postawienie przed nami pytań egzystencjalnych sprawia że to nie tylko rozrywka, ale i okazja do pewnych przemyśleń. W końcu możliwość poznania przyszłości może paraliżować lub spowodować że ktoś siądzie na laurach, ale i może wyzwolić pragnienie zmiany - skoro nie mamy już nic do stracenia, to czemu nie zrobić czegoś co wcześniej było trudne do wyobrażenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz