Dziś gdy rozmawialiśmy chwilkę z koleżanką o tym facecie i tym co robi oprócz różnych rzeczy znanych i co do których się zgadzamy, usłyszałem od niej coś co w świetle biografii (a takową właśnie jest Kurz, pot i łzy) bardzo mi pasuje. To człowiek nieprzystosowany do życia w normalnym społeczeństwie. Tyle, że w odrożnieniu od tych, którzy kradną, napadaja innych, żyją na marginesie itd. on akurat miał szczęście, że znalazł sobie niszę, w której może się realizować nikogo nie krzywdząc. Nieprzystosowany do życia w społeczeństwie i niezdolny do dostosowania się do pewnych konwencji - on potrzebuje je wciąż przekraczać, udowadniać sobie i innym, że może więcej, inaczej i w bardziej pokręcony sposób.
Nie mówię, że każdy musi się dostosować, ba czasem nawet podziwiam takich, którzy mają odwagę zrobic coś po swojemu i wbrew ogółowi - bez nich pewnie wiele rzeczy nadal by miało etykietę "nie da się", "tak nie wolno"... I Gryllsa też w pewien sposób podziwiam. Ale jednocześnie to jego szaleństwo ma dla mnie w sobie coś niebezpiecznego. No bo nie oszukujmy się - nawet jeżeli przyjmiemy iż podczas jego programów nie jest aż tak ekstremalnie jak o tym mówi (przecież kamerzysta i cała reszta ekipy idzie jego śladami) to i tak facet ryzykuje jak cholera. I ta książka jest też pełna dowodów na to, że facet ma wiecej szczęścia niż rozumu. No i dodajmy do tego upór (wewnętrzną siłę) i wiarę (też wewnętrzna siła, czyż nie?).
Tym razem gruba cegła okraszona pewną ilością zdjęć to nie poradnik, ale biografia - od dzieciństwa aż do pierwszych programów w tv. Od prób pokazania co miało wpływ na to, że wyrósł na człowieka silnego, wciąż goniącego za wyzwaniami, kochającego przyrodę i pełnego zasad i wartości, które pomagają mu jak twierdzi nie zagubić się w świecie komercji, kasy i sławy. Nie chcę streszczać książki, pewnie zresztą tym, którzy znają to nazwisko znany też jest jego życiorys. Czyli np. decyzja o przerwaniu studiów (oj straszny imprezowicz był z niego) i pójściu do wojska i to od razu do elitarnej jednostki czyli oddziałów specjalnych SAS. Grylls opisuje morderczą selekcję dość drobiazgowo i nieraz zadajemy sobie pytanie: po jaką cholerę. Zwłaszcza, że ze względu na bardzo młody wiek trudno mi roztrzygnąć na ile to była jakaś fascynacja, a na ile świadoma decyzja życiowa. Potem wypadek - w trakcie skoków spadochronowych (i to prywatnie dla zabawy) spadł na ziemię z urazem kręgosłupa. Gdy wszyscy myśleli, że już nigdy nie będzie chodził, a on sam pożegnał się już z myślą o wojsku po raz kolejny udowodnił, że jest wariatem. Wymarzył sobie Mount Everest i niecałe dwa lata po wypadku wspiął się na szczyt tym samym zostając najmłodszym Brytyjczykiem, który tego dokonał... I tu już zaczyna się kolejny etap jego życia, czyli sponsorzy, świat firm, prezentacji, wykładów o motywacji i wreszcie programu w telewizji.
Ciekawie się to czyta, choć nie ukrywam, że pisarzem Grylls jest takim sobie - zdania są proste, trochę powtórzeń i ogólników w każdym rozdziale: jakie to było nierozsądne, ale ile dawało radości; że najważniejsze jest przekonanie, że da sie radę; o czerpaniu z własnych wewnętrznych zasobów itp. Niby jest osobiście, ale na dość ogólnym poziomie - pobieżnie relacjonowane fakty, trochę o uczuciach (i tu znów można dostrzec nieprzystosowanie i brak czasem umiejętności radzenia sobie z nimi). Ale nie wymagam od niego umiejetności pisania - jest sobą, jest w tym dość szczery (stara się być) i próbuje to co robi przekazać innym - czasem więc wychodzą z tego porady typu:
Nabijam się, ale gość i tak jest intersującą postacią. Bawi mnie język jakiego momentami używa i otoczka jaką tworzy wokół siebie po to żeby więcej zarobić. Ale też szanuję go za to, że sporą część swojej działalności ukierunkował na działalność charytatywną - wymyśla wciąż nowe szalone sposoby na to by zdobyć więcej funduszy na jakieś dobre inicjatywy. No i nie traci z pola widzenia swojej pasji - podróżowania, szukania wyzwań, stara się pokazywać innym tę pasję. Nie wiem po co mi wiedza, że bardzo pożywna jest gałka oczna, ale widać ktoś jednak te programy ogląda, a on to lubi.
A jako wzór dla młodych ludzi - może niekoniecznie we wszystkim, ale w dążeniu do celu, uporze, sile i nie poddawaniu się porażkom i lękowi - naprawdę popieram. Ostatnio Bear został najmłodszym w historii przewodniczącym Związku Skautów, co pokazuje, że inni też to dostrzegają.
Książkę polecam, a swój egzpemplarz pewnie wrzucę na konkurs, ale już w nowym roku :) już zapraszam, a za ksiązkę dziękuję wydawnictwu PASCAL.
Nie mówię, że każdy musi się dostosować, ba czasem nawet podziwiam takich, którzy mają odwagę zrobic coś po swojemu i wbrew ogółowi - bez nich pewnie wiele rzeczy nadal by miało etykietę "nie da się", "tak nie wolno"... I Gryllsa też w pewien sposób podziwiam. Ale jednocześnie to jego szaleństwo ma dla mnie w sobie coś niebezpiecznego. No bo nie oszukujmy się - nawet jeżeli przyjmiemy iż podczas jego programów nie jest aż tak ekstremalnie jak o tym mówi (przecież kamerzysta i cała reszta ekipy idzie jego śladami) to i tak facet ryzykuje jak cholera. I ta książka jest też pełna dowodów na to, że facet ma wiecej szczęścia niż rozumu. No i dodajmy do tego upór (wewnętrzną siłę) i wiarę (też wewnętrzna siła, czyż nie?).
Tym razem gruba cegła okraszona pewną ilością zdjęć to nie poradnik, ale biografia - od dzieciństwa aż do pierwszych programów w tv. Od prób pokazania co miało wpływ na to, że wyrósł na człowieka silnego, wciąż goniącego za wyzwaniami, kochającego przyrodę i pełnego zasad i wartości, które pomagają mu jak twierdzi nie zagubić się w świecie komercji, kasy i sławy. Nie chcę streszczać książki, pewnie zresztą tym, którzy znają to nazwisko znany też jest jego życiorys. Czyli np. decyzja o przerwaniu studiów (oj straszny imprezowicz był z niego) i pójściu do wojska i to od razu do elitarnej jednostki czyli oddziałów specjalnych SAS. Grylls opisuje morderczą selekcję dość drobiazgowo i nieraz zadajemy sobie pytanie: po jaką cholerę. Zwłaszcza, że ze względu na bardzo młody wiek trudno mi roztrzygnąć na ile to była jakaś fascynacja, a na ile świadoma decyzja życiowa. Potem wypadek - w trakcie skoków spadochronowych (i to prywatnie dla zabawy) spadł na ziemię z urazem kręgosłupa. Gdy wszyscy myśleli, że już nigdy nie będzie chodził, a on sam pożegnał się już z myślą o wojsku po raz kolejny udowodnił, że jest wariatem. Wymarzył sobie Mount Everest i niecałe dwa lata po wypadku wspiął się na szczyt tym samym zostając najmłodszym Brytyjczykiem, który tego dokonał... I tu już zaczyna się kolejny etap jego życia, czyli sponsorzy, świat firm, prezentacji, wykładów o motywacji i wreszcie programu w telewizji.
Ciekawie się to czyta, choć nie ukrywam, że pisarzem Grylls jest takim sobie - zdania są proste, trochę powtórzeń i ogólników w każdym rozdziale: jakie to było nierozsądne, ale ile dawało radości; że najważniejsze jest przekonanie, że da sie radę; o czerpaniu z własnych wewnętrznych zasobów itp. Niby jest osobiście, ale na dość ogólnym poziomie - pobieżnie relacjonowane fakty, trochę o uczuciach (i tu znów można dostrzec nieprzystosowanie i brak czasem umiejętności radzenia sobie z nimi). Ale nie wymagam od niego umiejetności pisania - jest sobą, jest w tym dość szczery (stara się być) i próbuje to co robi przekazać innym - czasem więc wychodzą z tego porady typu:
W trudnych warunkach, jedzenie śniegu i lodu rzadko jest dobrym pomysłem. Jeśli już zostaniesz zmuszony do jedzenia śniegu, top go w usta przed połknięciem. Ale to jest ostateczność, ponieważ to wywołuje rany w jamie ustnej. Picie skażonej wody i ryzyko biegunki jest jeszcze gorsza niż picie w ogóle wody, więc zawsze lepiej jest założyć najgorsze. Najbardziej skutecznym sposobem oczyszczania wody jest jej gotowanie przez co najmniej pięć minut. Czasami woda znajduje się w najbardziej zaskakujących miejscach. Szczątki zwierząt niedawno pozostawionych przez drapieżników mogą być źródłem płynu w rozpaczliwej sytuacji.
Ciecz wyciśnięta z gałki ocznej, nie może być zbyt apetyczna, ale jeśli jest to różnica pomiędzy życiem i śmiercią będzie zaskakująco smaczna.
a innym razem, wyjdą z tego słowa ocierające się (gdy są zbyt często powtarzane) o banał, powtarzanie ogólników - nie tylko wiara, światło w sobie, ale wola przetrwania, motywacja, optymizm itd.Wola przetrwania, wola zwycięstwa to podstawa survivalu, jeśli nie masz takiej woli albo jest ona za słaba, albo nie chcesz jej w sobie kształtować to powinieneś dać sobie na jakiś czas spokój z survivalem.
Ostatecznie, twoje przeżycie zależy od twojej woli. Jak głęboka jest ona oraz twojej determinacji.
I pamiętajcie, odkryłem to pozornie uwięziony w moim szpitalnym łóżku, że nawet wtedy, gdy sytuacja wydaje się beznadziejna, możliwe jest osiągnięcie tego, co wydaje się niemożliwe!
albo
albo
Jeśli jednak nosisz w sercu głęboko zakorzenioną wolę zwycięstwa nawet w najtrudniejszych warunkach to musisz wiedzieć że to bardzo dobrze, ale nie możesz poprzestać jedynie na tym. Musisz trenować i doskonalić swoje umiejętności przetrwania, w niekorzystnym środowisku umiejętność rozpalenia ogniska może ratować ciało przed śmiertelnym wychłodzeniem, nie do przecenienia jest także wysoka sprawność fizyczna która znacząco ułatwia wiele spraw.
Oprócz woli i umiejętności musisz dodatkowo gromadzić wiedzę i ciągle ocalać ją od zapomnienia, czytać książki o survivalu, udzielać się na tematycznych forach, nie omijać specjalistycznych publikacji tak w czasopismach jak i internecie.
Czyż nie brzmi to jak "porywająca" mowa na konferencji np. sprzedawców szczepionek? Albo odkurzaczy?Nabijam się, ale gość i tak jest intersującą postacią. Bawi mnie język jakiego momentami używa i otoczka jaką tworzy wokół siebie po to żeby więcej zarobić. Ale też szanuję go za to, że sporą część swojej działalności ukierunkował na działalność charytatywną - wymyśla wciąż nowe szalone sposoby na to by zdobyć więcej funduszy na jakieś dobre inicjatywy. No i nie traci z pola widzenia swojej pasji - podróżowania, szukania wyzwań, stara się pokazywać innym tę pasję. Nie wiem po co mi wiedza, że bardzo pożywna jest gałka oczna, ale widać ktoś jednak te programy ogląda, a on to lubi.
A jako wzór dla młodych ludzi - może niekoniecznie we wszystkim, ale w dążeniu do celu, uporze, sile i nie poddawaniu się porażkom i lękowi - naprawdę popieram. Ostatnio Bear został najmłodszym w historii przewodniczącym Związku Skautów, co pokazuje, że inni też to dostrzegają.
Książkę polecam, a swój egzpemplarz pewnie wrzucę na konkurs, ale już w nowym roku :) już zapraszam, a za ksiązkę dziękuję wydawnictwu PASCAL.
ps. kto wie - gdyby jak wieszczą ekolodzy lub pesymiści kiedyś doszło do jakiejś katastrofy i ten świat jaki znamy oparty na produkcji, sprzedaży i konsumpcji by runął - okazało by się, że to ja jestem nieprzystosowany :( bo za mało oglądałem tego typu porad.
Uwielbiam tego faceta;p Może jest dość przereklamowany i komercyjny, ale nikt normalny nie zjada takich rzeczy jak on:D Chciałabym takiego męża, który pomógłby mi przetrwać wszystko. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńna pewno jako mąż i ojciec jest wsparciem dla żony i dzieci, ale mam nadzieję, że ich nie zmusza do jedzenia takich rzeczy... brrr
OdpowiedzUsuńHm, w ogóle go nie znam.
OdpowiedzUsuńSuper napisane.
OdpowiedzUsuń